początek - Biblioteka Legionowo
Transkrypt
początek - Biblioteka Legionowo
1 POCZĄTEK – czyli oto jest pierwsze zdanie mojego opowiadania. Wiem, że to brzmi kretyńsko, ale przecież jakoś trzeba zacząć, a ja nigdy nie wiem jak. Tym razem to już szczególnie mam kłopot, ogromny wręcz bo, gdybym wiedziała o czym zamierzam opowiedzieć, no to siłą rzeczy przecież jakoś bym pewnie zaczęła, a tak to kicha (przepraszam za słówko, ale obiecałam sobie, że jak już się wezmę za to opowiadanie, to nie będę się stresować tak zwaną poprawną polszczyzną). Właściwie nie powinno być wyżej nawiasu, bo to jest bardzo ważna sprawa, że skoro już mam pisać w formie, której nie lubię to POSTANAWIAM, że będę używać języka mówionego. Mam opowiadać, to opowiadam językiem moim, takim, jak mówię i basta. Żeby nie było, że coś mam do naszego kochanego ojczystego, to już wyjaśniam, że problem nie tyle może tkwi w języku, co w formie. Gdyby to była rozprawka na przykład, no… to bym się postarała (!) o ambitny temat i przeprowadziła przemyślane dywagacje. Albo jakiś np. opis, żeby to był, no to: schemat (czyli plan) plus SWB (czyli słownik wyrazów bliskoznacznych) i… lecimy. A opowiadanie? Niby o czym mam opowiadać? Żałuję, że się zgłosiłam, bo tydzień już myślę nad tematem i nic ciekawego nie przychodzi mi do głowy. Gdybym gdzieś wyjechała… do Afryki albo do Stanów Zjednoczonych czy gdzieś tam, no… byłoby pewnie ciekawie, niezwykle, nadzwyczajnie tak jakoś i byłoby o czym opowiadać, a tak…" O czym opowiedzieć?" – zapytałam mamę, a ona – "O sobie, o domu, szkole. O swoim życiu opowiedz." Ha ha ha… O swoim życiu… Przecież tu nic się nie dzieje nadzwyczajnego, ani w domu, ani w szkole, ani we wsi Legionowo. A mama na to -"Żyjemy w dziwnych czasach, gdy łatwo pozory pomylić z rzeczywistością. W świecie, gdzie autentycznych wartości trzeba szukać, bo nie wszystko jest tak oczywiste jak bywało to dawniej. Zło udaje dobro, kłamstwo prawdę, opakowanie towar i.t.d., a trzeba szukać prawdy, bo jest napisane, że "poznacie Prawdę, Prawda was wyzwoli". Niezwykłe zaś jest to, że żyjemy. Umiejętność doceniania tego zdawałoby się prostego faktu daje nam możliwość takiego przeżywania naszej wędrówki po świecie, że nadzwyczajną może okazać się każda chwila." No i tak jeszcze mówiła, ale nie będę tego pisać, bo przecież po pierwsze nikt nie chciałby tego czytać (przykro mi, że muszę skrytykować mamę, bo generalnie ma rację, a przynajmniej często na to wychodzi, ale czasem się powtarza i nie każdy może to strawić. Po drugie jak niby ktoś miałby potraktować to opowiadanie jako moje, gdyby był to jeden wielki cytat? Nie zaliczam się do tych, którzy bez przerwy podpierają się pracą rodziców. O nie! Ambitna jestem i samodzielna. Kropka (jakby ktoś nie zauważył). No, ale uczciwie przyznaję (a muszę uczciwie, bo u nas w domu największa kara jest za kłamstwo), że w tym miejscu przerwałam pisanie i przeczytałam mamie, to co dotąd napisałam (a właściwie próbowałam zacząć ) żeby poradziła mi, jak by to dalej pisać i czy w ogóle jest sens...Powiedziała, chyba żeby mnie pocieszyć, że wszystko ma jakiś sens, no i że jej trochę Mikołajkiem tu pachnie, ale na początek można się na kimś wzorować, zamiast silić nad fałszywą oryginalność. Zastrzegła też, że nie jest specjalistą, no ale ludzie, przecież Pani Kowalik (jest naszą nauczycielką polskiego, wymagającą) tego w takim stanie nie pokażę! No więc POSTANAWIAM (to już postanowienie numer 2, w skrócie P2), że popiszę jeszcze trochę i może wtedy zapytam panią, czy pisać dalej jest sens. Zanim jednak zacznę, to POSTANAWIAM (P3) wprowadzić odnośniki, a mniej dodawać w nawiasach dzięki czemu opowiem 2 dokładnie wszystko - nic, co mam do opowiedzenia. Myślę, że to fajny pomysł, bo kto się będzie śpieszył, to sobie pominie przypisy, czyli to, co nie jest niezbędne dla zrozumienia treści, a jedynie ją rozwlecze z powodu, że przychodzi mi akurat do głowy i wydaje mi się być w temacie1. Wracając do meritum2 to P4, że zgodzę się z mamą i opowiem o sobie, domu, szkole