"Patriotyzm".

Transkrypt

"Patriotyzm".
Adam Ryk (do Głosu TNH)
Patriotyzm
Urodziłem się w 1967 r., w Szpitalu im. Żeromskiego, w Nowej Hucie, bo tak kiedyś
chciano nazywać tę część Krakowa, odcinając ją jako osobny organizm od miasta, aby ukarać je,
za postawę jego mieszkańców podczas rzekomo wolnych wyborów, w 1947 roku. W tym samym
czasie, kiedy przyszedłem na świat, zaczęto budować w Bieńczycach Arkę Pana. Budowa ta
prowadzona była zaledwie kilkaset metrów od miejsca, gdzie zamieszkałem z moją rodziną i
mieszkam do dziś. Wraz ze mną wzrastała wśród chat, malowanych wapnem świątynia, która
miała być i co więcej była znakiem sprzeciwu wobec zaistniałej w moim kraju rzeczywistości.
Swoim kształtem zupełnie nie pasowała do otoczenia, które tworzyły osiedla z wielkiej płyty,
zbudowane dla wielkoprzemysłowego proletariatu. Zupełnie niczym arka, kościół ten zakotwiczył
na morzu potopu i wielkim masztem w kształcie krzyża pokazywał zwycięstwo wiary nad
prymatem ideologii, przybyłej ze wschodu.
Ale kościół, to wszak organizm, który tworzą żywi ludzie- to podkreślał, ówczesny
proboszcz, budowniczy arki, tłumacząc ludowi, dlaczego jej ściany zewnętrzne obłożone są
niezmierzoną ilością kamieni z górskiej rzeki. Właśnie ten niezmordowany ksiądz, mimo wielu
przeciwności wcielał swoje plany w czyn, „budował” robotników Ewangelią i ludzie ci wzrastali
w prawdzie i miłości. To właśnie w jego ręku ujrzałem wydane w Paryżu przekłady Pisma św., w
tłumaczeniu Czesława Miłosza. To wtedy po raz pierwszy usłyszałem imię tego, skazanego na
„przemilczenie” poety. Dzięki ks. Gorzelanemu w tej świątyni, były piety Antoniego Rząsy, które
„uczyły” mnie historii mojej, umęczonej ojczyzny, a jedna z rzeźb milcząc, „krzyczała” o mordzie
w smoleńskim lesie. Pamiętam, jak podczas majowej Fatimy ogłoszono informację o zamachu na
papieża. Pamiętam, jak w 1981 r., w grudniową niedzielę, na roratach powiedziano, że właśnie
został wprowadzony stan wojenny. Zapadła wtedy w kościele wielka cisza, a potem usłyszałem
płacz i za chwilę zaśpiewano „Boże coś Polskę”. Potem wielokrotnie świątynia była świadkiem,
jak przy pomocy opancerzonych transporterów i polewaczek wody chciano zmusić do uległości
naród, który był już zmieniony bierzmowaniem, jakie miało miejsce podczas wizyty Jana Pawła II
w 1979 r. Duch już jednak odnowił ziemię i ludzi, i uwolnił ich ze zniewolenia, które przyniesiono
ze wschodu. Ci ludzie dojrzeli już do ofiary, nieobce im było obywatelskie nieposłuszeństwo
wobec władzy, która toczyła z nimi wojnę. Byli gotowi dać wszystko, co im drogie, a śmierć
Bogdana Włosika na placu nieopodal Arki, była spełnieniem ich determinacji. To właśnie w tym
czasie otrzymałem od kolegi z ruchu „światło-życie” odbitkę „Zniewolonego umysłu” Czesława
Miłosza. Był to mój pierwszy kontakt z niezależną literaturą, a potem czytałem Gombrowicza,
Hłaskę, Bobkowskiego i wielu innych. Potem zdałem maturę, skończyłem studia i byłem
nauczycielem, który wskazał swoim uczniom kilka zdań zapisanych w jednej
z powieści przez Stefana Żeromskiego: „Macież wy odwagę Lenina, żeby wszcząć dzieło nieznane,
zburzyć stare i wszcząć nowe? Umiecie tylko wymyślać, szkalować, plotkować. Macież wy w sobie
zawzięte męstwo tamtych ludzi - virtus niezłomną, która może być omylną jako rachuba, lecz jest
niewątpliwie wielką próbą naprawy ludzkości? Nikt nie myśli o tym, żebyście się stać mieli
wyznawcami, naśladowcami, wykonawcami tamtych pomysłów, żebyście byli bolszewikami, lecz
czy posiadacie ich męstwo?”
Dzisiaj coraz częściej w moim mieście słyszę głos mentorów- wyznawców, naśladowców,
wykonawców pomysłów ze wschodu, jak wskazują, co jest, a co nie jest patriotyczne. Kto jest, a
kto nie jest bohaterem... Czy płk Kukliński jest... I przypomina się mi wiersz Krzysztofa Kamila
Baczyńskiego, w którym napisano jak to mądrzy bolszewicy wykreślali, „kto się jako bolszewik
liczy, kto nie liczy” Czy historia „nie toczy” się kołem? Tylko czy Ci, którym jeszcze pod
podszewką nie wystygło miejsce po czerwonej legitymacji, mają prawo mówić o tym, co to
znaczy nie sprzeniewierzyć się idei niepodległego państwa? Na te dobre rady znam tylko jedno
powiedzenie prymasa Wyszyńskiego: non possumus, drodzy Państwo!
Grudzień 2009