Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji
Transkrypt
Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji
Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 Felietonowy cykl „Jeźdźcy Tolerancji” sprowokowany agresywnymi propagandowymi hasłami – owymi „nietolerancjami dla nietolerancji”, był już publikowany, w odcinkach, w kilku tytułach prasowych: - W Niedzieli Łódzkiej od numeru 10 do 35 w 2000 roku - W tygodniku „Myśl Polska” od numeru 39 w 2000 r. do numeru 5 w 2001 roku - W periodyku „Kurier Zachodni” (Perth, Australia) od numeru 162-163 w 2004 roku do numeru 170 w 2006 roku. Czy podnoszone kwestie zdezaktualizowały się?... Proszę się przekonać. Tolerancja w procesie Tolerancja i postęp! Postęp i tolerancja! We wszystkich przypadkach, najbardziej zadziwiających konfiguracjach i pozach, zniewalająca, totalna super para: Postęp z Tolerancją. Gromkie pieśni jeźdźców ich orszaku docierają do postępowych mediów, przez nie do otwartych postępowo umysłów, aby zagnieździć się w tolerancyjnie czułych sercach. Dla swoich. Nie tak bardzo dawnymi czasy z telewizora wygrzmiało stanowcze solo jednego z sędziwych chórzystów reprezentacyjnego zespołu rycerzy Tolerancji: „Nie ma tolerancji dla nietolerancji!”przypomniał mąż ów bezkompromisowe hasło z piersią gotową do medali i rewolucyjnym błyskiem w oku. Czyż można zostać obojętnym na tak głębokie słowa? Myśl czyn rodzić winna! Skoro mamy „nie tolerować nietolerancję” zacznijmy od podstaw, czyli od zrozumienia, o co, lub z czym, należy walczyć. Słownik Języka Polskiego z 1919r., dzieło nagrodzone przez Krakowską Akademię 1/8 Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 Umiejętności i zalecane do użytku szkolnego, definiuje jasno: „Tolerować ...znosić, cierpieć, zezwalać. T. czyjeś przekonania; T. czyjeś wyznanie; T. bezprawie, zachowywać się wobec niego biernie....” ( Słownik Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego) Słownik z 1967r. ewoluuje: „Tolerować ..... nie sprzeciwiać się czyjemuś zachowaniu się, mimo że się je uważa za niewłaściwe, znosić je, godzić się na nie; zgadzać się na obecność, istnienie kogoś, lub czegoś...” (Słownik Języka Polskiego PAN pod red. Witolda Doroszewskiego) „Tolerancja – wyrozumiałość, liberalizm w stosunku do cudzych wierzeń, praktyk, poglądów, postępków, postaw, choćby różniły się od własnych a. były z nimi sprzeczne...” twierdzi Władysław Kopaliński w 1968 roku (Słowniku Wyrazów Obcych i Zwrotów Obcojęzycznych,), a Mały Słownika Języka Polskiego z 1997r.( PWN, Warszawa), wręcz nakazuje „...szacunek dla cudzych poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych; wyrozumiałość, pobłażanie wobec jakiegoś zjawiska..”. Więc nie wystarcza już sama „wyrozumiałość”? Dla rozpoznania stanów ukrytych nietolerancji należy badać stan uczuciowego zaangażowania podejrzanych?... Abstrahując od jakości oprzyrządowania do mierzenia w obywatelu uczucia szacunku, jak można mieć wyrozumiałość np. do dewiacji, występków, pobłażanie dla zła rozsadzającego cywilizacje, narody, środowiska, społeczności, rodziny. Jak można szanować demagogię, fałsz, obłudę, zawinioną lenistwem głupotę ? Gdzie jest waga, na której bezbłędnie można odkrywać podróbki prawdy – bez „liberalizmu” dla błędu?... I kto ją taruje?... Może w łacinie kryje się źródło tego bicza na czarownice. Zobaczmy co też wymyśli starożytni? „Tolerantia – znoszenie”, „Tolero - a/ znosić, cierpieć, wytrzymywać; b/ wyżywić, utrzymywać. A więc „tolerować” znaczy „znosić”, /ś/cierpieć a nie – „szanować”? Cóż za interesująca ewolucja pojęcia... ( Co prawda w ewolucjonizmie wszystko jest możliwe, ale żeby aż do tego stopnia?!?) Czyżbyśmy odkryli charakterystyczną cechę charakteru słynnego „Postępu” i nowoczesnej „Tolerancji”? Czy niejako ze swej natury wymagają zmienności, przedefiniowywania pojęć, szczególnie tych fundamentalnych, ciągłej zmiany wzorców - tak, aby jedynymi interpretatorami i sędziami mogli pozostać nieliczni wtajemniczeni i pewna rzesza wyrobników – n a j ę t y c h do tych czynności n a c z a s o g r a n i c z o n y ? ( Tak, tak - point de reveries Messieurs et Mesdames...) Kiedy odbiera się pojęciom ich tradycyjne, funkcjonujące znaczenia, powstają coraz większe kłopoty w konstruktywnym porozumiewaniu. Łatwo wtedy zająć pozycję „mediatora” szczególnie, gdy posiadło się monopol na rolę tłumacza w środkach komunikacji masowej. Najważniejszą i najpilniejszą czynnością staje się eliminowanie wszelkiej „konkurencji” i dokładne opróżnianie skarbców ze sprawdzonych, klasycznych i odwiecznych odniesień ( po wcześniejszej próbie obezwładnienia strażników – to oczywiste). Zrozumiałe staje się zatem, iż wszystkie „postępowe” ruchy miały do zaoferowania - przede wszystkim Kościołom i wiernym jedynie absolutny dyktat, grabieże, likwidacje, zniszczenia, mordy, zastraszanie, narzucanie siłą swojej wizji świata i tego w co powinni wierzyć, komu oddawać hołdy, niewolniczą pracę i pieniądze. Tak było z tzw. Wielką Rewolucją Francuską, masońskimi rządami w Meksyku, Hiszpanii, Związku Szczęśliwości Radzieckiej, Narodowo-Socjalistycznych ( tak ! – socjalistycznych) Niemczech Hitlera i innych dyktaturach „idealistów”. Teraz nowe utopie mające nieść powszechną – a jakże – szczęśliwość, przebudowują systemy niewolenia: owe, z pozoru 2/8 Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 absurdalne, dowolnie stosowane - w zależności od potrzeby chwili - „nietolerancje dla nietolerancji”. Spróbujmy zatem spojrzeć, choćby skrótowo, na spójność teorii i praktyki, przyczyny i skutku, kiedy zostają uruchamiane antyteistyczne walce rozwoju „postępu”, „tolerancji”, „wolności”, „równości”, „braterstwa”, czy jeszcze innych migotliwych, kuglarskich sloganów. Religia i komunizm nie mogą istnieć obok siebie, ani w teorii, ani w praktyce Sięganie do sylwetek ojców rewolucji z XVIII – XIX wieku i ich posiewu – J.J. Rousseau, fanatycznie antyreligijnego, fałszywego, bojaźliwego, chciwego, pełnego niechęci rasowej i antysemickiego (tak!) Woltera, zagorzałego ateisty Denisa Diderota, innego antychrześcijańskiego encyklopedysty – Paula Holbacha, filozofa – materialisty Juliana La Mettrie, czy wreszcie Karola Marksa, przekraczałoby ramy i tak obfitego tekstu, zatrzymamy się jedynie przy niektórych faktach naszego krwawego XX wieku. Włodzimierz Illicz Lenin wielki sternik postępu określił: „Moralnem jest to tylko, co jest pożyteczne dla partii ...” , a „ ...wszelka idea Boga, wszelkie z nią kokietowanie jest nikczemnością dla napiętnowania której brakuje dość silnych słów; to najniebezpieczniejsza infekcja w społeczeństwie...” Anatolij W. Łunaczarski reprezentatywny „komisarz oświaty, radziecki filozof i teoretyk kultury, przedstawiciel estetyki marksistowskiej” – jak go charakteryzuje Encyklopedia Popularna PWN z 1992r. - nakreślił przeraźliwie praktyczną wizję „oświaty” marksistowskiej: „Wszystkie religie są trucizną, przede wszystkim zaś chrześcijaństwo, bo chrześcijaństwo