Porozmawiajmy o przeszłości…
Transkrypt
Porozmawiajmy o przeszłości…
Porozmawiajmy o przeszłości… Wywiad z Zofią Chudzik w ramach projektu „Nowy Nart i okolice – dawniej i dziś” autorstwa: Zuzanny Fili, Gabrieli Pikor, Karoliny Turek Opiekun: Małgorzata Wyka - Dzień dobry. - Dzień dobry. - Kiedy Pani się urodziła ? - Urodziłam się w 1926 roku. - Całe Ŝycie mieszka Pani w Nowym Narcie? - Mój dom rodzinny jest w Starym Narcie, ale po ślubie przeniosłam się do Nowego Nartu. - Czym zajmowali się ludzie mieszkający na tych terenach? - Przed rokiem 1939 ludzie pracowali tylko na roli, a po wojnie zatrudnili się w Hucie Stalowa Wola i w Zakładach Mięsnych. Pamiętam teŜ, Ŝe przed laty na skraju lasu mieszkał bogaty Niemiec - Klaudiusz an Gierman. Posiadał murowany dom, nazwany ze względu na to dworem, cegielnię, rozległy sad, tartak i ogród, gdzie zatrudniał mieszkańców okolic. Wzbogacił się na handlu deskami z śydami. Miał piękne dzwony, które ogłaszały porę śniadania, obiadu i kolacji. W czasie wojny został wysiedlony i wyjechał do Krakowa, a po niej stracił cały swój majątek. Dwór został rozebrany, a dzwony wywiezione za granicę. - Czy pamięta Pani początki jakiś instytucji? - Dawniej na terenie naszej wioski było Koło Gospodyń (przyjeŜdŜała instruktorka, która uczyła piec i gotować), organizowano równieŜ kursy, zebrania i pogawędki. Dawniej mieliśmy teŜ porodówkę. Dawno temu w obecnym Parku Dworskim był dwór, w którym mieszkał tak zwany „król”. Jego majątek obejmował cegielnię, gorzelnię, staw, park i ogrody. Bogaty właściciel stracił majątek w trakcie I wojny światowej. Jego dwór słuŜył jako szpital wojskowy dla Ŝołnierzy rosyjskich, a później został spalony. Po wojnie zrezygnowano z jego odbudowy. Niedawno powstała remiza dzięki pomocy Gminy JeŜowe i mieszkańców Nowego Nartu. - Jakie nazwiska ludzi Ŝyjących tu, którzy wiele zrobili dla okolicy, warto Pani zdaniem wymienić? - Był Kazimierz Świerzawski (agronom, który pomagał rolnikom, kontraktował truskawki, porzeczki, rzepak i len, słuŜyło to temu, aby rolnicy mogli sprzedawać towar po lepszej cenie), Władysław Romanek (zootechnik, pomagał rolnikom sprowadzać świnie i bydło, bardzo interesował się zwierzętami) oraz ks. Stanisław Capecki, który przyczynił się do rozwoju naszej wioski. - Czy pamięta Pani jakieś przyśpiewki ludowe/pieśni kościelne, które dzisiaj są juŜ zapomniane? - Pamiętam pieśń „Nieustającej Matko Pomocy”, którą śpiewano w czasie odpustu parafialnego: 2 1. Nieustającej Matko Pomocy, weź w swą opiekę naród sierocy, Daj mu swą miłość odczuć na nowo, Królowo, Królowo! 2. We walkach Ŝycia, w drodze do nieba tyle nam mocy dzisiaj potrzeba. Jeśli u Ciebie jej nie znajdziemy, Zginiemy, zginiemy! 3. Ty wiesz najlepiej, gdy coś zaboli, nadziei lepszej pokrzepisz doli, Tyś jest krynicą, łaski przeczystą Wieczysta, Wieczysta! 