Marek_Samotyj_o_innowacyjnosci _2_.rtf

Transkrypt

Marek_Samotyj_o_innowacyjnosci _2_.rtf
O innowacyjności i zmianie sposobu myślenia
Autor: Marek Samotyj, Technical Executive, Power Delivery and Utilization Sector, EPRI
(„Infrastruktura: Ludzie Innowacje Technologie” - nr 3(49)/2012)
Jednym z najważniejszych zadań, jakie postawiła przed nami Unia Europejska w „Energy
Roadmap 2050”, jest zwiększenie udziału energii odnawialnej w końcowym bilansie energii
elektrycznej do minimum 40% oraz zwiększenie efektywności energetycznej o 40%.
Aby Polska mogła sprostać tym wyzwaniom, potrzebna jest nowa polityka energetyczna, która
zsynchronizuje wymagania UE z oczekiwaniami społecznymi oraz planami gospodarczego
rozwoju kraju.
Innowacyjność to strata czasu?
Przede wszystkim potrzebne są działania propagujące innowacyjność: w myśleniu,
rozwiązaniach i ich zastosowaniu. Bo choć o potrzebie innowacyjności sporo się mówi, efektów
jakoś nie widać. A przecież innowacyjność jest towarem, może być mierzona, zarządzana, może
być przedmiotem handlu lub wymiany.
W Polsce myślenie i działanie innowacyjne wydają się stratą czasu. Znane są przykłady
likwidacji departamentów ds. innowacji, a jeśli już takowy istnieje, co jest raczej wyjątkiem niż
regułą, ma dość mgliście sformułowane cele i nie wpływa na postęp czy rozwój w firmie.
Z moich długoletnich kontaktów z szefami amerykańskiego przemysłu elektroenergetycznego
wynika, że 1/3 swojego czasu poświęcają na kontakty zewnętrzne (spotkania z udziałowcami,
prasą, urzędami regulacji energetyki), kolejną 1/3 na kontakty wewnętrzne (spotkania ze
współpracownikami, przedstawicielami załogi), a 1/3 na myślenie i czynności służące
zwiększeniu innowacyjności działań operacyjnych firmy, co przekłada się na wzrost
niezawodności i jakości dostaw energii elektrycznej. Na podstawie kontaktów, rozmów,
przemyśleń mogą ustalać nowe elementy strategii przedsiębiorstwa. Wydaje się to dość proste,
tyle że trzeba to stale, konsekwentnie realizować.
„Uczyć się choćby od diabła”
O braku innowacyjnego myślenia w naszym kraju można się przekonać na przykładzie
energetyki jądrowej. Zaraz na początku „dyskusji” o energetyce jądrowej w doniesieniach
prasowych pojawiły się m.in. konkretne informacje na temat mocy planowanych jednostek. Dla
specjalistów było oczywiste, co to za jednostki, kto je produkuje, ile i gdzie je zainstalowano.
Innymi słowy rozważano wybór technologii, która ma szanse być wdrożona za co najmniej 10–
12 lat, biorąc pod uwagę technologie dzisiejsze.
Czy ktokolwiek przyjrzał się obecnym trendom, czy zajrzał do szuflad producentów, co się tam
kryje na przyszłość? A przecież „tematem dnia” jest koncept małych reaktorów atomowych
(small modular reactor), na które już zbierają zamówienia takie firmy, jak Westinghouse czy
Babcock and Wilcox. Istnieją też inne rozwiązania, które znajdują się już w fazie realizacji.
Warto „uczyć się choćby od diabła”, aby mieć pewność, że przyszłe rozwiązania będą naprawdę
nowoczesne i – co istotne – do zrealizowania. Skoro dziś budowa nowej linii przesyłowej
napotyka na poważne trudności społeczno-prawne, to jak uda nam się zbudować kilka linii
przesyłowych do odbioru energii z elektrowni jądrowej? Kto pracuje nad stosownymi
przepisami? Jest to element strategii budowy energetyki jądrowej o kapitalnym znaczeniu.
Komórka a energetyka
Potrzebne są zmiany w myśleniu, świeże postrzeganie świata i jego potrzeb, a także sposobów
ich zaspokojenia. To zadanie dla paru pokoleń przed nami. W tym czasie zobaczymy nowych
graczy na rynku energii, będziemy użytkownikami nowych technologii.
