Nie ta podróż - Creatio Fantastica

Transkrypt

Nie ta podróż - Creatio Fantastica
Creatio Fantastica
PL ISSN: 2300-2514 R. XII, 2016, nr 2 (53)
Jacek Wandzel
Nie ta podróż*
W Najdłuższą podróż – grę przygodową z 2000 roku, opowiadającą o April Ryan,
młodej studentce, której życie zostaje wywrócone do góry nogami dwiema rewelacjami:
że jej technologiczny świat, Stark, ma swój magiczny odpowiednik zwany Arkadią i że ona
musi te dwa światy uratować – grałem, gdy byłem jeszcze dzieciakiem. To jedno z moich
najwcześniejszych wspomnień związanych z graniem, a przy tym również jedno z najprzyjemniejszych. Rolę w tym odegrały całkiem przystępne i eleganckie zagadki, udanie
nakreślony świat czy kapitalna polska wersja językowa (z Edytą Olszówką jako April Ryan
– spierałbym się, że to jej najlepsza rola); przede wszystkim jednak, tytuł ten był moją
pierwszą baśnią dla dorosłych. Bo Najdłuższa podróż to właśnie baśń, niezależnie od tego,
ile potrafi przewinąć się przez nią cyberpunkowego cynizmu czy mroku: granica między
światami nadprzyrodzonym i ludzkim jest tutaj dosłownie bardzo cienka, tryumf dobra
wisi w powietrzu nawet podczas najczarniejszej godziny, a w gruncie rzeczy prosta historia młodej dziewczyny, której przeznaczenie to być może uratowanie świata, usłana jest
baśniowymi archetypami oraz aluzjami do literackiej klasyki i podań ludowych. Podobne
patenty znalazłem później w pisarstwie Neila Gaimana czy serialach Jossa Whedona – sam
scenarzysta Najdłuższej podróży, Ragnar Tørnquist, przyznaje się do inspiracji tymi autorami – zdaję więc sobie sprawę, że tytuł Funcomu nie wynalazł w tym względzie prochu.
Nie szkodzi: ta historia jest moja. Po latach doceniłem ją nawet bardziej – studiując,
zorientowałem się, jak łatwo jest mi poczuć więź z April Ryan i przytaknąć, widząc ten
charakterystyczny dla dwudziestoparolatków weltschmerz, który scenariusz z lubością
*
Recenzja gry: Nie ta podróż [Dreamfall Chapters], Red Thread Games: 2014-2016.
1
prezentuje w początkowej części gry. To ważna gra, chociażby w kontekście ubiegłorocznego Life Is Strange, któremu niedaleko w pewnych kwestiach do Najdłuższej podróży, na
przykład przez podobne bohaterki.
Najdłuższą podróż doceniłem jeszcze bardziej po zagraniu w jej wydany sześć lat
później sequel, czyli Dreamfall: The Longest Journey. W przypadku kontynuacji historii
Funcom miał już nieco ambitniejsze plany, zarówno co do rozgrywki, jak i scenariusza,
realizacja jednak pozostawiła trochę do życzenia. April Ryan nie była już tą samą bohaterką co wcześniej, z rezolutnej, ale odważnej dziewczyny zmieniając się w zblazowaną, pasywną marudę, która przesadza z cieniem do powiek. W dodatku zaczęła dzielić czas ekranowy z dwójką innych postaci – Zoë Castillo, dwudziestolatką z Casablanki przyszłości,
która wyrusza w swoją własną najdłuższą podróż, by powstrzymać wielką korporację
przed manipulacją światem snów, a także Kianem Alvane’em, wojownikiem z arkadyjskiego imperium Azadi, który jednak pełni w grze stosunkowo marginalną rolę. Przenosiny
w pełne 3D sprawiły, że Stark i Arkadia stały się jeszcze ciekawszymi, atrakcyjniejszymi
lokacjami – przyczyniły się również do zmiany stylu rozgrywki. Zagadki zostały uproszczone, sterowanie mniej wygodne, a twórcy postanowili urozmaicić grę fatalnymi sekwencjami skradania się i walki wręcz; w efekcie, pomimo pozornej mnogości winietek
i systemów, Dreamfall wypadał gameplayowo płycej od swojego poprzednika. Wreszcie
ucierpiała moim zdaniem fabuła. Siłą Najdłuższej podróży była dla mnie historia – jasna
i zrozumiała, niepozbawiona swoich zwrotów akcji i ambicji, ale trzymająca się baśniowych reguł, bez mnożenia niepotrzebnych detali i intryg. W Dreamfall pojawiło się więcej
spisków, zawirowań korporacyjnych, planów, krain z pogranicza snu i jawy, a role April i
Kiana były ubogie także pod względem ich wpływu na rozwój fabuły. Wreszcie gra kończyła się frustrującym cliffhangerem bez dania graczowi poczucia, że cokolwiek w tej historii osiągnął.