4. Od lat juŜ tyle Matko Cię znamy na Jasnej Górze u Ostrej Bramy, Od spraw niech czuję, aŜ do ostatka śeś Matka, Ŝeś Matka! - Czy pamięta Pani zwyczaje i obrzędy, które kiedyś kultywowano w Nowym Narcie i okolicach? - Tradycyjnie Święta BoŜego Narodzenia spędzaliśmy w gronie rodziny. Tradycja nakazywała, aby przynieść snop Ŝyta i postawić w kącie. Na stole była miska i bochen chleba, miało to oznaczać, Ŝeby cały rok nie brakowało chleba. Był zawsze jeden kolorowy opłatek dla zwierząt. Siano znajdowało się na stole i pod nim, dzieci spały na nim podczas wigilijnej nocy. Później spod stołu wynosiło się siano do obory. Gdy przychodzili kolędnicy, podłoga musiała juŜ być zamieciona. Jako pierwszy wchodził chłopiec, a dopiero po nim dziewczęta. Panowała tradycja, Ŝe na kaŜde święta wynoszono wszystkie meble i bielono w domu ściany. Jeśli chodzi o śluby, było bardzo duŜo weselnych przyśpiewek, np. ,,Pamiętaj o Józieńku byś Ŝonkę szanował, Na kaŜdą niedzielę buciki pucował. Buciki pucował, Ŝeby się świeciły, śeby takie miała jak za panny były”. Albo inna: ,,Nasza starościna nie dała nam piwa, Niedaleko rzeka to ją utopiwa. Niedaleko rzeka, pełen jezior wody, To ją utopimy, będzie wdowiec młody”. - Jak wspomina Pani czas II wojny światowej? - Rok 1939, niedziela 1 września, byłam w kościele. Ks. Michalski ogłosił, Ŝe wybuchła wojna, Ŝe Niemcy uderzyli na Polskę. W kościele jeden odgłos jęku dał się słyszeć. Jakie to 3 było przeraŜające! Ale ksiądz dodał, Ŝe Anglia i Francja idą na pomoc Polsce. Po niedługim czasie nadlatują samoloty niemieckie i bombardują Stalową Wolę, z daleka widać słupy dymów. Po kilku dniach maszeruje wojsko polskie, a razem z wojskiem górale jadą na wozach z rodzinami, przy wozach krowy. Uciekają przed Niemcami, popłoch straszny, ale widzą, Ŝe z naszej wioski nikt nie ucieka. Oni się zatrzymali w niektórych domostwach. Po kilku dniach wrócili do siebie… Rok 1941, marzec. JuŜ Niemcy wysiedlają z odległych wiosek, w kwietniu juŜ bliŜsze wioski, a w maju juŜ sąsiednie i wydają zarządzenie, Ŝe kto posiada konia, wóz, Ŝeby przyjeŜdŜał przed sołtysa. Tu juŜ gestapowcy czekali i rozsyłali, czyli rozkazywali, gdzie ma kto jechać, do której wioski - były to tak zwane foszpony, aby wywozić ludzi na kwatery. Gdyby kto nie wyjechał na taki foszpon, gestapowcy przychodzili do domu i bili nielitościwie. Zabierać wolno było wszystko ze sobą, nawet i zabudowania, toteŜ taka akcja foszponowa trwała kilkanaście dni. Zabudowań nikt swoich nie niszczył, bo kaŜdy miał tą nadzieję, Ŝe wróci na swoje, Ŝe moŜe się sytuacja zmieni i tak mieli co wywozić. Zarządzenie o wysiedleniu było bardzo szybkie, bo do miesiąca czasu kaŜdy musiał się wyprowadzić. DuŜo rodzin przyszło do naszej wioski na tak zwane kwatery, a inni poszli w róŜne strony i okolice tak jak Rudnik, Kamień, Łańcut, Przeworsk, LeŜajsk, Przewrotne itp. Trudno jest wymienić wszystkie miejscowości, gdzie ludzie wysiedleni zamieszkiwali i trudno jest wymienić wszystkie, które były wysiedlone, bo ich było bardzo duŜo z dwóch powiatów: niŜańskiego i kolbuszowskiego… We wrześniu juŜ wysiedlają naszą wioskę i inne dalsze wioski. Rozkaz, Ŝeby do 1 października wszyscy się wyprowadzili. I znów rozpacz ludzi. Ci, co u nas zamieszkują, muszą szukać kwatery, czyli nowego mieszkania i my równieŜ, i cała nasza wioska, i inne wioski. I znów się historia ta sama powtarza: foszpony, gestapowcy, coś strasznego, to nie do opisania. My się wyprowadzili do naszych kuzynów zamieszkujących od nas około 12 kilometrów. Nas było siedmioro osób: rodzice i pięcioro dzieci. Kuzynów było jedenaście osób: rodzice i dziewięcioro dzieci, to było trochę za ciasno. Zima była