Kuś `Zioła i amaranty`.indb
Transkrypt
Kuś `Zioła i amaranty`.indb
Kraków jest prawdziwą potęgą wydawniczą. Działa tu ponad 100 wydawców publikujących dosłownie wszystko: od literatury sensacyjnej po wiersze noblistów, od romansu po podręczniki akademickie, od biografii po fantastykę. Publikacje krakowskich oficyn odnoszą sukcesy na krajowym rynku wydawniczym, otrzymują najważniejsze nagrody literackie, ale przede wszystkim stanowią znakomitą ofertę dla czytelnika, który w bogactwie tytułów i gatunków zawsze znajdzie coś dla siebie. Dlatego wspólnie z krakowskimi wydawcami proponujemy Ci blisko 70 tekstów, jakie warto przeczytać tego lata. Wśród nich z pewnością znajdziesz opowieść idealną dla siebie. A jeśli po przeczytaniu darmowego fragmentu książki nie będziesz w stanie się już od niej oderwać, z łatwością możesz nabyć e-booka klikając w link na końcu zeskanowanego fragmentu. Możesz też udać się do jednej z poniższych krakowskich księgarń, gdzie pokazując pobrany fragment e-booka skorzystasz z 10-procentowego rabatu na zakup tradycyjnej wersji książki: • Księgarnia Bona przy ulicy Kanoniczej 11 • Księgarnia Matras przy Rynku Głównym 23 i w Galerii Kazimierz • Księgarnia Młoda w Kamienicy Szołayskich przy Placu Szczepańskim 9 • Księgarnia Muza przy ul. Królewskiej 47 • Księgarnia Pod Globusem przy ul. Długiej 1 Wirtualna Biblioteka Wydawców to część programu Kraków Miasto Literatury. Akcję organizuje Krakowskie Biuro Festiwalowe. Partnerami akcji są: Instytut Książki oraz wydawnictwa i organizacje: a5, Austeria, Bona, Dodo Editor, Fundacja Przestrzeń Kobiet, Insignis Media, Karakter, Koobe, Sine Qua Non, Skrzat, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, WAM, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Otwarte, Znak, Znak Literanova, Znak Emotikon. Projekt dofinansowany jest ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z programu Promocja Czytelnictwa. Więcej informacji na stronie www.miastoliteratury.pl Organizatorzy: Patroni medialni: Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Patroni medialni: ZIOŁA I AMARANTY Krakowska Biblioteka SPP (Stowarzyszenia Pisarzy Polskich) pod redakcją Gabrieli Matuszek i Wojciecha Ligęzy tom 6 Autorka załącza podziękowania dla dwojga Darczyńców za dodatkowe wsparcie finansowe umożliwiające wydanie książki oraz dla pp. Leszka Elektorowicza i Wojciecha Ligęzy za cenne rady, z których skorzystała przy dokonywaniu wyboru. Krakowska Biblioteka SPP Mira Kuś ZIOŁA I AMARANTY Wybór wierszy Kraków 2012 Copyright © by Mirosława Kuś, 2012 Redakcja: Olga Kitlińska Skład i łamanie: Małgorzata Manterys-Rachwał Zdjęcie na okładce: Michał Kurc, AFRP Książka dofinansowana przez Fundację Tislowitzów Współwydawca: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Oddział w Krakowie ISBN 978-83-7638-120-6 KSIĘGARNIA AKADEMICKA ul. św. Anny 6, 31-008 Kraków tel./faks: 012 431-27-43, 012 663-11-67 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.akademicka.pl Wojciech Ligęza Uroczystość istnienia – o wierszach Miry Kuś Wydany na trzydziestolecie debiutu książkowego wybór wierszy Miry Kuś Zioła i amaranty gromadzi najcelniejsze utwory liryczne tej znakomitej, lecz wciąż zbyt mało znanej poetki. W wierszach tych nie zostają zawarte kompromisy z gustem powszechnym, poetka nie liczy się z sezonową modą literacką i, podkreślając autentyczność doświadczeń, lekceważy przewidywalne rozwiązania artystyczne oraz myślowe. Czytelnik oprowadzany jest zatem po świecie osobistych (bywa, że osobliwych) fascynacji, obsesji, snów i lęków. W liryce Miry Kuś przypadki ludzkiego losu spełniają się na wielkiej kosmicznej scenie, ale też w kameralnych wnętrzach małego poszczególnego życia. Ten dwoisty układ odniesień warunkuje nieustający proces oswajania i rozumienia naszej chwilowej obecności w świecie. Człowiek jest myślącą drobiną wszechświata, która udziela świadomości bytom przyrodniczym i włącza je w krąg rozmówców. W milczącym dialogu, wciąż podejmowanym w omawianych wierszach, liczy się przede wszystkim nieustające zdumienie, że obcujemy z czymś niby znanym, lecz w istocie niepojętym. Chciałoby się powiedzieć najkrócej: według poetki praca zaangażowanego przeżycia nigdy nie jest wystarczająca, a każdy komunikat dotyczący natury uderza zniewalającą nowością. Fascynacje naturą – u Miry Kuś uchwytne przez kontemplację i zmysły, nie zaś spekulacje intelektualne, ujawniają się w świetnych opisach przemian pór roku, studiach krajobrazowych, szkicach drzew, kwiatów, ziół. Osobną uwagę poetka poświęca ptakom. Na przykład w krajobrazie zimowym sikorka to „wysłannik koloru / okruszek tęczy w lodowym uścisku” (Sikorka modraszka). W zapatrzeniu i zasłuchaniu liczy się „mikrologiczny” konkret, gdyż w małych obiektach przyrody rozpoznawane są wyrafinowane arcydzieła stworzenia, w odbieranych dźwiękach natury – najlepsze kompozycje, o jakich tylko można pomyśleć. Natura objawia się tu za pośrednictwem metaforyki muzycznej. Oto triumfalne kwitnienie – zapowiedź przemiany, jaką przynosi nowa wiosna: Kaczeńców trąbka złota przez zagajniki i łąki zielone niesie wysoki ton wiosny górne C rozdzwania kryształ powietrza (Kaczeńców trąbka złota) Jednakże do rytmu natury człowiek nie potrafi się w pełni dostosować, dlatego elementarne wezwanie przybiera w omawianych wierszach kształt apelu (np. Werbel). Kalekie słowo poetyckie, traktowane tutaj z nieufnością, może przekazać zaledwie cień wyobrażeń o sensualnie odbieranym świecie. Nawet najbardziej wyrafinowane gry językowe pozostaną o krok w tyle za mistrzowską retoryką natury. Jak zaleca poetka, lepiej zdać się na naturę i milczeć, niż ulegać pokusie efektownej grandilokwencji, czyli mnożyć „słowa kwieciste”, z których tylko znikoma część ma szansę naprawdę zakwitnąć (Kwieciste). Od pierwszego tomu poetyckiego Gdzieś jest ta oaza Mirę Kuś interesuje kwestia wyrażania. I tak instrumentarium językowe winno dostroić się do autentycznie przeżywanej, własnej i osobnej egzystencji oraz, co może nawet ważniejsze, rezonować z porządkiem natury, nawet gdyby słowo poetyckie stało się odległym echem tego wzoru (Szukam słów). W idealnym przepisie 6 na wiersz trzy rytmy – natury, poezji i życia – pokrywają się ze sobą: „tętno natury zlewa się w jedno z tętnem poezji / i pulsuje w moich skroniach” (Prawda). Nadmiar poezji bywa jednak denerwujący, ponieważ wiersz nie może służyć pustym popisom scenicznym. Artysta wybiera inne zadanie, trudniejsze: by w metaforach, frazach i rytmach utrwalić kształt opornej materii (Wieczór poezji). Przeczuwana poezja zawsze będzie gdzie indziej, może nawet blisko tego, co udało się wypowiedzieć. Wszelako każdy poeta marzy o zamieszkaniu w słowie, jak w domu. U Miry Kuś takie oczekiwania wiążą się z poczuciem bezdomności. Oto kilka zaleceń z Heideggerowskim pogłosem i pesymistyczną pointą: „granice poznania przesuwać […] zdania budować / żyć, myśleć / umierając bezdomnie między wierszami” (Bezdomność). Oczywiście oryginalne rozwiązania poetyckie