0</w:Z - UM Koluszki

Transkrypt

0</w:Z - UM Koluszki
2013-12-02 15:43:05
Pomimo 100 lat wciąż zaraża pogodą ducha
- Wielkie święto, wielkie wydarzenie, szczególna chwila dla naszej rodziny. Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy takiego czasu doczekać –
stwierdził ze wzruszeniem Arkadiusz Loba, jedyny wnuczek płci męskiej pani Leokadii Orłowskiej z Redzenia Starego, która 25 listopada
obchodziła 100-letnią rocznicę swoich urodzin. W słowach pana Arkadiusza nie ma krzty przesady, bowiem była to faktycznie szczególna
uroczystość, która pod jednym dachem skupiła całą rodzinę pani Orłowskiej. Byli prawie wszyscy, poczynając od trójki dorosłych dzieci
pani Leokadii (Zenona Loba, Irena Mazurek i Stefan Orłowski), na prawnuczkach kończąc. Mało brakowało, by na urodzinach pojawiła się
prawnuczka Ania, która narodziła się kilkanaście dni temu, a więc dokładnie 100 lat po swojej prababci. Symbolika wyjątkowa. Ale jak
się temu dziwić, skoro równie niezwykłą i intrygującą osobą okazała się sama Jubilatka.
- Cóż mogę powiedzieć o babci. Kobieta bardzo troskliwa i opiekuńcza, przejmująca się wszystkimi dookoła, a przy tym zawsze pogodna,
uśmiechnięta, starająca się nie narzekać na kłopoty zewnętrzne, różnego rodzaju zawirowania. A tych przeżyła naprawdę sporo. Dwie
wojny światowe, z których ostatnia odbiła się szczególnie na jej życiu. W rok 1939 babcia wchodziła już jako kobieta dorosła, zamężna.
Niestety wojna doświadczyła ją stratą rocznego synka. Życie nie było łatwe. Babcia opowiadała, że po mąkę, cukier musiała udawać się
na piechotę do samej Łodzi. Bardzo często żywili się tym co uzbierali w lesie. Babcia najczęściej jadła zalewajkę. Mięso chowane było w
ziemi, a kiełbasa na stole pojawiała się jedynie dwa razy w roku. Do kościoła chodziło się na boso, i dopiero przed samą świątynią
wdziewało się odświętne obuwie. To są naprawdę ciekawe historie, dokumentujące życie w tamtych czasach. Szczególnie cenne są
jednak zdjęcia ukazujące przeobrażenia Redzenia Starego. Babcia jako rodowita mieszkanka tego sołectwa, ma ich bogatą kolekcję.
Jeszcze dwa, trzy lata temu, gdy była trochę sprawniejsza, usiedliśmy razem i podpisywaliśmy stare fotografie. Jest ich tyle, że w
przyszłości chciałbym wykorzystać je do stworzenia jakiegoś historycznego albumu - opowiada Arkadiusz Loba, w którego życiu babcia
pełniła szczególną, wychowawczą rolę, zajmując się wnuczkiem podczas pracy zawodowej rodziców.
Znaczne fotograficzne archiwum wzięło się może z tego, że pani Orłowska była bardzo aktywną i towarzyską mieszkanką. Żywo
uczestniczyła we wszystkich imprezach organizowanych na terenie sołectwa. Lubiła spędzać czas z sąsiadkami, a to na darciu pierza, a
to przy wypiekach chleba czy robieniu masła. I tego chyba Jubilatce obecnie w życiu najbardziej brakuje, tych rozmów i spotkań ze
znajomymi. Jako jedna z najmłodszych w rodzinie, nie posiada już bowiem nikogo z bardzo licznego rodzeństwa. Przeżyła już również
większość ze swoich sąsiadek. Lecz co bardziej istotne, po prostu nie rozumie i nie potrafi zaakceptować obecnych zwyczajów, tego
wiecznego braku czasu, wieczną pogoń za pieniądzem. Warto jednak podkreślić, że nie jest osobą, która sabotowałaby zdobycze
obecnej techniki. – Babcia jest jak najbardziej świadoma dobrodziejstw elektroniki. Bez problemu korzystała z telefonu stacjonarnego,
choć z pewnymi problemami to jednak posługuje się również „komórką”. Wie że istnieje coś takiego jak internet i komputer. Zdaje sobie
sprawę, że to ludziom pomaga i tego nie potępia – wyjaśnia pan Arkadiusz.
Najlepszym tego przykładem jest to, że w późniejszym etapie życia, gdy nie miała już możliwości swobodnego kontaktu ze znajomymi,
ulubionym zajęciem pani Leokadii stało się oglądanie seriali. Ponoć zawsze prosiła o zakup programu telewizyjnego i zakreślała całą
