Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
HISTORIA OSTATNICH
DWUDZIESTU LAT POLSKI
Janusz Ekes
Z
78
całą pewnością w historii ostatnich
lat 20 nie brak momentów szczególnych, składających się na ogół czasu
zmarnowanego dla Polski. Z równą pewnością nie brak też – zwłaszcza ostatnio
– przykładów refleksji definiującej rozmaite zaniedbania, na różnych zresztą polach
polityki polskiej. Apel o podsumowanie tej
refleksji nie mógł przecież dać słyszeć się
w pierwszym rzędzie gdzie indziej, jak tylko
w Klubie Jagiellońskim właśnie. To w jego
środowisku – już od samych początków,
wspólnych z początkami III RP – krytyczny
głos trzeźwej rozwagi zawsze przeważał
nad, tak rozpowszechnionym gdzie indziej,
naiwnym entuzjazmem pseudokompetencji stylizującej się według zasad mody wyłącznie aktualnej. O przewadze tej przekonuje treść kolejnych tek „Pressji”, od
których odstawać pod tym względem na
pewno nie będzie także teka niniejsza.
Oczywiście nie zabraknie więc tu wskazań na oba momenty i grzechy – powiedzmy – założycielskie. Grzech zaniechania
ustawodawstwa i działań w zakresie dekomunizacji – pseudozasadą „grubej kreski”
nieuzasadniony nawet pozornie. I grzech
spreparowania – ze zwłoką taktyczną lat
paru – Konstytucji wadliwej, gwarantującej słabość Państwu i obywatelom, polityce degradację, a „politykom” bezkarność.
Na bazie obydwu grzechów założycielskich plenią się strukturalne. Te, które we
wszystkich dziedzinach publicznego życia
– od zdrowia po oświatę i naukę – uniemoż-
Z całą pewnością w historii ostatnich lat 20 nie brak momentów
szczególnych, składających się
na ogół czasu zmarnowanego
dla Polski. Z równą pewnością
nie brak też – zwłaszcza ostatnio – przykładów refleksji definiującej rozmaite zaniedbania,
na różnych zresztą polach polityki polskiej.
liwiają reformę skuteczną. Na pewno też
nie zabraknie refleksji świadomej ogromu
marnotrawstwa potencjału energii, jaką
generowały przeżycia z epoki przełomu,
na który złożył się pontyfikat Jana Pawła II,
ośmieszenie komunizmu przez Polskę i odmarsz Sowietów. Zauważona będzie funk-
cja, jaką w rozbrajaniu tego potencjału
spełniła polityka ahistoryczna programowo, bo niezdolna obsługiwać historii zbyt
trudnej z natury. Nie zabraknie też refleksji
nad kłopotami z „polityką historyczną” i jej
implementacją do wyobraźni determinującej jakość życia publicznego, gdy właśnie ta
jakość wpływa również na międzynarodowy behaviour Państwa. W pełni godząc się
z taką refleksją, chciałbym zwrócić uwagę
na inny moment doniosły. Moment, którego miarą obiektywną pozostaje wprawdzie
konkret epizodów dnia ledwie jednego, ale
szczególnego. Oto one.
Na epizod pierwszy składa się orgia
„myśli”, kodyfikowanej w placówkach życia intelektualnego przez trzecią już generację specjalistów kształconych bez lekcji
logiki, nieobecnej w szkolnictwie od lat 50.
W epizodzie drugim doświadczona zostaje
trauma komunikacji werbalnej, naznaczonej redukcją nauczania gramatyki i promocją medialną literatury prymitywnej także
językowo. Taki zaś stan myśli, w takim to
słowotoku, komponuje i komentuje ekspresję wszystkich pozostałych epizodów tego
szczególnego dnia. Widnieją pośród nich
kolejne uczynki godzące w interesy społeczeństwa i państwa, choć dokonywane
w ich imię. Infantylizm zawstydzającego ubóstwa aspiracji, właściwy bohaterom kolejnego skandalu politycznego,
manifestuje się tu razem z ponurym kołtuństwem pseudoliberalnej poprawności, jaka maskować chce spryt prostacki,
a pazerny. Idzie tu zresztą o „poprawność myślenia”, oderwanego od faktu
i od życia nie tylko w polityce. I widać tu
także gaśnięcie iskry ciekawości, z którą
w oku dziecko do szkoły weszło po raz
pierwszy, a którą teraz gasi podmuch znanej edukacji, co to „nie przemęcza młodzieży faktami, lecz uczy ją myśleć”.
Wprawdzie można spytać, dlaczego
mają to być epizody dnia szczególnego, skoro w istocie są to epizody w tym
20-leciu najzupełniej powszednie. Ale
Grzech zaniechania ustawodawstwa i działań w zakresie
dekomunizacji – pseudozasadą
„grubej kreski” nieuzasadniony
nawet pozornie. I grzech spreparowania – ze zwłoką taktyczną
lat paru – Konstytucji wadliwej,
gwarantującej słabość Państwu
i obywatelom, polityce degradację, a „politykom” bezkarność.
zwykły zdrowy rozsądek osłania przed
wątpliwością podobną. Wiadomo bowiem, że nie tylko w życiu codziennym
narodu, lecz i w jego historii, od dni przełomów najbardziej doniosłych ważniejszy jest dzień powszedni. Kolejne „powodzie stulecia”, czy uchwały kolejnych
konstytucji III RP (w 1992 i 1997 r.), były
– co jasne – wydarzeniami przełomowymi,
w pewnych istotnych sferach życia, czy
to zalewanych wtedy wsi, czy w modelowaniu złych struktur i procedur
Państwa. Co równie jasne, przełomowego charakteru tych czy podobnych wydarzeń i chwil dowodziła trwałość właśnie
w nich konstytuowanych okoliczności,
duchowych i materialnych, z jakimi odtąd
Opressje: grzechy założycielskie III RP
79
musiało borykać się życie, indywidualne
i zbiorowe. Jeszcze bardziej jednak jest
pewne, że ostatecznie to nie okoliczności,
w jakich życie przebiega, bezpośrednio
decydują o jego poziomie i smaku. O tym
przecież decyduje sam jego charakter.