i.t.d. No bo niby dlaczego nie? Przypomniałam sobie właśnie, że byłam z rodziną w sobotę3 na "Muppet"-ach4 . Film był kapitalny, a jutro jadę na spektakl do teatru "Rampa"5. Będzie też możliwość zwiedzania kulis i rozmowa z aktorem. No i pewnie KFC po drodze, więc kurczę(ta)…i kurczę zapomniałam, co miałam napisać! Zresztą przecież to będzie jutro, a dziś jest już późny wieczór i chce mi się spać (a ja uwielbiam spać!) i chyba mózg mi wysiadł, i już mi się nic nie chce6, bo jakoś tak skończyła mi się wena twórcza. Tak nagle ot i już7. "Wiem, że nic nie wiem" i chyba wrócę do tego jutro… Katastrofa! PORAŻKA! KLĘSKA! Już nigdy, przenigdy nie odłożę niczego na jutro. Nigdy! Obiecuję wszystkim! Zwłaszcza mamie, której obiecałam, że codziennie napiszę choć jedną stronę. Obiecuję, że się poprawię, zorganizuję swój czas i siebie8 uporządkuję ubrania, różne dodatkowe zajęcia, biurko, nuty, teksty, książki i to opowiadanie też ! tak ! wszystko uporządkuję! Naprawdę! Wiem, wiem.. Wiem, że to śmieszne, że nikt mi nie wierzy itd. Ale ja mówię całkiem na serio, bo i sprawa zrobiła się poważna. No bo jest tak, że dziś dopiero dotarło do mnie, że jutro jest czwartek 9, więc na to wychodzi, że dziś jest środa i to już 7 marca, a ja dotąd nic nie dopisałam w tym żałosnym opowiadaniu! No to… P510 (!) uwaga robię plan. Opowiadania plan, rzecz jasna: 1. Przedstawienie narratora (czyli opowiem o sobie) 1 w dodatku ma tę niesamowitą zaletę, że jest jakąś tam treścią, a przecież opowiadanie musi mieć treść i ileś tam stron. Nie da się pisać o niczym na dziesięciu stronach. No nie? 2 Meritum – ładne słowo i mądre takie… musi się znaleźć coś takiego jak "meritum" w moim opowiadaniu. 3 Dziś jest czwartek – 1 marca, to dlatego, że pierwszy dzień miesiąca POSTANOWIŁAM(P beznumerowe, bo chyba było przed poprzednimi, czyli na samym początku) napisać już cokolwiek nawet, bo muszę skończyć to nieszczęście do 15 – tego. 4 Ach… ach… Bardzo były fajne, nie rozumiem jak ktoś może ich nie lubić ! 5 no jakby się tak zastanowić, to nawet wychodzi, że kulturalnie spędzam ostatnio czas. 6 Tzn. poza tym, że bardzo, ale na serio bardzo chce mi się spać… 7 Swoją drogą, ci, co trudnią się pisaniem, ale nie przepisywaniem, tylko pisaniem, takim z niczego, no chyba, że z weny twórczej znaczy się np. pisarze mają przechlapane( ha, ha ten wyraz biedny Word podkreślił, bo mu "brak sugestii poprawy pisowni"). 8 Czyli po prostu "się ogarnę"! 9 Przypomniałam sobie, że w czwartek mamy wycieczkę do Muzeum Powstania Warszawskiego i jeszcze gdzieś tam po Warszawie, tak, że w sumie spędzimy na tym cały dzień! Ale będzie też pizza. 10 A oprócz tego, co postanawiam, to jeszcze za karę dodatkowo postanawiam że oczywiście codziennie (!) coś będę pisać, (z wyjątkiem jutra, bo po tej wycieczce nie dam rady na pewno), a tak to absolutnie (!) codziennie(!). 3 2. Prezentacja mojej kochanej rodzinki (czyli tata, mama, starszy brat – Michał, starsza siostra – Kaśka i młodsza siostra – Agniecha) 3. Opis gimnazjum nr 511, w którym jestem uczennicą jednej z dwóch klas pierwszych-klasy 1a. (tej lepszej ma się rozumieć)12. Oczywiście te trzy punkty planu, to nie będą wyłącznie nudnym opowiadaniem! Zamierzam umieścić też różne ciekawostki, historyjki i barwne dykteryjki13. Potem będzie zakończenie14. Ten fragment przemyślę wcześniej i wtedy właśnie na pewno dam z siebie wszystko, żeby moje zakończenie było zaskakujące i powalające wręcz rzecz jasna15. No i żeby wreszcie zrobić dobre wrażenie, które na długo pozostałoby w pamięci czytelnika, a najlepiej w pamięci pani Kowalik, bo jej pamięć przekłada się też nieodwołalnie na oceny z ważnego przedmiotu. Zatem16 wracając do meritum mogę śmiało stwierdzić, że mam wreszcie plan (!) i teraz wszystko pójdzie mi dużo łatwiej...17 …18. Otóż, jeżeli o mnie chodzi, to mam na imię Magda, mam 13 lat, mieszkam w Legionowie i chodzę do…19itd. I umiem to o sobie powiedzieć w dwóch obcych 11 Z tym numerem (5) to było trochę kichowato na początku, bo ludzie z innych "legionowskich