mlodzianki 224 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 224 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów od św. Anny MŁODZI ANKI Nr 14 (224) 27 I 2008 III niedziela zwykła KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII - * " " - * 4 " " - * " " - " + 1 + - " + * - * $ 0 " " ! " ! * - " 0 3 % ! & ) + Jezus ujrzał dwóch ludzi jak zarzucali sieć w jezioro i powiedział im: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Jezus ujrzał dwóch braci, którzy naprawiali sieci i powiedział im: Pójdźcie za Mną. Możemy się domyślać, że naprawa sieci w towarzystwie własnego ojca nie była ich ulubionym, ekscytującym zajęciem. Możemy się domyślać, że tęsknili za przygodą i Jezus otworzył przed nimi perspektywę niezwykłej misji życiowej, choć na początku nie zdawali sobie sprawy jak wielka będzie to misja. I dzisiaj Jezus przychodzi do każdego z nas. Przychodzi do młodej, niekochanej przez rodziców dziewczyny, która nie lubi siebie za swoje słabości i mówi jej: Pójdź za mną, a uczynię cię piękną, zdolną i radosną kobietą. Przychodzi do księdza i mówi mu: Pójdź za mną, a będziesz głosił nauki pełne mocy Ducha Świętego, w Moim Imieniu będziesz nawracał tysiące niewiernych i wypędzał złe duchy. Przychodzi do samotnego/niekochanego człowieka i mówi mu: Pójdź za Mną, a wleję w twoje serce nigdy nie słabnący strumień Miłości. Przychodzi do informatyka i mówi mu: Pójdź za mną, a napiszesz program, który będzie bronił 2 ( 2 0 ! % * / % " & - & " $ " , - * $ $ % - / ! * - 2 " - " ! # " ' " . & " (Mt 4,12-23 ) świat przed atakami wirusa zła. Przychodzi do człowieka polityki i mówi mu: Pójdź za mną, a nauczę cię rządzić w Moim Imieniu, wprowadzać pokój i budować państwo oparte na Mojej Prawdzie i Mądrości. Przychodzi do zniewolonego nałogami i mówi mu: Pójdź ze mną, a uczynię cię wolnym. Przychodzi do managera i mówi mu: Pójdź za mną, a nauczę cię kierować ludźmi i wprowadzać pokój w twoim zespole. Jezus przychodzi do przerażonego, ogłupiałego człowieka XXI wieku i mówi mu: Pójdź za mną, a uczynię cię odważnym i mądrym... Wielu z nas usłyszało wołanie Jezusa i wielu z nas poszło za takim wołaniem. Jezus zna nas i woła po imieniu, a to znaczy, że zna również nasze najskrytsze pragnienia. Jezus chce te pragnienia realizować, ale do tego potrzebuje naszej zgody. Potrzebuje naszej zgody najpierw na odkrycie tych pragnień przez nas samych, a potem zrealizowanie ich w Jego Prawdzie i Mądrości. Czy odpowiemy na to pytanie jest tylko i wyłącznie sprawą naszej Wolnej Woli i nieutulonego, najgłębszego pragnienia naszego serca. Rafał Bober Prawda, która wyzwala Jest wiele takich sytuacji w życiu, gdy nie jesteśmy czegoś pewni. Męczy nas to, bo – jak ktoś kiedyś powiedział – „wątpliwości są bardziej okrutne niż najgorsza prawda.” Tej prawdy zawsze oczekujemy od innych. A jak to bywa z nami? Z pewnością każdy z nas, jeśli tego nawet nie czyni, to przynajmniej miewa pokusy, by coś zataić, przekształcić, upiększyć. Wszystko to oczywiście w trosce o dobro własne, swoich najbliższych itp. Czy jednak postępując w ten sposób rzeczywiście troszczymy się o siebie? Chwilowo być może tak – unikniemy nagany, kary, nieprzyjemności itd. Jednak na dłuższą metę takie życie okazuje się udręką. Żyjemy w ciągłym strachu, bo może coś, co chcieliśmy ukryć, wyjdzie na jaw. Męczą nas wyrzuty sumienia. Narasta lęk, czy Pan Bóg mi to wybaczy, bo On przecież o wszystkim wie, nawet jeśli nikt z ludzi niczego się nie domyśla. Niejednokrotnie nakręcamy spiralę kłamstw, bo inaczej już się nie da. W końcu okazuje się, że żyjemy w zniewoleniu, chociaż niekoniecznie to sobie uświadamiamy i za wszelkie niepowodzenia życiowe obwiniamy innych albo samego Boga. A Chrystus