Bajeczka o tym, jak Kropka na wakacje pojechała.
Transkrypt
Bajeczka o tym, jak Kropka na wakacje pojechała.
Bajeczka o tym, jak Kropka na wakacje pojechała. B.B Jadach Bajkę zilustrowały dzieci z Przedszkola nr 7 w Łukowie z grupy „Biedronki” Maciek ukończył wreszcie przedszkole! Ach, jak bardzo się cieszył, że dwa miesiące będzie już uczniem I klasy. Jednak teraz czekały go jeszcze wakacje. To dopiero była radość. Wakacje! Wakacje! Tak dawno planowane wakacje. Teraz wreszcie rodzice będą mieli dużo czasu dla niego. Tata pogra z nim w piłkę, mama wypocznie od gotowania obiadów i będzie mu czytała bajki na plaży lub pójdzie z nim i Kropką na spacer. Będzie wspaniale, spokojnie i tak rodzinnie. No jasne, bo przecież Kropka pojedzie z nimi! Maciek tak długo płakał rodzicom, że bez Kropki nigdzie na wakacje się nie ruszy, że nie było rady. Rys. Zuzia Ch. lat 4 Wreszcie zaczęło się nerwowe pakowanie. Właśnie... Maciek nie mógł zrozumieć, dlaczego pakowanie jest zawsze nerwowe. Rodzice biegają po mieszkaniu, szukają drobiazgów. Mało brakowało, a pokłóciliby się przed urlopem. Maciek nie miał tego problemu. Wiedział, co ma zabrać nad morze: ważne były zabawki, ulubiona czapka z daszkiem i Kropka ! Jego plecak był bardzo szybko spakowany. Przyjechali nad morze. Maciek stanął na wydmie jak zahipnotyzowany. Nigdy w życiu jeszcze nie widział tyle wody naraz. Widział duże jezioro, ale morza? Nigdy. Ono nie miało po prostu kresu. Patrzył, patrzył i nie widział jego końca. Jakby zanikało lub łączyło się z błękitnym niebem. To było po prostu niesamowite. Czuł zapach lasu i zapach wody - "To zapach morza" - domyślił się. - Mamo, tato, jak tu pięknie! - zawołał zachwycony Kropka też skakała i poszczekiwała wesoło. A rodzice cieszyli się z radości syna. - Mamo, czy mogę się wykąpać? - spytał Maciek - Nie synku, - powiedziała ze smutkiem mama - Jest już za późno. Długo jechaliśmy tutaj, musimy się rozpakować, zjeść i odpocząć. - A kąpanie się po takim zmęczeniu nie jest wskazane. - dodał poważnie tata. - Dlaczego? - zaciekawił się Maciek - Dlatego, że osłabiony i zmęczony podróżą organizm nas zawiedzie w wodzie i możemy się utopić. Pamiętasz, co mówiłem ci o morskich falach? -Tak, pamiętam, mogą mnie wciągnąć pod wodę, jeśli się oddalę za bardzo od brzegu. - No właśnie. Fala cię wciągnie pod wodę i możesz nie dać rady wypłynąć. To nie jest takie proste jak na basenie. Przyroda ma swoje prawa. - Okrutne prawa! - powiedział smutno Maciek - Dlatego trzeba uważać. - uśmiechnął się na koniec tata. A mama pogłaskała Maćka po głowie, jakby chciała pocieszyć. - Jutro przyjdziemy tu z samego rana. Na te słowa buzia Maćka się uśmiechnęła. Następnego dnia z rana, zaraz po śniadaniu Maciek z rodzicami i Kropką wybrał się na plażę. Maciek chciał wykąpać Kropkę w morzu, ale mama mu nie pozwoliła: - Synku! W morzu kąpią się ludzie, a nie zwierzęta. Czy chcesz, by ktoś na nas krzyczał, że brudzimy wodę? - Przecież Kropka jest czysta... - Ale wiesz, jak dużo ludzi uczulonych jest na zwierzęta. Poza tym, to nie jest higieniczne. Morze nie jest dla psów, musisz to zrozumieć. - Szkoda... - powiedział smutno Maciuś i poszedł kapać się z tatą. Zabawa była świetna, przeskakiwali fale, przewracali się, pływali i nurkowali. Zbierali muszelki z dna morza i bursztyny. Maciek jeszcze nigdy nie był taki szczęśliwy. A potem bawili się z tatą statkami przy brzegu i budowali zamek z piasku. Był piękny, duży i ozdobiony muszelkami i bursztynami, które mieniły się i błyszczały w słońcu. Nawet ludzie obok przyglądali się i podziwiali to wspólne dzieło. A Maćka rozpierała duma, że ma takiego zdolnego tatę. Przybiegła też dziewczynka z białym pieskiem. Była mniejsza od Maćka, ale niewiele młodsza. - O! jaki piękny zamek. - wykrzyknęła. Rys. Janek lat 4 - Podoba ci się? - spytał nieśmiało Maciek. - Bardzo. jest naprawdę piękny. Jeszcze takiego nie widziałam na