naucza miłości bliźniego i miłosierdzia, a jedno i drugie przeczy naszym zasadom”; „ precz z miłością bliźniego my potrzebujemy nienawiści, musimy umieć nienawidzić. Tylko za tę cenę zdobędziemy świat”. „Sprzątnęliśmy królów tej ziemi, zabieramy się do królów nieba”. Stiepanow – współpracownik Łunaczarskiego uzupełnił: ”Zadaniem naszym nie jest reformowanie, lecz niszczenie wszelkiej moralności...” Historia pokazała i pokazuje, iż nie były to czcze słowa „teoretyków kultury” wykładających intencje szefów światowej rewolucji. Nikołaj I. Bucharin i Jewgienij Preobrażeńskij w „Azbukach komunizma” uczyli abecadła postępu: „Religia i komunizm nie mogą istnieć obok siebie, ani w teorii, ani w praktyce” A Bucharin z komunistyczną prostotą wykładał: „...Rozstrzeliwania stanowią jedną z form budowy społeczeństwa komunistycznego (...) bez masowych represji i rozstrzeliwań nie zbudujemy komunizmu” . „ Każdy ksiądz jest antyrewolucjonistą, każdy akt religijny jest antysowiecki, ktokolwiek idzie do kościoła ten obraża rewolucję i jej zasady” ostrzegała jedna z gazet moskiewskich w 1929r. W 1930 r. zapowiadano „ostateczne rozwiązanie otumanienia religijnego mas i bezwzględną walkę z wszelkimi religiami w najszerszym znaczeniu tego słowa” . Planowano „ Do dnia 1 maja 1937 roku na całym terytorium ZSRR nie powinno pozostać ani jednego domu modlitwy i samo pojęcie Boga winno być zostać przekreślone jako przeżytek średniowiecza, jako instrument ucisku mas robotniczych”(Ib., s. 61). Realizacja: zamordowano ok. 200 tysięcy duchownych różnych wyznań; 300 tys. uwięziono, splądrowano i zniszczono 40 tysięcy świątyń. Jemielian Gubelman - Jarosławski dostał od kierownictwa partii bolszewików zadanie stworzenia ruchu antyreligijnego działającego w oparciu o Czeka, później GPU. „Związek 3/8 Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 Bezbożników” – tak zwał się ów ruch - różnymi metodami osiągnął kilka milionów członków, wydawał fanatycznie antyreligijne pisma: „Bezbożnik”, „Ateist”, „Antirelioznik”, organizował bluźniercze błazenady, demonstracje antyreligijne, skutecznie inicjował zamykanie i grabienie świątyń. Seks „bez zobowiązań” miał dać poczucie wolności. Wszelkie odruchy protestu niszczone były terrorem. Doszło do tego, iż zabroniono stawiania krzyży, również na mogiłach (raziły uczucia...), nauczania dzieci i młodzieży religii, odprawiania nabożeństw, udzielania sakramentów. Zaczęto popularyzować pozdrowienie: „Boga niet” z odpowiedzią: „ I nie budiet” lub „I nie nado”. W „ludowej” Hiszpanii: „...kościoły były niszczone wszędzie, tak po prostu, gdyż zakładano, że hiszpański Kościół był częścią spisku kapitalistycznego. Przez sześć miesięcy mego pobytu w Hiszpanii widziałem tylko dwa nie zniszczone kościoły i chyba do lipca 1937 nie pozwolono otworzyć żadnego z kościołów, aby [ wierni mogli] wysłuchać mszy, z wyjątkiem jednego czy dwóch zborów protestanckich w Madrycie” donosił lewicowy pisarz Georg Orwell. W sumie zamordowano, często w niesłychanie bestialski sposób ok. 8000 duchownych, zniszczono 20000 świątyń. Jaka przyszłość czekała ten kraj można sobie wyobrazić czytając oświadczenia: „ Jesteśmy zdecydowani zrobić w Hiszpanii to, co zrobiono w Rosji. Plan hiszpańskiego socjalizmu i rosyjskiego komunizmu jest taki sam” , oraz „... musi wybuchnąć ogromnym płomieniem pożar rewolucji, który dostrzegą na całym świecie i kraj muszą zalać fale krwi...” (Socjalistyczna posłanka Margarita Nelken w Kortezach) Pomysły