Symbolika

Transkrypt

Symbolika
Symbolika ...
Wpisany przez
Symbolika i interpretacja wybranych obrzędów opisanych w tzw. Katalogu magii Rudolfa Obrzędy dotyczące nowo narodzonych dzieci
Uszy zajęcy, nóżki kretów i wiele innych rzeczy kładą do kołyski, a czynią to, aby dzieci nie
płakały. Zając i kret to zwierzęta obecne w obrzędach ludów pierwotnych. Zgodnie z
zasadami magii przenośnej matka, przez położenie obok dziecka tego przedmiotu, transferuje
na nie te właśnie cechy.
Władysław Kopaliński wskazuje m.in. na płodność zająca, przez którą postrzegany jest jako
symbol rozwiązłości, ale i siły życiowej[1]. Kojarzono go także z czujnością, pilnością i pokorą.
Zając uważany był za zwierzę magiczne, towarzyszące czarownicom, które potrafiły przybrać
jego postać. Co ciekawe, panowało przekonanie o niebezpieczeństwie, jakie sprowadza na
ludzi. Lęk ten brał się zapewne z traktowania zająca jako zwierzęcia nocnego, które nigdy nie
śpi[2]. Ten fakt utrudnia nam zrozumienie postępowania kobiety, która zajęcze uszy wkłada
dziecku do kołyski. Skoro jednak matki decydowały się na taki krok, znaczy to, że rzekome
dobroczynne działanie zajęczych talizmanów było bardziej rozpowszechnione, niż opinie o
nieszczęściu sprowadzanym przez to zwierzę.
Zajęczą łapkę nosili przy sobie aktorzy – miała im przynieść szczęście na przedstawieniu[3].
Wspomina też Kopaliński, że mieli ją przy sobie uczniowie, a nawet wkładano ją do kołyski
niemowląt[4]. Zwyczaj ten wydaje się więc bliski temu, który opisywał średniowieczny mnich. Z
tą różnicą, że w omawianym przeze mnie tekście do kołyski wkładano uszy, nie łapkę.
W tym samym słowniku uszy przedstawione są jako symbol posłuszeństwa. Zatem wkładając
do kołyski zajęcze uszy, kobieta chce zaszczepić w dziecku te właśnie cechy: posłuszeństwo,
pilność, pokorę. Zajęcze ucho to przede wszystkim czujność, której dziecku nie powinno
brakować.
Obecność kreta w dawnych rytuałach tłumaczono być może jego przebywaniem pod ziemią. To
wystarczający powód, by uznać go za zwierzę magiczne –żyje w środowisku, w którym człowiek
żyć nie może. Był kret kojarzony z diabłem, z siłami nieczystymi. Wierzono, że przynosi
szczęście w grach hazardowych i w handlu[5]. Noszenie kreciej łapki przy sobie przyspożyc
może bogactwa[6]. Stąd też troskliwe matki wkładały do kołysek swych pociech właśnie krecie
kończyny.
Rudolf pisze, że wkładano zajęcze uszy i krecie łapki do kołysek, by dzieci nie płakały. Zgadza
się to z tezą Karwota, iż te przedmioty znane były z działania uspokajającego, usypiającego[7].
Może się jednak okazać, że powód wkładania różnych przedmiotów do kołyski był o wiele
bardziej prozaiczny. Możliwe, że te części ciała, odpowiednio wyprawione służyć mogły jako
prymitywny odpowiednik maskotki. Taka hipoteza sprawia, że omawiany zwyczaj traci podłoże
magiczne, lub przynajmniej zostaje ta płaszczyzna ograniczona – nie znamy kryteriów doboru
1/9
Symbolika ...
Wpisany przez
tych przedmiotów. Prawdopodobnie w takich sytuacjach wybierano zwierzęta uważane za
przynoszące szczęście. Jeśli jednak dziecko traktowało je jako rodzaj przytulanki i dlatego
przestawało płakać (to był, zdaniem Rudolfa, cel tego zabiegu), magia schodzi na dalszy plan a
całe zdarzenie jest typową czynnością, wykonywaną w wielu kulturach.
[1] W. Kopaliński: Słownik symboli. Warszawa 2001, s. 490 – 491.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże
[5] Czyli w dziedzinach iście diabelskich. Nie bez powodu mawia się, że pieniądze stworzył
szatan, by spowodować nienawiść między ludźmi.
[6] Por. Katalog magii Rudolfa…, s.107.
[7] Por. Tamże, s. 108.
Kradną wiecheć słomy, którym czyści się piec i w kąpieli myją w nim dziecko.
