Środa, 9 grudnia 2009 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej

Transkrypt

Środa, 9 grudnia 2009 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
14
WSPÓŁORGANIZATOR
AKCJI
Środa 9 grudnia 2009 Gazeta Wyborcza www.wyborcza.pl
+
+
LECZYĆ PO LUDZKU
apelan wszpitalu odprawia
msze, spowiada, daje komunię. Robi to, co każdy inny ksiądz. Ale gdyby ograniczył się jedynie do obowiązków duszpasterskich, nie spełniłby swojej roli.
Kapelan musi być także psychologiem. Umieć pocieszyć, podnieść
na duchu, czasem rozładować napięcie między chorym a jego rodziną.
Wtrakcie rozmowy zlekarzami ipielęgniarkami bywa adwokatem chorego. Pamięta oprawach pacjentów ipowinien pilnować ich przestrzegania.
Ks. Arkadiusz Nowak, prowincjał
oo. kamilianów – Zakonu Posługujących Chorym, przyznaje: – Czasami
księża w ogóle nie rozmawiają. Ograniczają się do rozdania komunii świętej, ewentualnie zapytają, czy ktoś chce
się wyspowiadać. To oczywiście skrajny przykład, bo od kapelana oczekujemy, że będzie wyjątkowym specjalistą w zakresie kontaktu z chorym.
Są momenty, gdy księdzu pozostaje jedynie towarzyszenie umierającemu i czuwającej przy nim rodzinie. Z taktem i empatią.
Ks. prof. Mirosław Kalinowski, szef
Katedry Opieki Społecznej Paliatywnej i Hospicyjnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, opowiada taką historię: – Przy łóżku nieprzytomnego pacjenta są jego żona i nastoletni syn. Zagubieni. Ksiądz podpowiada: „Nie odpowiem, czy bliski was słyszy. Musicie się zachowywać tak, jakby był zwami. Nie śpieszcie się, to może być wasze ostatnie spotkanie”. Syn
bierze ojca za rękę, chory oddaje uścisk
dłoni. To trwało kilka, może kilkanaście minut. Wreszcie chłopak chce wyciągnąć swoją dłoń zręki ojca –matka
tłumaczy, że muszą już iść. Ten pacjent
umarł tej samej nocy.
Ks. prof. Kalinowski podkreśla:
– Kapelan powinien delikatnie podpowiedzieć rodzinie chorego, jak mają się z nim pożegnać. Nie jest to jednak łatwe.
K
Jeden kapelan na 400 łóżek
Na co skarżą się duchowni pracujący
w szpitalach? Po pierwsze, że jest ich
za mało. To grzech niezawiniony, który jednak pociąga za sobą inny, poważniejszy – brak czasu dla pacjenta.
Na ogół kapelan –na etacie szpitalnym – jest tylko jeden. Ma wspierać
kilkuset chorych. Wdiecezji lubelskiej
(obejmuje część województwa) jest
ich 27. W Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie łóżek jest 400,
psychologiem,
prezesem Lubelskiego Hospicjum
dla Dzieci im. Małego Księcia
MAŁGORZATA SZLACHETKA: Lekarze często unikają rozmowy z ciężko chorym. Chowają się za medycznym językiem. Wolą rozmawiać z rodziną,
a nie z samym pacjentem.
O. FILIP BUCZYŃSKI: Wiele zależy od
tego, na ile pacjent od samego początku
interesuje się swoją chorobą i procesem leczenia. Są chorzy, którzy od razu proszą, aby przekazywać wszystkie informacje rodzinie, arodzina zadaje sobie pytanie, czy pacjent powinien wiedzieć, jak bardzo jest chory.
Czasami też lekarz, patrząc na świat
emocji pacjenta, może zdecydować,
żeby mu nic nie mówić, bo myśli, że
podopieczny właśnie tego chce.
