Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
Co powiedzieli o nas
w Tischnerze?
Krakowska dyskusja
o solidarnościowych
„Pressjach”
Jan Andrzej Kłoczowski OP
Zbigniew Stawrowski
Adam Workowski
N
ie kończy się dyskusja o naszej tece
o Solidarności. Tym razem publikujemy
głosy, które pojawiły się w czasie dyskusji między redakcją „Pressji” a Instytutem Myśli ks. Józefa Tischnera 19 stycznia 2011 roku.
Przypominamy, że naszą tezę o postmodernistycznym charakterze Solidarności
komentowali już Michael Novak, George Weigel i abp Roland Minnerath (2010: 76) oraz Bronisław Wildstein (2010: 2), Andrzej Horubała
(2010: 45) i Marcin Suskiewicz (2011: 242−245).
Na niektóre zarzuty wobec naszej koncepcji odpowiadali w poprzedniej tece Wojciech
Czabanowski i Błażej Skrzypulec (2011b), a Paweł Rojek (2011b: 285−291) w innym miejscu
porównywał teorię postmodernistycznej Solidarności z innymi interpretacjami.
Stawrowski: Walka z oświeceniem
trwa!
Teka „Pressji” o Solidarności jest bardzo
odważnym eksperymentem intelektualnym,
254
Pressje 2011, teka 25
ale opierającym się mocno na materiale
empirycznym, na dokumentach i świadectwach. Myślę, że może stać się ważnym
impulsem do ponownego zastanowienia się
nad nie tylko lokalnym, ale wręcz cywilizacyjnym fenomenem politycznym i etycznym
Solidarności.
Wspólnym zamysłem autorów numeru było
odsłonięcie w Solidarności tego, co naprawdę
istotne. Myślę, że zrobiliście to znakomicie.
Pojawiają się czasem dyskusyjne, ale bardzo
ciekawe tezy, jak w wypadku tekstu Elżbiety
Sali (2010) o kwestii kobiecej w Solidarności
czy artykułu Krzysztofa Posłajki (2010) o antyglobalizmie Gwiazdów. Absolutnie rewelacyjnym pomysłem były Postulaty czytelnicze,
czyli krótkie recenzje 21 książek o Solidarności (Mazur, Rojek 2010).
Dwa teksty szczególnie mnie zainteresowały. Zacznę od artykułu Krzysztofa Mazura (2010b), który opisuje, opierając się
na licznych tekstach, bardzo bliskie mi doświadczenie. Solidarność nie była ruchem
ideologicznym, choć miała mocny fundament ideowy. Krył się za tym swoisty pragmatyzm, czy też może elastyczność, która
pozwalała na akceptację prawie każdej
formy działania. To owocowało niezwykłą
kreatywnością tego ruchu. Autor zaczyna od przedstawienia swojego rozumienia
oświecenia i wskazuje, że Solidarność miała postoświeceniowy charakter. Jego rozumienie oświecenia może wydawać się dość
stronnicze, ale przynajmniej mamy jasne
kryterium interpretacyjne. Osią sporu Solidarności z realnym socjalizmem był konflikt myślenia metafizycznego, religijnego
i etycznego z karykaturalnym oświeceniem
wcielonym w komunizm. Ten spór, tak jak
toczył się w czasach pierwszej Solidarności,
tak też toczy się dziś. Wówczas głowa owej
karykatury oświecenia została odrąbana,
ale dziś odrosła w postaci nieco bardziej
dystyngowanej.
Drugim tekstem, o którym chciałbym
wspomnieć, jest artykuł Wojciecha Czabanowskiego i Błażeja Skrzypulca (2010). Nie
jestem zwolennikiem postmodernizmu.
Tekst redaktorów „Pressji” pokazuje istotę
słabości myślenia postmodernistycznego.
Tekst ten jest pewną „małą narracją”, której
można przeciwstawić bardzo wiele innych
„małych narracji”. Nie ma on wiele wspólnego z rzeczywistością, a nawet nie chce
mieć! Pojawiające się w nim odwołania do
dokumentów historycznych, takich jak Konstytucja z 1952 roku, nie mają służyć opisowi stanu faktycznego, lecz tylko pomagać
w konstrukcji pewnej opowieści. Czabanowski i Skrzypulec piszą, że w świecie małych
narracji nie ma żadnego kryterium oceny.
Zupełnie się z tym zgadzam. Trudno mi więc
zrozumieć wspominaną przez autorów „powagę” stanowiska postmodernistycznego,
skoro nie mamy żadnego stałego kryterium.