Ten obrzęd magiczny zaczyna się kradzieżą. Pewne jest, że nie ma ona podłoża
ekonomicznego. Karwot podaje, że zabranie czyjejś własności potęguje działanie tej rzeczy.[1]
Wskazuje dla przykładu na przesąd, zgodnie z którym dziecko cierpiące na brak apetytu trzeba
karmić kradzioną łyżką.[2] Kradzież jest deklaracją wartości przedmiotu – ktoś decyduje się
złamać zasadę moralną, by zdobyć daną rzecz. Ma zatem owa kradzież wzmocnić magiczne
działanie słomy. Warto więc poznać to działanie. Słoma to symbol zredukowanego życia, wszak
to uschnięta trawa. Źdźbło to, według Karwota, „przenośnik siły magicznej tkwiącej w ziemi”[3];
było obecne przy składaniu przyrzeczeń.[4] W tym zwyczaju słoma jest brudna. Karwot
stwierdza, że czynność ta nie była z myciem w znaczeniu fizjologicznym. Słoma,
której używano do czyszczenia pieca, pełna była popiołu i sadzy. Popiół ma mnóstwo
negatywnych znaczeń – „śmierć, zwłoki, osierocenie, żałobę, stratę, płacz, żal, rozpacz (…), złą
nowinę, strach, beznadzieję”.[5] Trudno więc zrozumieć kobiety, które popiołem nacierają skórę
dziecka. Z pomocą przychodzi nam inna symbolika popiołu: oczyszczenie. Taki może być sens
tej czynności. Ludzie uważali zapewne, że popiół powstający podczas spalania musi być równie
oczyszczający jak sam ogień. Dodatkowo zabieg ten ma miejsce podczas kąpieli. Obmycie
wodą to jeden z najbardziej znanych gestów odnowienia, oczyszczenia właśnie.[6] Wiele
społeczności traktuje noworodka i jego matkę za nieczyste.[7] Tak też mogło być w przypadku
opisywanym przez Rudolfa. Małe dziecko musi przejść zabiegi oczyszczające, by wejść do
rodziny na pełnych prawach.
Karwot podpowiada inne odczytanie tego zwyczaju. Do trosk matek żyjących w tamtych
czasach należały starania o zapewnienie potomstwu, prócz zaspokojenia podstawowych
potrzeb, ochrony przed złymi duchami. Ludzie przekonani byli, że cały świat podzielony jest na
sfery działania sił dobrych i złych. Człowiek starał się zjednać sobie i swoim bliskim duchy
sprzyjające i odstraszyć duchy nieprzychylne. Każda matka chciałaby ukryć swoje dziecko
przed złem. Kobiety żyjące w średniowieczu ochraniały następne pokolenia w sposób dosłowny:
starały się, by ich dzieci były dla zła niewidoczne. Temu właśnie służyć miał zabieg „mycia”
nowego członka rodziny słomą zanieczyszczoną popiołem. Jak pisze Karwot, nie było to
czyszczenie a mazanie, brudzenie potomka, by złe siły nie mogły go dostrzec[8]. Było to
specyficzne ukrycie potomka przed czyhającym złem. Nie możemy jednak wykluczyć, że jest to
zabieg higieniczny, którego nie rozumiemy.
2/9
Symbolika ...
Wpisany przez
[1] Tamże, s. 107. [2] Katalog magii Rudolfa…, s. 107[3] Tamże, s. 119.[4] Tamże.[5] W.
Kopaliński: Słownik symboli…, s. 333 – 334.
[6] W wielu kulturach wodę stosuje się w rytuałach towarzyszących przełomowi, narodzinom,
śmierci. Biblijny potop, który wspomniany jest w ważnych tekstach wielu kultur , miał na celu
oczyszczenie ziemi ze zła. Jezus rozpoczął swoją działalność po chrzcie w wodach Jordanu.
Szczątkowa forma obrzędu obmycia – pokropienie wodą – pozostała, m.in. w
chrześcijaństwie.[7] Widać to zwłaszcza w kulturze żydowskiej. Nim dziecko zostanie włączone
do grona mieszkańców, musi minąć ściśle określony czas i trzeba złożyć za nie stosowna
ofiarę.[8] E. Karwot: Katalog magii Rudolfa…, s. 106. Do pierwszej kąpieli dziecka wkładają jajko, które ojcu dają do spożycia. Wodę z tej kąpieli
wylewają na ręce ojca.
Do kąpieli po chrzcie wkładają dziewięć rodzajów ziarna,
wszelkiego rodzaju żelastwo, a pod palenisko wsadzają czarną kurę, naprzeciw której tańczą
zapaliwszy światła.
