Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II

Transkrypt

Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II
Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II
środa, 01 kwietnia 2009 14:59
Wśród teologów, którzy w szczególny sposób naznaczyli dzieje XX wieku i mieli największy
wpływ na soborowe i posoborowe aggiornamento, jednym z najbardziej znanych i wpływowych
był dominikanin francuski, ojciec Ives Congar (1904-1995).
W osobie tego uczonego dochodzi do głosu wiara nowej epoki chrześcijańskiego liberalizmu i
zwrotu w kierunku człowieka, ku teologii spraw ziemskich, ekumenii, praw jednostki, godności
ludzkiej i wiary w postęp. Literatura poświęcona życiu i działalności o. Congara jest ogromna.
Wystarczy wspomnieć o kilku pracach samego Congara, które znane są w świecie, a ostatnio
wydawane także w Polsce, a wśród których na uwagę zasługuje trzy tomowa synteza
poświęcona teologii Ducha Świętego (Wierzę w Ducha Świętego), oraz książka Prawdziwa i
fałszywa reforma w Kościele. Bardzo interesujące są także teksty bardziej osobiste, na przykład wywiad wydany niedawno
przez warszawskie wydawnictwo Księży Marianów w formie książki zatytułowanej Rozmowy
jesienne, którego Congar udzielił pod koniec życia, oceniając swe zaangażowanie na polu
nowej teologii, gdzie wspominał także różne zdarzenia z burzliwej epoki reform w Kościele.
Dokonania Congara (widziane oczyma teologów liberalnych) wspominał niedawno na łamach
krakowskiego Tygodnika Powszechnego znany ekumenista, ks. Alfons Skowronek. Interesujące
są również informacje o postaci francuskiego dominikanina podawane w różnych podręcznikach
teologii i historii Kościoła. Opinie wygłaszane przez o. Congara rzucają cenne światło na
problemy przebiegu Soboru Watykańskiego II i ułatwiają jego ocenę.
Czasy przedsoborowe
Jako gorący zwolennik reform, Congar działał na ich rzecz „wciąż na pierwszej linii frontu” i
uważał, że tradycja nie wyklucza się z reformą, ale sądził że jest dojrzewaniem tego, co
podlega przekazywaniu. Jak ma wyglądać to dojrzewanie? W latach 30-tych: „zetknął się z
ideami modernistycznymi. Wkrótce też doszedł do przekonania, że właśnie teolodzy katoliccy
jego pokolenia realizować będą w myśli chrześcijańskiej to, czego bez powodzenia usiłowali
dokonać moderniści – to znaczy stosować odpowiednie nowoczesne metody krytyczne w
badaniu podstawowych danych chrześcijaństwa i ujmować rzeczywistość religijną od strony
subiektywnego przeżycia”. Holenderski modernista Schoof, autor tej wypowiedzi nie stara się
wcale ukryć tragicznego faktu odejścia Congara od rygorystycznych zasad katolickiej teologii i
wzgardzenia przez niego słowami Przysięgi Antymodernistycznej, obowiązującej przecież
wtedy oficjalnie w Kościele każdego duchownego. Wspomniane metody krytyczne, to
wywodzący się z liberalnego protestantyzmu sceptyczny nurt pozytywistycznej teologii, która
1/6
Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II
środa, 01 kwietnia 2009 14:59
nie liczy się z istotnymi wartościami katolickiej Tradycji. Natomiast przeżycie subiektywne, o
którym tak przychylnie myślał francuski dominikanin już w latach 30-tych jest samym rdzeniem
modernizmu, który wyprowadza treści doktrynalne z uczucia i błądzącego sumienia, prowadząc
na manowce subiektywizmu i relatywizmu. Jasne jest więc, że wskutek tego „świadomie i bez
lęku wszedł Congar na drogę, która wydawała się prowadzić, i faktycznie prowadziła, do
nieuniknionych trudności”. Trudności te nie świadczą oczywiście przeciwko Wierze katolickiej,
ale przeciwko nowej drodze teologicznej rewolucji, która musi rodzić trudności, gdyż opiera się
na fałszywych podstawach. Posoborowa teza o rozmaitych „tradycjach w chrześcijaństwie”,
głoszona dziś przez tak wielu teologów wywodzi się właśnie z takiego przekonania o
subiektywnym przeżywaniu wiary w sumieniu „poszukującego człowieka”.