Postmodernizm nie daje nam niczego istotnego, powtarza tylko schemat, którym posłu-
żył się już Thomas Hobbes. Według postmodernizmu jako ludzie jesteśmy monadami,
żyjącymi w zamkniętych sferach, każda dąży
do własnego dobra, czyli spotęgowania swej
mocy, zaś jedyną istotną relacją między nimi
Tekst redaktorów „Pressji” pokazuje istotę słabości myślenia
postmodernistycznego
są polityczne próby narzucenia swej woli
drugim. Autorzy, odwołując się do strategii
postmodernistycznej, nie zapraszają nikogo
do dyskusji, tylko raczej zachęcają do używania jakiejś formy przemocy.
Prowadzi to do drugiej wątpliwości. W jaki sposób można wypracować wspólny sposób myślenia na gruncie takiej koncepcji?
Jeżeli akceptujemy ideę porozumienia, polegającego na nieustannym odwoływaniu
się do wspólnej rzeczywistości, to nie ma
żadnego problemu. Co jednak się dzieje
w sytuacji radykalnego, postmodernistycznego nieporozumienia? Jak mogę przekonać kogoś, że 2+2 = 4, jeśli twierdzi on uparcie, że 5? W argumentacji posługujemy się
oczywiście językiem, pewną opowieścią, ale
ostatecznie możemy zawsze odwołać się do
jakichś doświadczeń, faktów. Jeśli na przykład historyk świadomie rezygnuje z pewnych źródeł, to zawsze można go oskarżyć
o nierzetelność. Dobry historyk nie ma prawa pomijać badań źródłowych i ich rewizji,
dopiero na ich podstawie może sobie pozwolić na konstruowanie rozmaitych opowieści.
Aby zbudować wspólnotę, musimy móc się
przekonywać, to zaś wymaga spełnienia
określonych warunków. Musimy akceptować spójną racjonalną strukturę rzeczywistości, a w niej porządek wartości, wraz
z wartościami najwyższymi, które oczywiście mogą się różnić w indywidualnym doświadczeniu poszczególnych osób, ale jednak muszą istnieć.
Co powiedzieli o nas w Tischnerze?
255
Kłoczowski: „Postmodernizm”, czyli
romantyzm
Pojęcie wolności rozumianej jako wyzwolenie łączy się z duchem Ewangelii.
Oświecenie mówi, że chrześcijaństwo jest
skierowane przeciwko rozumowi i przeciwko wolności. Sprzeciwiali się temu polscy romantycy, także ci mesjaniści, którzy
w pewnym momencie zrozumieli, że walka o niepodległość to walka w imię Boga
„za wolność waszą i naszą”. Dokładnie tak
rozumiem proponowany przez „Pressje”
postmodernizm Solidarności. Tak rozumiany postmodernizm to nic innego jak romantyzm. To idea występowania przeciw przemocy, która niszczy twórczość człowieka.
W tym sensie Solidarność była ruchem postmodernistycznym – przeciwstawiała się
stanowisku, które w imię rozumu i wolności zabierało człowiekowi wolność i rozum.
Z tego wynikała pewna strategia Solidarności, która miała dwie cechy: po pierwsze,
realistyczną świadomość układów politycznych, co świetnie sformułował Jacek Kuroń
w haśle „Nie palcie komitetów, zakładajcie
własne”, i − po drugie − ideę walki bez przemocy, która jest wątkiem głęboko chrześcijańskim. Wystarczy przypomnieć to, co
głosił i za co oddał życie bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Chodziło o sprzeciw, który posługuje
się tylko siłą skuteczności dobra. To też jest
w gruncie rzeczy przekonanie romantyczne.
Należy też zdecydowanie odróżniać
oświecenie francuskie i amerykańskie. Solidarność była próbą spełnienia postulatów
amerykańskich, ale nie do końca udaną.
Polski Kościół ma ogromny dorobek w ożywianiu „teologii wyzwolenia” – ponownie
nawiązuję do tradycji romantycznej – lecz
niewielkie zasługi w „teologii budowania
wolności”. W dalszym ciągu Kościół nie potrafi wskazywać na sposób budowy państwa, które by stało na nogach i potrafiło
256
przestrzegać procedur, o czym mówiło się
w tradycji amerykańskiego oświecenia.
Nieustannie tkwimy w napięciu między tęsknotą do romantycznego zrywu ku wolności
Proponowany przez „Pressje”
postmodernizm Solidarności to
nic innego jak romantyzm
a pragnieniem życia w ciepłym bezpieczeństwie, które zniewala. W tradycji amerykańskiej znajduje się cały szereg wątków antyromantycznych, wymagających elementu
rozumowego, prawnego. Popatrzmy na
nasz, słowiański stosunek do prawa i procedur! Solidarność wyzwalała, ale co wniosła
do budowania wolności?