uczelni" się z nas nabijali (z tego numeru, że "piątka"), ponieważ koło naszej podstawówki (a teraz i gimnazjum) jest od wielu lat szkoła dla dzieci upośledzonych i ma nr 5 właśnie, więc robili takie miny i komentarze, że niby my to… no śmieszne to nie było, ale ignorowanie głupich uwag pomogło i jest już cisza w tym temacie. Swoją drogą tyle się mówi o tolerancji i.t.d., a tu proszę jaka tolerancja… A ja myślę, że niektórzy z tych tak zwanych normalnych bardziej kwalifikują się do jakiejś specjalnie dla nich "specjalnej" szkoły niż ktokolwiek inny. 12 Klasy są tylko dwie, bo otworzyli je(gimnazjum) dopiero w tym roku, ale w sumie jest fajnie. Wszystko się dopiero powoli rozwija ( tak mówiła pani dyrektor na początku roku) i dobrze niech się dalej rozwija powoli, zwłaszcza jeśli chodzi o brak nauczycieli, czy pracowni jakichś dziwnych przedmiotów, jak fizyka i chemia. Moim zdaniem w zupełności wystarczy, że z trudem łapię, o co chodzi na biologii. 13 Nie, nie! Nie używam tego słowa na co dzień, ale jakoś tak żarty i dowcipy mi nie pasowały, a w SWB było właśnie – "dykteryjki" i spodobało mi się od razu. No to pomyślałam, że pasuje i że je tu właśnie wstawię. Będzie mu raźniej ze słowem "meritum". Tak. Meritum dykteryjki, albo dykteryjka o meritum pasuje jak ulał. 14 o Boże! Kiedy to będzie! 15 Tak bynajmniej było napisane w poradach do pisania opowiadania, że najpierw ma być początek, potem jakieś bla, bla, bla i zakończenie, najlepiej właśnie zaskakujące. 16 To jedno z ulubionych słów Kaśki, bo ona jest przemądrzała i wykłady nam czasem robi. Wywody takie prowadzi, prowadzi, gdzie często pada słówko "zatem". 17 To tak myślę, że może by już skończyć na dziś z tym pisaniem i przygotować sobie coś na jutro, no i oczywiście jeszcze trochę lekcji na piątek, bo sprawdzian mam z historii… 18 Podzieliłam się tą myślą (tą wyżej z 17 – tki) z mamą i … POSTANAWIAM(nie pamiętam numeru, a komputer nie chce numerować postanowień tak jak przypisów), że zabieram się OD TERAZ ostro do roboty, czyli dziś( tj. 10-tego marca, bo zapomniałam dodać, że tą myślą ze środy podzieliłam się z mamą wczoraj, w piątek znaczy się) zrobię dwa punkty z mojego planu, a jutro prawie całą resztę. 19 o rany to już chyba było. 4 językach! Tak ogólnie to myślę, że jestem po prostu fajna20. Gdybym zapytała np. Zośkę21co o mnie myśli, to tak by pewnie odpowiedziała.22Zresztą zauważyłam, że jeśli ktoś mnie tak nie widzi, to nie mówi, że jestem "niefajna", bo takiego określenia nie ma23. Ale nie mam się chyba czym przejmować, bo ci którzy za mną mniej lub bardziej nie przepadają są na ogół zupełnie "niefajni". Z tego, co piszę może się pozornie wydawać, że jestem zarozumiała, ale to nie tak, a jeżeli nawet, to tylko trochę. Po prostu staram się być NORMALNA w stosunku do wszystkich. Nie zależy mi wyłącznie na opinii koleżanek i kolegów, ale staram się też dobrze wypaść w oczach rodziców, czy nauczycieli24. Nie rozumiem czemu opinia rodziców o mnie nie zawsze jest taka sama jak nauczycieli. Pani Magnezik25 mówi, że jestem bardzo zdolna i dobrze śpiewam, a mama już tylko, że "mam predyspozycje". Chyba, że jedno i drugie znaczy mniej więcej to samo, tylko wyrażone jest nieco inaczej. Nauczyciele często chwalą mnie za uczynność i mówią, że jestem dobrą uczennicą, a rodzice, że średnim leniem. No i takie tam tym podobne, co by chyba znaczyło, że rodziców mam tzw. wymagających. Ta sprawa jednak nie spędza mi snu z powiek26. Poza tym zauważyłam, że zupełnie tak samo (a czasem nawet gorzej) rzecz ma się, gdy chodzi o moje siostry. Michała ten problem omija, bo on jest już dorosły27 i przez to jest na innym poziomie rozwoju. Mama czasem podaje go nam za przykład człowieka, który umie być a nie bywać poważnym, odpowiedzialnym no i w ogóle ...że tak się wyrażę och, ach! Ale to chyba stąd, że on jest najstarszy i nie trzeba mu już w lekcjach pomagać28. Mimo tej jego dorosłości zaliczam mojego brata do ludzi 20 Wiem, że to słowo z żargonu (Kaśka to wciąż powtarza), ale ma niesamowitą zaletę, otóż zastępuje wszystkie inne określenia wszelkich zalet! 