gazetę. Do 98 roku życia, nie przepuszczała żadnego serialu.
Jej żywa aktywność społeczna i towarzyskość przejawia się również w tym, że pani Leokadia była od dawien dawna jak najbardziej
świadomym obywatelem. - Babcia zawsze interesowała się bieżącymi wydarzeniami, tym co dzieje się w regionie i w sołectwie. Zresztą
od momentu przemian, gdy mamy możliwość decydowania o tym, kto będzie sprawował władzę, regularnie uczestniczy w wyborach, a
mi przypada zaszczyt, by babcię do urny wyborczej doprowadzić - podkreśla z dumą pan Arkadiusz, dodajmy radny Rady Miejskiej w
Koluszkach.
O ciekawości i zaangażowaniu w życie społeczne pani Leokadii świadczy chociażby zainteresowanie, jakie wykazała na wiadomość, że
podczas tej ważnej uroczystości odwiedzą ją przedstawiciele koluszkowskiego samorządu. W imieniu władz szacunek Jubilatce oddał
burmistrz Waldemar Chałat oraz kierownik Urzędy Stanu Cywilnego Ewa Sztuka, wręczając symboliczny kosz pełen słodyczy oraz
niezbędnych witamin. – Córka mi mówiła, że będzie burmistrz. Cieszę się, że w końcu go poznam – z wielkim zadowoleniem
skomentowała odwiedziny burmistrza 100-latka.
Wspomnieć należy o jeszcze jednej bardzo charakterystycznej rzeczy, bez której historia życia pani Leokadii byłaby mocno niepełna. Babcia je bardzo religijna i mocno związana z Kościołem katolickim. Ewangelia, msza św. i cotygodniowa obecność w kościele to był dla
niej chleb powszedni. Od tego rozpoczynała w zasadzie swoje funkcjonowanie. I Komunia Św., bierzmowanie to również zasługa mojej
babci. Była z nami na wszystkich naukach, doprowadzając nas do sakramentów. I co najważniejsze, babcia ciągle podkreśla, że to
właśnie wiara w Boga sprawiła, że w wielu ciężkich sytuacjach życiowych nie pobłądziła. A owe wskazówki od Boga jak zachować się w
danej sytuacji, jak sama podkreśla, ukazywały jej się we snach – wyjawia tajemnicę Jubilatki Arkadiusz Loba.
Ogromna ilość kwiatów, które dostała na urodziny (a kosz z różami od najbliższych był naprawdę imponujący), nie zaskoczył zatem pani
Leokadii, bowiem jak sama przyznała, to wszystko już jej się przyśniło.
Choć zdrowie już coraz bardziej szwankuje (nie na tyle jednak by nie odwiedzić piechotą sąsiadki), pani Leokadia nie zamierza jeszcze
rozstawać się z tym światem. – Pamiętam taki moment, gdy babcia miała mocno potłuczone biodro. I wtedy pod wpływem tych cierpień
odechciewało jej się już życia. Ale ostatnio powiedziała mi, że śnią jej się źródła, bijąca z nich woda (wg Jubilatki symbol
długowieczności), czyli że jeszcze nie przyszedł na nią czas, że jeszcze coś ma do zrobienia – opowiada pan Arkadiusz.
A może to właśnie te setne urodziny, chęć spotkania rodziny i możliwość zaprezentowania czytelnikom jej godnego naśladowania
podejścia do życia, były właśnie tym wyśnionym źródłem dającym życie. Któż to wie.
Stosunek do śmierci, pani Leokadia ma faktycznie nadzwyczajny. Dla przykładu z charakterystycznym dla siebie humorem podczas
Święta Zmarłych stwierdziła, że myślała że już umrze, ale odechciało jej się.
Pozostając przy tajemnicy śmierci i życia, zawsze największą zagadką pozostaje kwestia długowieczności. Może to będzie spore
uproszczenie, ale w przypadku pani Leokadii wszystkiemu winne są po prostu… geny. Całe rodzeństwo 100-latki dożywało bowiem
sędziwego wieku. Nie było żadnej super diety, zdrowego odżywiania. Ot, zalewajka i czasem kieliszek dobrego trunku na zdrowie,
którego pani Leokadia nigdy sobie nie odmawiała. Bo przecież wszystko jest dla ludzi, trzeba jedynie umieć to nasze życie dobrze
przeżyć. A to z pewnością udało się naszej Jubilatce.
Informacje o artykule
Autor:
Zredagował(a):
Przemysław Wegwert
Data powstania:
02.12.2013 15:43
Data ostatniej modyfikacji:
02.12.2013 15:48
Liczba wyświetleń:
580
Wydrukowano z serwisu:
archiwum.koluszki.pl
Wydrukowano dnia:
2017-03-07 15:27:12

Podobne dokumenty