Callesa, jednego z masońskich prezydentów Meksyku lat dwudziestych i trzydziestych naszego wspaniałego w urzeczywistnianiu „postępu” i „tolerancji ” wieku i Bassolsa, jego ministra spraw wewnętrznych również nie niosły zgniłych kompromisów. Oto główne tezy ustawy z 1934r. o „wolnym i socjalistycznym wychowaniu młodzieży”: „Każde dziecko od piątego roku życia należy do państwa. Wszystko zło pochodzi od kleru. Bóg nie istnieje, religia jest mitem, biblia kłamstwem. Nie potrzebujemy uznawać żadnych> bożkówgodnych szacunkupobożności staropolskiejCo ma wspólnego konkwista z „pobożnością staropolską” trudno pojąć ( przypuszczenie iż chodzi o sugestię iż chrześcijaństwo w naszym Kraju zostało wniesione okrutnym podbojem jest zbyt absurdalne, aby mogło być dopuszczone nawet jako hipoteza).Trudno zrozumieć również wiele innych zwrotów i konkluzji, ale nie jest zamierzeniem tego tekstu szczegółowa polemika merytoryczna z „demaskacją” win katolicyzmu powielanych w „Dziś” ( i nie tylko) nie od dziś. Warto tylko przypomnieć, iż rzetelność „Krótkiej relacji...” już dosyć dawno została zakwestionowana; uświadomić czym „kwitły” tamte cywilizacje Azteków i Inków poświęcające „...gdy krąg tańczących wykonywał najpiękniejsze figury i rozbrzmiewały pieśni...” dziesiątki tysięcy młodych dziewcząt, chłopców i dzieci na krwawą ofiarę swoim bożkom; oraz policzyć ilu i w jakiej kondycji zostało Indian Ameryki Północnej kolonizowanych przez zupełnie nie kontrreformowanych protestantów, w porównaniu z południem kontynentu wyniszczonym jakoby przez katolików. Poza tym należy przypomnieć sobie „standardy” owych czasów: „Indianie nie są istotami w pełni ludzkimi i dlatego nie posiadają praw naturalnych przyznawanych zazwyczaj ludziom” głosiły ówczesne autorytety naukowe z Oxfordu i Salamanki (dzisiaj być może ich potomkowie dowodzą, że dzieci nie narodzone są tylko „zbiorem tkanek”) Niepomny tej „naukowej” wykładni Papież Paweł III (1534-49) ogłosił Encyklikę „Pastorale oficjum”. Zawarł w niej następujące zdanie: „Indianie ci, chociaż żyją poza łonem Kościoła nie są - i nie mogą być - pozbawieni wolności i prawa do posiadania własności, ponieważ są istotami ludzkimi”. Po miesiącu Papież jako pierwszy potępił niewolnictwo w każdej formie. 4/8 Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 Nie ma już problemu w znalezieniu źródeł czy opracowań dotyczących wydarzeń historycznych ( w tym fenomenu kultu Matki Boskiej z Gwadelupy ), o których od wielu, wielu już lat, plecie się z prawd i fałszu antykatolickie mity. Wystarczy niewielki wysiłek. Chyba, że nie o dotarcie i o przedstawianie prawdy tu idzie. A to proszę bardzo – kręć się kręć wrzeciono i snuj opowiastki dziadka – kombatanta. Jak długo?- Bóg raczy wiedzieć... Aż pęknie nić... A co z Inkwizycją, od której zaczęliśmy? Inkwizycja, i inne antykatolickie „horrory”, mają przeważnie ten sam współczynnik korygujący rzeczywistość do propagandowych potrzeb jak „dzisiejsza” konkwista. * Aksamitne rękawice wkładane z okazji przeróżnych celebracji na stalowe dłonie apokaliptycznych jeźdźców tolerancji nie mogą zmylić. Po skutkach rozpoznaje się jakość zamysłu. Już można mieć dostęp – często utrudniony, prawda - do alternatywnej wiedzy objaśniającej łańcuch przyczyn i skutków. Informacja będąca podstawowym orężem kształtowania świadomości nie jest totalnie zawłaszczona przez siły „postępu”. Właśnie -postęp - poświęćmy mu jeszcze chwilę. Słownik Języka Polskiego (PWN, Warszawa 1997) definiuje to znaczenie: „ ... 