Jeśli lekarz kilka razy spotka się
ztaką sytuacją, to później idzie na skróty i rozmawia tylko z rodziną. To nieszczęśliwe rozwiązanie, bo rodzina,
dostając informację np. ociężkiej cho-
w szpitalach i hospicjach. Po to, aby ci
jak najszybciej sprawdzili swoje predyspozycje do pracy zchorymi. Wybór
tej drogi zawsze musi być przemyślany
i całkowicie dobrowolny.
Ks. Nowak: –Nadanie właściwej rangi kapelanom w strukturze służby kapłańskiej to zadanie dla biskupów iprzełożonych zakonów. Niestety, do szpitala czasami kieruje się tych, którzy winnej posłudze się nie sprawdzili.
W szpitalach jest trudno, w hospicjach jeszcze trudniej, szczególnie gdy
umierają dzieci. – Do tej służby potrzebny jest odpowiedni charyzmat.
Duchowny pracujący whospicjum mówił mi, dlaczego jest mu ciężko. Pod opieką ma dwudziestu umierających na miejscu i jeszcze pięciu, sześciu w domach.
A jeszcze cały zespół hospicyjny oczekuje jego wsparcia. Na jego rękach wciągu miesiąca umiera od dwudziestu do
trzydziestu osób – wspomina ks. prof.
Kalinowski.
przy łóżku chorego
Czasami wystarczy wziąć chorego za rękę i z nim pobyć.
O tym, że nie zawsze jest to proste, opowiadają kapelani szpitalni
Szpital kliniczny nr 1 przy ul. Staszica w Lublinie. Ks. Bogusław Suszyło, kapelan szpitalny od pięciu lat,
odwiedza wcześniaki objęte intensywną opieką medyczną na oddziale położnictwa i neonatologii
a kapelan jeden. Dwóch – na około 900
łóżek –wlubelskim szpitalu przy ul. Jaczewskiego.
– Kapelan powinien tak naprawdę
służyć swoją pomocą duszpasterską
przez całą dobę, ale jedna osoba nie jest
w stanie temu sprostać – podkreśla ks.
Nowak, który od lat pomaga chorym na
AIDS. – Obecność kapłana w szpitalu
nie może ograniczyć się do odprawienia porannej mszy iszybkiego przejścia
po salach, żeby móc wyjść wcześnie izająć się innymi obowiązkami. Księża mu-
szą być świadomi, że szpital jest ich miejscem pracy.
– Idealne rozwiązanie byłoby wtedy,
gdyby jeden ksiądz przypadał najwyżej na 250 chorych. Krajowe Duszpasterstwo Służby Zdrowia od lat apeluje
do kolejnych ministrów zdrowia o odrębne rozporządzenie, które precyzyjnie uregulowałoby zasady pracy kapelanów w szpitalach. Bez efektów – żali
się ks. Wojciech Iwanicki, archidiecezjalny duszpasterz służby zdrowia wLublinie.
robie nowotworowej ukochanej osoby,
najczęściej wpada wrozpacz iczuje się
bezradna. Ostatecznie okazuje się, że
jeden z bliskich dystrybuuje informacje dotyczące stanu zdrowia pacjenta,
często niepełne albo nieprawdziwe.
Pamiętajmy – to nie rodzina ma decydować, czy pacjent ma prawo do informacji.
IWONA BURDZANOWSKA
o. Filipem Buczyńskim
Dziś wieczorem po godz. 20
gościem Kamila Dąbrowy będzie
Aleksandra Tabota, psychoonkolog
Ksiądz
Nigdy nie mów „zawsze”
ROZMOWA Z
Słuchaj w Radiu TOK FM
Akcja społeczna „Gazety” oraz Instytutu
Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
IWONA BURDZANOWSKA
MAŁGORZATA SZLACHETKA
PARTNERZY
MEDIALNI
Bywa, że pacjent chce rozmawiać, ale
lekarz jest zagoniony. Jak powiedzieć
komuś, że umiera, na korytarzu szpitalnym?