Fanom pozostawało tylko czekać – Tørnquist i reszta zespołu zajęci byli innymi
projektami, a zapowiadana epizodyczna kontynuacja Dreamfall Chapters opóźniała się
coraz bardziej. Nadzieja powróciła wraz z nową erą przygodówek, którą rozpoczęły Telltale i Wadjet Eye – w 2012 roku twórcy, tym razem znani już jako Red Thread Games,
rozpoczęli swoją kampanię crowdfundingową i zdobyli ponad 180% kwoty, o którą prosili.
2
W Chapters twórcy kontynuują historię Zoë i Kiana. Ta pierwsza, po ocknięciu się
ze śpiączki, w której znalazła się na wskutek korporacyjnego spisku w końcówce Dreamfall, próbuje odbudować swoje życie w Europolis – dystopijnym megapolis obejmującym
większość Europy Środkowej i Zachodniej. Historia tego drugiego rozpoczyna się w więzieniu, gdzie Kian czeka na śmierć; zostaje jednak uwolniony przez rebeliantów i uwikłany w planowany przez nich przewrót. Ich opowieści nie przeplatają się – Zoë spędza
większość czasu w Starku (choć zdarza się jej przenosić między światami), podczas gdy
Kian nie rusza się zbyt daleko poza Markurię, miasto znane z poprzednich części serii.
Pomiędzy odcinkami gracz wciela się również w tajemniczą dziewczynkę imieniem Saga,
której przeznaczenie jest mocno powiązane z losami jednego z głównych bohaterów serii
– to właśnie w tych krótkich segmentach Chapters najbliżej atmosferą do Najdłuższej
podróży.
W kwestii rozgrywki, Chapters to trójwymiarowa gra przygodowa – niedaleka od
pierwszego Dreamfalla, ale na szczęście pozbawiona elementów zręcznościowych.
Formuła została wzbogacona o elementy otwartego świata – graczowi dane jest zwiedzić
całkiem spore miasta, wspomniane Europolis i Markurię – oraz, oczywiście, o wybory
3
moralne. Zagadki są w porządku, sporo tu klasycznych, point-and-clickowych motywów
z przynoszeniem, łączeniem i używaniem razem przedmiotów; nie jest to może najmocniejsza część gry i czasami plamę daje sterowanie, w szczególności system inwentarza, ale
z wyjątkiem jednej zagadki na samym początku gry, nie napotkałem większych problemów w obsłudze i rozwiązywaniu łamigłówek. Zwiedzanie lokacji to ciekawy element,
zwłaszcza, że jest co zwiedzać (o tym za chwilę), choć jestem zdania, że zdecydowanie za
dużo jest w Chapters łażenia i szukania, dokąd gracz ma teraz iść – zwłaszcza w pierwszych sekcjach historii Zoë. Najlepiej z kolei wypadają wybory moralne. Red Thread Games, zgodnie z predeterministycznym charakterem całej serii, postawili na jedno konkretne zakończenie całej historii, jednak dają graczowi możliwość dokonywania dość
sporych zmian w jej szczegółach. Większość z nich nie odgrywa wielkiej roli, ale ilość
daleko idących konsekwencji naszych wyborów robi dobre wrażenie – Dreamfall Chapters
maskuje swoją liniowość sto razy lepiej od gier Telltale. Koniec końców – mechanicznie
to gra lepsza, bardziej interesująca od pierwszego Dreamfall.