Gdyby Aleksander Graham Bell mógł do nas powrócić, nie byłby w stanie rozpoznać swojego
wynalazku, który zapewnił mu nieśmiertelną sławę. Dzisiejszy telefon to małe urządzenie,
którego różnorodne funkcje i operacje dawno odbiegły od jego głównego zadania, jakim było
umożliwienie rozmowy między dwoma osobami. Współczesny telefon komórkowy służy m.in.
do surfowania po internecie, słuchania muzyki, robienia i przesyłania zdjęć, a nawet regulowania
finansowych należności. I nie są to wszystkie nowe możliwości starego wynalazku p. Bella, gdyż
prawie każdy dzień przynosi wiadomości o kolejnej próbie zwiększenia portfela aplikacji, jakie
będzie oferował telefon przyszłości.
A co zobaczyłby Thomas Edison po ewentualnym powrocie? Prawdę mówiąc, zanadto by się nie
zdziwił: ten sam sposób wytwarzania, przesyłu i dystrybucji energii elektrycznej co ponad 100
lat temu. Żadnego szoku czy stresu. Stary, dobry, wypróbowany system elektroenergetyczny w
całej swej pokracznej urodzie. I dlatego potrzebne są zmiany.
Nie jest wygórowanym żądaniem wprowadzenie obecnie technologii, które: ostrzegą
użytkowników przed przerwami w zasilaniu, zanim one nastąpią, przyczynią się do wzrostu
produktywności, a tym samym do stałego wzrostu ekonomicznego regionów i zamożności
społeczeństwa, zagwarantują pełną kompatybilność najrozmaitszych systemów komunikowania
w domu, w biurze czy zakładzie przemysłowym, umożliwią efektywny przepływ technologii z
jednej gałęzi przemysłu do innych (np. używanie w przemyśle systemów MRI – rezonans
magnetyczny – stosowanych w medycynie).
To tylko niektóre z przykładów, ale wszystkie będą wymagały solidnego przygotowania
zarówno od strony technicznej, jak i prawnej. Pomoc ciał ustawodawczych będzie nieoceniona.
Opracowanie nowoczesnych elementów systemów informatycznych, które zagwarantują
niedostępność informacji dla osób niepowołanych, to kolejne wyzwanie dla inżynierów,
techników oraz prawników.
Zaczątki innowacyjności
Nowego sposobu myślenia i działania będzie wymagał popularyzowany wszędzie Smart Grid,
czyli inteligentny system wytwarzania, dostaw i użytkowania energii elektrycznej. W Polsce
pierwsze próby wdrożenia jego elementów podjęto we Wrocławiu i na Pomorzu (Pomorska
Platforma Technologiczna Energetyki), ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Brakuje centralnego
ośrodka koordynującego wszystkie spotkania, dyskusje, a czasami nieporadne działania.
Weźmy na przykład tzw. inteligentne liczniki (advanced metering infrastructure – AMI).
Zgodnie z projektem nowego prawa energetycznego do 2020 r. każdy odbiorca energii w Polsce
będzie miał zainstalowany taki licznik. Szacowany koszt wymiany to prawie 10 mld złotych!
Powszechnie uważa się, że zastosowanie nowych liczników jest równorzędne z wdrożeniem
Smart Grid, co jest kompletnym nieporozumieniem.
Instalowanie nowych urządzeń bez przekonania odbiorcy o ich prawdziwych zaletach mija się z
celem. Przekonała się o tym jedna z największych amerykańskich firm energetycznych, Pacific
Gas and Electric (PG&E) w Północnej Kalifornii. Najpierw ruch konsumencki (wystarczyło 10
tys. podpisów) wstrzymał instalowanie liczników jako niegwarantujących odbiorcom benefitów,
a kiedy akcja miała ruszyć na nowo, kalifornijski regulator (Public Utility Commission – PUC)
wydał zarządzenie, iż liczniki będą instalowane tylko i wyłącznie za zgodą odbiorcy energii.
Każdy więc ma prawo zatrzymać dotychczasowy licznik. Z drugiej strony, aby móc go
zatrzymać, trzeba uiścić jednorazową opłatę w wysokości 75 $. Ta decyzja PUC jest już na
wokandzie sądowej. Akcję montowania liczników wstrzymano na czas nieokreślony.