– Jeśli chcemy odbyć bardzo ważną
rozmowę, to wcześniej ustalamy czas,
miejsce i temat. Takiej informacji nie
można przekazywać wbiegu albo przez
innego lekarza. Trzeba zarezerwować
sobie czas – to urągające dla pacjenta,
gdy lekarz mówi, że chce poważnie porozmawiać, a ma tylko dwie minuty.
Trzeba zapytać pacjenta, co wie
oswojej chorobie ico chce jeszcze wiedzieć. Po przekazaniu części informacji lekarz powinien dopytać, co chory
z tego, co powiedziano, zrozumiał.
Lekarze robią to rzadko. Jeszcze
rzadsza jest sytuacja, gdy lekarz pyta:
„Jak pan się czuje z tym, co usłyszał?”.
o. FILIP BUCZYŃSKI:
Lekarz nie mógł spojrzeć
małemu chłopcu w oczy
i przyznać, że jest bezradny
wobec jego choroby. A dziecko
popatrzyło na niego
i powiedziało:
„Ale obiecałeś...”
Studia dla kapelanów
– Dla kapelanów wszpitalach studia teologiczne są podstawą, ale to nie wystarcza. Konieczne jest specjalistyczne wykształcenie, chociażby studia podyplomowe. Ideałem byłby dyplom z psychologii – wylicza ks. Nowak.
Kapelan powinien mieć też ogólną
wiedzę o chorobach, które są leczone
w miejscu jego posługi – np. o psychiatrii, chorobach zakaźnych. –Kilka lat temu miałem wykłady dla kleryków. Jeden z nich zapytał, czy może w rękawiczce udzielać sakramentu choremu
na AIDS. W domyśle, aby się nie zakazić, a przecież wiedza, że to niemożliwe, była wtedy już powszechnie znana
– wspomina ks. Nowak.
Na początku przyszłego roku zakon
oo. kamilianów oraz Katolicki Uniwersytet Lubelski otwierają w Lublinie
– pierwsze w Polsce – studia podyplomowe dla kapelanów szpitalnych. Zajęcia, m.in. z psychologii i komunikacji
społecznej, będą prowadzili praktycy
zwieloletnim doświadczeniem. Wplanach –poza wykładami –są praktyczne
warsztaty.
To służba nie dla każdego
Nagroda
Nie każdy ksiądz nadaje się do pracy
w szpitalu. – Zdarzają się osoby, które
nie powinny pełnić tej funkcji. Iim szybciej się o tym dowiedzą, tym lepiej. Kapelan, który potrafi wspierać umierających, nie zdarza się w każdym roczniku seminarium. To jest bardzo specyficzny charakter aktywności duszpasterskiej –mówi ks. prof. Kalinowski.
Wszyscy kapelani zwracają uwagę
na znaczenie dla kleryków praktyk
Kapelani, którzy sprawdzili się w szpitalnej służbie, podkreślają, że nie chcieliby robić niczego innego. Co jest dla
nich nagrodą? „Dziękuję” zust staruszki,
której pomogli napić się kompotu, łyżeczka po łyżeczce. Radość młodych
matek na oddziale położniczym.
Uśmiech chorych dzieciaków, które po
kilkoro siadają na kolanach księdza, opowiadają, jak minął dzień. Ibyć może na
moment zapominają, że coś je boli. A pacjent, jeśli nie zostanie zapytany
o emocje, może się zamknąć w sobie.
Czasami drugą część rozmowy trzeba odłożyć na później.
tycznych umiejętności potrzebna jest
współpraca z dobrymi psychoonkologami. Jest takie przekonanie, że student
medycyny nie musi się wszystkiego nauczyć na uczelni, bo nauczy się kiedyś.
Tylko że to kiedyś to może być nigdy.
Ojciec na szkoleniach uczy lekarzy, jak
rozmawiać z pacjentem. Sami nie umieją tego robić?
– Mam w pamięci długą rozmowę
zchirurgami warszawskimi. Zapytałem
ich: „Jak rozmawiacie zpacjentem, który nie chce poddać się operacji?”. Pani
chirurg odpowiedziała: „No normalnie,
przychodzę imówię: Stary, albo na stół,
albo do piachu”. Sala wybuchła śmiechem.