Także ładniejsza, czy raczej po prostu przepiękna. Wyrzeźbione w Unity otoczenia
robią wrażenie – także dlatego, że twórcy wiedzą, jak bawić się światłem (czemu wyraz
dają już na samym początku gry), ale to również zasługa pomysłowości Red Thread Games. Korzystają oni ze znanych, może i ogranych motywów, ale udało im się nadać światom własnego charakteru. Europolis, chociaż czerpie garściami z Blade Runnera, to jedna
z ciekawszych cyberpunkowych lokacji, jakie widziałem, dzięki swojemu układowi ulic
i zmyślnym łączeniu różnych stylów ten europejski miszmasz wypada wiarygodnie. Piękne są sny i różne ich wymiary, które przemierza Zoë, i te bardziej fantazyjne, leśne rejony
Arkadii – twórcy malują krajobrazy, które samemu chciałoby się odwiedzić. Miałbym
tylko dwa zastrzeżenia do oprawy Chapters. Po pierwsze, wielka szkoda, że gra zwleka tak
długo, by pokazać graczom więcej Arkadii. Markuria, w której spędza się najwięcej czasu,
to może nie najbardziej nowatorskie, ale przyjemne dla oka i ciekawe miasto, jednak ten
magiczny świat skrywa po prostu znacznie bardziej interesujące lokacje, co zresztą pokazała już Najdłuższa podróż. Po drugie, animacje niestety nie dorównują pięknem reszcie
gry. Są sztuczne, sztywne i często rozładowująładunek emocjonalny przerywników filmowych – razi to szczególnie w wątku Kiana, gdzie oglądamy więcej walk i dynamicznych
sekwencji. Podobnie jak w Life Is Strange, zgrzytem jest brak dobrej synchronizacji ruchu
warg z dubbingiem: postaci „kłapią” ustami całkiem nieźle, ale dialogi wypadają przez to
mocno statycznie.
4
Tym, co sprawia, że podchodzę do Chapters z umiarkowanym entuzjazmem jest
jednak fabuła. Chodzi nie tylko o to, że gra kontynuuje wątki z pierwszego Dreamfalla –
jak wspomniałem wcześniej, nie jest to ta historia w klimatach Najdłuższej podróży, na
jaką czekałem. Szwankują przede wszystkim tempo prowadzenia fabuły oraz sami bohaterowie. Gra nieszczególnie spieszy się z odpowiadaniem na pytania, które namnożyły się
po zakończeniu poprzedniczki, zwłaszcza w wątku Zoë. Młoda Castillo zaczyna w dość
ekscytującej pozycji, ratując życie ludziom zamkniętym w snach; winietki gameplayowe,
które przychodzi rozwiązać graczowi, przywodzą na myśl prolog Najdłuższej podróży.