sroga, śniegi spadały, bardzo duŜe zaspy, toteŜ ani Niemcy, ani gestapowcy na wysiedlone tereny nie zaglądali. ToteŜ ludzie z powrotem powracali na swoje kwatery. śywności tylko kaŜdy sobie przywoził na następne kilka dni, tylko był koń i krowa jedna lub dwie, a innego stworzenia nikt nie posiadał. ToteŜ i my wrócili na swoje, obornika się przyzbierało, ziemniaki się zasadziło i zboŜe zasiało jare i tak to wszyscy zrobili. Kwiecień był juŜ dosyć ciepły. Rok 1942. Teraz juŜ Niemcy i gestapowcy biorą się za swoją akcję. Z daleka widać tylko dymy, codziennie palą wioskę za wioską. W naszej wiosce cicho. Na noc wracaliśmy 4 do domu, a w dzień siedzieliśmy w nieduŜym lesie, który był w polu. W ostatni dzień kwietnia wieczorem w sobotę przyjechało piętnastu gestapowców uzbrojonych do naszej wioski i zamieszkali sobie w szkole, i kogo tylko z ludzi spotkali, bili nahajami. Wtenczas ze soboty na niedzielę całą noc było słychać tylko tarkot wozów, to uciekali ludzie z naszej wioski i sąsiednich, nie czekając na dalsze bicie i na palenie wioski. My wtenczas daleko nie uciekali, zatrzymaliśmy się w wiosce, a raczej w przysiółku Pniaki, który naleŜał do Wilczej Woli, a było to pod lasem niedaleko od naszego domostwa - 1 kilometr. I tu juŜ gestapowcy zaglądają, byliśmy tu tylko dwa dni. Wilcza Wola miejscowość rozległa, bardzo duŜa, miała wiele przysiółków, a w jednym z nich my się zatrzymali, czyli w Majdańskich. Tu my byli dwa tygodnie i stąd juŜ wypędzają ludność, która nie ustępuje, więc palą, widać tylko wokoło ognie i dymy. My juŜ stąd wyjechali do wioski Przewrotne ponad 20 kilometry od naszej wioski. Do tych naszych kuzynów juŜ Ŝeśmy nie wrócili, bo podczas naszej wędrówki ich juŜ wysiedlili. W Przewrotnem zamieszkaliśmy 3 miesiące, tu nie było najmniejszych warunków do Ŝycia, było bardzo duŜe skupisko ludzi wysiedlonych. Więc ojciec, a z nim jeszcze dwóch, wybrali się w poszukiwanie pracy i mieszkania. Wrócili po 2 tygodniach, zostali przyjęci do pracy we folwarku, tak nazywali, za Łańcutem w Albigowej. Tam my pojechali i zamieszkali przez dwa rok,i aŜ do wyzwolenia. Inni wysiedleni pozostali w Przewrotnem, a Ŝe im głód dokuczał, to szli kilkanaście kilometry na te tereny wysiedlone, rŜnęli kłosy zbóŜ, obijali pałami, brali na plecy i nieśli. Przechodzili nocą, bo na terenach wysiedlonych juŜ byli obsadzeni niemieccy baorzy, którzy przy sobie mieli tak zwaną wachę, a wacha była uzbrojona - strzelała do ludzi tak, Ŝe kilka osób zostało zabitych na polu. W roku 1943 w Przewrotnem juŜ padają wyroki śmierci i to kilkakrotnie, a szczególnie jak tylko zaczął się dzień robić, czyli raniutko w niedzielę, otaczają wioskę gestapowcy. Jedni z zewnątrz, drudzy wewnątrz z psami grasują po zabudowaniach i wyganiają ludzi na jeden plac. Tam na placu wyrokują - jednych do domu, a drugich strzelają. Takie obławy były niejeden raz! Ktoś się ukrył, aŜeby nie iść na ten plac, to jak go znaleźli, na miejscu rozstrzeliwali… Nazwiskiem Drąg rodzina składała się z czterech osób. Miał dwóch synów, wracał z jednym z kościoła i zostali oba rozstrzelani. Była to rodzina gospodarna, uczciwa, dobra i pracowita. Nie jestem w stanie opisać, ile tam zginęło ludzi miejscowych i wysiedlonych. Rok 1944 w Albigowej. JuŜ świtała