I nie ma mocnych na Waszą klasę!

Transkrypt

I nie ma mocnych na Waszą klasę!
INIEMAMOCNYCH. Gimnazjum nr 132 Warszawa
Gimnazjum nr 132
Nauczyciel-opiekun: Anna Lewandowska
To miał być wyjątkowy dzień w malutkim, ale bardzo uroczym górskim
miasteczku zwanym Padmillon. Założone bardzo dawno temu, przez znanego autora
powieści i baśni dla dzieci – Jonasa Padmillona – wzięło od niego nie tylko swoją
nazwę. Posiadło również jakimś niewyjaśnionym cudem wewnętrzne piękno i ciepło
bijące z każdej uroczej opowiastki pisarza. Może właśnie dlatego, że było zawsze
odsunięte i jakby z boku od wszelkiego wielkomiejskiego szumu... Miasteczko było,
jak już wspomniałem, malutkie, zbudowane w taki sposób, że w jego centrum
znajdowały się wszystkie najważniejsze obiekty, natomiast domy rozchodziły się
pierścieniami, nawarstwiając się przez lata istnienia Padmillon na kształt ślimaka.
Centrum Wszelkich Rozrywek jako jedyne nie pasowało do tego opisu. Nowoczesne,
świeżo pomalowane, błyszczące nowością, znajdowało się na samym obrzeżu, tuż
przy wjeździe do miasteczka. Mieszkańcy chętnie spędzali w nim czas, gdyż można
tam było znaleźć wszystko, czego się aktualnie potrzebowało. Były tam więc sklepy
różnych branży, kina, restauracje, salony gier, był nawet poziom sportowy
z basenem, siłowniami, itp. Powracając jednak do wydarzeń obecnych – szum czaił
się i czaił, aż w końcu sam zawitał do Padmillon.
Do miasta z wielką pompą zawitać miała znana na cały świat projektantka
mody – Edna Mode. Niegdyś mieszkanka Padmillon, postanowiła uświetnić swą
obecnością 200. rocznicę założenia miasteczka. Miała do niego sentyment, tutaj
bowiem w małym, przytulnym pokoiku na strychu najstarszej kamienicy powstawały,
zachwycające wszystkich do dziś, kostiumy superbohaterów. Tak początkująca,
młoda krawcowa stawiała swe pierwsze kroki zawodowe. Niejednokrotnie pytana w
wywiadach o ten okres – opowiadała o nim z łezką rozrzewnienia w oku i wielką
tęsknotą. Edna, niepozorna, ale za to ogromnie uzdolniona projektantka, osiągnęła w
swej branży mistrzostwo. Niestety, musiała na pewien czas porzucić szycie dla
superherosów. Główną przyczyną była konieczność zarabiania pieniędzy. W
dziedzinie mody codziennej również osiągnęła wielki kunszt.
Nigdy jednak nie porzuciła całkowicie myśli o projektowaniu dla bohaterów. To był
cały jej świat, całe życie.
Ostatnio, jako bogata i dobrze usytuowana osoba zadeklarowała powrót do tamtych
czasów, co wywołało niemałą burzę w świecie mody. Oświadczenie potraktowano
1
INIEMAMOCNYCH. Gimnazjum nr 132 Warszawa
jednak jako kaprys i równie szybko przestano się nim interesować. Mimo to na
codziennie w mediach było przypomnienie o tym, co aktualnie robi pani Mode.
A Edna nie próżnowała...
Przez lata tworząc pokazy mody, postanowiła ukazać teraz, na co naprawdę
ją stać i za co powinno się ją podziwiać najbardziej. W tym celu zorganizowała trasę
pokazową swych projektów i wreszcie mogła się poczuć spełniona. Oczywiście, jako
wzorowa mieszkanka serię pokazów miała rozpocząć od inauguracyjnego show,
mającego się odbyć w Centrum Wszelkich Rozrywek, właśnie w Padmillon.
***
Dzień pokazu wreszcie nadszedł. Już od rana zapowiadała się piękna pogoda.