Zmarnowano czas, zmarnowano pieniądze, a relacje między PG&E i jej klientami nigdy już nie
wrócą do normalności.
Wspominam o tym, aby podkreślić znaczenie perspektywicznego myślenia, niekierującego się
doraźnymi, krótkoterminowymi celami. AMI być może spełni swoje zadanie, ale jako cegiełka
użyta do budowy dużo większej całości.
Osobiście przeznaczyłbym te 10 mld zł, jako początkowy wkład, na budowę Smart Grid w
Polsce, rzucając jednocześnie wyzwanie krajowemu sektorowi elektroenergetycznemu, aby
zaoferował minimum taką samą kwotę. Pierwszym projektem, którego realizację sfinansowałby
utworzony fundusz, byłaby „mapa drogowa” całego kraju. W następnej kolejności rozpisano by
zadania i przystąpiono do ich wykonania. To naprawdę realny plan.
Z udziałem 18 przedsiębiorstw elektroenergetycznych z całego świata (w Europie: francuski
EDF oraz irlandzki ESB) udało nam się w ciągu ostatnich 4 lat w różnych projektach
pilotażowych pokazać wszystkie (22) funkcjonalności systemu Smart Grid. Aktualnie
przystępujemy do weryfikacji założeń, z jakimi rozpoczynaliśmy demonstrowanie tego typu
technologii. Współpracujemy przy tym z National Institute of Standards and Technology (NIST),
który z polecenia prezydenta USA jest centralną jednostką koordynującą wszystkie działania w
zakresie Smart Grid.
Niestety nie widzę w Polsce instytucji, która byłaby w stanie pełnić podobną funkcję.
By osiągnąć sukces, trzeba wejść po schodach
Tworzenie systemu energetycznego opartego na nowych zasadach musimy zacząć od
konsumenta. Nie zakładajmy, że społeczeństwo polskie jest pełne tzw. early adopters, którzy
koncepcję Smart Grid przyjmą z otwartymi rękami. Pamiętajmy, że prawie każde społeczeństwo
jest z natury konserwatywne, nieufne, niechętne podejmowaniu ryzyka. Czy wiemy, jak
zareagują polscy konsumenci na proponowane zmiany w systemie energetycznym? Czy mamy
wystarczająco dużo danych, aby móc przewidzieć ich zachowanie? Jakie realne warunki muszą
zostać spełnione, aby nastąpiło przejście od konsumenta do prosumenta?
Oczywiście to nie wszystkie bariery na drodze do konstruowania nowego systemu
energetycznego. Jednym z pytań bez odpowiedzi jest: jak do takiego systemu o zwiększonej
niezawodności dołączyć lokalnych wytwórców energii, wykorzystujących np. farmy wiatrowe
czy biopaliwa? Czy stać ich będzie na odpowiednie inwestycje gwarantujące zaspokojenie
potrzeb użytkowników energii elektrycznej? Jak uniknąć – pomimo istniejących standardów –
zaśmiecania systemu przez elektryczną „produkcję” odbiegającą od wymagań jakościowych i
niezawodnościowych?
W żadnym razie nie wolno zaniedbać przygotowania nowych kadr dla krajowego sektora
elektroenergetycznego. Nowe technologie, potrzeba innowacyjnego myślenia, rozbudowa
inteligentnych sieci i ich zasięgu, wszystko to i wiele innych rzeczy nakłada na polskie uczelnie
obowiązek opracowania i realizowania nowych, atrakcyjnych programów nauczania. Nowe
obowiązki, oczekiwania i wyzwania staną się dla młodych ludzi inspiracją do osobistego i
zawodowego rozwoju.
W nich cała nadzieja na efektywne wprowadzenie elektroenergetycznego systemu przyszłości, w
którym tradycyjna energetyka splata się z telekomunikacją, informatyką i innymi dziedzinami
nauki. Praca w sektorze elektroenergetycznym dawno nie zapowiadała się tak atrakcyjnie jak
dzisiaj i jutro. Pamiętajmy, że do sukcesu nie ma żadnej windy. Trzeba iść po schodach.
Edukacja to pierwszy stopień.