Kopaliński pisze o dwóch ważnych znaczeniach tej czynności: uświęcającym i
oczyszczającym[1]. Pierwszy zabieg ma charakter oczyszczający: fizjologicznie i sakralnie.
Ważne jest jednak, że wodę z tej kąpieli wylewa się na ręce ojca. Zatem nie może ona być
zainfekowana złymi siłami[2]. Panowało zapewne przekonanie, że woda przejmuje energię
dziecka i przekazuje ją ojcu. W ten sposób mężczyzna staje się bliski dziecku. Efekt ten
wzmocniony został przez zjedzenie jajka – symbolu życia, które zanurzone było w wodzie z
kąpieli. Wodę możemy traktować jako symbol pramaterii i zarazem jako odniesienie do wód
płodowych kobiety. Jajko – zarodek życia - leżące w tejże wodzie to w przenośni dziecko w
łonie matki. Wylanie wody na ręce ojca i podanie mu jajka to odtworzenie porodu, tym razem z
udziałem ojca. Zjedzenie jajka nie jest oczywiście znakiem kanibalizmu a zjednoczenia pana
domu z potomstwem. Jest to realizacja zasad magii przenośnej: stykające się przedmioty,
zjawiska „zarażają” się swoją siłą.
Zabieg ten, oswajający mężczyznę z jego dzieckiem, stosowały kobiety, by połączyć dwie
ważne dla siebie osoby. Czynności zbliżające matkę i potomka nie były potrzebne, gdyż oni
złączeni byli ze sobą od poczęcia nowego życia. Kobieta dysponuje instynktem macierzyńskim.
U mężczyzny miłość ojcowską trzeba wzbudzić. Temu służyły te starania.
Drugi zwyczaj, jak zaznacza Karwot[3], podkreśla sposób patrzenia ludzi na nową religię. Po
powrocie z ceremonii chrztu następuje uroczysta kąpiel dziecka. Ludzie sakramentu tego nie
uznawali za wystarczający. Rytuał kościelny nie miał odpowiednio długiej tradycji; był obrzędem
narzuconym przez instytucję, która nie cieszyła się zbyt wielkim zaufaniem ludzi. Trudno się
temu dziwić: chrześcijaństwo postanowiło zbudować kościoły w miejscach, gdzie ludność czciła
swoje bóstwa, sprowadzono księży, których należało utrzymywać, zaś ci kapłani kazali wierzyć
w Boga, który wciąż czegoś zakazywał i nie szanował pogańskich bogów.
Obroną przed takim naciskiem było kultywowanie tradycji, odprawianie rytuałów, które
przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie. Przykładem tego jest właśnie uroczysta kąpiel.
Dodawano do niej ziarna symbolizujące życie, skumulowaną energię, obfitość i dobrobyt[4].
Ciekawe, że zboże oznaczało także śmierć. Wiąże się to z procesem wegetacyjnym roślin.
Ziarno to życie, które wyda plon, gdy umrze. Narodziny dziecka są w pewnym sensie śmiercią;
jest to koniec życia prenatalnego. W wodzie znajdowało się także żelazo, które pełniło tu
najpewniej dwie funkcje: było nośnikiem cech, którymi powinien odznaczać się człowiek
(odporność, siła, upór)[5] i miało chronić przed złymi duchami[6], które małemu dziecku
zewsząd zagrażały. Trzeba przyznać, że narodziny to niesłychanie ważny moment w życiu
3/9
Symbolika ...
Wpisany przez
człowieka. Dla uczczenia go kąpano dziecko. W tym przypadku ta czynność to uświęcenie.
Taka kąpiel „oddziela dwa kolejne okresy życia jak luka, przerwa w czasie, umożliwiająca
wtajemniczenie, oznaczająca śmierć poprzedniego i narodziny nowego człowieka”[7].
„Jest kura typowym zwierzęciem ofiarnym dla bóstw domowych i duchów przodków.”[8] Miała
ona związek z narodzinami[9], stąd też obecność tego zwierzęcia w obrzędach. Włożenie jej
pod palenisko[10] mogło oznaczać zadomowienie się nowego członka rodziny. Wszak piec,
palenisko to centralny element domostwa. Mogła to być także jakaś ofiara dla bóstw. Składano
ją, by złe duchy nie niepokoiły niemowlęcia.
Taniec i światło to bardzo ważne elementy kulturowe. Tańczono na przebłaganie bóstwa,
tańczono, gdy miało miejsce wtajemniczenie młodego wojownika, tańczono na ceremonii
zaślubin. Taniec to życie. Podobnie swiatło – symbol życia doczesnego i wiecznego. Dla
chrześcijan to także znak obecności Chrystusa.