1......” Czyżby, zatem ex definitione działania gwałtowne, rewolucyjne nie mogłyby być uznane za postępowe?... Nie czepiajmy się szczególików. To nie jest problem. Wiemy, że Tolerancja często wspomaga Postęp przedkładając propozycje nie do odrzucenia w zakresie elastycznego odczytywania starych zapisów. Zastanówmy się raczej ku czemu posuwamy się, co rozwijamy, w czym doskonalimy, ulepszamy. Czy poziom medycyny, techniki może być wyznacznikiem jakości naszego życia? Kto i w jakim zakresie bywa konsumentem wygodniejszej, lżejszej, czasami bezpieczniejszej egzystencji? Czy patrząc na urokliwą, o wielkich ciemnych oczach, twarz młodziutkiej Egipcjanki z portretu natrumiennego z Fajum widzimy różnicę wieków? Odważymy się powiedzieć pod jej wzrokiem, że tamte - sprzed setek, tysięcy lat - marzenia, pragnienia, tęsknoty, tamte oczekiwania na miłość, na spełnienie, tamto ludzkie szczęście i rozpacz, radość i ból, przyjaźnie i osamotnienia, odwaga i lęki były mniej odczuwalne, bo bez telewizora, „komórki”, internetu, samochodu, samolotu, wypraw mających osiodłać Marsa? Gorsze bez pralek, kuchenek mikrofalowych, superproszków i extraczyścideł,? Inne bez przeszczepów, antybiotyków? Niedoskonałe bez – o zgrozo! – hamburgerów i big maca?.... Każdy czas ma swoje odkrycia, standardy i rzeczy, którymi posługują się ludzie. I to jest normalne dopóki zależność nie zostanie odwrócona, a przedmiot nie zajmie miejsca podmiotu. To, co najważniejsze realizuje się zawsze w obszarze własnego umysłu, serca i woli; w osiąganiu i przekraczaniu zewnętrznych i wewnętrznych horyzontów człowieczeństwa ku Prawdzie, Dobru i Pięknu. Tam można odkrywać swoją wyjątkowość, godność, powołanie. Tam można odszukać „telefon” do Stwórcy, aby pytać o prawdę i fałsz, aby zorientować, jaki jest aktualny bilans handlu wiecznością i teraźniejszością. Nawet z kosmosu wynieść świadomość: „Nie to jest największym wydarzeniem, że osiągnęliśmy Księżyc, lecz to, że Chrystus chodził po Ziemi!” (Neil Armstrong, amerykański kosmonauta, który pierwszy postawił nogę na srebrnym globie w 1969r.) I to jest prawdziwy, najprawdziwszy Postęp. 5/8 Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 Pojmowana „postępowo” tolerancja – dla zła, dla antysztuki, zboczeń, pornografii (posłance /!/ SLD twierdzącej, iż pornografia nie niesie żadnych zagrożeń można zaproponować chociażby niewielkie objętościowo broszury amerykańskich autorów: Dawida Alexandra Scotta – Pornografia, jej wpływ na rodzinę, kulturę, społeczeństwo, HLIE, Gdańsk 1995, czy prof. Victora B. Cline – Skutki pornografii, HLIE, Gdańsk 1996), tolerancja dla mniejszości terroryzujących z upodobaniem i znawstwem większość, dla patologicznie antynarodowych i antyreligijnych fobii; geszefciarstwa fundamentalnymi wartościami; tolerancja dla wyraźnie negatywnych efektów sztucznych idei; dla ignorancji rodzącej fałsz, musi wcześniej czy później zaniepokoić. Oczywiście, jeżeli nie zostaną zdewastowane wprzódy główne atrybuty, w które wyposażył swoje dzieci Stwórca: rozum, wola, sumienie. Rozum, wyróżniający - nie przypadkowo przecież - człowieka od wszystkich innych bytów materialnych, daje szansę osiągnięcia mądrości, szansę wejścia na drogę prawdy. O wyborze decyduje wola - oręż duszy. Dodatkowym wianem na czas próby spełnianej tu i teraz, w tym fragmencie wieczności, są: intuicja, rozpoznająca podstawowe elementy prawa naturalnego; umiejętność bezinteresownego miłowania - altruizm; oraz