w intencji mówiącej są czymś innym niż idealny projekt, ale przecież Mira Kuś proponuje swoim odbiorcom poezję wysokiej miary: kunsztownego wyrazu, subtelnej wrażliwości, mądrej refleksji. W utworach poetyckich Miry Kuś zauważyć wypada swoistą nadwrażliwość sensualną, w momentach szczególnego skupienia zdolnej do tego, co niemożliwe, czyli przekroczenia granic między światami, jak w wierszu Samotność: „jest tak cicho, że słyszę płacz roślin”. W tych utworach poetyckich do słów-kluczy należą „delikatność” i „czułość”. Wbrew obecnemu stępieniu zmysłów (bo widzialna jest tylko kiczowata jaskrawość a słyszalny łomot przypominający trzęsienie ziemi), Mira Kuś preferuje dotyk delikatny, stonowane barwy, dźwięki pianissimo. Takie nastawienie rozszerza skalę doznań i przy okazji podjęta zostaje dyskusja o utraconej i odzyskiwanej wrażliwości. Triada świętego Pawła zostaje tu zmodyfikowana, bowiem w liryku Tak to mniej więcej słynna sekwencja, czyli „zapis optymizmu”, brzmi: „nadzieja wiara / czułość”. Lekki dotyk opuszkami palców wydaje się najwłaściwszą relacją ze światem. Zdawałoby się, że nazwy kolorów niewiele już 7 w poezji znaczą, tymczasem w odczytywanych wierszach obfita i zróżnicowana paleta barw, przywraca rangę oku malarskiemu. Przytłumione, ukryte w bieli i nagle rozkwitające kolory, miękkie faktury, subtelne dotknięcia, u Miry Kuś powołują do istnienia lepszą rzeczywistość – różną od danego nam brutalnego świata. Można w tym miejscu mówić o marzeniu zmysłów eliminującym gwałtowne wrażenia: „białe płatki głogu wyściełają ścieżkę / naga stopa pieści ich aksamit” (Moja prowincja). Takie zaproszenie dla zmysłów wymaga specjalnego języka artystycznego, a opisywany mikrokosmos przyzywa słowa dobierane pod względem łagodnych brzmień. Trzeba bowiem przezwyciężyć opór i ciężar języka. Między wyglądem rzeczy a wyrażaniem zachodzi relacja równoległości, gdyż w ulotnych fragmentach postrzeganego świata (utkanego z mgieł, kropel wody, odblasków światła) ukrywa się poszukiwane ściszone poetyckie słowo (np. Lilie rosną wysoko, Czułych słów). W tej „poezji uważności” dokonują się wymiany między odgadywanymi przeżyciami tworów natury, a stanami wewnętrznymi mówiącego „ja”. W lirykach Miry Kuś obojętna natura ulega antropomorfizacji, ale również człowiek – jako istota przeceniająca swą przenikliwość poznawczą – uczy się od natury cierpliwej mądrości, albo przynajmniej wyzbywa egotyzmu. Epifaniczne porażenia pięknem i ekstatyczne zastygnięcia w omawianych lirykach nie należą do zachwytów powierzchownych, gdyż poetyckiemu rezonowaniu z tym, co się objawia w trudnej do ogarnięcia wielości, towarzyszy biegła znajomość przyrodniczych rzeczy. Ważniejsze od recytowania wzniosłych poruszeń jest u Miry Kuś – często małomówne – przeżywanie. Czasami okrzyk zachwytu zastępuje pochwalną przemowę. Każda roślina (a pospolite trawy i zioła postrzegane są jako zjawiska niezwykłe) określana zostaje poprzez nazwę – jak ktoś bliski, choć odmienny w formie istnienia. Postrzeganie poparte jest botaniczną wiedzą, bowiem dla Miry Kuś księgą staje się Klucz do oznaczania roślin. Nie trzeba wcale wymyślać neologizmów. By 8 stworzyć apologię i wyrazić myśl, że niezmierzona i zróżnicowana w swym bogactwie jest natura, wystarczy dobrze znać leksykon przyrodniczy. Z samych nazw-haseł układa się poemat napisany w trochę już zapomnianym przez nas języku. „Magiczne zioła”, choć służą adoracji, promieniują także świętością. Taki oto obraz wyłania się z pamięci: macierzanka rozchodnik pięciornik i kuklik mięta poziomka sadziec lebiodka dziurawiec powój rdest krwawnica wrotycz ślaz dziewanna polny bratek przytulia rezeda – sznurem procesji jak powrósłem ściągnięte w jeden snop (Ziele) U Miry Kuś natura bywa opiekuńcza, na sposób panteistyczny poetka kieruje do niej swe wyznania. Natura wysłuchuje spowiedzi, stając się wiarygodnym świadkiem ludzkiego istnienia. Dodaje otuchy, w jakimś sensie rozgrzesza, pozwala przezwyciężać depresyjne zapaści. W liryku Ciotka Bronka od Miodu przeczytamy: „Natura / obejmuje mnie / krągłym ramieniem”. Podobne odczucia wielokrotnie zostają powtórzone (na przykład w wierszach Przytul mnie naturo czy Uprowadzenie). Natura, która nieustannie się stwarza, kojarzona jest tutaj z macierzyńskim łonem, a figura kuli (kształt krągły, chroniący przed zranieniem) odnosi się do poszukiwanego bezpiecznego rajskiego azylu (Brzuch, świat). W wierszach Miry Kuś, mówiąc najogólniej, byty przyrodnicze pojmowane są jak cud i dar. Poetka podkreśla uroczysty charakter kontemplacji i często przywołuje obrazy liturgii i procesji, jako ślady ekstatycznych przeżyć z dzieciństwa (Requiem, Czerwone piórko gila, Zawilec). Missa solemnis sama odprawia się w pięknym krajobrazie. Na przykład wschód słońca kojarzy się z Podniesieniem: „dalekie wieżyczki wschodu / podnoszą zaróżowiony / krąg słońca” (Odwilż). Słowo zaklinające 9 wyróżnia się u Miry Kuś spośród innych oznajmień – rzeczowych, opisujących. Wspomnijmy również o wierszach poświęconych oczekiwaniu na święto i o religijno-magicznym kręgu Bożego Narodzenia i Wielkanocy, kiedy przeżywanie szczególnego czasu pozwala nam na powrót stać się dziećmi. W wierszach Miry Kuś metaforyka liturgii i rytuału spotyka się z przedstawieniami malarskimi. Wystarczy prześledzić wariacje na temat światła i bieli, ale także sporządzić choćby pobieżny katalog odwołań – do miniatury chińskiej, pejzaży Caspara Davida Friedricha, wizji Kubina, rysunków Jana Dziędziory, autoportretów Jerzego Panka. W sposób niezwykle oryginalny Mira Kuś posługuje się pojęciami naukowymi, które, wchodząc w obszar lingwistycznych gier, zyskują osobny walor poetycki. Przecież nieczęsto w słowniku polskiej poezji goszczą dendryty i aksony, neurony, księżyce Hipokratesa z Chios, odczyn Biernackiego czy hak (ośrodek węchu). Uprzywilejowana zostaje w tej poezji intensywnie przeżywana chwila, ale również warto zwrócić uwagę na nieustannie dokonujące się metamorfozy. Dla Miry Kuś szczególnie interesujące są zapowiedzi zmiany: studiowanie zmieszanych pór roku, przebywanie w sferze pośredniej między nocą i dniem, wychwytywanie przerw pomiędzy spokojem a szaleństwem żywiołów. To, co dla Miry Kuś jest najciekawsze w przyrodniczych spektaklach, pozostaje nieuchwytne, gdyż nie istnieje w zastygniętej formie, lecz nieustannie się staje. Światło przed burzą już się nie powtórzy (To dziwne światło), nigdy nie pojawi się podobna feeria czerwieni na zimowym niebie (Kandelabry mroźnego powietrza). Przeto zalecana jest przez poetkę postawa skupionego czuwania, zanegowania „ja” i roztopienia się w rzeczach przyrody, uważnego wsłuchiwania się w na wpół zrozumiałą mowę natury. Jak pisałem, mówiąca łowi wrażenia w sieć zmysłów, ale też je porządkuje, analizując jednocześnie sposób własnego odczuwania. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na pęknięcia jednolitej wizji świata, na kwestionowanie utopijnego ładu 10 istnienia zgodnego z rytmami natury. Otóż człowiek – według Miry Kuś – jest „obcym ciałem” w naturze, kimś skazanym na przekleństwo świadomości, dręczonym troską egzystencji, naznaczonym cierpieniem. O dramatycznym rozdźwięku między światem przyrodniczym a ludzkim samotnym istnieniem przeczytamy w wielu wierszach krakowskiej poetki, na przykład w lirykach Trawa, Ścieżka, O włos. Inną niedogodnością, o której nie wolno zapominać, jest niemożliwość wyrażania werbalnie całej wielości istnienia i ukrytych w nim metafizycznych zagadek. Znamienne dla idei poetyckich Miry Kuś są tytuły tomów – Natura daje mi tajemne znaki oraz Przekłady z zieleni. Najkrócej rzecz ujmując, przesłania w zapomnianej mowie elementarnych żywiołów muszą zostać odszyfrowane, a wysiłek spostrzegawczości i wyobraźni poety można porównać do pracy tłumacza, który wybiera rolę mediatora między nieprzystającymi do siebie porządkami – bezsłownym oraz tekstowym. W lirykach Miry Kuś sytuacja czytania pisma natury wciąż się powtarza. Pełny i do końca zrozumiały tekst nigdy się jednak nie odsłoni, na przekór marzeniu o pierwotnej jedności człowieka i całego kosmosu. Większość przekazów –- nawet dla wytrawnego tłumacza – gubi się i roztapia. W wierszu Natura daje mi tajemne znaki małe ludzkie serce ma odpowiedzieć na wezwanie wielkiego wszechświata, a w liryku Zagubione w przekładzie (który ma tytuł identyczny jak opowieść Evy Hoffman o trudnościach przetłumaczenia własnego świata na inny język) ujawnia się różnica między bogatymi oracjami przyrody a ubogim instrumentarium poznawczym człowieka, który potrafi ocalić i przekazać zaledwie pojedyncze rozsypane wersety wielkiej księgi natury. Pejzaże dają się odczytywać jak listy, jak czasopisma z ciekawymi wiadomościami (np. Grudniowy poranek, Wiadomości). Dobre wiadomości to te, że przyroda sumiennie wypełnia swą odwieczną pracę, bo prawdziwie zajmująca jest zmienność w niezmienności. Mira Kuś relacje ze światem roślinnym odczuwa jak zaszczytne pokrewieństwo, jak rodzaj szlachectwa. Po 11 stronie żywiołu ziemi znajdują się już umarli, a zatem są podobnie bliscy i niepojęci jak natura. Mowa tajemnicy w tych wierszach objawia się tyleż w epifanicznym zachwyceniu, co w ciemnych snach. Sfera pośrednia jest tutaj szczególnie ważna, gdyż zaledwie przeczuwane trudne przesłania w pół-śnie i pół-jawie mogą mocniej przemówić wyrywając się spod kontroli umysłu. Jednakże obcujemy wciąż z powidokami, z niewyraźnymi śladami, gdyż nie sposób mirażów nocy przekładać „na język dnia” (Bernardyn z baryłeczką). Dodajmy, że w poezji Miry Kuś natura kompensuje komplikacje życiowe – leczy z psychicznych ran, łagodzi cierpienie i sama w sobie jest argumentem na rzecz istnienia (najwyraźniej zostaje to powiedziane w wierszu Święto), ale również zasmuca, że trwanie jest dla nas niedostępne, bo dysponujemy tylko chwilami. Zmiany pór roku, poza niesłabnącym zachwytem, wyzwalają też refleksję o przemijaniu, ponieważ kolistość czasu natury dotkliwie przeczy linearności czasu ludzkiego. Ten czas szybko się wyczerpuje. Śmierć w wierszach Miry Kuś ma postać wielkiego uspokojenia, cichego zamknięcia, zjednoczenia z pierwotnymi żywiołami: Kiedy już wszyscy będziemy mądrzy kiedy już wszyscy będziemy po szkodzie i w naszych rajach nastanie ziemia szaleństwo w usta nabierze wody ----------palec Boży na zamkniętych ustach nic nie mów nic nie mów zrobi to lepiej cisza (Kiedy) 12 Wzbogacona przez koncept językowy topika ciszy – wielkiego ostatecznego milczenia, bezsilności słów wobec Tajemnicy – pojawia się w innych