Oba te elementy - taniec i światło - towarzyszyły wprowadzeniu małego członka rodziny do
społeczności. Obecni przy tym mogli być wszyscy mieszkańcy wioski. Zastosowane obrzędy
świadczyły o tym, że dzieje się rzecz ważna dla tej grupy ludzi. Zwyczaj tańczenia w takiej
sytuacji oznacza, że narodziny miały bardzo duże znaczenie. Przywykliśmy patrzeć na
średniowiecze jako na epokę wrogą dzieciom. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę problemy
ekonomiczne obecne w tej epoce, nie sposób nie odnieść wrażenia, że kolejny potomek to
następny problem do utrzymania. Zapominamy jednak, że w społecznościach, w których
obrzędowość miała pozycję dominującą, narodziny budzą radość a dziecko traktowane jest
niczym wioskowy kapitał.
[1] W. Kopaliński: Słownik symboli…, s. 139 – 141.
[2] E. Karwot: Katalog magii Rudolfa…, s.114.
[3] Tamże, s. 126.
[4] W. Kopaliński: Słownik symboli…, s. 494 – 496.
[5] Tamże, s. 511 – 512.
[6] Tamże.
[7] Tamże, s. 140.
[8] Tamże, s. 128.
[9] Zapewne o takich konotacjach decyduje obraz kury – matki, która znosi dużo jaj.
[10] Karwot podaje, iż wyrażenie sub caldario nie musi znaczyć „pod paleniskiem” a „obok
paleniska”, „przy palenisku”.
Niosąc dziecko [z kościoła] do domu rozdeptują na progu jajko pod miotłą.
Próg domu to miejsce graniczne. Jest zatem sferą sacrum. Oddziela dwa obszary: dom i to,
co jest poza nim. W obrębie domu działają przeróżne bóstwa. Dla mieszkańców jest to miejsce
bezpiecznie. Dla obcych stanowi przestrzeń groźną. Opiekuńcze duchy domostwa zrobią
wszystko, by nieznany człowiek nie dostał się w obręb ich siedziby. Dotyczyło to także nowych
mieszkańców. Dlatego stosowano przeróżne sztuczki, by oszukać siły. Należało
niepostrzeżenie „przemycić” przyszłego domownika. Duchy atakują na granicy, na progu;
przejście tej przeszkody unieszkodliwiało złe działanie. Rozbijanie jajka możemy rozumieć
przynajmniej na trzy sposoby: jako próbę przekupienia tajemniczych opiekunów, jako oszukanie
owej siły lub jako obdarzenie dziecka dobrą energią jajka.
Składanie ofiar było jedną z pierwszych form kultu. Ofiarę taką możemy rozumieć bardzo
4/9
Symbolika ...
Wpisany przez
szeroko. Był nią przedmiot, gest wykonany ku czci bóstwa czy ducha. Do popularnych należało
ulewanie części napoju z myślą o sile wyższej. W tym wypadku ofiarą byłby symbol życia. Czyli
następuje osobliwy handel: wymiana jajka na dziecko. Ciekawy jest sposób rozbijania tego jajka
– pod miotłą, narzędziem pomocnym w odstraszaniu złych duchów[1]. Możliwe, że ofiara miała
zwabić złego ducha, by został uwięziony pod niebezpieczną dla niego miotłą na czas
przenoszenia nowego członka rodziny przez próg.
Drugi sposób polega na wprowadzeniu ducha w błąd. Jajko – symbol nowego życia - niszczy
się w polu działania niebezpiecznego ducha. Ten przybywa i uznaje rozbicie jajka za
zniszczenie obcego życia – dziecka. W tym czasie wnoszone do domu jest niemowlę.
Dodatkowo chroni je miotła. Działanie takie ma miejsce także dziś, choć nie zdajemy sobie
często sprawy z powodów, dla których tak postępujemy. Podczas wesela pan młody przenosi
swoją małżonkę przez próg. To samo czyni, gdy wprowadzają się do nowego mieszkania.
Wytłumaczenie jest proste. Dawniej po ślubie żona przeprowadzała się do domu męża. Ten
musiał przenieść wybrankę przez próg, by ochronić ją przed duchami tego gospodarstwa.
Trzecia możliwość to rozbicie jajka w celu uwolnienia dobroczynnych sił natury. Wykonanie tej
czynności pod miotłą separowało złe moce od tego szczęścia. Szczęście miało spłynąć na
niemowlę, więc należało uważać, by zły duch nie przechwycił tego skarbu. Karwot wskazuje
dwie z wymienionych przeze mnie możliwości – złożenie ofiary bóstwu i wsparcie dziecka siłami
witalnymi jajka. Pierwszej nadaje charakter społeczny, drugiej - wegetatywny[2]. Nastawione są
odpowiednio na kulturę i naturę.
