Czy Wall Street boi się Trumpa

Transkrypt

Czy Wall Street boi się Trumpa
TJ – Tomasz Jóźwik (Gazeta Prawna)
KM – Krzysztof Marczak (Fundusz CTA, Nowy Jork, USA)
TJ: Czy Wall Street boi się Trumpa ?
KM: Dziewięć kolejnych sesji spadkowych to na Wall Street
rzadka konfiguracja, ale jeżeli ma to miejsce bezpośrednio
przed wyborami prezydenckimi roku 2016, to nic nie wydaje się
dziwne. Bo tegoroczna elekcja, bez względu na wynik, przejdzie
do historii. Hillary Clinton ma szansę być pierwszą w historii
kobietą na fotelu prezydenckim. Po prezydenturze Baracka Obamy
wybór kobiety na prezydenta USA nie powinien rozpalać wielkich
emocji, a jednak takowe są.
TJ: Dlaczego ?
KM: Napięta atmosfera utrzymuje się po obu stronach, ale
publiczne emocje pochodzą przede wszystkim od Donalda Trumpa.
Bo on nie jest zwyczajnym biznesmenem, ale biznesmenem z
wielkimi ambicjami. Problem polega tylko na tym, że te ambicje
są przede wszystkim na pokaz i bardziej oparte na frustracji
niż na realnych możliwościach. I przed tą kombinacją drży
zarówno Wall Street (choć zazwyczaj jest prorepublikańska),
jak i gospodarka Stanów Zjednoczonych, czego wyrazem niech
będzie apel podpisany przez 370 amerykańskich ekonomistów
ostrzegający przed wyborem Trumpa.
TJ: Czy Donald Trump może zaszkodzić amerykańskiej gospodarce?
KM: Niewątpliwie. Jego pomysły na odgrzewanie skrajnie
neoliberalnych koncepcji skompromitowanych ostatecznie w
czasie kryzysu roku 2007 mogą w jakimś stopniu cofnąć kraj
gospodarczo, o ile zostaną zrealizowane.
TJ: Czy to realna perspektywa?
KM: Oczywiście. Nawet GOP, Partia Republikańska, której jest
kandydatem, przeżywa obecnie kryzys wewnętrzny właśnie z
powodu jego kandydatury. Po pierwszej publicznej debacie,
kiedy do części republikanów najwyraźniej dotarło, kim
naprawdę jest ich kandydat, wielu spisało już obecne wybory
na straty, ale jednocześnie zaczęło się poważnie obawiać o
utratę z trudem wywalczonej większości w Izbie Reprezentantów.
Dzięki tej sytuacji nie ma dnia, aby media nie donosiły o
następnych członkach GOP odwracających się od jej kandydata.
TJ: A jeśli chodzi o plany wycofania się Stanów Zjednoczonych
z porozumienia NAFTA?
KM: Wypowiedzi Trumpa o renegocjacji umów międzynarodowych
wydają się mniejszym zagrożeniem. Donald Trump nie ma
doświadczenia w polityce – startował już co prawda kilka razy
w wyborach prezydenckich, ale były to zawsze próby krótkie i
nieudane – najbardziej znana z nich odbyła się pod hasłem
negacji miejsca urodzenia Baracka Obamy. A ponieważ do
czołowego nurtu biznesowego establishmentu również nie należy,
dlatego jego wiedza na ten temat jest bardzo ograniczona. Te
deklaracje przyciągają uwagę jako hasło wyborcze (skierowane
głównie do słabo wykształconych obywateli), ale w praktyce są
dużo trudniejsze do zrealizowania.
TJ: Czy w takim razie jego potencjalne zwycięstwo może wywołać
bessę na Wall Street?
KM: Na pewno nie. Długoterminowy trend spadkowy nigdy nie
powstaje z powodu wyboru nawet najbardziej nieprzewidywalnego
kandydata, tylko z powodu masowego sentymentu rynku. Wszelkie
zdarzenia, włącznie z atakiem na Pearl Harbor lub zamachy z 11
września 2001 r., mogą taki trend przyśpieszyć albo dokonać w
nim korekty (tymczasowej wyprzedaży), ale nie mogą go wywołać.
Tego, czy Wall Street, pozostająca w stagnacji od pół roku,
jest właśnie na początku takiej bessy, dowiemy się niebawem.
Bez względu na wybór, jakiego dokona Ameryka 8
listopada, giełda nie zmieni obecnego stanu. Ten stan po
prostu stanie się bardziej widoczny, kiedy emocje wyborcze
opadną.
*******************************************
Wywiad został uprzednio opublikowany w „Gazecie Prawnej”