Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
China Miéville
miasto i miasto
Przeł. Michał Jakuszewski
Zysk i S-ka
Poznań 2010
392 strony
oprawa miękka
cena 39,90 zł
Czy łysy i wytatuowany członek Brytyjskiej
Partii Socjalistycznej może przekazać nam
coś wartościowego? Okazuje się, że jak najbardziej. Oczywiście dla większości z nas, katolików, zakochanych w prozie fantastycznej
chociażby C.S. Lewisa, gość, który oficjalnie
twierdzi, że „Tolkien to pryszcz na tyłku
światowej literatury fantastycznej”, może
być ciężkostrawny, ale mimo wszystko warto dać mu szansę, i to niejedną. Zresztą nie
mamy za bardzo wyboru – China Miéville
i tak będzie się panoszył ze swoimi kolejnymi
książkami po światowych festiwalach fantastyki, bezczelnie kłuł nas w oczy kolejnymi
nagrodami Hugo albo Clarke’a i kreował
trendy literatury fantasy. Chyba najlepiej pogodzić się z faktem, że jeden z kilku najzdolniejszych żyjących twórców fantastyki jest
zadeklarowanym marksistą. Gdy to uczynimy, będzie nam łatwiej sięgać po następne
dzieła autora, który od wydanego w roku
2000 Dworca Perdido utrzymuje kosmiczny
poziom. Nie inaczej jest też w powieści Miasto i miasto.
Przenieśmy się do Beszel, miasta-państwa na
Bałkanach, wciąż pamiętającego lata dawnej
świetności, lecz już pogodzonego z tym, że
220
należą one do przeszłości. Blokowiska z wielkiej płyty, których klatki schodowe zapachem
przypominają publiczne szalety, rozpadające
się boiska, które co prawda młodzież wciąż
okupuje, ale już dawno przestała grać na nich
w piłkę – teraz gra na nich w „gruby melanż”,
im tańszy, tym lepszy. Tu i tam szwendają się
nacjonalistyczne bojówki, a anarchiści chowają się po swoich squotach, gdzie parają się
„działalnością artystyczną”, która przypomina raczej działalność młodzieży z wyżej wymienionych boisk. Dodajmy do tego dilerów,
gangsterów czy szemranych przedsiębiorców; najbardziej odrażającą grupę społeczną
stanowi jednak klasa, a właściwie kasta rządząca. Mógłbym długo wymieniać patologie
społeczne gnębiące Beszel, rekonstruować
dokładną stratyfikację społeczną, mapę relacji oraz opisywać barwną scenę polityczną,
a tak nawet nie dotknąłbym istoty tego miejsca. Bo ta leży gdzie indziej.
W miejscu, w którym leży Beszel, położone
jest… jeszcze jedno miasto. To jeszcze byłoby
pół biedy, można sobie wyobrazić przecież
podział administracyjny jednego zurbanizowanego obszaru między dwie jednostki.
Prawdziwie zdumiewający jest fakt, że ich
PRESSJE 2014, TEKA 37
mieszkańcy nawzajem się nie zauważają. Fani klasycznej fantastyki już zacierają ręce –
w końcu trochę magii. Żadnej magii – nie zauważają się, bo im prawo nie zezwala. Magii
w tej powieści nie uświadczysz, cały zdumiewający koncept zasadzony jest na naszych
dobrze znanych prawach natury i wspaniałej ludzkiej inwencji. A ta podpowiedziała
włodarzom skłóconych ze sobą Beszel i Ul
Qomy, że zamiast budować kosztowne zasieki przez całe miasto i kłócić się przy tym
o każdą dzielnicę, lepiej zabronić mieszkańcom kontaktów między sobą. Taniej będzie
kazać wszystkim obywatelom udawać, że ten
ulqomański pojazd, który się przed chwilą
rozbił, wcale nie istnieje, a jęki umierającego
na zawał Beszelanina to tylko pasek klinowy
przejeżdżającego starego trabanta. Chcesz
coś załatwić w Ul Qomie, w budynku, który
leży 10 metrów od Twojego beszelańskiego
mieszkania? Ależ proszę bardzo, tylko najpierw przekrocz granicę, która leży w centrum obu miast. No i oczywiście wtedy pamiętaj, że jesteś już w innym mieście – nie
próbuj zauważyć swojego bloku. Albo swojej
żony, która macha Ci z balkonu, bo nie wie,
że opuściłeś Beszel. Odległość i przestrzeń
nabierają tu zupełnie innego znaczenia; najbardziej zdewastowane zostają jednak relacje międzyludzkie.
Ale tak na dobrą sprawę, czy owa sytuacja nie
wydaje nam się znajoma? Czy notorycznie
nie dostrzegamy bliźnich mijających nas
codziennie na ulicy, czy nie są dla nas jakby
przezroczyści? Czy odruchowo nie staramy
się nie zwracać uwagi na krzywdę naszych
sióstr i braci, tylko dlatego że reakcja zaburzyłaby nam zwykły plan dnia? Czy ostatnie
ćwierćwiecze ciągłej pogoni za zachodnioeuropejskimi standardami życia nie sformatowało naszej percepcji tak, jak wielowiekowy
podział Beszel i Ul Qomy sformatował podświadomość ich mieszkańców? Czyż nasze
miasta nie składają się tak naprawdę z setek
albo tysięcy funkcjonujących obok siebie
miast, głuchych na potrzeby reszty, otwartych tylko na własne partykularne interesy?
Miéville wycisnął z tego genialnego konceptu wszystko, co się dało. Beszelańska rzeczywistość nie tylko wydaje się wiarygodna
niczym osiedlowy hasiok za oknem, ale jest
też integralną częścią akcji, ba, jest jej najważniejszym elementem. A wszystko to razem bezlitośnie wdziera się w świadomość
odbiorcy i każe zastanowić się nad sobą i nad
najbliższym otoczeniem. Miéville ogłosił jakiś czas temu powstanie w fantastyce nurtu
New Weird, który zrewolucjonizował beletrystykę i jest obecnie jednym z najbardziej
ekscytujących zjawisk w literaturze w ogóle.
Nie da się oprzeć wrażeniu, że jeśli już marksiści muszą robić swoje rewolucje, to niech
ograniczą się do literatury. Tak jest bezpieczniej. I z korzyścią dla wszystkich.
Piotr Wójcik
221