powiedział: „Prawda was wyzwoli” (J 8.32) Co to jednak znaczy? To oznacza, że musimy stanąć w prawdzie, musimy zobaczyć siebie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy. Zwykle wymaga to odpowiedzi na bardzo trudne pytania, a następnie podjęcia konkretnych działań zmierzających do wewnętrznego uzdrowienia. W swoim życiu zazwyczaj starałam się mówić prawdę. Niejednokrotnie z tego powodu „przegrywałam”, bo sądząc innych po sobie, myślałam, że ci, z którymi stykam się w życiu, również rozmawiają ze mną szczerze. I bardzo często tak było, ale niestety, nie zawsze. Moja szczerość bywała wykorzystywana w okrutny sposób. Zdobywane przez lata doświadczenia sprawiały, że gdzieś się zagubiłam. W końcu zaczęło docierać do mnie, że to, co widzą we mnie inni, to nie jest pełna prawda o mnie. I że to, co dotychczas myślałam o sobie sama, to też nie jestem do końca ja. Czułam się z tym źle. Chciałam być dobra – dla wszystkich, by nikt nie powiedział o mnie złego słowa. Nie potrafiłam odmawiać innym, jeśli mnie o coś prosili. Z czasem zrozumiałam, że tak się nie da żyć, że wszystkich nigdy nie będę w stanie zadowolić. Że nie mogę ponosić konsekwencji czyichś nieodpowiedzialnych zachowań bądź słów. Zrozumiałam też w końcu, że pomocy w rozwiązaniu swoich problemów powinnam szukać nie u innych ludzi, ale przede wszystkim u Chrystusa, który jest „Drogą i Prawdą, i Życiem”. Na szczęście Pan Bóg postawił na mojej drodze ludzi, którzy pomogli mi to przyjąć. Punktem zwrotnym okazały się rozmowy z kolegą, dzielnym Żołnierzem Pana, który pomógł mi w dotarciu do tej prawdy, że Chrystus zawsze mnie kocha, że stworzył mnie piękną, że jestem jego arcydziełem, że pragnie tylko mojego dobra i wszelkie przykre doświadczenia i cierpienia, które mi zesłał, miały jakiś sens. To wszystko zaowocowało głębszymi niż dotychczas rozmowami z Bogiem. Zrozumiałam, że moje dotychczasowe życie religijne wynikało chyba bardziej z wychowania, tradycji rodzinnych niż z głębokiej potrzeby osobistego spotkania z Panem. Czasami słyszałam od kolegi słowa, które mnie bolały, ale jednocześnie motywowały do nieustannego poszukiwania prawdy wewnętrznej, zgłębiania prawdy zawartej w 10 przykazaniach. To sprawiło, że po raz kolejny „przeanalizowałam” swoje życie, ale tym razem nie po to, aby rozczulać się nad sobą, lecz by pobiec do konfesjonału i w obecności Chrystusa wyznać to wszystko, co dręczyło moje serce. A potem z wielką ulgą i ze łzami radości przez jakiś czas klęczałam przed Panem, dziękując Mu za okazaną mi łaskę, za Jego Miłość. Od tamtej chwili czuję się innym człowiekiem. Czuję się prawdziwie Dzieckiem Bożym, które z ufnością przyjmuje to, co każdego dnia ofiaruje mu Pan. Cieszę się każdą chwilą. Ze spokojem przyjmuję potknięcia, bo potrafię dotrzeć do ich przyczyny i wiem, gdzie szukać pomocy. Mam więcej odwagi, by bronić prawdy w relacjach z innymi ludźmi, by przeciwstawiać się kłamstwu, by mówić innym o prawdach Bożych. I to przynosi owoce. Czuję się wolna w podejmowaniu decyzji. Potrafię powiedzieć, że czegoś nie 3 zrobię, bo to nie będzie zgodne z prawdą. Umiem odmówić udziału w jakimś spotkaniu, chociaż wypadałoby tam być, bo uważam, że preferowane są tam inne wartości niż te wyznawane przeze mnie. Przestałam okłamywać samą siebie, że w pewnym towarzystwie czuję się dobrze – wiem, że to był lęk przed samotnością. A Pan Bóg szybko mi to wynagradza. Na mojej drodze postawił kogoś, kto również ceni szczerość i przed kim nie czuję obaw, wyznając prawdę o sobie. Śmiało mogę powtórzyć przeczytane gdzieś słowa: „Mam dobre serce i tym razem nie chcę już popełnić błędu, lecz żyć, mając dobre serce i mówić prawdę.” Na zakończenie chciałabym przypomnieć jeszcze słowa Jana Pawła II