Jak na wrzesień było bardzo ciepło. Słońce grzało na bezchmurnym niebie,
a wszystkie stworzenia opuściły swoje kryjówki, aby nacieszyć się ostatnimi ciepłymi
dniami w roku. Powietrze pełne było śpiewów, trzepotu skrzydeł i brzęczenia
owadów. Już od rana każdy się krzątał, każdy gdzieś biegł, wszyscy starali się, jak
mogli, aby tak ważne święto zostało godnie uczczone. Wszystko było zapięte na
ostatni guzik w czasie wieczornej gali z pokazem. Już od południa były przewidziane
pewne atrakcje, które uprzyjemniały i ułatwiały oczekiwanie na najważniejszy punkt
programu. Na boisku przyległym do Centrum organizowano konkurencje sportowe,
zręcznościowe, a także różne konkursy, pokazy, wystawy, stragany. Każdy mógł
znaleźć tam coś dla siebie. Tak więc były konkurencje strzeleckie, rowerowe, liczne
konkursy zorganizowane np. przez koło kucharek z Padmillon na najlepszy wypiek
upamiętniający święto, były wreszcie malutkie samochodziki, którymi można było
jeździć
i
zderzać
się,
a
ze
straganów
najbardziej
oblegany
był
ten
z wielosmakową watą cukrową. I tak powoli zbliżano się do największego spektaklu,
jakim była wystawa Edny, połączona z pokazem sztucznych ogni, jakiego miasteczko
Padmillon jeszcze nie widziało.
Całe miasteczko zebrało się na olbrzymim stadionie znajdującym się
w samym środku Centrum Rozrywki, kiedy nadeszła już właściwa pora. Ogromny
gwar, tłum podekscytowanych i oczekujących mieszkańców wypełniał i elektryzował
chłodne powietrze tego miejsca. Na samym środku ustawione były podia, na których
za zakrytymi białym suknem szklanymi gablotami stały kolejno najstarsze
z kostiumów. Zawieszone były na szklanych manekinach, co dawało niesamowity
2
INIEMAMOCNYCH. Gimnazjum nr 132 Warszawa
efekt. Nowsze kostiumy miały być prezentowane przez modeli poruszających się
podczas pokazu na latających w powietrzu platformach zwanych skuterami
powietrznymi. Sama Edna miała wystąpić po pokazie z krótkim tekstem, który miał
zostać zwieńczony pokazem specjalnie na tę okazję wybranych fajerwerków.
Niestety, zniecierpliwienie rosło, a pokaz jeszcze się nie rozpoczął...
***
W tym czasie rodzina państwa Iniemamocnych usiłowała zapalić swój nienowy
już samochód. Bob Iniemamocny, mimo że był – jako eks-superbohater – jednym z
honorowych gości pokazu, spóźniał się już dobrą godzinę. Nie był z tego
zadowolony, ale wrodzony spokój i opanowanie pozwalały mu na sprawne działanie.
Reszta rodziny przejawiała skrajne zniecierpliwienie. Najbardziej spóźnienie
przeżywał mały Maks. Posiadał dar bardzo szybkiego poruszania się, w związku
z tym wszelkie opóźnienie sprawiało mu ból prawie fizyczny. Kręcił się dookoła
samochodu i pomagał jak mógł, a to przynosił potrzebne narzędzia, a to podawał
ojcu wodę, a to szmatkę. Nie mógł poradzić sobie ze zniecierpliwieniem. Żona Boba i
mama Maksa – Helen również była bardzo zdenerwowana:
-
Czemu ten stary grat psuje się zawsze wtedy, kiedy najbardziej go
potrzebujemy?! – pokrzykiwała.
Nie uzyskawszy odpowiedzi na to pytanie, wzruszyła ramionami i odeszła. Zaraz po
tym, jak weszła w drzwi kuchni, trochę na lewo od miejsca, w którym stała wcześniej
Helen,
zmaterializowała
się
nastoletnia
dziewczynka
–
córka
państwa
Iniemamocnych – Wiola, która została obdarzona mocą znikania, kiedy tylko
zapragnie. Dręczył ją bardzo poważny problem, co można było poznać po jej szeroko
otwartych oczach.