No to ja mówię: „No dobra, pożartowaliśmy. Teraz powiedzcie mi poważnie, jak rozmawiacie zpacjentem?”. Drugi lekarz odpowiedział: „No właśnie tak.
Nas nie nauczono rozmawiać zpacjentem inam się nie chce znim rozmawiać,
kiedy mamy przed sobą wiele zabiegów
do wykonania”.
Lekarzom wstyd jest przyznać, że
nie umieją się komunikować. Nie uczą
ich tego na studiach. Dlaczego? To jest
pytanie do rektorów wyższych uczelni
medycznych.
Psychologia na medycynie jest traktowana po macoszemu?
– Jest bardzo okrojona, bez nabywania umiejętności praktycznych.
O tym, jak rozmawiać, można sobie
wksiążce poczytać, ale dla nabycia prak-
Najbardziej szokujące wspomnienie ze
szkolenia z lekarzami?
– Lekarz powiedział mi: „Obiecałem
pacjentowi, że będzie zdrowy, apotem
nie byłem w stanie mu powiedzieć, że
umiera”.
Czyli stawianie się w pozycji Boga?
– Pamiętam też, gdy lekarz opowiadał, że nie mógł spojrzeć małemu chłopcu w oczy i przyznać, że jest bezradny
wobec jego choroby. A dziecko popatrzyło na niego ipowiedziało: „Ale obiecałeś...”. Lekarz był zrozpaczony, że
wcześniej złożył taką obietnicę. Nie miał
prawa tego zrobić. Bo nie wolno w takich sytuacjach używać słów: „zawsze”,
„na pewno”. Można tylko powiedzieć:
„zrobimy wszystko”, „jest bardzo duża
szansa”.
Równie nieszczęśliwe może być nieprzygotowanie chorego na to, co go czeka. Są sytuacje, kiedy pacjent został przekazany do opieki paliatywnej, ale otym
nie wie. Słyszy, że gdzieś go przewiozą,
jakiś nowy zespół będzie się nim zajmował. Dopiero w hospicjum dowiaduje się, gdzie trafił. I to jest wielki dramat. 1
Leczyć po ludzku 15
PARTNERZY
AKCJI INFORMACYJNEJ
O PRAWACH PACJENTA
www.wyborcza.pl Gazeta Wyborcza Środa 9 grudnia 2009
+
Czytaj jutro: Debatujemy, jak zapewnić pacjentom respektowanie ich praw
Nasza strona w internecie: Wyborcza.pl/leczyc
Minister zdrowia Ewa Kopacz: – W ostatnich latach, przy okazji batalii na rzecz większych zarobków lekarzy i pielęgniarek,
okazało się, że szpitale są przede wszystkim miejscem zatrudnienia białego personelu, a nie miejscem leczenia pacjentów
Nasz e-mail: [email protected]. Pisz też na: „Leczyć po ludzku”,
„Gazeta Wyborcza”, ul. Czerska 8-10, 00-732 Warszawa
Poradnik
„Prawa Pacjenta”
Czy w szpitalu można umierać po ludzku?
Szpital nie zna litości
Brzezianka
Podręczny informator dla pacjentów, lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego: na 16 stronach
przedstawimy prawa pacjenta i wytłumaczymy na przykładach, co one
w praktyce oznaczają. Doradzimy,
jak egzekwować te prawa i zamieścimy adresy oraz telefony instytucji,
do których można się poskarżyć.
W piątek nie przegap!
Regionalna
Lista Kolejkowa
Sprawdź na stronach lokalnych, jak
długo i na jaki zabieg, operację czy
konsultację czeka się w twoim województwie. Listę przygotowują
wspólnie reporterzy i czytelnicy.