Było to w roku jego święceń kapłańskich (1930), gdy Congar „uświadomił sobie wtedy, jak
bardzo ekumenizm domaga się zmiany całego myślenia, zespolenia w jeden ekumeniczny ruch
wszystkich nurtów teologii”. Wskutek tego jest możliwe fałszywe „wzniesienie się ponad ideę
powrotu naszych braci do Kościoła katolickiego”, a więc porzucenie wyłączności prawdy
katolickiej. Wspominał też „moja teza (...) wtedy (1937) nie spodobała się Rzymowi, bo
mówiłem, że musimy też umieć otrzymywać, czerpać od innych, a wtedy to zupełnie nie było
przyjęte. W rzeczywistości nawet dziś, mimo że teoretycznie zostało to przyjęte przez Sobór,
nie wprowadzamy tej zasady wystarczająco w życie. (...) cała teologia musi zostać przeniknięta
tym dialogiem...”. Jest to wyraźna deklaracja. Żądanie rewolucyjnego przekształcenia całego
Kościoła. Pamiętajmy, że dialog oznacza braterstwo partnerów i jawnie deklarowaną (albo
milcząco przyjmowaną) równość ich poglądów. Z tego fałszywego źródła rodzi się współczesna
zasada „wielości równouprawnionych tradycji religijnych w chrześcijaństwie”, jak zwykli mówić
ekumeniści.
Postępowanie Congara nie uszło niedostrzeżone i ks. Skowronek zauważa, że był on „w latach
kryzysu (1950-1954), denuncjowany za rzekomy modernizm”, ponieważ „za Piusa XII miało
miejsce bolesne dyscyplinowanie najwybitniejszych teologów bez podejmowania z nimi
dyskusji”. Charakterystyczne jest to, że kryzysem nie ma być obecna epoka, ale starania na
rzecz ukrócenia modernizmu (podobno rzekomego!) w latach 50-tych, podejmowane przez
czołowe postaci Kurii Rzymskiej. Mianem najwybitniejszych teologów określa się tych, którzy
byli właśnie najostrzej potępiani w dobie przedsoborowej. Oto nowa miara teologicznej
wielkości! Dlatego później Congar mógł stwierdzić: „ku memu zdumieniu zauważam, że Sobór
był walką prowadzoną przeciwko Kurii Rzymskiej”. Skąd to zdziwienie?
Sobór
Dla Congara katolicyzm „trydencki” o charakterze kontrreformacyjnym „znika wraz ze śmiercią
2/6
Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II
środa, 01 kwietnia 2009 14:59
Piusa XII” i otwiera się nowy rozdział w historii Kościoła, otwarcie na dialog i dowartościowanie
doczesnego świata. Jeszcze bodajże pod koniec lat 50-tych Jan XXIII powiedział, że: „trzeba
strząsnąć cesarski kurz, który zebrał się na tronie świętego Piotra”, a trudne zadanie
przebudowy w Kościele powierzył czołowym progresistom. Wtedy to, za sprawą bezpośrednich
decyzji papieża Jana (a później już Pawła VI) Sobór stał się areną walki „starego”, spychanego
na margines nurtu konserwatywnego, i „nowego”, liberalnego, wspieranego odgórnie nurtu
reform. Jak pisze współczesny teolog: «Żywe magisterium Kościoła», biskupi i kardynałowie,
wypełniało sale, by uczyć się od E. Schillebeeckxa, K. Rahnera, Y. Congara, H. Künga i innych
teologów, którzy stali się nauczycielami oficjalnych nauczycieli w Kościele.
Wreszcie doceniony: „Congar rzuca się w wir pracy, przeżywając swą drugą młodość w
klimacie stworzonym przez Jana XXIII, w atmosferze Soboru i w głębokim zaufaniu, jakim
darzył go Paweł VI”. Informacje te wyjaśniają jaka atmosfera panowała w Rzymie lat 60-tych.
Podkreślając wagę podjętych na Soborze decyzji „Congar dementuje naiwne wyobrażenie o
czysto duszpasterskim charakterze ostatniego Soboru: nie, Vaticanum II nie było mniej
doktrynalne od wszystkich poprzednich Soborów”. Deklaracja ta służy podkreśleniu rangi
reform. Ks. Skowronek dochodzi więc do wniosku, że „można by napisać obszerną rozprawę,
która poddałaby gruntownej analizie uchwalone przez Sobór dokumenty w aspekcie
przemożnego wpływu na ich ostateczny kształt ze strony teologii Congara uprawianej przezeń
przez dziesiątki lat przed zwołaniem Soboru. W oczach wielu ojców soborowych przyszły
kardynał uchodzi za mistrza Drugiego Soboru Watykańskiego”. Zdaniem omawianego tu
francuskiego dominikanina ostatni sobór stanowi bowiem granicę dwóch epok i jako „wyjście z
trydentyzmu” otwiera nowe czasy w Kościele. Za sprawą głębokich reform sobór umieszcza
Trydent i Vaticanum I w „nowej atmosferze”. To jest właśnie przeformułowanie duszpasterskie:
pozornie nic zmieniając, zmienia jednak wszystko. Najbardziej uderza jednak inna myśl
Congara: „sobory czysto łacińskie nie są soborami ekumenicznymi, lecz soborami patriarchatu
łacińskiego”. W tych słowach wyraża się „wyjście poza Rzym”, spojrzenie na chrześcijaństwo z
fałszywej perspektywy ogólnej, ponadkonfesyjnej, które jest inspirowane heretycką tezą o
wielości różnych „tradycji wyznaniowych”, spośród których katolicyzm rzymski jest tylko jedną,
ale nie jedyną.