21 Zośka, to koleżanka z klasy, chyba jedyna, o której mogę powiedzieć, że na serio mi bliska, taka prawie przyjaciółka (dobra kandydatka na przyjaciółkę). 22 Zamiast: mądra, miła, dobra, grzeczna, uczynna, ładna i.t.d. po prostu "fajna". 23 Zamiast tego mówi takie różne bzdury np.: głupia, brzydka, gruba i.t.d. 24 Czasem wydaje mi się to bardzo trudne, bo bywa, że to co dla dorosłych jest mądre i dobre to dla moich rówieśników już niekoniecznie. To się podobno "konflikt pokoleń" nazywa i trwa wiele lat, więc wszystko przede mną… 25 To nasza pani od muzyki. Bardzo fajna (!), a czasem nawet lekko zakręcona (ostatnio jeździła w czasie próby na Jarka deskorolce). Ambitnie walczy z ogólną głuchotą uczniów, a bywa, że i z niewdzięczną bezczelnością. 26 Mój sen przerwać może tylko trzęsienie ziemi wywołane przez wściekły budzik, albo Agnieszkę, co się wścieka na swoje włosy, których nie może związać. 27 Właściwie to … mnie jest już trochę nawet stary i jest bardzo śmiesznie, gdy taki stary i trochę gruby i ogolony na łyso facet żartuje sobie z nami robiąc przedstawienie przy udziale wielkiej maskotki – krowy Melanii – mojej absolutnie ukochanej. 28 A najbardziej to już mama nie lubi, gdy nie rozumiemy tego, co tłumaczy i wtedy się denerwuje, że niby jak to możliwe, żeby czegoś tak prostego nie rozumieć. Wtedy my się też denerwujemy(to znaczy ja albo Aga, zależy której mama tłumaczy),bo przecież to chyba jasne, że jakby coś było proste, to nie prosiłybyśmy o pomoc. My się denerwujemy trochę inaczej, bo tak w duchu bardziej i zaczynamy strasznie intensywnie myśleć, jak zrozumieć choć cokolwiek i wtedy zaczynamy ziewać (zresztą duży, mądry Michał też podobno tak robił). Na to mama denerwuje się jeszcze bardziej, bo nie rozumie, że to ziewanie to z wysiłku mózgu wynika, a nie z lekceważenia. Napięcie rośnie, bo mama coraz jaśniej tłumaczy, człowiek stara się coraz bardziej skupić, więc mocniej ziewa, co widać nawet, gdy się próbuje bardzo to ukryć. 5 fajnych i normalnych i słowo daję, nie robię tego po znajomości. W ten łagodny sposób patrząc, to w zasadzie Kaśkę (zwaną w domu profesorką lub jejmością, bądź też jedno i drugie) też mogłabym uznać za normalną i chętnie bym to zrobiła, gdyby taka była, ale niestety nie jest. No, a poza tym jeżeli ktoś jest tak mądry, jak ona, to przecież głupio byłoby powiedzieć o nim, że jest po prostu normalny. No nie? Kaśka jest…jakby to powiedzieć…no…nie wiem…bo jak pomyślę, jaki wykład by mnie czekał, gdyby dorwała to opowiadanie, to po prostu brak mi słów. No, a jak tu pisać bez użycia słów? Spacje by trzeba same robić. Chociaż…hm…może to i jest jakiś pomysł? Spacje wyrażałyby zadumę, znaczy się milczenie, a przecież, ktoś kiedyś powiedział, że "milczenie jest złotem", no…a spacja jest w komputerze znakiem, tylko niewidocznym, bo to przerwa, a jak dłuższa by była to taka przerwa na refleksję…(tu będzie kilkanaście spacji na refleksję) Przyszła mi taka mianowicie refleksja do głowy, że po zbyt długiej przerwie ciężko się wraca do czegokolwiek…Dziś jest niedziela i miałam pisać moje kapitalne zakończenie, a tymczasem utknęłam na Kaśce! Z nią są same kłopoty, nawet opowiadanie się na niej zacina! Ja nie krytykuję, tylko, tak sobie kombinuję, że to chyba nie może być normalne zupełnie całkiem, żeby codziennie w szkole mieć lekcje łaciny i jeszcze mówić, że to fajne jest?!29 Poza tym moja starsza siostra uważa (nie mówi tego, ale wiem, że tak jest), że przez tę naukę jest absolutnie o nie wiem ile mądrzejsza i bez przerwy zwraca nam (mnie i Agnieszce) uwagę nawet w drobnych rzeczach jak np.: akcentowanie słów z końcówką "śmy". Swoją drogą mama też o tym mówi, ale my z Agą nie rozkminiamy tego drobiazgu. Czasem gdy pada sakramentalne poszkolne, powycieczkowe, powyjściowe pytanie: "Jak było?" i któraś z nas zaczyna30 od "byłyśmy, widziałyśmy" zaraz nam przerywają, że ma być byłyśmy, widziałyśmy. Trochę to niesprawiedliwe, uważam, bo prawie wszyscy mówią zwyczajnie, jak my i