Wciąż możesz dopisać się do listy
w internecie: Wyborcza.pl/leczyc
Jestem studentką pielęgniarstwa,
podczas praktyk wszpitalu kilka razy
spotkałam się ze śmiercią.
Alkoholik: pierwszego dnia poprosił mnie o kompot, spytałam pielęgniarkę, czy mogę mu podać. Odpowiedziała, że nie. Przez dwa tygodnie –aż umarł –nie podawano mu jedzenia ipicia doustnie. Zapytałam dlaczego? Przecież umiera, mógłby wypić kompot, jeśli chce. Pielęgniarki
mówiły, że to pijak, adla takich nie ma
litości. Śmiały się z żony, że gładzi po
głowie tego obrzydliwego pijaka.
Pięć dni przed śmiercią zrobiono
mu badanie endoskopowe. Męczarnia. I po co?
Trzy dni przed śmiercią zdawało
się, że już jest wagonii. Przyszła żona.
Nie byłam pewna, czy ona wie, że to
już koniec. Pytałam pielęgniarek, czy
znią rozmawiały. Aone: „Aty byś nie
wiedziała, że to już koniec?”. Nie, ja
bym nie wiedziała. Spytałam żony, czy
może chce, by przyszedł ksiądz. Następnego dnia cała rodzina przyszła
się pożegnać.
Ostatniego dnia zajrzałam do jego
pokoju. Przechodził lekarz. Powiedział: ciśnienie spada. Zamknęłam
drzwi, wzięłam tego pana za rękę imodliłam się 15 minut, aż przestał oddychać. To było takie uroczyste...
Za chwilę przyszedł lekarz i studenci: – Widzieliście świeżego trupa?
Z tą śmiercią byłam sama, bez doświadczenia, bez słowa komentarza
od personelu. Zapytałam, dlaczego temu człowiekowi tak przedłużano
umieranie. Usłyszałam, że rodzina musi widzieć, że coś się robi.
Idruga ważna śmierć. Pani wmasce
tlenowej siedziała na łóżku. Przy niej
kubek soku. Spytałam, czy podać –chciała, ale z wielkim trudem piła i kaszlała.
Do końca stał przy niej ten kubek soku
i miska skrzepniętej kaszy pozorujące,
że jest odżywiana.
Następnego dnia zastałam ją z rurą
intubacyjną w gardle, przywiązaną do
łóżka, bo ponoć szarpała za tę rurę. Słyszałam, że przestała oddychać, więc ją
„podratowano”. Po co?
Poluzowałam jej związane nadgarstki, próbowała coś mówić. Kiedy
zajrzałam pod kołdrę, żeby sprawdzić,
jak ma ułożone nogi –zobaczyłam wielką kałużę. Pękła skóra na odleżynie. To
musiało boleć! Aprzecież mogłyśmy jej
zmieniać pozycję. Ale personel tego nie
robił i nam też nie kazał.
Kiedy tylko mogłam, szłam zwilżać
jej usta. Przymykała oczy z rozkoszy.
Siedziałam, głaszcząc ją po głowie. Udało jej się skonać wnocy. Ucieszyłam się.
Czemu ludzie nie pozwalają umierać bliskim wdomu? Ze szklanką kompotu, kiedy chcą, bez głupich badań
iuporczywej terapii? Wszpitalu nikt nie
podpowiada rodzinom, że mogą chorych przytulać, nie zgadzać się na bezsensowne działania medyczne. Aprzede
wszystkim być obok, żeby człowiek nie
umierał samotnie. Nie odeszła sama
Małgorzata
To nieprawda, że w szpitalu nie
można umrzeć jak człowiek. Moja mama
odchodziła na raka. Wiedziała dosko-
AGNIESZKA SADOWSKA
Jutro w „Gazecie”
W Polsce większość
ludzi umiera w szpitalu
– czasami samotnie,
choć w tłoku.
