Rozbrajanie zbrojeniówki

Transkrypt

Rozbrajanie zbrojeniówki
Rozbrajanie zbrojeniówki
Nie jest wykluczone, że Airbus Helicopters nie spełnił wszystkich wymogów przetargowych
na dostawę śmigłowców dla polskiej armii. Tymczasem śmigłowce H225M Caracal zostały
jako jedyne dopuszczone do etapu testowego.
Kontrakt, wokół którego zrobiło się głośno, jest jednym z największych w historii polskiej armii.
Ogłoszenie jego wyników spotkało się z ostrą krytyką. Minister obrony narodowej i jednocześnie
wicepremier Tomasz Siemoniak broni decyzji twierdząc, że jedynie oferta Francuzów spełniała
warunki formalne. Kluczowym wymogiem – zdaniem szefa resortu obrony – jest termin dostarczenia
maszyn, czyli 2 lata.
Tymczasem Andrzej Kuchta, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność WSK
„PZL-Świdnik” S.A., zwraca uwagę, że jednym z kryteriów było produkowanie śmigłowców w Polsce.
– Airbus nie tylko nie ma swojej fabryki u nas, ale także nie ma przeszkolonej do produkcji załogi.
Każdy z oferentów podpisał umowę z WZL Łódź, ale nie na produkcję, lecz na obsługę śmigłowców.
A to zasadnicza różnica. Możliwe jest, że jeśli Airbus wybuduje fabrykę, to zamiast polskich
pracowników do zakładu trafią Niemcy i będą montować Caracala w naszym kraju – mówi Andrzej
Kuchta i dodaje, że dostawa do 2017 roku 50 sztuk śmigłowców przez firmę, która nie ma w Polsce
swojego zakładu produkcyjnego, bądź montującego, nie jest możliwa. Również Stanisław Głowacki,
przewodniczący Sekcji Krajowej NSZZ Solidarność Przemysłu Zbrojeniowego, podkreśla, że
oczywistym jest, iż śmigłowce zostaną przetransportowane w całości z Francji do Polski. – Co
najwyżej w naszym kraju będzie prowadzony ich serwis. I nie będzie to praca dla tysiąca, czy kilkuset
osób – dodaje.
Wybór francusko-niemieckiego oferenta dziwi tym bardziej, że polskie doświadczenia z tą firmą nie
są najlepsze. Do stycznia 2014 r. Airbus Helicopters działał pod nazwą Eurocopter. W 2008 r.
ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz podpisała umowę z nim na zakup 23 śmigłowców dla
Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR). – Eurocopter obiecywał, że dzięki temu kontraktowi
zatrudnienie znajdzie około 200 osób. Żadne miejsce pracy nie powstało. Śmigłowce sanitarne są
serwisowane w Niemczech, zaś wszelkie najdrobniejsze części zamienne transportowane są z
Zachodu. Polska gospodarka nie zyskała nic na tej umowie – wyjaśnia Andrzej Kuchta. Kolejna
szansa dla Airbusa szykuje się już niebawem. – Będzie przetarg na kolejne cztery śmigłowce dla LPR.
Kryteria w nim są tak dopasowane, że jedynie Airbus spełnia warunki – zaznacza.
Iza Kozłowska
Cały artyuł w najnowszym numerze "TS" (18/2015)
fot. M. Żegliński