Baśń o dziewczynce, która kochała zwierzęta

Transkrypt

Baśń o dziewczynce, która kochała zwierzęta
Katarzyna Karasiewicz
klasa V
Szkoła podstawowa Milenium
im. Jana Pawła II
w Popowie Kościelnym
„Baśń o dziewczynce, która kochała zwierzęta”
Działo się to bardzo dawano temu, kiedy jeszcze nie było pociągów, samolotów i
nawet rowerów. W małej, biednej wiosce, mieszkało dużo dzieci, które często dokuczały
zwierzętom. Rodzice byli zajęci pracą w polu, więc nie mieli czasu na ich wychowywanie.
Wśród łobuzów, którzy krzyczeli na ptaszki, płoszyli sarenki, strzelali do kaczek, zakładali
sidła i pułapki, żyła sobie mała, spokojna dziewczynka o imieniu Zosia. Dziadek Franek
mówił, że jest jego aniołkiem, że ma dobre serce. Kiedy zbliżała się zima i padał śnieg Zosia
chodziła do lasu i karmiła zwierzątka. Dbała o nie, a nawet z nimi rozmawiała. Zosia
wiedziała, że łobuzy ze wsi podeptały mrowiska i zepsuły gniazda ptaszkom. Było jej bardzo
smutno, więc postanowiła coś z tym zrobić. Zawsze tłumaczyła kolegom, że źle postępują.
Zwierzęta są niewinne, bezbronne i pożyteczne, ale oni jej nie słuchali i dalej męczyli małe
zajączki, straszyli wiewiórki. Pewnego razu, gdy Zosia była w ogródku, podeszły do niej
wróżki i podarowały trzy moce. Pierwsza wróżka dała jej moc siły. Powiedziała, że kiedy
będzie w niebezpieczeństwie, może użyć daru, wtedy małe, bezbronne zwierzęta też staną się
silne. Druga wróżka podarowała jej moc wielkości. Każde małe zwierzątko, gdy znajdzie się
w niebezpieczeństwie, zmieni się w olbrzyma. Trzecia, ostatnia wróżka podarowała Zosi dar
mówienia głosami zwierząt. Powiedziała, że zawsze będzie się nimi opiekować i zostanie ich
przywódcą. Zima tego roku była mroźna i śnieżna. Biały puch przysypał roślinność, którą
żywiły się zwierzęta . Zosia miała pełne ręce roboty. Codziennie rano i wieczorem zanosiła
pokarm do lasu. Sianko układała w paśnikach, ziarno wsypywała w karmniki, suche kromki
wieszała na gałązkach, a ziemniaczki i marchewki zostawiała pod drzewami. Nawet ciepłą
wodę dźwigała w wiadrze, bo mróz zamroził leśny stawek. Zwierzęta bardzo cieszyły się na
jej widok. Kiedy nadeszła wiosna, wszystko stało się łatwiejsze. Roślinność budziła się do
życia, a słońce ogrzewało gałązki i młodziutkie roślinki. Wtedy Zosia mogła odpocząć. Była
spokojna o swoich przyjaciół. Razem z dziadkiem Frankiem mogli zająć się ogródkiem.
Niestety, spokój szybko przerwali hałaśliwi koledzy ze wsi. Nie potrafili pomagać ani w
ogrodzie, ani w polu, więc zaczęli psocić, bo bardzo im się nudziło . Kiedy wszystkie psy we
wsi się pochowały, wtedy łobuzy wyruszyły do lasu. Zosia bardzo się tego obawiała, miała
złe przeczucia. Przyroda w lesie rozwijała się w szybkim tempie. Młode zwierzęta radośnie
biegały po polanach, a malutkie pisklaki wykukiwały z gniazd. Niespodziewanie leśny
spokój zaburzyli chłopcy ze wsi. Niszczyli mrowiska, łamali gałęzie, zrzucali gniazda z
drzew. Kiedy Zosia odpoczywała na ławce, przyfrunęły do niej poszkodowane ptaki i
wszystko opowiedziały. Zosia długo nie czekała. Dobre wróżki dały jej trzy moce, więc
nadszedł czas, by je wykorzystać. Pobiegła do lasu i kazała mrówkom zamienić się w
olbrzymy. Chłopcy, którzy stali przy mrowisku z kijami, zaczęli nagle uciekać. Mrówkigiganty z wielkimi oczami i twardymi pancerzami tak ich przeraziły, że ze strachu wołali o
pomoc. Zosia myślała, że na tym koniec kłopotów. Niestety, następnego dnia chłopcy znowu
podbiegli do lasu. Najpierw spłoszyli sarny, lisy, zające, potem zaczęli rzucać kamieniami w
młode wiewiórki. Tego było już za wiele. Zosia zaczarowała wiewiórki. Małe, rude
stworzonka stały się silnymi stworami, które wpędziły chłopców w ciemny las, gdzie jeszcze
nikt nie dotarł . Były tam groźne zwierzęta, ponure ścieżki i bagniste polany.
Zosia z przyjaciółmi zgodnie stwierdzili, że to dla łobuzów dobra nauczka. Długo
będą szukać drogi powrotnej i pamiętać, ile zła wyrządzili.