Opowiadają o tym
dwa z kilkuset
przejmujących listów
nadesłanych
do „Gazety”
w ubiegłym roku,
gdy prowadziliśmy
akcję „Umierać
po ludzku”
7 praw pacjenta | Dziś szerzej o opiece nad chorymi i umierającymi
Mam prawo do tego, by zostać
| potraktowany
1kiem
godnie i z szacun- 7 |
Kiedy przebywam w szpitalu lub indla mojej intymności.
Mam prawo wiedzieć, na co nej placówce medycznej (np. hospi2 | choruję, jakie jest proponowa- cjum), mam prawo do opieki duszne leczenie i rokowanie, a jeśli mam pasterskiej. Mam prawo wiedzieć, jaMam prawo do opieki duszpasterskiej i umierania w godności.
wątpliwości, mam prawo poprosić
o inną opinię lub o zwołanie konsylium lekarskiego.
Mam prawo dostępu do dokumentacji dotyczącej mojej choroby imam prawo wymagać, by chroniono moje dane przed osobami przeze mnie nieupoważnionymi.
Mam prawo dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej (w tym
diagnostyki, rehabilitacji, leków,
środków medycznych, pobytu
w szpitalu) finansowanych ze środków publicznych.
Mam prawo korzystać z aktualnych zdobyczy medycyny zarówno wdiagnostyce, jak iwleczeniu.
Mam prawo do towarzystwa bliskiej osoby podczas wizyty u lekarza czy zabiegu, a także do kontaktowania się zbliskimi ikorzystania zich
opieki podczas pobytu wszpitalu.
3|
4|
5|
6|
R
+
E
kiego wyznania kapelani pracują
w szpitalu, gdzie i kiedy mogę ich spotkać, kiedy i gdzie odbywają się nabożeństwa.
Zawsze mogę osobiście skontaktować się z opiekunem duchowym wyznawanej przez siebie religii. A w sytuacji zagrożenia życia mam prawo
wymagać, by szpital niezwłocznie go
zawiadomił.
Korzystając z opieki duszpasterza
mojego wyznania, nie mogę naruszać
praw innych pacjentów ani ich niepokoić. W wielu szpitalach są osobne
miejsca spotkań z duchownymi. Jeżeli jestem obłożnie chory i nie mogę
zostać przewieziony do osobnego pomieszczenia, mam prawo porozmawiać z duchownym za parawanem.
Możliwość spotkania z osobą duchowną bywa szczególnie ważna, gdy
moje życie dobiega końca.
K
Jeśli rokowania są dla mnie niepomyślne, mam prawo o tym wiedzieć.
Ale mam także prawo odmówić wszelkich rozmów na ten temat.
Do końca mam prawo do tego, by jakość mojego życia była podnoszona
przez łagodzenie bólu icierpienia, atakże przez troskliwą pielęgnację. Jeśli
przebywam na oddziale opieki paliatywnej w szpitalu lub pod opieką hospicjum, ja i moi bliscy mamy prawo
skorzystać ze wsparcia psychologa.
Lekarz ma obowiązek podtrzymywać moje życie, nawet jeżeli wcześniej
wyraźnie zażądałem, że nie życzę sobie
utrzymywania mnie przy życiu, np. gdy
jestem w śpiączce. Lekarz natomiast
powinien rozważyć, czy jeśli nic już się
nie da zrobić, bym wyzdrowiał –celowe
jest przedłużanie mojego umierania.
Jego obowiązkiem jest bowiem dbać
o jakość mojego kończącego się życia
i szanować prawo do godnej śmierci.
Eutanazja – czyli pomoc w umieraniu – jest w Polsce przestępstwem.
Może się zdarzyć, że umrę nagle irodzina nie zdąży się na to przygotować.
Personel medyczny zawsze powinien
L
otoczyć opieką moją rodzinę, a moje
ciało potraktować z szacunkiem.