Trwa to jednak tylko kilkanaście minut, po czym fabuła szybko wrzuca ją z powrotem do Starku, gdzie oglądamy, jak próbuje odnaleźć się w nowym życiu. Po drodze
okazuje się, że wątki z poprzedniej gry gdzieś po prostu są, nietknięte, część ważnych postaci z poprzedniczki wygodnie poumierało, a gracz zostaje wprowadzony w średnio interesujące zawirowania polityczne Europolis – przez pewien czas gra upływa więc na odkrywaniu dość oczywistej, jeśli nie powiedzieć: naiwnej, satyry na temat europejskiej polityki, z archetypicznymi politykami jak ksenofobiczny narodowiec o twardo brzmiącym
nazwisku. Dopiero od połowy odcinka trzeciego powraca wątek maszyn kontrolujących
sny z Dreamfalla i wątek Zoë zaczyna się jakoś rozkręcać. Mógłbym to zrozumieć, gdyby
z tych wszystkich perypetii wynikał jakiś konkretny rozwój protagonistki, ale postać Zoë
wypada najlepiej wtedy, gdy bierze udział w wątku głównym. Jej rozważania, refleksje
z terapii i życia codziennego są przegadane i nie najlepiej podane; bohaterka brzmi jak
stereotypowy millenial, ale za mało tu autorefleksji, żeby uznać to za pastisz.
5
Z kolei wątek Kiana jest zdecydowanie ciekawszy i rozwija się w stałym, bardziej
ekscytującym tempie. Konflikt dobrze rozrysowany, a filozofia złego imperium Azadi
zniuansowana i nieoczywista – twórcy wykorzystują to tło do opowiedzenia znacznie bogatszej historii o opresji, walce ras i klas, niż przyzwyczaiło do tego fantasy ostatnich lat.
Tørnquist i Red Thread Games uniknęli sztampy o ciemiężonych elfach i pokazali interesujący element świata Arkadii, w którym króluje nie magia, tylko zwykła podłość. Niestety, i tu jest zgrzyt: mianowicie – sam Kian. Deuteragonista Dreamfall Chapters to po prostu wiecznie stękający maruda ze skłonnościami do przydługich przemów i eksponowania tego, jak wiele traum przeżył; niestety, wcielający się w niego Nicholas Boulton (męski
głos Hawke w Dragon Age II) gra po prostu bez wyrazu i w żadnym momencie nie udaje
mu się przekonująco przedstawić emocji, które targają Kianem. Szkoda, bo w Arkadii dzieje się wiele ekscytujących rzeczy, nie najgorzej wypadają również bohaterowie poboczni
z Likho i Enu na czele – wszystko to robiłoby lepsze wrażenie, gdyby bohaterem tej historii łatwiej było się przejąć.
Warto nadmienić, iż w chwili, gdy piszę te słowa, Dreamfall Chapters nie jest jeszcze zamkniętą historią – na premierę wciąż czeka piąty odcinek, choć epizod czwarty ukazał się w grudniu 2015 roku. Wspominam o tym, gdyż naprawdę najwięcej w tej opowieści
dzieje się w odcinku czwartym, a nie wydaje się przy tym, żeby gracz był blisko rozwiązania wszystkich palących kwestii z zakończenia pierwszego Dreamfall. Scenarzyści zarzekali się, że seria zakończy te wątki – na podstawie czterech z pięciu odcinków nie umiem
powiedzieć, jak planują z tego wybrnąć.
Tekst ten traktuje Dreamfall Chapters prawdopodobnie znacznie surowiej, niż gra
na to zasługuje. To przecież solidna rozgrywka przygodowa czerpiąca z tego, co świat gier
już zna i lubi, a przy tym z dość konkretną dawką wyobraźni – jestem w stanie ją polecić
raczej każdemu, kogo interesuje ten gatunek, z kolei dla fanów serii to pozycja obowiązkowa. Po prostu nie takiej historii oczekiwałem. Chciałem, czy też dalej chcę, kolejnej
Najdłuższej podróży; Chapters zbliża się do niej wyłącznie w konkretnych momentach.
Niezależnie od moich prywatnych problemów wobec tego tytułu: warto zagrać,
nawet, jeśli epizod piąty okaże się rozczarowaniem. Na pewno ułatwi oczekiwanie na
ostatnią, najdłuższą podróż do domu z April Ryan w roli głównej.
Źródło ilustracji: materiały własne.
6

Podobne dokumenty