[1]Miała wymiatać brud i zło. Tamże, s. 125.
[2] Tamże, s. 126.
Obrzędy zapewniające szczęście
Przy pomocy pięciu kamieni dowiadują się, kto ma być ich przyszłym mężem.
Poszczególnym kamieniom nadają poszczególne imiona mężczyzn i rozpalają je w ogniu, a gdy
trochę ostygną wrzucają je do wody. I jeżeli któryś z kamieni wydaje jakiś trzask, o tym jest
przekonana, że za wszelką cenę będzie jej mężem.
Jest to niezwykle plastyczny przykład praktyk magicznych tamtych czasów. Kobieta
wykorzystuje kamienie do wytypowania swego przyszłego małżonka. Wystarczy, że do
odczytania tych praktyk posłużymy się słownikiem symboli, a to, co śmieszne może okazać się
obrazem słusznych, głęboko zakorzenionych przekonań. Trzeba tylko całkiem poważnie, bez
osądzania a priori, zadać sobie pytanie: „dlaczego?” Kobieta przygotowuje pięć kamieni. Kamień to symbol zredukowanego życia, podobnie jak kość
i słoma. W mitologii greckiej Deukalion i Pyrra, ocaleni z potopu, rzucali za siebie kamienie, z
których odrodziła się ludzkość[1]. Karą za czary i wróżenie było w dawnych czasach
ukamienowanie[2]. Ogień to m.in. symbol męskości[3]. Spośród wielu znaczeń wody, tu
przydatna będzie znajomość traktowania wody jako żywiołu kobiecego[4]. Zarówno ogień jak i
woda to żywioły seksualne. Pięć kamieni rozgrzewa się w ognisku, by następnie wrzucić je do wody. Kamień najbardziej
rozgrzany powinien powodować największe odgłosy, spowodowane zagotowaniem wody na
jego powierzchni[5]. Wybranek wróżącej kobiety będzie nosił imię przydzielone temu właśnie
kamieniowi. W tym obrzędzie „zwycięża” kamień najgłośniejszy z powodu różnicy temperatur. Jeśli
przyjmiemy, że woda to kobieta, zaś ogień to mężczyzna[6], najlepszy związek tworzyć będą
5/9
Symbolika ...
Wpisany przez
osoby najbardziej od siebie różne – kobieta i mężczyzna w pełni świadomi swoich różnic,
radzący sobie z obowiązkami swojej płci[7].
Rudolf opisuje ten fragment z powagą. Łatwo sobie jednak wyobrazić zabawę kobiet, które
wróżą sobie w ten sposób. Choć społeczność miała charakter patriarchalny, kobiety z
pewnością mogły zorganizować takie spotkanie. Czas jesienno – zimowy sprzyjał wróżbom.
Wtedy nie było prac na polu i ludzie mogli poświęcić czas na zabawy i pogłębianie więzi
społecznych[8]. Nie możemy wykluczyć więc, że opisywany zwyczaj był tylko dobrą zabawą, do
wyników której nie przywiązywano wielkiej wagi. [1] J. Parandowski: Mitologia . Wierzenia i podania Greków i Rzymian. Warszawa 1972, s. 54.
[2] W. Kopaliński: Słownik symboli..., s. 138.
[3]Tamże, s. 265 – 269.
[4] Tamże, s. 480 – 484.
[5] Karwot łacińskie słowo „stridor” tłumaczy jako „trzask”. Można je jednak odczytać jako
„szum”; ta forma wydaje się trafniejsza dla oddania sytuacji. Por. Tamże, s.24; Stridor [w:]
Słownik łacińsko – polski. Red. J. Korpanty. T. II. Warszawa 2003, s. 770.
[6] Możemy sobie na to pozwolić – potwierdzenie znajdziemy w przytoczonych przeze mnie
interpretacjach tych żywiołów zamieszczonych w Słowniku symboli Kopalińskiego. Zgodne jest
to z postrzeganiem wody i ognia w różnych kulturach: Grecy przekonani byli, że w morskich
głębinach roi się od nereid i okeanid, zaś każde greckie źródło miało swoją najadę. Afrodyta ideał kobiety – narodziła się z morskiej piany. Jej mężem był wątpliwej urody bóg kowalstwa i
ognia – Hefajstos. Słowiańskie jeziora opanowane były przez niebezpieczne rusałki a ogniem
władał Perun. M.in. u Rzymian przekonanie to widać także w języku: „aqua” jest rodzaju
żeńskiego, „ignis” – męskiego. Zob. A. Gieysztor: Mitologia Słowian. Warszawa 1982, s. 224 –
228.