wygłoszone podczas homilii w Olsztynie w 1991 r.: " " $ # ! $ % & ' ! % & ' ( ! ) Irena Kietlińska Papieska lekcja tolerancji Moc niewygłoszonego przemówienia 17 stycznia Benedykt XVI miał wygłosić przemówienie podczas uroczystego rozpoczęcia roku akademickiego na rzymskim uniwersytecie La Sapienza. Został tam zaproszony przez władze uczelni. Jak wiadomo, wizyta papieża w auli uniwersytetu nie doszła do skutku w wyniku głośnego protestu 67 (z 4,5 tysiąca) wykładowców i kilkuset (spośród 130 tysięcy) studentów tej największej we Włoszech wyższej uczelni. Korzystając z dużego zainteresowania mediów, ugrupowania anarchistyczne i lewackie zorganizowały obsceniczne i prowokacyjne manifestacje. Padały standardowe zarzuty pod adresem papieża i Kościoła o „braku szacunku dla osiągnięć nauki”, „nietolerancji” itp. Zmanipulowano nawet przemówienie kard. Ratzingera sprzed kilkunastu lat, w którym odniósł się m. in. do tzw. sprawy Galileusza, zrehabilitowanego przez Jana Pawła II. Na początku można było odnieść wrażenie, że radykalni sekularyści odnieśli sukces: rzucili publicznie oskarżenia, które zostały nagłośnione przez media i swoimi groźbami doprowadzili do odwołania papieskiej wizyty. Tymczasem wydarzenia nieoczekiwanie przybrały inny obrót. Najpierw we włoskich mediach, a potem również w innych krajach rozpoczęła się dyskusja o rozumieniu pojęcia tolerancji, otwartości na dyskusję i szacunku dla ludzi o odmiennych 4 przekonaniach. Co ciekawe, czołowe gazety włoskie, w tym zwykle nieżyczliwa Kościołowi „La Repubblica”, zajęły krytyczne stanowisko wobec uniemożliwienia papieżowi zabrania głosu w auli La Sapienza. W podobnym tonie wypowiedzieli się włoscy politycy z różnych partii, w tym prezydent i premier. Okazało się, że prowokatorzy z La Sapienza nie mogą liczyć na powszechne poparcie. Nazajutrz media bardzo mocno nagłośniły tezy przemówienia, które papież zamierzał wygłosić na rzymskim uniwersytecie. Tekst został odczytany na uroczystości przez rektora, a odpowiedzią były gromkie brawa zebranych. Do Watykanu posypały się zaproszenia dla papieża od innych uczelni z wielu krajów. Również władze La Sapienza zapo- wiedziały ponowne zaproszenie papieża. W minioną niedzielę, na apel kard. Camillo Ruiniego, papieskiego wikariusza dla diecezji Rzymu, około 200 tysięcy osób przybyło w geście solidarności dla Benedykta XVI na plac św. Piotra na modlitwę Anioł Pański. Wydarzenie to było szeroko relacjonowane przez media, co dało papieżowi możliwość udzielenia lekcji prawdziwej tolerancji, do czego zwykle roszczą sobie szczególne prawo (czy nawet monopol) sekularyści. To papież (a nie oni) powiedział rzeszy ludzi na placu: Jako, by tak rzec emerytowany profesor, który spotkał w swym życiu tak wielu studentów, zachęcam wszystkich was, drodzy studenci uniwersyteccy, byście z szacunkiem odnosili się do cudzych opinii i w wolnym i odpowiedzialnym duchu szukali prawdy i dobra. Pomyślałem sobie wtedy, że – paradoksalnie – może potrzeba więcej występów sekularystów o podobnym poziomie zapalczywości i braku kultury jak ta grupa z La Sapienza, aby świat lepiej usłyszał prawdziwe przesłanie Kościoła o szacunku dla godności każdego człowieka? Może warto zapłacić na początku pewną cenę, aby potem mogła wybrzmieć prawda? To rzadki przypadek, w którym światowy system medialny tak mocno nagłośnił rzeczywiste stanowisko papieża i Ko- ścioła. Gdyby nie ten protest i jego medialna eskalacja, stosunkowo wąska grupka osób zapoznała by się z papieskim przemówieniem w auli La Sapienza. A tak tezy wystąpienia i przemówienie na Anioł Pański dotarły do szerokiej publiczności. Zwykle Kościół przegrywa tego typu medialną rywalizację z krzykliwymi przeciwnikami. Tym razem, Bogu