wierszach Kuś, m. in. w: Śmierć ma zapach jaśminu, Pejzaż, Granice, Słuch, A kiedy już… . Gdy bowiem wszystko się wypełni, „przeczytają mnie trawy” (Piwonie). Trwanie natury to jedyna dostępna namiastka niepojętej wieczności. Sygnały sensualne – dźwięk, zapach, kolor, kształt – w omawianych lirykach otwierają przeszłość, pozwalają powracać do przeżyć dawnych, przechowanych w pamięci (np. Zapach jedliny, Gorące lato). Aktualne wrażenia odsyłają więc do sporego kapitału doświadczeń gromadzonych przez lata. W tej poezji ważne są opowieści o powrocie do kraju dzieciństwa, kultywowanie prywatnych mitów, wskrzeszanie świata najmocniejszych wtajemniczeń. Może przydarzy się cud restytucji tego co utracone, może w mgnieniu zaistnieje ułomek czasu odzyskanego albo okaże się, że przeszłość jest tylko mirażem stwarzanym przez sentymentalny umysł. Zaklinanie i sceptyczny osąd towarzyszą poetce w wędrówkach ku przestrzeni dzieciństwa, która jest pomniejszonym rajem, krainą wyłączoną, albo mityczną, wsią o nazwie Rajsko. Ten punkt na mapie, świecący jak latarnia, rozprasza lęki nocy, wskazuje drogę do domu (Kraina dzieciństwa). Z drugiej strony jednak trudno twierdzić, iż przeszłość dana zostaje raz na zawsze. Przeciwnie, ona się zmienia wraz z narastaniem życiowych przygód oraz rozwojem świadomości. Wystarczy ruszyć w podróż, by sprawdzić to prawo. Rozpamiętywanie rzeczy minionych traci wówczas na atrakcyjności i sile, a z przeszłością konkurować zaczyna przyszłość: „Gdy oglądasz się wstecz przeszłość / jest już inna Jej nowe obrazy / czekają przed tobą” (W południe). W ostatnim tomie Miry Kuś (Między tym a tamtym brzegiem) znajdziemy sugestywne opisy podróży na Gotlandię. Poetka bada fenomen krainy północy, istotę wielowiekowego niezmiennego bytowania, relacje natury i kultury, ale też stara się zrozumieć, czym jest życie na wyspie, otoczone przez żywioł wody. 13 Odkrywanie nowej przestrzeni i gromadzenie nowych doznań wpływa na zmianę kreacji podmiotu. W lirykach podróżnych Miry Kuś do ról osobowych: zachwyconego świadka przemian natury oraz melancholijnie usposobionego outsidera (który łowi głosy rzeczywistości, ale nie uczestniczy w społecznych akcjach) dołącza rozbitek – ktoś wydany na przypadki i szaleństwa przyrody, zagrożony, pozbawiony gruntu stałego i stałej tożsamości: „szarpany przez piranie omotany przez mątwy / wraz z glonami wyrzucony na brzeg / czegoś co nie istnieje” (Wyspa II). Zauważmy, iż metaforyczny (i filozoficzny) sens dotyczący ludzkiego bycia w świecie przekornie ujawnia się tutaj w parodii literatury przygodowej. Głębokie przeżywanie spotkań z naturą, wyrażane zwykle w języku zachwytu, przesłoniło nam inny, istotny dla Miry Kuś temat. Otóż uroczyste istnienie, a także obrzęd i rytuał, uchwytne stają się w małych zdarzeniach – w codziennych, zdawałoby się, nudnych czynnościach. To, co niskie, przyziemne, paradoksalnie staje się wzniosłe. Mam na myśli intrygujące „wiersze kuchenne” tej poetki, o ciekawym przemieszaniu tonacji buffo i serio, którym mógłby patronować wspomniany w liryku Sublimacja Miron Białoszewski – niezrównany piewca łyżki durszlakowej. W cyklu Miry Kuś walka z „niebotyczną górą garów” godna jest epopei, codziennie odprawia się misterium sprzątania, a ścierkę do kurzu i miotłę zestawić można z atrybutami świętych (Dolo moja). W kuchni, wśród trywiów, przydarzyć się może lewitacja – signum świętości (Hela tłucze kotlety). Kuchnia jest orkiestrą smaków i galerią dzieł sztuki kulinarnej