plaży. Tyle na nim muszelek i szkiełek. - To bursztyny, nie szkiełka. - Tak? Przepraszam, nie wzięłam okularów i wyraźnie nie widzę. Ale widzę, że się ślicznie błyszczą. Nagle piesek zaczął podkopywać zamek. Dziewczynka wystraszyła się i krzyknęła: - Luna! Nie wolno ! Maciek ze spokojem wziął pieska na ręce. Nie krzycz na psa. Pies nie rozumie, że nie może tego robić. - powiedział łagodnie i podał pieska dziewczynce. - Nie chciałam, żeby Luna wam popsuła zamek. I wtedy przybiegła Kropka. Szczekała radośnie na Lunę, jakby chciała ją przywitać. Dzieci zaczęły się głośno śmiać. - No to nasze pieski już się poznały. Ja jestem Maciek. - A ja Monika. I tak Maciek poznał nad morzem Monikę i Lunę. Rys. Hubert lat 4 Następne dni spędzali na plaży lub bawili się ze swoimi pieskami. Kropka i Luna bardzo się polubiły. Czas dzieciom mijał bardzo milo i szybko. Rys. Marysia lat 4 Ale jednego dnia padał deszcz i dzieci się nudziły. Mama Maćka zaczęła wtedy im czytać o robaczkach świętojańskich. Maciek zapamiętał sobie, że świetliki można spotkać w czerwcu i w lipcu, czyli, że jeszcze jest szansa w nocy je zaobserwować, bo są wakacje i jest lipiec. Namówił Monikę i jednej nocy wykradli się na spacer. Na początku spacerowali tylko przy domku Moniki, ale z czasem zaczęli się oddalać i nawet tego w ciemności nie zauważyli... A potem dostrzegli migoczące zielone światełka, jakby ktoś je zapalał , gasił i znów zapał w innym miejscu. Było ich tak dużo, że nie sposób zliczyć. Patrzyli zachwyceni tym widokiem i nie mogli oderwać oczu od jarzących się maleńkich światełek. - Jakie to piękne.... - westchnęła Monika - Piękne.... Ale kiedy się już napatrzyli na robaczki świętojańskie i chcieli wracać do domu, to nie wiedzieli, w którą iść stronę. Nie wiedzieli też jak długo byli już poza domem. Byli już zmęczeni, wystraszeni . W końcu przysiedli pod drzewem i Maciek powiedział: - Tu posiedzimy do rana, bo po ciemku i tak nie wiemy, gdzie się znajdujemy i gdzie iść. - Masz rację, przeczekamy tu. Zmęczeni , nie wiedzieli nawet, kiedy przysnęli pod drzewem, gdy obudziło ich szarpanie za rękaw i szczekanie. Maćkowi akurat Kropka się śniła. Ale otwarł oczy i naprawdę widzi psy : i Kropkę i Lunę, które z radości skaczą , szczekają na przemian i szarpią za rękaw, by ich obudzić. „LUNA” Praca pergaminowa autorki tekstu Psy szczęśliwe, że odnalazły swych właścicieli, lizały ich po rękach, po buziach. Dopiero po chwili zjawili się rodzice Maćka i Moniki oraz policjant. Wtedy Maciek zrozumiał, jak bardzo narozrabiał. Całą drogę powrotną milczał, a w domu gorąco przepraszał i tłumaczył, co się wydarzyło. - Macie szczęście, ze Luna i Kropka was znalazły.- powiedział groźnie tata Moniki- przecież mogło wam się coś złego stać... - dodał juz łagodniej, zmartwionym głosem. - Jak to dobrze, że mamy takie mądre psy - powiedziały jednocześnie obie mamy i wszyscy się roześmiali. - _ Drogie pieski ! - zwrócił się do zwierząt uroczyście tata Maćka. - Nagroda wam się należy . Co sobie życzycie? Luna i Kropka podbiegły do niego, zupełnie, jakby go rozumiały, patrzyły na niego i poszczekiwały, jakby prowadziły z nim rozmowę. - Ok, załatwione - powiedział tata Maćka, jakby zrozumiał, co chciały psy przekazać. - Nagrodą jest duża paczka smacznego Chappi !!! A na bonus długi wspólny spacer dwurodzinny. Wszyscy zaczęli bić brawo., ale tata Maćka przerwał. -To nie koniec. Nagrody rozdzielone. Ale teraz niestety trzeba ukarać winnych. Wszyscy w milczeniu pokiwali głowami : " No tak, no tak". Dzieci stały wpatrzone z napięciem w tatę Maćka. - Myślę, że na początek wystarczy zakaz wszelkich nocnych spacerów ! Czy ktoś ma inne zdanie? Wszyscy kiwali przecząco głowami: "No nie, No nie". A na konie tata Maćka zapytał całkiem łagodnym już głosem: - A ładnie chociaż świeciły te robaczki świętojańskie? - Pięknie! Cudnie ! - wykrzyknęły dzieci. Autor tekstu : Beata Barbara Jadach