dzięki, stało się inaczej. Oby tak działo się i przy innych okazjach. Jednak to nie emocje i nie to, co powiedzą media, jest najważniejsze. Najistotniejsze jest to, co papież chciał przekazać naukowcom i studentom. Zachęcam do zapoznania się z kilkoma istotnymi wątkami z niewygłoszonego przemówienia Benedykta XVI do środowiska akademickiego Wiecznego Miasta. Nie przyszedłem narzucać wiarę, lecz pobudzać odwagę szukania prawdy W wykładzie w Ratyzbonie przemawiałem, owszem, jako papież, ale przede wszystkim w charakterze byłego profesora mojego uniwersytetu, starając się połączyć wspomnienia i sprawy aktualne. Na Uniwersytet La Sapienza, najstarszą uczelnię Rzymu, zaproszony zostałem jednak jako biskup Rzymu, i muszę przemawiać w tym charakterze. Oczywiście La Sapienza była niegdyś uniwersytetem papieskim, dziś jednak jest uniwersytetem świeckim, posiadającym autonomię, będącą, na podstawie samego swego założenia, zawsze częścią natury uniwersytetu, który musi być związany wyłącznie z władzą prawdy. W swej wolności od władzy politycznej i kościelnej uniwersytet znajduje swoją szczególna funkcję, właściwa także dla współczesnego społeczeństwa, które potrzebuje tego rodzaju instytucji. Nowe wymiary wiedzy, jakie otworzyły się przed człowiekiem w naszych czasach (…) przyniosły także wzrost poznania i uznania praw oraz godności człowieka, za co możemy być jedynie wdzięczni. Jednak droga człowieka nigdy nie może być zakończona, a niebezpieczeństwo popadnięcia w dehumanizację nigdy nie jest zażegnane: jak to widać w panoramie obecnej historii. Niebezpieczeństwo świata zachodniego – by poprzestać tylko na nim – polega na tym, że człowiek, właśnie ze względu na wielkość swej wiedzy i potęgi, poddaje się w obliczu pytania o prawdę. Oznacza to zarazem, że rozum w rezultacie ulega naciskom interesów i powabom użyteczności, zmuszony do uznania jej za ostateczne kryterium. Patrząc z punktu widzenia struktury 5 uniwersytetu: istnieje niebezpieczeństwo, że filozofia, nie czując się zdolna do podjęcia swego prawdziwego zadania, zniży się do pozytywizmu; że teologia ze swym przesłaniem skierowanym do rozumu, zostanie zesłana do sfery prywatności mniejszej lub większej grupy. Jeśli jednak rozum, troszcząc się o swą rzekomą czystość, staje się głuchy na wielkie przesłanie, jakie niesie mu wiara chrześcijańska i jej wiedza, usycha niczym drzewo, którego korzenie nie sięgają już do życiodajnej wody. Traci odwagę prawdy i tym samym nie staje się większy, lecz mniejszy. W odniesieniu do naszej kultury europejskiej znaczy to: jeżeli chce ona się samobudować w oparciu o krąg własnych argumentacji i tego, co w danym momencie ją przekonuje i – zatroskana o swoją świeckość – odkrywa się od korzeni, z których żyje, wówczas nie staje się bardziej rozumna i czyściejsza, lecz ulega rozkładowi i rozlatuje się. Co papież ma zrobić czy powiedzieć na uniwersytecie? Na pewno nie powinien starać się narzucać innym w sposób autorytarny wiary, która może być jedynie dana w wolności. Poza jego posługą Pasterza Kościoła i w oparciu o naturę wpisaną w tę posługę pasterską zadaniem jego jest utrzymanie wrażliwości na prawdę; zachęcać wciąż na nowo rozum do wyruszenia na poszukiwanie prawdy, piękna, Boga, i na tej drodze pobudzać do dojrzenia pożytecznych świateł, które wyrosły w ciągu historii wiary chrześcijańskiej i do postrzegania w ten sposób Jezusa Chrystusa jako Światłości, która oświeca historię i pomaga odnaleźć drogę do przyszłości. Na koniec coś naprawdę mocnego: Historia zweryfikowała jako fałsz wiele tez, które głosili teologowie na przestrzeni wieków, z których niektóre były nawet wprowadzane w życie przez władze kościelne. Dzisiaj wprawiają nas w zakłopotanie. Zarazem