„W ich kraju jest tak zimno, że każdy wyko

Transkrypt

„W ich kraju jest tak zimno, że każdy wyko
wszystkie fot. w art.: t. płotnikowa
„W ich kraju jest tak zimno, że każdy wykopuje sobie w ziemi coś w rodzaju piwniczki, do
której dorabia się drewniany, szpiczasty dach na
podobieństwo cerkwi chrześcijańskiej, na który
sypie się ziemię. Do takich piwniczek przenoszą
się oni całą rodziną, zabrawszy drewno i kamienie,
rozpalają ogień i rozgrzewają na nim kamienie do
czerwoności. Kiedy kamienie rozgrzeją się najbardziej, jak to możliwe, oblewają je wodą, w wyniku
52
czego powstaje para, nagrzewająca pomieszczenie
do takiego stopnia, że zdejmują nawet ubranie”
– pisał na początku X wieku o mieszkańcach ziem
północnych, najprawdopodobniej dzisiejszej północy
Rosji, arabski podróżnik Ibn Rusta.
Na początku XXI wieku łaźnia, obok wódki
i śledzika, Gagarina i kałasznikowa, no i jeszcze
pewnie Jeziora łabędziego, jest jednym z najbardziej
rozpowszechnionych mitów rosyjskich, symbolem
zagadkowego zachowania „posiadacza” duszy rosyjskiej i zarazem tym, wokół czego te dusze gotowe są
dobrowolnie się zjednoczyć.
Główną zasadą działania łaźni jest wytwarzanie
wysokiej temperatury na niewielkiej przestrzeni
za pomocą kamiennego paleniska – rozgrzanych
do czerwoności kamieni, na które wylewana jest
woda. I to w zasadzie wszystko – Arab Ibn Rusta już
w X wieku wychwycił ów pomysł techniczny. Biedny,
nie pojął jednak zasady – rzecz bynajmniej nie w zimnym klimacie, a dokładniej, nie tylko w nim.
Temperatura działa na organizm jak każdy
wysiłek fizyczny: można to porównać z fitnessem,
tylko bez zbędnych, bezsensownych ruchów. Po
gorącym – do zimnego i na odwrót: cały organizm
zaczyna pracować w reżimie ekstremalnym. Podczas pocenia się uwalniane są toksyny. Oczyszczają
się pory, rozgrzewają oskrzela, tchawica, płuca.
Znika zbędna waga: jednorazowo można zrzucić
dwa, trzy kilogramy.
Po łaźniowych procedurach czujesz się zawsze
tak samo lekko, czy wychodzisz na straszliwe zimno,
czy na palący skwar. Czujesz się jak nowonarodzony.
Tego nie sposób wyjaśnić słowami, nie sposób zrozumieć, jedynie patrząc. To trzeba przeżyć.
Północna łaźnia przeraziła nie tylko podróżnika
arabskiego, lecz nawet szacownego Nestora, autora
pierwszego latopisu rosyjskiego. Wyczuwa się, iż
Nestor pisze o łaźni z potępieniem. Nie rozumie
barbarzyńskich zwyczajów mieszkańców lasów
północnych, dobrowolnie poddających się procedurze
męczącej, choć może i dostarczającej swoistej przyjemności. Można sądzić, że Nestora, oprócz gorąca,
ciasnoty i oblewania zimną wodą szczególnie raziło
dobrowolne samobiczowanie rózgami brzozowymi:
to, co my najbardziej lubimy – miotełki. Drugi (po
kamiennym palenisku) konieczny składnik rosyjskiej
łaźni parowej.
Miotełki, witki. Brzozowe, dębowe, lipowe, jałowcowe, jarzębinowe. Wyparzone w ziołowym wrzątku,
z kwasikiem, z piwkiem. Główna funkcja: rozegnać
ciepło po pomieszczeniu, żeby gorące powietrze równomiernie rozeszło się od podłogi do sufitu (Finowie
obecnie wykorzystują do tego ręczniki), plus mocny
masaż, plus – aromat i rytuał, bez których łaźni po
prostu nie można sobie wyobrazić.