Workowski: Czy przeboleliście oświecenie?
Wspomniana przez Zbigniewa Stawrowskiego aideologiczność Solidarności została ujęta przez Krzysztofa Mazura (2010b)
jako postoświeceniowość. Uważam jednak,
że Mazur zrobił z oświecenia karykaturę,
więc Solidarność w jego ujęciu okazuje się
karykaturą karykatury. Solidarność ma być
aideologiczna, ale okazuje się, że najlepiej
można ją opisać przez odrzucenie sześciu
wskazanych przez Mazura podstawowych
tez oświecenia. To jednak znaczy, że Solidarność była niesamowicie ideologiczna –
dokładniej, że była postoświeceniowa. Karykaturalne pojęcia nie nadają się do opisu
rzeczywistości. Na tej samej zasadzie, na
jakiej redaktorzy „Pressji” widzą w komunizmie wykwit oświecenia, można też twierdzić, że Wielki Inkwizytor jest istotą katolicyzmu. Pytanie brzmi, czy są to adekwatne
stwierdzenia.
Tym, co szczególnie mnie interesuje, jest
sposób, w jaki doszliście do postoświeceniowości, czy wręcz antyoświeceniowości.
Jan Andrzej Kłoczowski OP, Zbigniew Stawrowski,
Adam Workowski
„Pressje” w pewien subtelny sposób dokonały manipulacji słowem „postoświecenie”.
Krzysztof Mazur zdaje się zgrabnie definiować słowo „post” jako „nie”, zatem Solidarność była nieoświeceniem. Tyle, że prefiks
„post” pełni współcześnie zupełnie inną
funkcję. Niesie ze sobą pewne znaczenie.
Wojciech Czabanowski i Błażej Skrzypulec
(2010: 23) słusznie podkreślają w swoim
tekście Vattimowską kategorię Verwindung.
Pewne rzeczy musimy przeboleć, przetrawić.
W związku z tym oświecenie jest nie do pominięcia. Druga manipulacja polega na tym,
że Mazur twierdzi, iż Solidarność walczyła
z oświeceniem w postaci marksizmu-leninizmu, a potem przechodzi do współczesnej
formacji oświeceniowej, czyli III RP, która ma
zupełnie inny, bardziej tolerancyjny charakter.
Nie ma jednak ciągłości między oświeceniem
Robespierre’a a oświeceniem pokolenia 68.
Dzięki tym dwóm operacjom otrzymujemy
postoświeceniową Solidarność jako ideę,
w której i „post” znaczy coś innego, niż znaczy, i „oświecenie” znaczy coś innego, niż znaczy. Jeśli przerysuje się jakąś ideę, każda jej
negacja będzie godna pochwały. Sądzę, że
każdy normalny człowiek odrzuciłby oświe-
cenie, rozumiane w taki sposób, jaki proponujecie. Dlatego nie podoba mi się wasze ujęcie.
W przeciwieństwie do Zbigniewa Stawrowskiego broniłbym jednak Wojciecha
Czabanowskiego i Błażeja Skrzypulca. Konsekwentnie stosują pewne narzędzie, które
faktycznie jest postmodernistyczne, lecz to
go jeszcze nie dyskwalifikuje. Hipoteza, że
w Solidarności istniały tylko małe narracje,
choć wszyscy udawali jedność, jest szalenie
interesująca, choć prawdopodobnie błędna.
Wpadamy tu jednak w pułapkę niezauważalnego przejścia od małej narracji do wielkiej narracji postmodernizmu. Jeśli chcemy
być konsekwentni, możemy tylko co najwyżej bronić tolerancji, dialogu między małymi
narracjami, ale nic ponadto. Trudno tu mówić o wspólnym świecie, nie można − tu zgadzam się ze Zbyszkiem − na podstawie takiej teorii stworzyć wspólnoty.
To, co zrobiły „Pressje”, niesamowicie mi
zaimponowało. Jest w tym jakaś szansa na
przełamanie wielu małych narracji, z czym
najczęściej jest kłopot. Właśnie postmodernizm daje takie szanse. Ale redakcja powinna zachować coś z oświecenia, na przykład
autokrytycyzm.
Co dalej?
Zobacz, jak odgryzamy się Instytutowi Tischnera, recenzując wydaną przez niego książkę
Dobrosława Kota. Szukaj w Kompressjach.
Postmodernistyczna Solidarność, „Pressje” 2010,
teka 21, stron 280, oprawa
miękka, cena 20 zł, przesyłka za darmo.
257

Podobne dokumenty