jakoś nie ma aż tak wielkiego problemu, żeby do słowa dojść nie można było, no ale mus to mus. Próbujemy więc, a potem i tak zapominamy. Agnieszka robi czasem błąd i twierdzi w takim momencie, że już rozumie, ale to nic nie daje, bo tylko przedłuża całą operację. Mama ma to do siebie, że tłumaczy dotąd, aż sama stwierdzi, że ktoś rozumie. Wychodzi na to, że nie ma jej co w tym przeszkadzać, tylko trzeba cierpliwie poddawać się tłumaczeniu, bo wreszcie przychodzi ta chwila, gdy mama rezygnuje mówiąc, że nie umie tego lepiej wytłumaczyć, nam się wydaje, że już rozumiemy, a w szkole wychodzi prawda… 29 Na milion procent jest w tym jakaś ściema! Najbardziej możliwe jest to, że nikt w domu nie może sprawdzić, co ona po tym" łacińsku" rozmawia, albo może tylko udaje. A tak w ogóle to ta jej łacina nie wiem do czego i komu jest potrzebna. Chyba, że do religii można by ją trochę wykorzystać. Agnieszka gdy np. miała zadane nauczyć się na pamięć "Zdrowaś Mario" po łacinie, to niby mogła o znaczenie słów się zapytać no, ale z drugiej strony po co tyle trudu, skoro zna to przecież po polsku na pamięć. Tak się zastanawiam po co uczyć się takiego trudnego języka, którym nikt dziś nie mówi, jeśli jest tyle innych, którymi posługują się miliony. A jak ktoś lubi trudności, to niech się za chiński weźmie, więcej pożytku by było w niektórych restauracjach i na targu…ha ha 30 Właściwie to przeważnie opowiadamy jednocześnie, bo spędzamy razem dużo czasu. Chociaż ja jestem w gimnazjum, a Agnieszka dopiero w 5 klasie podstawówki, to spotykamy się w szkole na korytarzu, na stołówce, chodzimy na dodatkowe zajęcia muzyczne u Pani Magnezik6, i do Domu Kultury i do Kościoła i w ogóle wszędzie. 6 Zauważyłam, że zaczynam pisać w liczbie mnogiej, gdy pojawia się postać Agi – młodszej siostry, ale to nie jest tak, że my mamy układ jak zgodne "papużki nierozłączki". Tak obiektywnie, to muszę powiedzieć, że wszystko ma swoje plusy i minusy, a jeszcze dodatkowo bardzo się nieraz miesza i bywa niesprawiedliwie31. Najczęściej wtedy, gdy mamy coś wspólnie do zrobienia. Prawie na pewno okazuje się natychmiast, że do zrobienia mam to właśnie ja, bo ona jest młodsza, nie umie tak dobrze i.t.p., a jak chodzi o jakieś przyjemności no.. to całkiem inna sprawa. Absolutnie koniecznie musi być wszystko po równo, albo nawet Aga załapuje się na więcej, bo ona jest najmłodsza32. Podobnie rzecz ma się z dodatkowymi zajęciami np. w Domu Kultury albo w Ratuszu. Ja się zapisuję do grupy gimnazjum – liceum, a Aga, która normalnie powinna być z jakąś młodsza grupą, ze mną "na przyczepkę". Normalnie nikt by jej nie wziął. Sama nie wiem, jak się z tym czuję. Czasem jest mi raźniej33, ale nieraz to już tak mnie zdenerwuje, że mam jej dość. Wszyscy już się tak przyzwyczaili, że często widzą nas razem, że gdy którejś nie ma to myślą, że jest chora. To akurat właściwie rzadko się zdarza, bo my chorujemy też razem przeważnie. Od wczoraj Agę boli gardło, więc mnie dziś też zaczyna. I głowa też mnie boli, i strasznie trudno mi się pisze…Chyba dam, to, co napisałam do przeczytania wszystkim w domu (bo akurat są ), a ja się troszkę położę. W końcu dziś niedziela, to dzień na odpoczynek, a nie na harówkę, a zresztą jest dopiero trzecia…. …Oj, oj, oj…lepiej było tego nie robić, bo po pierwsze - jest już szósta i zostało mi mało czasu, a po drugie to : - mama powiedziała ; "Słyszałam teorię, że wszechświat powstał z chaosu, ale żeby opowiadanie, to raczej nie…"; - tata zapytany, jak ocenia moje wypociny odparł, że nie wie o co chodzi, a dokładnie że to "czeski film, ruska mgła" ; - Michał się śmiał nawet trochę, ale chyba tylko do przypisu nr 27…; - Aga się fochnęła i mruknęła coś, że długie i ciężko się czyta z tym u dołu, bo powoli, i gubi wątek34. - Kaśka nie czytała, bo odpoczywa po powrocie z wywracania się przez cztery dni na desce snowbordowej gdzieś w Słowacji, ale to akurat dobrze się złożyło, bo jej nie spodobałoby się nic i tylko by mnie przygnębiła do reszty. Krótko mówiąc podobno rodzina powinna sobie