Nie należy wymachiwać miotełką i bić się nią
od razu po znalezieniu się w łaźni. Przy pierwszym
wejściu ja osobiście w ogóle nie używam miotełki – po
prostu grzeję się. „Parzyć się” zaczynam dopiero przy
drugim wejściu, po tym, jak po raz pierwszy obleję się
zimną wodą. Ważne jest, żeby za pierwszym razem
ciało nie nagrzewało się zbyt gwałtownie – inaczej
będzie to zbyt duży wysiłek.
Wszystkie procedury nagrzewania należy rozpoczynać od nóg i rąk, przechodząc bliżej w kierunku
serca. Konieczne jest nakrycie głowy, aby uniknąć
przegrzania, na rękach, ze względu na miotełkę
nieźle byłoby mieć rękawiczki; oprócz tego przydaje
się nieduży kawałek tkaniny, na który można usiąść
tak, by nie oparzyć się o gorącą półkę. Wszystko
to nazywa się myjniową odzieżą lub myjniowymi
szmatkami. Człowiek, który przyszedł do łaźni bez
swojego myjniowego i bez miotełki, budzi współczucie i litość. Mogą mu zaproponować skorzystanie
z cudzego myjniowego. Ale generalnie nie jest to
comme il faut.
Tradycyjna łaźnia jest zbudowana z drewna
i składa się z dwóch części: parowej i rozbieralni.
W części parowej znajduje się kamienne palenisko
– rozpalone, starannie wybrane wcześniej kamienie,
na które za pomocą chochli lub dzbanka (lepiej, jeśli
jest on drewniany – nie oparzy ręki) wylewa się wodę.
Proces ten nazywa się dodawaniem pary albo po
prostu dodawaniem. Do wody dodaje się ziołowe wywary, kwas, piwo albo olejki aromatyczne (to ostatnie
jest nową modą, która nie wszystkim się podoba);
niekiedy w tej wodzie wymacza się miotełki.
Prawdziwa starodawna łaźnia jest nagrzewana
„na czarno”. Oznacza to, że nie ma w niej otworu
na dym i wypełnia on pomieszczenie. Stąd nazwa:
ściany w takich łaźniach są całkowicie czarne od
sadzy, ale nie brudzą „parzących się”, ponieważ,
kiedy grzanie się kończy, na palenisko wylewa się
kilka litrów wody i sadza przylega do ścian. Procedura ta nazywa się oparowywaniem łaźni. Znawcy
twierdzą, że taki sposób jest korzystniejszy – mała
ilość sadzy jest ponoć dobra dla skóry, a ściany
nabierają zachwycającego zapachu. Ważne jest
tylko, żeby drewno było dobre: szczególnie cenione są odmiany liściaste, a zwłaszcza osika. Takie
łaźnie są dzisiaj rzadkością, można je znaleźć
w nielicznych, starych wioskach albo zbudować
według dawnych wzorców.
Drugi wariant to grzanie „na biało”. Znana
piosenka „obozowa” W. Wysockiego, którą napisał
na Syberii w latach sześćdziesiątych („zagrzej
mi łaźnię, na biało / odzwyczaiłem się od białego
światła / zaczadzę się i mnie, zaczadzonemu / para
gorąca rozwiąże język”) grzeszy przeciw prawdzie:
przy grzaniu „na biało” zaczadzić się jest znacznie
trudniej niż przy wariancie „na czarno”. Sadzy nie
ma zupełnie, podobnie jak i przyjemnego zapachu
drewna, jako że cały dym wydostaje się na zewnątrz
przez specjalny otwór.
W dużych łaźniach publicznych oraz w saunach
importowanych paleniska są nagrzewane elektrycznymi grzejnikami. Znawcy nie lubią tego sposobu:
uważa się, że taka para jest zbyt sucha, bez duszy. Co
tu dużo mówić: czy elektryczność można porównywać
z żywym ogniem...