Dialog ekumeniczny i kryzys Kościoła
Chociaż, jak donosi ks. Skowronek: „spotęgowane nadzieje reformy Kościoła wzbudzone przez
Vaticanum II już niezadługo zaczęły wytracać siłę swego wielkiego zrywu”, to jednak
zaprowadzone przezeń zostały głębokie zmiany, szczególnie z stosunkach z wyznaniami
heretyckimi. Congar był zdania, że w ekumenizmie „nie chodzi o niemożliwe materialne
odtworzenie Kościoła z epoki Ojców, ale o wspólne uznanie, jako warunku koniecznego i
wystarczającego wspólnoty, istoty wiary i struktur (Faith and Order) Kościoła Ojców i siedmiu
pierwszych soborów ekumenicznych. To wymagałoby od wszystkich głębokiego nawrócenia
3/6
Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II
środa, 01 kwietnia 2009 14:59
konfesyjnego. Utopijne marzenie? A kto zaproponuje inną syntezę? I jaką?”. Pogląd ten
przyjmuje się powszechnie nie bacząc na jego fałszywość. Wcale nie trudno zaproponować
inną syntezę od tej, której domagał się ekspert soborowy o. Congar, bo wystarczy sięgnąć do
przedsoborowego magisterium, np. do encykliki „Mortalium animos” Piusa XI. Zacytowana
wypowiedź francuskiego profesora teologii świadczy dobitnie o współczesnym porzuceniu idei
nawrócenia błądzących do prawdziwego Kościoła.
Wyrazem zrelatywizowania wielu wydarzeń z historii są np. słowa Congara, jakoby „reformacja,
zwłaszcza w swej formie luterańskiej, wniosła elementy bardzo pozytywne w dziedzinę badań
biblijnych, historycznych i teologicznych. Tylko jeden Bóg mógłby sporządzić bilans strat i
zysków”. Następnym krokiem w tym myśleniu był już taki wniosek, że „tradycje konfesyjne są
sposobem, w jaki każdy przeżywa i przyjmuje Tradycję podstawową”. W zdaniu tym dokonuje
się radykalna zmiana sensu katolickiego pojęcia Tradycji, mimo, że podobno „francuski
dominikanin precyzyjnie rozróżniał między strukturą a strukturami, między świętą i
nienaruszalną Tradycją a zmiennymi i narosłymi, historycznie uwarunkowanymi tradycjami i
zwyczajami ludzkimi”. Błąd polegał na tym, że do ludzkich, zmiennych tradycji zaliczono
niezmienne składniki Bożego depozytu. Przewartościowanie to widać w sprawach o
podstawowym znaczeniu. Ojciec Congar powiedział na przykład: „kiedy zadaje mi się to pytanie
(Czy Jezus ustanowił papiestwo?) mogę odpowiedzieć przez «Tak» lub «Nie», przy czym owo
«Nie» jest bardziej prawdopodobne niż «Tak»”. Chodzi o historyczne działania papieży, w tym
wymienianych przez Congara: Piusa IX i Piusa XII. Aby „dynamiczne” hasło dialogu zastosować
do całej teologii, trzeba było także poddać mu również katolicką filozofię (która jest wstępem do
rozumowej refleksji nad Wiarą), ponieważ wedle Congara „Tomizm to otwarcie na dialog”. Gdy
bowiem dialog będziemy pojmować na sposób współczesny, to stracimy oparcie w niezmiennej
prawdzie.
Ojciec Congar nie ograniczał się w swym wartościowaniu wyłącznie do środowisk
chrześcijańskich. Uważał bowiem, że „pozytywna ocena religii islamu jest niepodważalna”, zaś
„Mahomet był człowiekiem religijnym, człowiekiem nadzwyczajnym i nadzwyczajnie głębokim”.
Podobnie jego zdaniem „Judaizm nosimy w sercu (...) w jakiś sposób zawiera się w
chrześcijaństwie, przynajmniej przez swe korzenie”. Na takich półprawdach opiera się cały
ekumenizm. Półprawda jest jednakże zawsze znakiem herezji, gdyż żadna herezja nie jest w
całej pełni fałszywa, ale opiera się na jakimś wycinku prawdy, który uzupełniany jest fałszem.
Całość oczywiście jest już fałszywa i heretycka.