jednak prawdą jest również, że historie życia świętych, historia humanizmu, który rozwinął się na podstawie wiary chrześcijańskiej, wykazują prawdziwość wiary w jej najgłębszej istocie, tym samym usprawiedliwiając jej rolę w „publicznym rozumie”. Oczywiście, duża część tego, o czym mówi teologia i wiara, może zostać przyjęte jedynie w środowisku wiary i dlatego nie można oczekiwać uznania tych treści przez tych, dla których wiara pozostaje niedostępna. Bohdan Białorucki 1 procent dla Fundacji Pro Bono W tym roku zmieniły się zasady przekazywania 1 proc. podatku dochodowego dla wybranej organizacji pożytku publicznego. Dotychczas podatnik był zobowiązany do samodzielnego wpłacenia wyliczonej kwoty na konto danej organizacji. W rozliczeniu PIT za rok 2007 obowiązują już nowe zasady. Osoby, które chcą wesprzeć działającą przy naszym kościele Fundację Pro Bono, powinny wpisać poprawnie w swoim formularzu PIT dane fundacji i jej numer zawarty w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS). Urząd Skarbowy jest zobowiązany do przekazania należnej kwoty na konto wskazanej przez podatnika organizacji pożytku publicznego w terminie do 31 lipca 2008 roku. Fundacja Pro Bono podejmuje przede wszystkim działania na rzecz dzieci z domów dziecka oraz rodzin biednych i patologicznych. W ciągu kilkunastu lat, przy wsparciu wolontariuszy i dzięki wspaniałomyślnej ofiarności darczyńców, zorganizowała wartościowy wypoczynek letni dla 4500 dzieci. Fundacja zapewnia, że każda złotówka pozyskana z 1 proc. podatku zostanie wykorzystana na organizację letnich kolonii w tym roku. Z góry dziękujemy za wsparcie. Więcej informacji o Fundacji na www.swanna.waw.pl oraz www.probono.art.pl Fundacja Pro Bono II ul. Krakowskie Przedmieście 68 00-322 Warszawa KRS 0000222038 6 Relacja z drugim człowiekiem gwarantowanym koszykiem prawd Był taki czas w moim życiu, kiedy fałsz często zastępował mi prawdę. Ciągłe odgrywanie roli i kłamstwa ostatecznie przeniknęły moje ciało do szpiku kości, a granice między prawdą i fałszem zatarły się. Cóż, bycie córką alkoholika sprawia, że konieczność permanentnego udawania w codziennym życiu staje się powoli aktorstwem, sztuką mistrzowską, unikalnym talentem nie dla każdego dostępnym. Stan ten został jednak wybity ze swoich zwykłych torów. Stało się to dzięki coraz częstszemu przebywaniu wśród ludzi, nawiązywaniu różnych znajomości (od tych toksycznych po zbawienne) i powolnemu otwieraniu się na drugiego człowieka. Na pewnym etapie swojego życia nagle stwierdziłam, że moja „prawda” o ludziach i otaczającym mnie świecie jest całkowitym kłamstwem. Przebywanie z drugą osobą, prowadzenie rozmów, wspólne wykonywanie powszednich błahych czynności uświadomiły mi, że do tej pory niepotrzebnie bałam się ludzi i bez powodu ich demonizowałam. To był mój pierwszy krok ku prawdzie – prawdzie o mnie samej. Później przyszła terapia DDA. Do dziś dziękuję Bogu, że pewne zdarzenia w moim życiu Pan Niebieski zainicjował w taki sposób, iż ostatecznie trafiłam do grupy terapeutycznej. Początek był bardzo dziwny i stresujący. Mnóstwo obcych ludzi i ja sama wystawiona na ich pożarcie. Próbowałam się ukryć, stać „zwykłą ścianą”. Cóż, nie udało się. I dobrze, że się nie udało. Tam przeszłam do kolejnego etapu w procesie poznawania prawdy. Przebywanie z innymi, z psychoterapeutą, długie rozmowy i wspólne ćwiczenia, pozwoliły mi zgłębić prawdę o sobie, prawdę o niektórych mechanizmach kierujących moim postępowaniem, prawdę o mojej rodzinie, zidentyfikować „pozorne prawdy” tkwiące w mojej głowie o mnie samej (jesteś brzydka, jesteś ofermą, jesteś skończona, itp.) Okazuje się, że jeśli ktoś z twoich bliskich, ktoś kogo kochasz, podziwiasz i chcesz naśladować, przez