Po śmierci ciało może zostać jednak poddane sekcji. Rodzina może
prosić o jej zaniechanie, ale ostateczna decyzja należy do lekarza. Jeżeli
nie życzę sobie, by po mojej śmierci
wykonywano sekcję, muszę wyrazić
sprzeciw na piśmie – na odrębnej kartce – lub zapisać w dokumencie, na podstawie którego otrzymuję świadczenia, ewentualnie poprosić o odnotowanie mojej woli w dokumentacji medycznej w szpitalu. Mogę też wyrazić
ustny sprzeciw przy świadkach.
Szpital może wykonać sekcję mimo
sprzeciwu, jeśli pacjent zmarł przed
upływem 12 godzin od przyjęcia do szpitala albo zachodzi podejrzenie, że zmarł
w wyniku przestępstwa.
Po śmierci moje organy mogą zostać pobrane do przeszczepu bez pytania mojej rodziny o zgodę. Jeżeli nie
chcę być dawcą narządów, muszę to
zgłosić poprzez wpis w centralnym rejestrze zgłoszonych sprzeciwów
(www.poltransplant.org.pl) albo złożyć pisemne oświadczenie podpisaA
nale, co jej jest, że rak wrócił iże koniec
już blisko. Obiecałam jej, że umrze
wdomu. Ale miała ogromne trudności
z oddychaniem i w końcu sama poprosiła o karetkę. Pojechałyśmy do szpitala, który akurat miał dyżur – Szpital Wolski przy Kasprzaka w Warszawie.
Młody stażysta położył mamę
w dwójce, dał tlen, a mi kazał iść do domu. Spytałam, czy jest pewien, że gdy
jutro rano wrócę, to matka będzie żyć.
Wtedy poszedł do dyżurki, naparzył kawy, wywlókł miękki fotel i ustawił
wdrzwiach pokoju mamy. Całą noc poprawiałam jej maskę tlenową iczytałam
kryminał, żeby nie zasnąć. Rano nowa
lekarka –ordynatorka oddziału –oceniła stan mamy ipowiedziała, że to już niedługo, więc przeniesie ją do jedynki.
Zadzwoniłam po siostry mamy. Siedziałyśmy cały dzień po obu stronach
jej łóżka. Była piękna, sierpniowa sobota, na ławkach przed szpitalem pacjenci z rodzinami, a my rozmawiałyśmy o niej i modliłyśmy się. Nie wiem,
ile słyszała, już nie odpowiadała. Kiedy
wyszłam na chwilę na dwór, podeszła
do mnie staruszka i powiedziała: „Pani
mama to szczęśliwa kobieta”. Nie zrozumiałam. Wtedy opowiedziała mi okonających wsamotności, na których napatrzyła się w szpitalu.
Wróciłam do mamy iprzez ostatnie
trzy godziny trzymałam ją za rękę. Poczułam, jak stanął puls, usłyszałam ciszę, gdy przestała oddychać. Pielęgniarka, która wtedy weszła, spojrzała na
nas i szepnęła, że wróci później. Nikt
nam nie przeszkadzał, nikt nas nie wyrzucał. Wyszłyśmy same, kiedy poczułyśmy, że już czas. Więcej: www.umieracpoludzku.pl
Codziennie opisujemy jedno z praw.
Pełny informator jutro w formie broszury
ne przez co najmniej dwóch świadków. W każdej chwili mogę zmienić
zdanie i wycofać swój sprzeciw.
Szpital jest zobowiązany poinformować o śmierci pacjenta osobę wskazaną przez niego wdokumentacji. OPRAC. DR DOROTA KARKOWSKA
INSTYTUT PRAW PACJENTA I EDUKACJI ZDROWOTNEJ
Gorąca linia „Gazety”
Zadzwoń do prawnika!
Chcesz wiedzieć, czy złamano twoje
prawo pacjenta gwarantowane
przez ustawy? Nie wiesz, jak dochodzić
swoich praw? Dzwoń:
886 521 721
Dyżur pełni dziś
w godz. 16-17
Marta Kulpa,
ekspert Instytutu
Praw Pacjenta
i Edukacji
Zdrowotnej
M
A
więcej o prawach pacjenta:
www.prawapacjenta.eu
1
28666384
28666429