53
Lanie wody na palenisko to wielka sztuka: trzeba
znaleźć najgorętsze miejsce paleniska, oprócz tego,
jak twierdzą mistrzowie, każdy kamień ma swój „ton”,
swoją nutę w symfonii pary. Procedurze towarzyszy
akceptujące chrząkanie, sapanie, pochwały i życzenia
w stylu: „dawaj, bracie”, „och, dobrze poszło” albo „no,
pewnie na razie po ostatniej, ojcze?”. W łaźni wszyscy
są sobie „braćmi”, „ojcami”, „synkami”, „dziadkami”
– takie zwroty są tu tradycyjnie przyjęte w stosunku
do ludzi odpowiednio w takim samym, starszym lub
młodszym wieku. Antropologowie przypuszczają, że to
pozostałość bytu plemiennego. Nie mnie oceniać.
W łaźni należy się zachowywać powściągliwie:
obejrzeć się z godnością, przywitać z tymi, którzy
przyszli wcześniej. Koniecznie trzeba spytać mimochodem: no, jak tam para? Przed wejściem na
półkę należy chrząknąć i zapytać: no to co, panowie,
dodać? Rozmowę trzeba starannie podtrzymywać.
Nie powinno się wyrażać ordynarnie, mówić o polityce
czy kobietach. Można mówić o samochodach, przyrodzie, ale najlepszy temat – to łaźnia i zdrowie. Wejść
(do części parowej) może być kilka. Powiedziałbym
nawet, że zazwyczaj jest ich wiele.
W łaźni nie jest przyjęte mówienie „dziękuję”. Nie
wiem dlaczego, być może, by nie wymawiać słowa
„Bóg” (спасибо [dziękuję] = Спаси Бог) w miejscu,
które tradycyjnie uważa się za nieczyste, za siedlisko
szczególnej postaci demonologii ludowej – łaźniowego (баенник, банник, анчутка). Łaźniowy – to jeden
z młodszych demonów domowych (obok np. domowego – домовой, podwórzowego – дворовой itp.).
Jest stosunkowo nieszkodliwy, jeśli wychodząc z łaźni,
zostawia się mu parę – czyli nie studzi się paleniska
do stanu, kiedy woda już nie syczy na kamieniach,
a także trochę mydła, wody i miotełkę. Łaźniowy
pojawia się pod postacią starca z owłosionymi rękami
i długimi paznokciami; wychodząc z łaźni po umyciu
się należy wypowiedzieć słowa podziękowania. Jeśli
jednak odnosić się do niego bez należytego szacunku, to pary nie będzie, a drzemka w łaźni oznaczać
będzie twój koniec – anczutka cię zadusi. Właśnie
dlatego spać kładziono w łaźni tylko w wypadku
skrajnej konieczności (np. pogorzelców).
Oprócz paleniska, półek, dzbanka i szaflika w łaźni zazwyczaj są jeszcze duże beczki z gorącą i zimną
wodą. Jedną i drugą myje się po parzeniu; chłodną
oblewa się w czasie procedur. W rozbieralni nie tylko
rozbiera się, ale i odpoczywa pomiędzy wejściami.
W dużych, publicznych i prywatnych VIP-łaźniach rolę
54
rozbieralni pełni sala ze stołami i siedzeniami. Można
spędzić tu wiele godzin, od czasu do czasu wchodząc
do części parowej. Zbierają się tu grupy ludzi, piją,
rozmawiają, przegryzają co nie co, żartują.
Dla tradycyjnego rosyjskiego (moskiewskiego)
społeczeństwa chodzenie do łaźni było nie tylko
ważnym elementem higieny czy rytuałem relaksacyjnym, było to świadectwo przynależności do jedynie
słusznej i czystej kultury chrześcijańskiej – kultury
ostatniego Carstwa Prawosławnego, Trzeciego Rzymu. „Dymitr Samozwaniec – pisał N. M. Karamzin
– nigdy nie chodził do łaźni: mieszkańcy Moskwy
wywnioskowali z tego, że nie jest Rosjaninem!”.
Piotr Wielki, chociaż zniósł wiele starych obyczajów, pozostawał wierny łaźni. Wzmianki o korzystaniu
z łaźni przez przedstawicieli arystokracji rosyjskiej
XVIII wieku, która przyswoiła sobie wszystkie inne
przejawy mody i kultury współczesnej Europy, są
bardzo charakterystyczne dla kultury rosyjskiej
„wieku elegancji”.