[7] Teorię tę potwierdzają najnowsze badania genetyczne – najzdrowsze potomstwo rodzi się w
związkach osób o skrajnie różnym genomie. Zbyt duże podobieństwo DNA parterów może być
przyczyną chorób genetycznych, m.in. pęcherzycy.
[8] Do dziś na wróżby poświęcamy wigilie dni św. Andrzeja i św. Katarzyny, które przypadają
pod koniec listopada; karnawał także świętujemy w czasie, gdy nie ma prac rolnych. Trzy rybki wkładają, jedną do ust, drugą do piersi, a trzecią w drogi rodne, dopóki nie zdechną.
Potem zamieniają je na proch i dają mężom swoim do pokarmu albo do napoju
Ten zabieg robi bardzo duże wrażenie. Jest chyba najbardziej znanym obrzędem z Katalogu
magii. Składa się z dwóch etapów. Pierwszym jest umieszczenie rybek w trzech ważnych dla
kobiety miejscach. Usta to symbol duszy, seksu i wymowy[1]. Ten organ jest pośrednim
znakiem macierzyństwa. Przysłowiowe już gadulstwo przedstawicielek płci pięknej służyć ma
łatwiejszej nauce mówienia ich potomstwa. Natura tak hojnie obdarzyła kobiety darem wymowy,
by te przekazały dzieciom zasady tej sztuki komunikacji[2]. Piersi to znak seksualności i ponownie macierzyństwa. Podobnie rzecz ma się z drogami
rodnymi kobiety. Wymienione przez autora części ciała to atrybuty kobiety – matki.. W te
miejsca zostają wprowadzone rybki – symbol seksualności, płodności, podświadomości.
Ciekawe są przeróżne wyobrażenia mitologiczne, w których występuje właśnie ryba. Kopaliński
wskazuje na asyryjską boginię płodności, którą przedstawiano graficznie jako dom z
narysowaną w środku rybą, co było także znakiem ciąży[3]. W chwili zagrożenia ze strony
Tyfona, grecka Afrodyta zmieniła się w rybę[4]. Ryba „przebywa w żywiole, w którym człowiek
żyć nie potrafi”[5]. Rybki trzymane we wspomnianych miejscach przejmują kobiece cechy, stają
6/9
Symbolika ...
Wpisany przez
się nośnikiem kobiecości[6]. Młoda dziewczyna, w domyśle: przyszła matka, przekazuje mężowi
coś, co nazwać możemy energią macierzyństwa. Robi to w niezwykły sposób: najpierw tą siłą
„zaraża” rybki, później sproszkowane dodaje mężowi do jedzenia lub napoju. Wybór takiej
metody nie jest przypadkowy.
Jedzenie stanowiło dla ludów pierwotnych bardzo niebezpieczną czynność. Powodem takiego
przekonania były zapewne doświadczenia otruć wielu ludzi a także ozdrowień po zjedzeniu
jakiegoś specyfiku. Ludzie wszelkie „działanie” pokarmów tłumaczyli sobie obecnością w nich
złych sił. W czasie posiłku człowiek był narażony na działanie nieprzychylnych duchów.