pomagać, a proszę jaką ja mam pomoc! To już jest stanowczo tragicznie niesprawiedliwe! Jakoś nie zauważyłam, 31 Nie wiem, czy ktoś zauważy, że często pojawia się słowo "niesprawiedliwość", jakby nie, to chcę podkreślić, że właśnie są rzeczy bardzo niesprawiedliwe, a tak nie powinno być no nie? 32 Prosty przykład. Jest robota i trzeba zrobić porządek w pokoju (a mamy z Agą wspólny pokój). Ona tak się grzebie w swoich rzeczach, że na tak zwane "Ogarnięcie całości" nie ma czasu, a jak już coś zrobi to polega to na wpychaniu rzeczy po kątach. Mama się później denerwuje. I co z tego, że ona nawaliła, jak denerwuje się na nas obydwie. A jeśli Agnieszce dostanie się większa bura za lenistwo, to jest dodatkowo na mnie obrażona. Więc dla św. Spokoju wolę zrobić coś za nią. 33 Bo to zawsze ktoś "swój", a koleżanki, bardzo często nieszczerze coś mówią i to mnie wkurza najbardziej u nich. Przeważnie zresztą z zazdrości i to o wszystko dosłownie: ciuchy , czyjąś sympatię, oceny… 34 A myślałam, że to taki genialny pomysł…no po prostu totalna załamka ! Zaczęłam sama czytać od początku i słowo daję, że już mi się wszystko myli, a tu znikąd pomocy! 7 żeby u nas w klasie inni też mieli tak mało pożytku z rodziny. Zamiast krytykować i wykładać, jak coś powinno się zrobić i że to będzie z wielką korzyścią dla mnie, jeśli zrobię to sama, mógłby ktoś czasem powiedzieć coś konkretniej nie? Albo jak taki jest mądry, to choć kilka zdań napisać. Nie mówię zaraz, że bym żywcem przepisała, choć przecież bym mogła, bo od rodziny, to od rodziny a nie z Internetu35 tak? No albo cytat bym zrobiła, ale zawsze jednak byłabym trochę do przodu, a tak to już piąty dzień mam zawalony tą "twórczością". W dodatku podobno z marnym skutkiem! Oj tam! Jest już dwudziesta i zaraz będzie "Ranczo", a ja bardzo lubię ten serial. Po filmie to już będzie mi się chciało tylko jedno – spać. Postanawiam to zostawić! Jak nikt nie chce mi pomóc, to będę cierpieć w samotności! "Serce mi krwawi"36, ale muszę zrobić przerwę do jutra. Nie lubię poniedziałku! Nie ma w tym nic oryginalnego, bo jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś lubił ten dzień tygodnia.37 Zresztą nie dość, że jest poniedziałek sam w sobie wredny tak po prostu, to ja jeszcze tego dnia mam biologię, z której zupełnie nie kumam. Dzisiaj to już w ogóle kara boska jakaś była, bo na zastępstwie też dali nam biologię! Zaczęło się nawet obiecująco, bo pani przyniosła jakiś mech38 Cóż…całą lekcję czekałam, żeby wreszcie coś się z tym mchem dziać zaczęło, ale nic 35 Na punkcie tekstów z Internetu, to nasze panie polonistki są niesamowicie wyczulone i nie za bardzo można się tym wspaniałym narzędziem podpierać Jeszcze w podstawówce u pani Baranowskiej pamiętam, że gdy raz próbowałam coś tam wziąć i pozmieniać trochę, żeby było inaczej, to się z tym prze-re-da-go-wy-wa-niem tyle namęczyłam i zajęło mi to tyle czasu, aż wyszło na to, że lepiej było coś może prostszego i słabszego, ale od siebie machnąć, bo oceny i tak lepszej nie dostałam. 36 To jedno z fantastycznych powiedzeń pani Ziemniewskiej od rosyjskiego, które wyraża smutek po prostu w odróżnieniu od "Serce me zalewa nowa fala podziwu" , co oznacza, że mamy szansę na pochwałę. To drugie zdarza się rzadziej, bo pani jest oczywiście wymagająca. A swoją drogą, czy wszystkie sympatyczne nauczycielki muszą być także wymagające? 37 Dziwna rzecz! Tylu ludzi na świecie nie lubi poniedziałku ,różnych ludzi, czasem bardzo mądrych i bardzo ważnych, a nikt nie próbuje coś z tym zrobić. Chociaż…mama mi kiedyś mówiła, że artyści mieli, czy mają poniedziałek wolny – no…to byłoby już jakieś rozwiązanie, jakby go tak zrobic wolnym dniem w szkole? W kościele na przykład mówi się, że pierwszym dniem tygodnia jest niedziela, ale chyba dorośli tego nie słyszą, bo przecież nawet w większości kalendarzy niedziela jest na końcu. Szkoda! Jakby słyszeli i uwierzyli to popatrzcie tylko: tydzień zaczynałby się w niedzielę, a potem byłby wolny poniedziałek! Następnie krótki, bo poweekendowy wtorek. W