„Kultura łaźni” – niewątpliwa część albo przynajmniej owoc kultury tradycyjnej ginie wraz z tą
ostatnią, opuszczając przestrzeń zdrowia na rzecz
jej przeciwieństwa, kiedy zamiast leczyć, procedura
łaźniowa szkodzi zdrowiu fizycznemu i duchowemu.
Wyjaśnię.
W niereligijnym społeczeństwie radzieckim i postradzieckim łaźnia przejęła funkcje quasi-pokajania
i quasi-odkupienia. Schemat ten działa w następujący
sposób: znikło chrześcijańskie wyobrażenie grzechu,
jednak odczucie grzeszności i konieczności oczyszczenia z niej poprzez cierpienie pozostało. Przy
czym i grzeszność, i zbawcze cierpienie rozumiane
są wyłącznie w kategoriach fizycznych – to jeszcze
jedna cecha tradycyjnej rosyjskiej religijności (zwróćmy uwagę na to, że nasze wyobrażenia o grzechu
wiążą się głównie ze sferą zakazów dotyczących
ciała, zwłaszcza seksualnych. Sfera płciowa została
zepchnięta w języku rosyjskim do obszaru leksyki
nienormatywnej – cały tak zwany „mat rosyjski”
[wulgarny slang] obraca się wokół jednego tematu
i dwóch, trzech części ciała).
We współczesnej sytuacji kulturalnej problem ten
pogłębia się przez podświadome poczucie winy spowodowane odstawaniem własnego ciała od wzorca
pokazywanego w reklamach. I tak: „jestem grzeszny
i wstrętny wobec Bruce’a Willisa i Keanu Reevesa,
ponieważ zgrzeszyłem: nie uprawiałem sportu, jak
uczy mnie reklama, nie kupowałem produktów opa-
tentowanych, nie piłem kefiru, nie biegałem truchtem
o poranku, nie czytałem czasopisma «Men’s Health»,
nieprawidłowo się odżywiałem, jadłem po 16.00 przeklęte, pełne cholesterolu, tłuszczów i węglowodanów
jedzenie, piłem alkohol, wódkę albo piwo, a także
piwo zmieszane z wódką. Muszę pocierpieć, żeby
się oczyścić i żeby mi wybaczono. Niech cierpi więc
w tym skwarze moje grzeszne ciało, które nie chce
biegać rankiem i pić kefiru, a chce leżeć na kanapie
i jeść smażone skrzydełka kurczaka”.
I oto mamy przed sobą zadziwiającego człowieka, który przychodzi do łaźni, żeby pocierpieć
i otrzymać zdrowie, ukarawszy siebie i swoje ciało
za grzech niezdrowego stylu życia. Takich ludzi jest
wielu, niekiedy stanowią większość obecnych w łaźni
w dzień wolny. Ich główna cecha: jest im źle, nie czerpią z tego żadnej przyjemności, oprócz masochistycznej. Często są pijani (idą do łaźni, utraciwszy pojęcie
o tym, jak i co należy tam robić, a łaźnia, jak każda
czynność rytualna związana z kulturą tradycyjną,
wymaga sztuki i wiedzy). Pijany, niemłody mężczyzna
w części parowej, gdzie temperatura wynosi osiemdziesiąt-sto stopni – to prawie samobójca. Stara się
„trzymać”, chociaż jest mu źle: nie wolno się shańbić
przed facetami, a ciało, grzeszne i głupie, powinno
pocierpieć. Łaźnia, w takim zniekształconym, chorym
systemie staje się odpowiednikiem piekła, a raczej
– czyśćca. Upał ma w języku rosyjskim synonim
– skwar, piekło (пекло).
A zatem, oto „etymologiczna pozarozumowa
formuła” okaleczonej kultury łaźni końca XX wieku:
gorąco = skwar, piekło (пекло),
czystość = czyściec,
kąpiel = odkupienie,
gołe, starcze, cierpiące, chore ciała w brudzie,
parze i sadzy.
A zatem: Łaźnia = Piekło
I to, jak się wydaje, jest najdziwniejsze, co mogę
powiedzieć o łaźni rosyjskiej.
tłum. urszula trojanowska
55