Jedzącego człowieka łatwo zaczarować. Dlatego uważać trzeba było na to, co się spożywa[7],
kto jest przy tym obecny[8] i co się dzieje z resztkami jedzenia[9]. Człowiek przejmował siłę i
„cechy” pokarmu. Podawanie odpowiednich produktów było łatwym sposobem na sterowanie
ludźmi. „Wedle jego [człowieka pierwotnego – przyp. P. F.] pojęcia wszystkie właściwości, jakie
posiada spożywane zwierzę, a nawet roślina, przechodzą wraz z pokarmem na
spożywającego.”[10] Możemy zatem zrozumieć dlaczego ten sposób wpłynięcia na męża
wybrała bohaterka omawianego obrzędu. Zjedzenie przez wybranka rybek – nośników energii
kobiecej oswajało tych dwoje ludzi, zbliżało ich do siebie. Mężczyzna przyjmował pokarm, który
miał wyzwolić w nim animę - pierwiastek żeński. Przez to lepiej mógł zrozumieć żonę. Zastanawiający jest fakt, iż sproszkowaną rybkę dostaje pan domu po kryjomu, nie jest
świadomy, o jaki produkt został wzbogacony jego posiłek czy napój. Wiedza o takim
oryginalnym suplemencie mogłaby wzmocnić działanie specyfiku – pomóc mogły siły
podświadomości. Nawet jeśli rybka nie była skuteczna sama w sobie, moglibyśmy mieć do
czynienia z efektem placebo. Prawdopodobnie patriarchalny charakter społeczności sprawiał
jednak, że panom nie zależało wcale na głębokiej więzi ze swoją żoną a wystarczało im
bezgraniczne posłuszeństwo kobiet. Większym aspiracjom niewiast zawdzięczamy ten ciekawy
obrzęd. Zabieg ten możemy rozumieć także prościej. Ryba to znany od stuleci afrodyzjak. Podanie jej
mężowi mogło mieć na celu wzbudzenie w nim pożądania. Tłumacząc intencje kobiet, Rudolf
użył czasownika amare, który może odnosić się zarówno do stosunku seksualnego, jak i do
uczuć. Okazać się może, że znów magia znajduje się na marginesie omawianych działań. W
wątpliwość poddaje tę tezę fakt, iż Rudolf wymienia kilka specyfików, które żony dodawały
mężczyznom do posiłku. Niektóre z nich mogą działać pobudzająco – sproszkowane serce kury
czy gołębia. Jednak mało wiarygodne jest wzbudzenie męskiego pożądania przez podanie
ciastek z zapieczonymi włosami czy krwią[11]. Ten dodatek miał zapewne pogłębić więź między
małżonkami.
Prawdopodobnie wszystkie wymienione przez autora zabiegi związane z jedzeniem miały na
celu zbliżenie do siebie kobiety i mężczyzny. Żona wierzyła, że przekaże mężowi część siebie
wraz z dodaniem do jego posiłku przedmiotów „zarażonych” swoją energią. Była to realizacja
zasad magii przenośnej.
[1] Por.: W. Kopaliński: Słownik symboli, s. 445 – 446.
[2] Skłonność do gadulstwa płci słabszej uwarunkowana jest, zdaniem naukowców,
biologicznie. Mężczyźni mają ośrodek mowy w lewej półkuli, kobiety – w obu. [3] W. Kopaliński: Słownik symboli, s. 366.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 366.
[6] Znów obowiązuje tu zasada tzw. magii przenośnej. Ten rodzaj magii dominuje w tekście
Rudolfa.
7/9
Symbolika ...
Wpisany przez
[7] Zasad dotyczących tego, jakich pokarmów jeść nie można (tzw. tabu pokarmowe) było i jest
w społeczeństwach pierwotnych mnóstwo. Panuje wśród tych ludzi przekonanie, że nabieramy
cech zwierzęcia, które zjadamy. Dlatego kura czy żółw nie stanowiły pokarmu wojowników.
Tamże, s. 28.
[8] Frazer opisał wiele przykładów kary śmierci wymierzonej osobom, które w plemionach
pierwotnych przyglądały się jedzącemu wodzowi. O skrupulatności w przestrzeganiu tego
przepisu świadczyć może zabijanie w takiej sytuacji nawet synów przywódców plemiennych.
Tamże, s. 163.
[9] Zgodnie z zasadami magii przenośnej, część spożyta i część pozostawiona oddziałują nadal
na siebie. Po posiłku należało więc zadbać by resztki, a w wypadku ważnych osób nawet
naczynia, zostały zniszczone. W przeciwnym razie mogą dostać się w niepowołane ręce i
ułatwić nieprzyjaciołom zaczarowanie danej osoby. Tamże, s. 162 – 164.
[10] B. Malinowski: Wierzenia pierwotne i formy ustroju społecznego. Pogląd na genezę religii
ze szczególnym uwzględnieniem totemizmu. Warszawa 1984, s. 181.
[11] Aztekowie mieli w zwyczaju przygotowywać specjalne ciasto z dodatkiem dziecięcej krwi.
Tam jednak ciasto to stawało się bogiem; był to rodzaj transsubstancjacji, bardzo podobny do
chrześcijańskiej komunii. Zob. J. Frazer: Złota gałąź…, s. 355.
Paski swoje zawieszają na płotach, to w nocy te same paski podkładają pod siebie i nie
żegnają się ani niczego więcej tej nocy nie mówią;
Pas stanowi bardzo ważną część ubioru. Prócz funkcji praktycznej – nadawania odpowiedniej
formy ubraniu, opasania właśnie – pełni też rolę reprezentatywną: materiał, z którego wykonano
tę część garderoby i zdobienia na niej świadczą o statusie materialnym i społecznym
właściciela. Jest ten przedmiot przedłużeniem osoby. Prostytutki, dłużnicy, zdrajcy i mali
chłopcy nie mogli nosić pasa[1]. Zdejmowali go także spadkobiercy rezygnujący z prawa do
schedy[2]. Tę część garderoby uważano za niezwykle ważną, gdyż na rzemyku przypiętym do
pasa trzymano pieniądze[3]. Pas to znak rycerza, zatem także przywiązania, wierności. Zawieszenie pasa na płocie oznaczało wystawienie go na działanie sił. Płot to miejsce
graniczne, podobnie jak próg, więc tam gromadziły się duchy opiekujące się domostwem.