środę ( a środa jest OK., bo to środek tygodnia, więc nie paskudny początek, ani wytęskniony koniec) spokojnie coś by nawet można zrobić. Czwartek jest czwartym dniem z siedmiu, więc wiadomo, że zbliża się weekend. Piątek też by tak zszedł, no a sobota to już szybciutko, bo byłaby pomieszana. Na pewno znaleźliby się tacy, którzy nie uznawaliby niedzieli za pierwszy dzień chcieli mieć wolną sobotę, więc reszta miałaby luzy, a potem by była niedziela itd. Z tą sobotą to jestem przekonana, że by tak było, bo zawsze, gdy odpracowujemy coś w sobotę, to jest fajnie i wcale się człowiek nie męczy tak, jak w poniedziałek . 38 Pomyślałam, że to będzie taka fajna lekcja, jak wtedy, gdy była u nas z wizytą, (czy wizytacją) pani Dyrektor. Pamiętam, że wszystko było jakoś tak inaczej, tak miło jakoś i projektor był w użytku, wszystko do mnie docierało i nawet notatki miałam całkiem rozsądne… 8 z tego, bo pani wciąż pisała notatki na wszystkich trzech częściach tablicy39, a ja próbowałam rozkminić w którym miejscu jestem z przepisywaniem. W końcu, gdy na drugiej lekcji pani gładko przeszła z notatkami od mchu do paproci ( a może do paprotników nie jestem pewna), to mi się Żwirek z Muchomorkiem przypomniał i już nie mogłam się wcale skupić na treści z tablicy. Potem dopiero od Julii40 przepisałam co nieco, żeby mieć blade pojęcie, czego się trzeba nauczyć (rzecz jasna, jak o mnie chodzi, to na pamięć). Tak sobie myślę, czemu pani nie napisze swojego podręcznika zamiast tych notatek? Przeczytalibyśmy to w domu, a w szkole pooglądali obrazki, albo mchy jakieś i porozmawiali po prostu…Myślę, że pani uważa, że z nami się nie da rozmawiać, a szkoda, bo…jakby to powiedzieć… Ta nasza klasa wcale nie jest taka zła, czy głupia, jakby się czasem mogło wydawać, gdyby ktoś nas oceniał np. po zachowaniu trzech chłopaków z pierwszych ławek. Oni sobie wymyślają jakieś proste słowo, z którego potem mają straszny ubaw, a nikt nie wie dlaczego. Ostatnio to było słowo "kefir". Pani zapytała z czego się śmieją, a oni że z kefiru. Pani mówi: "z kefiru? A co jest śmiesznego w słowie kefir? A oni w ryk, bo tylko czekali, żeby usłyszeć "kefir". No ale to taka niegroźna głupota chyba. Za to w tamtym tygodniu, gdy byliśmy na wycieczce w Muzeum Powstania Warszawskiego, to wszyscy bardzo to przeżyli. Serio mówię! A już zupełnie najstraszniejszy był Pawiak. Tam, gdy przewodniczka czytała nam np. listy siedmioletniego chłopca z Legionowa do rodziców to wszyscy płakali ( autentycznie wszyscy! Chłopaki też, a najbardziej Włosiek. Aż go pani do łazienki musiała zabrać). Widziałam, że później ciągle byli bardzo przejęci, bo się inaczej zachowywali, chociaż poważne to oczywiście nie było. Nie za bardzo umiem tę sprawę wytłumaczyć, ale tak mi się wydaje, że często takie trochę głupawe zachowania biorą się stąd, że ktoś nie wie, jak się ma zachować albo też wtedy, gdy próbuje coś odreagować. Taki Włosiek na przykład zaraz po tych spazmach na Pawiaku w KFC wyśpiewywał jakieś swoje durnowate: "Magda Redo malowana kredą…", no to co o tym myśleć? Albo weźmy Pawła, który w autokarze założył sobie biały pokrowiec z oparcia siedzenia i wyglądał, jakby miał na głowie majtki (mam nawet zdjęcie). Niektórzy bardzo poważni ludzie (tacy, jak pani od biologii) mogą wtedy myśleć o nas, że jesteśmy, jak stado baranów, z którymi nie da się rozmawiać. Na szczęście nie wszyscy tak nas traktują. Właściwie to z wieloma nauczycielami idzie się dogadać np. z panią od techniki41 czy z panią od angielskiego. Nawet pani od religii, która wygląda na groźną daje sobie spoko radę z nami. Pamiętam jak kiedyś ją zaskoczyliśmy, a najbardziej Filip. Pani zrobiła na tablicy tabelkę. W jednej rubryce były skróty nazw ksiąg Pisma Świętego, a w drugiej miały być cytaty. Wtedy przypomniała sobie, że nie zabrała dziennika , bo nie mogła znaleźć, czy coś tam, więc wyszła na chwilę. W tym czasie Filip większość pouzupełniał z pamięci, a my zaczęliśmy przepisywać. Gdy pani wróciła był szok (pozytywny), Filip dostał szóstkę, a my mieliśmy sporo czasu na zajęcie się innymi przedmiotami z tego dnia. Takie coś to rozumiem – pani mówi 39 W takich momentach żałuję, że mamy rozkładaną tablicę, choć z drugiej strony dobrze, że tylko trzy części jest, bo jestem absolutnie pewna, że dla naszej pani od biologii nie istnieje tablica, której nie da się zapełnić notatkami. 