sumienie. Sumienie może stać się ostatnim korektorem źle kształtowanego i używanego rozumu; rozumu fałszywie postrzegającego rzeczywistość, prowadzącego do destrukcji i samozagłady. Może - o ile nie jest zniszczone. Stary Platon wiedział: „...Jeżeli ktoś chce utrzymać nad innymi władzę absolutną, musi zabić w ich umysłach i sercach prawdę”... Kiedy jednak zaczynamy zdawać sobie sprawę z rozziewu pomiędzy marzeniem a rzeczywistością, słowem a czynem, musi nadejść moment refleksji: O co tu chodzi? Można przyjąć, zapewne nieco uproszczoną, hipotezę alternatywną: Albo kształt naszych cywilizacyi. wynika z przypadkowych, spontanicznych zdarzeń, albo myśl ludzka tworzy wizje a wola stara się je zrealizować. Ponieważ pierwsze założenie może obrazić lokalne i globalne elity, skreślamy je pośpiesznie. - Myśl i wola próbują kształtować rzeczywistość. Czy jednak, aby kształtować, nie należy najpierw jak najdokładniej ją rozpoznać? Trud ciągłej nauki odczytywania rzeczywistości, wysiłek odnajdywania wszystkich jej wymiarów i ustalania hierarchii ważności elementów, wierność obowiązkowi zachowania pamięci celu, może doprowadzić wyczerpaną kondycję do uległości podszeptowi: „ bądźcie sami jak bogowie" - kreatorami prawdy. Karol Marks, modyfikator heglowskiej dialektyki i jeden z guru materializmu, podtrzymał i jasno sformułował dyrektywę wszelkiej maści rewolucjonistów przyspieszaczy „naturalnych procesów historycznych”: „Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić”! Oczywiście, wizje dynamicznego kształtowania idealnego świata nie zaczęły się z Manifestem komunistycznym. Władczy zamysł na uporządkowanie sumień - Cuius regio, eius religio ( czyje władztwo, tego wiara); utopijne i fałszywe - Wolność, Równość, Braterstwo; Proletariusze wszystkich krajów łączcie się; cyniczne - nadludzie w lożach i podludzie w obozach - to pojęcia z tego samego podręcznika o tworzeniu rajskiego ogrodu na ziemi, prowadzące w efekcie - po utoczeniu morza krwi i zadaniu niezliczonych okrucieństw - do totalitarnych skutków platońskiego idealizmu i jego skarykaturyzowanego trójpodziału: na stanowiącą elitę, jej dzielne ramię – żołnierzy i całą pożądliwą, „małowolną” resztę do wykonywania prac, które czynią życie elit do zniesienia. Uległość owemu omamowi skutkuje, owszem - jak dowodzą nawroty recydywy - uzyskaniem pęku kluczy do masywnych drzwi cel, które zatrzaskują się coraz częściej za innymi i coraz 6/8 Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 skuteczniej za... klucznikami. „Neutralizowanie”" kwestionujących piękno drogi postępu, jawi się jako oczywiste - szczególnie w miarę intensyfikowania marszu - parafrazując pewną zabójczo tezę, jednego z praktyków idealnego ustroju - Józefa Stalina. Zmęczenie intensywnością marszu i rugowaniem wątpiących narasta. Wreszcie za kolejnym zakrętem owego jedynie słusznego szlaku, wyłania się ostateczna propozycja nie do odrzucenia. Mimo cyrografu, władztwa pełnego nie uzyskuje się. Śmierć jest zupełnie nieczuła na uwodzicielskie gesty wciąż rekonstruowanej młodości, rangę urzędu czy ogrom kiesy; również na oszałamiające zapewnienia Marksa, iż " człowiek jest istotą genetycznie określoną i jako taki jest nieśmiertelny " (zwróciliśmy już na to uwagę w wcześniej). Przedkłada przeraźliwie czytelny, indywidualny bilans. A w nim?... Wzgardzona możliwość poznania i chronienia ludzkiej godności; poszukiwania i dzielenia - w wielkiej rodzinie ludzkiej - wiary, nadziei, miłości? I kres bez