Dziewczyna zapewne wieszała pas na własnym ogrodzeniu, zatem mogła liczyć na
przychylność bóstw, które tam działały. Pas nasiąkał energią sprzyjających sił. Osoba
wykonująca obrzęd kładła pas pod siebie na noc. Czynność odbywała się w ciszy. Brak słów,
oburzający Rudolfa, potrzebny był, by nie przerwać procesu, który miał właśnie miejsce. Dobre
duchy domu przekazywały swoją energię dziewczynie. Jakkolwiek ten zabieg wydaje nam się
dziwny, warto dodać, że Kopaliński opisuje pas jako m. in. sprawcę pożądania kobiety przez
mężczyznę. Pas to intymność, osobowość
[1] W. Kopaliński: Słownik symboli, s. 302 – 303.
[2] Tamże, s. 303.
[3] Taki sposób przechowywania pieniędzy sprawił, że pojawiła się nowa profesja – człowiek,
który rzeził mieszek. Stąd nazwa złodzieja, później drobnego przestępcy. Tamże, s. 301 – 302.
A co niektórzy wyprawiają z żabami, olejem świętym, wodą chrzestną i z postaciami Komunii
św., tego się nie da wprost opowiedzieć.
Tu Rudolf sygnalizuje tylko jakieś obrzędy, nie chce ich jednak przytoczyć. Sugeruje, że to zbyt
szokujące. Zostawia odbiorcy miejsce na domysły, lub jest przekonany, że adresat zna ten
obyczaj i nie trzeba go opisywać. W XXI wieku trudno nam odtworzyć ten zwyczaj. Możemy
8/9
Symbolika ...
Wpisany przez
tylko domyślać się, co miał na myśli mnich piszący Katalog. Z pomocą przychodzi nam Młot na
czarownice[1] – dzieło będące swoistym narzędziem inkwizytorów. Autorzy tego podręcznika
sprowadzania zagubionych dusz na jedynie słuszną drogę Kościoła, Jacob Sprenger i Heinrich
Kraemer, z oburzeniem opisują jak jakaś kobieta – bez wątpienia czarownica – zakopała na
polu garnek z żabą i komunią świętą. O procederze nikt by się nie dowiedział, gdyby nie
przechodzący tamtędy chłop, który zaalarmował władze, twierdząc, że z ziemi dobiega płacz
dziecka[2].
Nie wiemy, czy na tym polegały zdumiewające praktyki słowiańskich kobiet z przełomu XIII i XIV
wieku, o jakich wspomina Rudolf. Możliwe, że te obrzędy nie mają wiele wspólnego z opisem
dokonanym przez owych dwóch berlińskich dominikanów. Młot na czarownice zwraca jednak
naszą uwagę na podejście przedstawicieli niższych kultur[3] do chrześcijaństwa, które
uzurpowało sobie prawo do ingerowania w we wszystkie aspekty życia ludzi. Postrzeganie
świata jako miejsca przenikania się przeróżnych sił, przekonanie o tajemniczych więzach
łączących wszystkie elementy materii i ducha i potrzeba kreowania były tak silne, że religia
narzucona odgórnie stała się skarbcem materiałów, które w procesie kreacji można
zastosować. Stąd właśnie te procedery z wykorzystaniem komunii świętej czy sakramentaliów,
które mogą oburzać prawych chrześcijan. Ludzie prości nie potrzebowali Ducha Świętego, mieli
mana – siłę kreacyjną, moc życiową, która przenika wszystko[4].
[1] J. Sprenger, H. Kraemer: Młot na czarownice. Przeł. S. Ząbkowic. Oprac. J. Paprocka.
Wrocław 2000.
[2] Tamże, s. 71 – 72.
[3] Określenie „ludzie pierwotni” byłoby poważnym błędem – społeczność tego okresu żyjąca w
naszej części Europy stanowiła formę przejściową między ustrojem pierwotnym a kulturą
wysoką, która rozwijała się wraz z przyjęciem chrześcijaństwa.
[4] O mana pisze M. Eliade. Tenże: Traktat o historii religii…, s. 23 – 27. 9/9

Podobne dokumenty