40 nasza prymuska i przewodnicząca samorządu , jednym słowem ważna i pożyteczna osoba. 41 Ma u nas ksywkę "Dżewo", ale to koniec złośliwości, bo naprawdę jest fajna i robimy z nią bardzo ciekawe prace z origami. 9 jasno, że wie doskonale, jak uczniowie podchodzą do religii, więc się umawiamy, że jeśli uczciwie skupią się na tym, co ona chce z nami przerobić, to potem da nam luzy. Luzy…no właśnie, czy ja nie powinnam już na dziś mieć trochę luzu z tym opowiadaniem? Nie lubię wtorku! Nie chodzi o to, że każdego, bo we wtorki mam muzykę i dodatkowe zajęcia z panią Magnezik42, ale wtorku trzynastego marca nie cierpię! Po pierwsze – wybiłam sobie palec na wf - ie. A właściwie, to nie ja sobie, tylko jakiś złośliwy dzieciak z szóstej klasy mi przyłożył piłką do koszykówki (dobrze, że nie w zęby). Po drugie, to zupełnie nie zajarzyłam, że skoro pani Kowalik jest na zwolnieniu do końca tygodnia, to wcale nie muszę już śpieszyć się z pisaniem tego opowiadania. Siedziałam więc wczoraj, jak ten debil i dziś już z pół godziny myśli zbieram i kombinuję, co by tu znów stworzyć, aż olśniła mnie ta myśl właśnie; mam jeszcze masę czasu! To zupełnie zmienia postać rzeczy! Bo tak : materiał (nazwijmy to słowny) jakiś tu mam, plan zrobiłam już parę dni temu, należałoby tylko wszystko uporządkować. Potem wymyślić jakieś fajne zakończenie i sprawa załatwiona. Ponieważ dziś późno wróciłam za szkoły ( zajęcia muzyczne są do osiemnastej), no i ten palec (!), a od jutra mam więcej czasu popołudniami, a i jeszcze cały weekend, to myślę, że nie ma co dziś tak na siłę walczyć z tym tekstem. POSTANAWIAM, że zacznę jutro43 układać tekst jakoś po kolei, a w międzyczasie przemyślę gruntownie kwestię zakończenia. NIE! NIE! NIE! To nie jest tak, jak pomyśli ktoś, gdy się dowie, że… 44, że…no dobra - dziś jest sobota siedemnasty marca. I to jest inaczej. Ja od wtorku intensywnie myślałam, jak wybrnąć z tego materiału, który tu zgromadziłam. No bo przecież nikt mi nie powie, że całkiem wszystko jest źle. Po prostu, jakby to powiedzieć, nie mogę się zdecydować wciąż co wykreślić, a co zostawić. Krótko mówiąc nad meritum wciąż się zastanawiam no i nad zakończeniem rzecz jasna…. Jest jednak taka jedna ważna rzecz. Otóż miałam za zadanie napisać opowiadanie na 10 stron i około 15000 znaków (chyba, bo już zapomniałam, przecież to było tak dawno), a widzę, że komputer wyświetla mi 9 stron, 3262 wyrazy, 16144 znaki (bez spacji), 19413 znaków ze spacjami, 33 akapity i 259 wierszy… No ja przepraszam! Czy w obliczu tak tytanicznej pracy można wymagać od kogoś, aby dopisywał coś więcej niż słowo "KONIEC" ??? 42 Nazywamy te zajęcia "projektem", bo rzeczywiście to jest coś zupełnie innego niż lekcja. Spotykamy się na dwie godziny w tygodniu i pracujemy nad przedstawieniem z piosenek, taki musical trochę. 43 Pamiętam, że miałam niczego nie odkładać na jutro, ale to jest zupełnie inna sprawa. Ja nie odkładam (z lenistwa), tylko POSTANAWIAM, że zrobię to w dogodniejszym terminie. To jest chyba oczywiste że z wybitym palcem trudno jest robić porządki, nie? 44 Hm...a może się nie dowie...przecież wcale nie muszę się przyznawać. Mogę sobie zmyślić jakiś dzień…a właściwie to wszystko mogę sobie zmyślić, w końcu to moje opowiadanie. Mogę z tego zrobić takie sience fiction, że mucha nie siada! No… Kurczę blade, że też ja wcześniej nie pomyślałam! Jestem całkowicie pewna, że wymyślanie jakiejś historii poszłoby mi dużo łatwiej niż opowiadanie o tej banalnej rzeczywistości! Teraz to już za późno. Niestety! Mało czasu na pisanie od nowa… A niech to! 10 Zatem … pa pa parara mana mana ….45 ……………pa parara PA! - 45 To już ostatni przypis -...ale kto umie może razem ze mną zanucić…