przypominających dzieła malarskie (Kantata kuchenna). Od czasów Szenwalda nikt nie stworzył tak przekonującej apologii kuchni. W utworach Miry Kuś kuchnia ulega baśniowej transformacji, jest miejscem magicznym, ale także mitycznym. Gospodyni domowa to wszakże „naturalna Demeter”, której cała przyroda jest posłuszna (Brzuch, świat). W kuchni niepodzielnie panuje kobieta. Gospodyni nie musi zastanawiać się nad sensem 14 istnienia, gdyż sens od razu jest uchwytny. Zatem nakarmienie innych oznacza podtrzymywanie świata w istnieniu. Miejsce duchowych ćwiczeń zajmuje tutaj trud cielesny, dziwnie wysublimowany, bez wątpienia uszlachetniający. Wyrafinowany humor poetycki Miry Kuś polega na dysproporcji między kameralnym ładem kuchni a porządkiem kosmicznym, między wykorzystującym hiperbolę uroczystym językiem a zwykłością codziennych zajęć. W cyklu kuchennym żartobliwa inwencja znacznie się ośmiela. W tym przypadku udało się „przyłapać prozę na poezji” (W kuchni). Podobne „przyłapanie” odnajdziemy w cyklu Poezja w VII odsłonach, który określić można mianem ballady tekstylnej. W relacji poetyckiej o częściach garderoby odzywają się cytaty języka potocznego, daje się też uchwycić echo PRL-owskiej zgrzebności, kiedy brakowało wszelkich użytkowych rzeczy. Mentalność zatroskanych polityków tamtej epoki zostaje świetnie podchwycona. Mira Kuś igra wieloma stylami, a szczególnie udana sekwencja opiera się na ekscentrycznym przywołaniu mowy manifestów literackich z początku przeszłego wieku. Jednakże marzeniu o nowoczesności, która obnażenie myli z wyzwoleniem, w tym zabawowym striptizie przeciwstawione zostaje prawo do prywatności. W wierszach Miry Kuś nie sposób przeoczyć refleksji o bólu jako sferze osobnego doświadczenia. Do tego kręgu nie ma dostępu nikt z zewnątrz, choćby najbardziej pragnął nam współczuć. Ból zamyka w swych granicach całą osobę ludzką. Dotkliwy wymiar samotności i niewypowiedzianego lęku odsłania się właśnie poprzez ból (Transcendencja). Nie da się zatem wykroczyć poza konkret cierpiącego ciała, bólu nie można oddalić przy pomocy pięknych metafor. W głębi bólu nie powstają wcale wiersze. Niewypowiedziane bierze nas w swoje posiadanie. Nieodmiennie ból przybliża istotę egzystencji. Jak pisze poetka: „słowa zubożają ból / nigdy go nie wypowiem / sensu mego istnienia nigdy nie ujmę w słowa” (Nigdy nie przekroczę). 15 Na przeciwległym biegunie ekstatycznych pochwał istnienia umieścimy bliskie milczeniu wiersze o cierpieniu i śmierci. W lirykach Miry Kuś mocno zostaje zaakcentowana więź z naturą – w jej naprzemiennych rytmach pór roku, w nieprzeliczonych formach istnienia. Wyrzucony poza terytorium pierwotnego raju człowiek uczy się na nowo czytać szyfry natury, zdając sobie sprawę z wygnania w świat cywilizacji, dotkliwie odczuwając samotność i niewiedzę w kruchym i krótkim życiu, rozpamiętując ból – prawdziwie ludzką dziedzinę doświadczenia. Mira Kuś odrębną uwagę poświęca kwestii słowa poetyckiego, które źle przystaje do napotykanych rzeczy, albo zbyt łatwo nazywa to, co zaledwie przeczuwane. Poetka operuje szeroką skalą stylów oraz rodzajów wiersza – od lapidarności wyrazu po retoryczną zdobność, od przejmującego tonu serio po ironię, groteskę i humor liryczny, od zaskakującego konceptu językowego po aforystyczną precyzję oraz sprawnie ułożoną anegdotę. Nade wszystko, choć demaskacje wmówień i krytyczny sceptycyzm nie są poetce obce, liryki Miry Kuś wyróżnia czułość, tak rzadko spotykana w literaturze naszego czasu. 16