Charakter życia tymczasem – jednostki i zbiorowości – rzeźbiony jest biegiem
80
właśnie powszedniego dnia. Nie jest to
rzeźbienie charakteru silnego dostatecznie, by mógł zapewniać życiu ów kontakt
z rzeczywistością, bez którego przecież
nigdy nie ma mowy o życiu spełnionym realnie. Jej wytworem jest raczej charakter
na tyle słaby, że na drzemkę skazuje on
życie, kołysane falami urojeń. Im zaś dłużej
z takich to dni powszednich swoją tkankę
buduje epoka, tym też bardziej dramatycznie komponuje się jej obraz. Przyjrzyjmy się
więc przez chwilę temu obrazowi.
Oto w jednej jego części widzimy Polskę realną, uposażoną całym doświadczeniem swej wielkiej historii. Daje się ono
sprowadzić do doświadczenia faktu, że
wielkość polityki – tak wewnętrznej, jak
zewnętrznej – to nie tylko nieodzowny warunek zachowania Jej bytu państwowego,
ale też warunek do spełnienia najzupełniej
możliwy. W drugiej części obrazu widnieje
Polska urojona. To jest ta, która manifestuje się w poniżającym majaku spłaszczonych
aspiracji, jakie pod postacią „programów
politycznych” koślawią wyobraźnię Polek
i Polaków, oraz ta, nad którą rozwodzą
się ekspertyzy Jej politycznych zagrożeń
i szans. Jakże dramatyczny jest wpływ słabości charakteru na życie przebiegające
ową granicą między jawą a snem, która
obie Polski przedziela. Dostrzegamy, że
wyłącznie taka słabość poddaje życie hipnozie tyranią urojeń i że to wyłącznie ona
odbiera mu zdolność wybudzenia się z de-
ketingu politycznego” – nawet gdy te potrzeby definiowane nie są z całą swobodą
intelektualną, jaką nadaje maligna. Ale polityka historyczna stąd, że jej wykonawcy,
w obu jej sferach – wewnętrznej i zewnętrznej – służą potrzebom Polski realnym, bo
sugerowanym ogółem faktów budujących
Jej właśnie historyczną wielkość.
lirium – w jedynym akcie po temu skutecznym. To jest w akcie troski o Polskę realną.
Oto w jednej jego części widzimy Polskę realną, uposażoną
całym doświadczeniem swej
wielkiej historii.
W akcie więc troski o Polskę wielką, bo
niemieszczącą się w do znudzenia znanych
stereotypach Jej historii, skodyfikowanych
często nawet w dobrej intencji, acz niekiedy też w intencji złej. Tę Polskę, którą chyba już niecierpliwią kolejne debaty historyczne, w jakich kolejni rzecznicy owych
ubolewania godnych stereotypów spierają się o słuszność, argumentując faktami
ciągle takimi samymi, choć z pokolenia
na pokolenie w doborze coraz skromniejszym. To właśnie realistyczna troska o Polskę wielką sprzężeniem zwrotnym wiąże
dwie sprawy palące. Sprawę ciągłej weryfikacji wewnętrznej i zewnętrznej polity-
Janusz Ekes:
urodzony we Lwowie, studia historyczne
odbył na Uniwersytecie Warszawskim,
gdzie doktoryzował się w 1974 r.; habilitowany na Wydziale Nauk Społecznych
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (2002). Obecnie
jest profesorem na Wydziale Nauk Politycznych WSB-NLU w Nowym Sączu. Do
swych ważniejszych prac zalicza książki:
Złota demokracja (1987), Trójpodział władzy
i Zgoda Wszystkich. Naczelne zasady ‘ustroju mieszanego’ w staropolskiej refleksji politycznej (2001), Natura-Wolność-Władza.
Studium z dziejów myśli politycznej Renesansu (2001), oraz organizację Konferencji
w Nowym Sączu i publikację jej materiałów: Dziedzictwo Pierwszej Rzeczypospolitej w doświadczeniu politycznym Polski
i Europy (2oo5).
ki Polski, coraz uważniejszym względem
na Jej obiektywną wielkość, oraz sprawę
ciągłej weryfikacji świadomości faktów
z przeszłości zresztą nie tylko Jej, ale też
i całej Europy. A to po to, aby możliwa
wreszcie – tak w życiu wewnętrznym, jak
i zewnętrznym – stała się polityka historyczna w samej swej istocie. To znaczy:
nie polityka posługująca się stereotypami
historycznych mitów, dopasowanych do
potrzeb jakiegoś za przeproszeniem „mar-
Opressje: grzechy założycielskie III RP
81