nadzieja wyzwolenia, ale i niepewność Ŝycia, gdy Niemcy obsadzili się z działami i uzbrojeniem we folwarku. Folwark miał zabudowania na polach i na górce, a wioska była w dolinie. Między wioską była rzeka, która miała wysokie 5 brzegi, a dołem płynął strumyk wody. To my przez cały dzień siedzieli pod brzegiem rzeki, bo nadchodził front rosyjski, to tylko kule te dalekonośne gwizdały. Dzięki dobrej organizacji w Albigowej i dzielnej partyzantce, która podeszła pod obsadzonych Niemców, gdy tylko się zrobił mrok, słyszymy jak tylko małe kulki gwizdają. Po chwili warkot samochodów i juŜ Niemcy uciekają. Na drugi dzień juŜ raniutko były wojska rosyjskie. Radość, ale to radość nieopisana, wyzwolenie, wolność. JuŜ Szwabów nie ma, juŜ kaŜdy innym powietrzem oddycha. Wtenczas wróciliśmy na swoje po trzech rokach tułaczki i poniewierki. I ze wszystkich okolic i najdalszych i bliŜszych, kto tylko przeŜył, nie został zabity, kaŜdy wrócił. Nasza wioska nie była spalona jak inne, ale były zabudowania pozabierane przez Niemców. My tylko zastali dom mieszkalny, w którym były tylko ściany i dach, poza tym nic więcej. Reszta zabudowań, a było ich duŜo, wszystko było zabrane. To ten dom słuŜył nam jako mieszkanie i jako obora, chlew, stodoła. Tak początkowo my wszystko mieścili. Niektórzy z ludzi mieszkali w piwnicach, bo im tylko to zostało, dla krowy pomieszczenie zrobili z gałęzi, igliwia i drewna. śadnej pomocy nikt niskąd nie miał. Tylko w swoim zakresie jak tylko kto mógł, tak sobie radził. Obecnie w naszej wiosce i innych wioskach, które były wysiedlone, nie widać zniszczenia wojennego. - Jak wspomina Pani swoje dzieciństwo? - Ludzie Ŝyli w zgodzie, szacunku i pomagali sobie nawzajem. Kobiety wieczorem przędły len, a męŜczyźni razem młócili zboŜe cepami. W święta i w niedzielę spotykali się na rozmowach. Nikt nikomu nie zazdrościł, wszyscy traktowali się na równi. - Jak ocenia Pani Ŝycie w Nowym Narcie i okolicach dzisiaj? - śyje się na pewno lepiej, rozwinęło się rolnictwo i przemysł. - Bardzo dziękujemy za rozmowę. 6 Dodatek: Modlitwa do św. Mikołaja [w:] F. Kotula, Znaki przeszłości. Odchodzące ślady zatrzymać w pamięci, Warszawa 1976. (przekazała w roku 1967 Apolonia Krawiec, urodzona w roku 1872 z Nartu Nowego) Święty Mikołaju, weź kluczyki z raju. Zamknij bory, lasy, Niech [ dalszy ciąg wiersza niezrozumiały ] Najświętsza Panienka za stolikiem siedzi, Trzymo kielich krwi Niewinnej męki. Wyganiajcie bydełeczko na zieloną łączkę Pod Jezusową rączkę, Pod Matki Boskiej płoszczyk, Pod świetygo Mikołaja losecke. Święty Mikołaju, weź klucyki z raju! Zamknij bory, lasy Ode psa wściekłygo, Od wilka leśnego, By po polu, po lesie nie chodziły, Z bydlątka, cielątka kostek nie roznosiły. Święto Dorotka rano wstajała, We swoje ksiąŜecki zaglądała. Święta Dorotko, co widziałaś ? Widziałam święte anioły. Wszyśkie duszycki się radowały, Jedna się nie radowała, Co ojca, matkę pobić miała. Nie pobiła, Zobocyła. O BoŜe mój mocny! Grzechu nie dopuszce, Az pochodzi po ogniu gorącem, Po ścieraniu kolącem. 7 Pójdziemy drogą, ale nie samiSam Pan Jezus pójdzie z nami. Nadybali biały kamień, Sam Pan Jezus klęcy na niem. Rącki, nozki poprzebijoł, Swojo krewkę porozliwoł. Pietrzepawle, nie Ŝałuj mej krewki, Mojego rodzenio… 8