Przeczytaj fragment książki

Transkrypt

Przeczytaj fragment książki
Och, to było dawno temu, w czasach, kiedy
wszyscy nazywali ją jeszcze po prostu Zosią
i nawet nie przyszło im do głowy, że pewnego
dnia... Ale nie uprzedzajmy wypadków.
Była zwykła środa. Właśnie szły z Patrycją na
plac zabaw, kiedy zauważyły, że piaskownica jest pusta. Zazwyczaj o tej porze siedziały
w niej maluchy. Bawiły się plastikowymi wywrotkami, robiły babki z piasku i kopały dołki. Jednak tego dnia w piaskownicy nie było
nikogo. Tego dnia na piasku zalegała wielka sterta śmieci: brudne butelki, stare bilety
tramwajowe, kapsle, wypalone zapałki i skórki bananów.
— O fuj! — krzyknęła Zosia. — Co za paskudztwo!
Postały tam jeszcze chwilę, a potem poszły na
huśtawkę. Bardzo miło spędziły to popołudnie,
jednak sprawa śmieci nie dawała Zosi spokoju.
I mimo że następnego dnia śmieci zniknęły,
w piaskownicy nadal nie było wolno się bawić.
Mama powiedziała, że ktoś bardzo nieodpowiedzialny stłukł butelkę i w piasku mogą jeszcze
leżeć ostre kawałki szkła.
Po obiedzie Zosia siedziała na łóżku i oglądała
ilustracje w swojej ulubionej książce o dinozaurach. Jeden z nich miał długą szyję i wyglądał na
okropnie groźnego. Zazwyczaj wpatrywał się
w Zosię swoimi nieruchomymi oczkami, tak że
dostawała gęsiej skórki, ale tym razem nagle
drgnął, fuknął, poruszył skrzydłami i przechylił
głowę!
„O rany! To niemożliwe!” — pomyślała Zosia
i zamrugała oczami.
Nawet nie zdążyła zaprotestować, a już siedziała na grzbiecie wielkiego, wygłodniałego
śmieciozaura, który z potężnym rykiem wzbił
16
17
Dzień, w któ rym Zo sia
zo sta ła Eko zo sią
się w niebo. Co chwila obniżał lot, wyciągał
swoją długą szyję i pożerał wszystkie, nawet
najmniejsze śmieci. Nic się przed nim nie
ukryło! Żaden kartonik po soku pomarańczowym, żadna reklamówka z supermarketu i żadna plastikowa nakrętka. W pewnym momencie
ryknął tak potężnie, że Zosia pisnęła ze strachu
i zamknęła oczy.
Kiedy je otworzyła, nie siedziała już na wygiętym grzbiecie śmieciozaura, tylko za sterami
srebrzystego, superszybkiego odkurzacza TX-1,
który leciał w kosmos! Krążyło tam mnóstwo starych, niepotrzebnych nikomu satelitów,
które mogły powodować katastrofy statków
kosmicznych. TX-1 radził sobie z nimi znakomicie. Sam pędził od jednego do drugiego z zawrotną prędkością, więc Zosia nie musiała się
o nic martwić. Mogła spokojnie przyjrzeć się
Ziemi, która lśniła w oddali niczym niebieski
diament. Była wspaniała i tak czysta, że Zosia
ze zdumienia otworzyła oczy jeszcze szerzej
i usiadła na łóżku.
18
Rozejrzała się po pokoju. Odkurzacz jak zwykle stał w kącie i wyglądał zupełnie zwyczajnie.
Zosia wstała, wsunęła stopy w kapcie i poszła
do pokoju rodziców.
— Od dzisiaj wypowiadam wojnę śmieciom! —
oświadczyła. — I nie potrzebuję do tego żadnego śmieciozaura!
Tatuś odłożył papiery, które właśnie przeglądał.
— No to chyba powinniśmy cię odtąd nazywać
Ekozosią! — powiedział po chwili. — Mam nadzieję — dodał — że rozpoczniesz sprzątanie
świata od swojego pokoju.
I puścił oczko do mamusi.
O rany! Dorośli lubią się czepiać.
19

Podobne dokumenty