nadziei - bowiem w pogoni za mirażem, który właśnie rozpływa się u bram wieczności... Idee oderwane od rozumnego, pokornego, odkrywania celu i sensownego sposobu życia, mozolnego weryfikowania rzeczywistości, pozbawione prawdziwej miłości; kierujące do oddawania hołdu podstępnemu władcy tego królestwa, nie przynoszą, nie mogą przynieść dobra - ani jednostce, ani elicie obwieszonej jak choinki błyskotkami przeróżnych przymiotników. Historia uczy, iż w ogrodach ciemnego księcia zawsze dojrzewają zatrute owoce - jeżeli zrywają je poddani mu władcy, są to owoce hekatomb... * Cierpliwie powtórzmy pytanie: O co w tym dyktacie „postępu i tolerancji” chodzi? Czy o wyprowadzkę, pod groźbą eksmisji z naszego domu, ponieważ tak wiele drogocennych kamieni stanowiących jego fundament potrzebnych jest do przeróbki na posadzki świątyń nowych kultów? Jakimi narzędziami ma być wznoszona budowla Nowej Ery – New Age „postępowej rzeczywistości”? Czy tymi, które tak często są demonstrowane: Mniej lub bardziej skrywaną, patologiczną, wrogością do katolicyzmu; libertynizmem sankcjonującym lenistwo intelektualne i tolerancję dla fałszu, ba? - korzystającym zeń dla „praktycznych” celów; wabieniem mirażami nowej „ziemi obiecanej” dla wybranych” Czy te narzędzia wystarczą? Czy Nowa Europa a potem Nowy Glob (Ganze Welt?) ma być ojczyzną ludzi ogarniętych miłością i mądrością Ducha Świętego, mnożących wartości o których mówi niestrudzenie, konsekwentnie, od początku następca Piotrowy? Czy więzieniem innego ducha - „Wielkiego Budownika”, „Niosącego światło” - Lucy-fera? Siewcy - od wieków – nienawiści, kłamstwa, trującego ziarna relatywizmu; tandetnej, zwiewnej, niewymagającej prawdy dla wszystkich – każdemu według upodobań, przed czym równie niestrudzenie ostrzegają wikariusze Chrystusa: „Antychryst jest wśród nas /.../ nie możemy przeoczyć faktu, że wraz z kulturą miłości i życia na świecie rozprzestrzenia się inna cywilizacja – cywilizacja śmierci, będąca pod wpływem bezpośredniego działania szatana i stanowiąca jeden z przejawów zbliżającej się apokalipsy” (Z kazania Jana Pawła II w kościele św. Ignacego Loyoli w Rzymie, w grudniu 1993r. Zob. też np. Andre Frossard – 36 dowodów na istnienia diabła, Poznań 1996, czy testament tegoż autora: Słuchaj Izraelu!, Warszawa 1995). Pytamy... Szukamy... A odpowiedź została już dana i potwierdzona ostatnim Słowem. Nie musimy wciąż powtarzać Piłatowego: „ ... Cóż to jest prawda?...” (J 18,38). „Veritas est adaequatio rei et intellectus" - prawda to zgodność rozumienia rzeczy z tą rzeczą, a 7/8 Krzysztof Nagrodzki - Jeźdźcy Tolerancji sobota, 27 czerwca 2009 11:20 mądrość to umiejętność sięgania do najgłębszych przyczyn rzeczywistości. Bóg jest stwórcą wszechrzeczy i wszystkich istot. Stwórcą Rzeczywistości. W Nim, zatem pełna zgodności rozumienia Rzeczywistości z Rzeczywistością. W Nim Prawda. Absolutna. I najgłębsza przyczyna. Dlatego Jezus Chrystus, Syn Boga, Jego Słowo w objawieniu prawdy, mógł prosić za swoimi uczniami: „ Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą” ( J 17, 17) i dodać odwagi: „... poznacie prawdę a prawda was wyzwoli „ (J 8,32 ) Jedyna - uwalniająca od zagubienia i lęku - Prawda. Trwająca przez pokolenia i epoki, aż do skończenia świata. I w Wieczności. Jezus powiedział: „...Ja jestem drogą i prawdą i życiem...” ( J 14,6); powiedział: „...Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się” ( Mt 14, 27) I tylko wytrwać. Jakież to proste. Jakie to trudne... 8/8