Reformatorzy powtarzają dziś, że „Świeccy potrzebują być podmiotem. Dotyczy to zwłaszcza
kobiet, wiele z nich odchodzi dziś od Kościoła, ponieważ są rozczarowane niewystarczającą
rolą, jaką się im przyznaje”. Posoborowe próby dowartościowania świeckich i zaradzenia tej
niekorzystnej sytuacji prowadzą jednak do zatrważających następstw (które dostrzegał sam
Congar): „W parafii, z której pochodzę, która liczy ponad 1500 mieszkańców, na mszy świętej
4/6
Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II
środa, 01 kwietnia 2009 14:59
jest tylko jeden człowiek”. Nawet tak tragiczne owoce reform nie otworzyły oczu francuskiemu
teologowi, który popierał rewolucję, a dawne, przedsoborowe czasy kwitował nierzadko za
pomocą kpin, gdy na przykład o niegdyś wspaniale rozwijającej się mariologii mawiał, że jest to
„mariologia galopująca”, podobnie jak gruźlica (sic!). Bluźnierstwo to wywodzi się z inspiracji
protestanckiej, dążącej do eliminacji kultu maryjnego, aby o Matce Bożej mówić tylko jako o
naszej „siostrze w wierze”.
Wnioski
Kryzys obecnej epoki, widoczny nie tylko w Kościele, ale w także w postaci coraz większego
zła, które rozlewa się po całym świecie jest skutkiem grzechu, ale daje też nadzieję na
przyszłość. Pan Bóg zawsze potrafi wydobyć dobro ze złych wydarzeń. Obecnie pozwala nam
na doświadczenie kryzysu i upadku dobra w świecie, bo w ten sposób ludzie sami będą mogli
zobaczyć do czego prowadzi ludzka natura skażona grzechem pierworodnym i łatwiej zwrócą
się ku Kościołowi, poza którym nie ma zbawienia. Idee liberalne same się skompromitują. Dziś
króluje w świecie rusoizm, naiwna wiara w naturalne dobro człowieka. Wiara ta prowadzi
ostatecznie aż do zanegowania prawdy katolickiej, a w teologii znajduje wyraz w nauczaniu o
łatwym zbawieniu i o uczciwym życiu wszystkich ludzi, którzy nazywani są bez różnicy ludźmi
dobrej woli. Przeczą temu fakty, a więc coraz głębszy upadek kultury liberalnej i ogromne
zbrodnie czasów współczesnych. Upadek ten przygotuje ludzi do nawrócenia, do stwierdzenia,
że człowiek jest jednak upadły, skłonny do złego, że liberalna demokratyczna większość nie
może zbudować raju na ziemi. Tą drogą wielu ludzi będzie się mogło skłonić do prawdy,
chociaż będzie to jeszcze wymagać wiele łaski bożej. Jednym z tych współczesnych teologów
wierzących w liberalizm był właśnie Ives Congar.
Historyk teologii, Raymond Winling stwierdza, że w myśl poglądów Congara „tradycja i reforma
nie wykluczają się. Daleka od zachowywania depozytu skostniałego i nieruchomego, tradycja
jest dojrzewaniem tego, co podlega przekazywaniu”. Wpływ takiego myślenia na posoborowy
katolicyzm jest oczywisty. W tym kontekście należy odczytać fałszywe wypowiedzi różnych
teologów o „żywej tradycji”, która miałaby się istotnie różnić od nauczania przedsoborowego.
Zgodnie z zasadami dynamicznej reformy i dojrzewania przekazu nauki każda zmiana daje się
wpisać w schemat zarysowany z wykorzystaniem tych najogólniejszych kategorii. W istocie
podstawą Tradycji jest niezmienność przekazu, a odejście od tego przekonania zaowocowało
głębokim kryzysem. Jasne jest więc, że „Yves Congar był jednym z najbardziej aktywnych
inicjatorów niezwykłej odnowy eklezjologicznej i ekumenicznej, która została usankcjonowana w
czasie Vaticanum II. Teolog ten, najpierw długo traktowany nieufnie, nawet zmuszony do
milczenia, został wynagrodzony stając się doradcą, później ekspertem; wreszcie mógł
stwierdzić, że Sobór uczynił swoimi wiele z jego tez”. Informacje te nie wymagają żadnych
uzupełniających komentarzy, bo jacy byli eksperci, takie są też efekty ich pracy. Jednak w
Kościele posoborowym progresiści traktowani są w bardzo przychylny sposób, skoro „Jan
5/6
Rodzina katolicka - O. Ives Congar – szara eminencja Vaticanum II
środa, 01 kwietnia 2009 14:59
Paweł II uhonorował osobę i teologiczne dzieło ciężko już wówczas chorego i przykutego do
szpitalnego łoża francuskiego dominikanina; kapelusz kardynalski wręczył mu – 26 listopada
1994 – specjalny wysłannik papieża, kard. Jan Willebrands”.
Adam Małaszewski
6/6