wiele lat powtarza te same wierutne kłamstwa, ty z czasem przyjmujesz je jako swoje prawdy najprawdziwsze, najwyższe i nienaruszalne. Dziś widzę jakie zbawienne skutki dla mojego życia, mojego myślenia o sobie i o świecie, dla mojego postępowania, miało te kilka miesięcy spędzonych w grupie, wśród ludzi, w relacjach z nimi, a z niektórymi w przyjaźni do dnia dzisiejszego. We współczesnym świecie bywa niestety tak, że często stajemy się ofiarami własnej pracy i mieszkań, zamykamy się w nich, gładzimy je, sprzątamy, wyposażamy w różne wymyślne sprzęty i jednocześnie zapominamy o istnieniu innych ludzi. Takie postępowanie czasami wynika ze strachu przed tym, że obecność innych osób obnaży prawdę o nas samych, prawdę, którą z chęcią ukrylibyśmy przed światem i przed samym sobą. Ale relacja z drugim człowiekiem to nie tylko źródło prawdy o nas samych. To także źródło prawdy o tej drugiej osobie. Z reguły jest tak, że jeśli nie poznamy kogoś bliżej, nie jesteśmy w stanie stwierdzić kim dana osoba jest, co kryje w sobie, czym się zajmuje, itd. Bywa i tak, że ktoś nowo poznany wzbudza w nas zainteresowanie. Niestety, przy bliższym zaznajomieniu, nierzadko zdarza się, że ten ktoś wcześniej interesujący, przestaje już nas intrygować. Widać zatem, że relacja z człowiekiem i prawdy z niej płynące są wręcz niezbędne do prawidłowego rozwoju człowieka, a więc zarówno jego sfery wewnętrznej, jak i obrazu zewnętrznego. Myśląc o relacji z drugim człowiekiem nasuwa mi się jeszcze jedna kwestia związana z życiem w prawdzie. Od małego dziecka słyszałam słowa, jak to trzeba kochać mamę i tatę, babcię itd., bo tak trzeba, bo to ta sama krew. Można przytoczyć jeszcze wiele innych argumentów przemawiających za koniecznością kochania bliskich. Jeśli ktoś każe nazywać siebie tatą, to dlaczego tym tatą nie był, jeśli ktoś wymaga od kogoś spełniania obowiązków wnuka, to dlaczego tym dziadkiem nie był. Moim zdaniem relacje międzyludzkie wymagają prawdy, nie powinny być oparte na obłudzie i zakłamaniu oraz robieniu bądź czuciu czegoś „bo tak trzeba”. Na fałszu nie buduje się miłości, szacunku i zaufania. Nie strońmy więc od ludzi, uczmy się i rozwijajmy dzięki relacjom z nimi bowiem te relacje to, moim zdaniem, gwarantowany koszyk prawd. Elżbieta Wiśniewska 7 Stypendyści Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie i Kościół Akademicki św. Anny zapraszają na uroczystą Mszę świętą Pokolenia JP2, która zostanie odprawiona 3 lutego 2008 roku o godz. 19.00 w kościele św. Anny w Warszawie. Podczas Mszy świętej zaśpiewa Chór Centrum Myśli Jana Pawła II pod dyrekcją Zofii Sokołowskiej. Przed mszą wykład wygłosi: red. Elżbieta Staniszewska Temat wykładu: Jan Paweł II w mediach Rozpoczęcie: godz. 17.30, Sala Centralnej Biblioteki Rolniczej, ul. Krakowskie Przedmieście 66 Elżbieta Staniszewska- dziennikarz Programów Katolickich Polskiego Radia, publicysta, autorka kilkudziesięciu audycji dokumentalnych o Janie Pawle II praz płyt z pielgrzymek Jana Pawła II do Ojczyzny wydanych przez Polskie Radio. " # $ % & ' ( ) * ( + , - + . & # $ / - 0 1 - + 2 3 4 $ 5 ( - + 6 ) 7 1 & 5 + 8 - 0 1 - + 2 serdecznie zaprasza wszystkich studentów na Obóz Narciarski Czas: 9.02. – 16.02.2008 Miejsce: Myto pod Dumbierom na Słowacji Koszt oraz szczegółowe informacje na stronie: www.skma.pl ZAPISY: Janek 605 075 174; Magda 660 792 217. U W A G A : ILOŚĆ MIEJSC OGRANICZONA s ' / + + ! ' Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00) 8 [email protected] $ & Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt. 7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 15-16, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych. Chrzty dzieci w I i III niedzielę miesiąca o godz 12.00