-
Tato...? – zapytała ostrożnie. – Kiedy ostatnio wzywali Cię sygnałem
świetlnym?
Bob spojrzał na nią zdziwiony.
-
Około 15 lat temu, jeśli dobrze pamiętam... A o co chodzi?
-
Oj, tato... – westchnęła. – W takim razie spójrz na niebo.
Bob spojrzał i znieruchomiał. Klucz wypadł mu z ręki i z głośnym stuknięciem spadł
na podjazd.
-
Rodzinko! – wykrzyknął, nie mogąc ukryć wzruszenia. – Mamy zadanie!
3
INIEMAMOCNYCH. Gimnazjum nr 132 Warszawa
Na jedynej chmurce widniało logo przywołujące Boba i zwiastujące duże kłopoty...
***
Podczas gdy my gościliśmy na podjeździe państwa Iniemamocnych, na
stadionie w Centrum doszło do strasznych, aczkolwiek niespodziewanych wydarzeń.
Mianowicie przedłużające się zniecierpliwienie publiczności przerwał potężny huk,
który wstrząsnął całymi fundamentami centrum. Z ziemi na środku stadionu wyłoniło
się ogromne wiertło, które okazało się być przodem pojazdu kopiącego. Zaraz po nim
z wykopu wyłoniło się około 30 dużych mechanicznych pająków, które obstąpiły
dziurę kordonem. Na samym końcu wyłonił się największy z nich, na którego
szczycie, niczym na wielkim tronie, siedział rozparty i uśmiechnięty Syndrom. Został
on złoczyńcą, gdyż nie posiadał żadnych specjalnych umiejętności prócz
konstruowania robotów. Nie mógł więc zostać superbohaterem.
-
Cha! Cha! Cha! – zaśmiał się złowieszczo Syndrom.
-
No, jak tam się czujecie w mocy wujka Syndroma? Mam nadzieję, że niezbyt
dobrze. Chciałbym przypomnieć, że nie dostałem zaproszenia – zapewne
przez pomyłkę. Ale i tak wam nie wybaczę. Teraz, kiedy wam o tym mówię,
moje roboty nadają komunikaty do wszystkich superherosów świata, aby
zjawili się, żeby wam pomóc. To jednak nie koniec mojego planu. Główna idea
jest taka, aby złapać jak najwięcej superbohaterów, ponieważ wymyśliłem
kondensator mocy, który zabierze im wszystkie ponadludzkie umiejętności,
a przekaże je mnie! Cha! Cha! Cha! – Syndrom zakończył szyderczym
śmiechem.
Wtem rozległ się stanowczy głos, który przerwał tą sytuację:
-
Dość tego, Syndrom, poddaj się, nie masz szans! – ten zdecydowany głos
należał do Pana Iniemamocnego.
-
Co??? – wrzasnął złoczyńca Syndrom i zaśmiał trochę niepewnie.
-
Co ty niby możesz...
Jego przemowa została przerwana, gdyż zaraz za Bobem pojawiła się cała rodzinka
Iniemamocnych.
-
Syndrom, powtarzamy: „Poddaj się!!!”
-
Nigdy w życiu mnie nie dopadniesz! – wrzasnął na to Sydrom, po czym
krzyknął do swych maszyn:
4
INIEMAMOCNYCH. Gimnazjum nr 132 Warszawa
-
Pająki, na nich! – wsiadł do pojazdu kopiącego i zniknął w nowym wykopie.
Pan Iniemamocny i rodzinka ruszyli za nim, ale niestety pająki zastąpiły im
drogę. Walczyli dzielnie, śmiało używając swych mocy i pomagając sobie nawzajem.
Walczyli ramię w ramię. Po długiej i żmudnej walce, wszystkie roboty zostały
zniszczone, a po ich dowódcy Syndromie nie pozostał nawet ślad. Zasmuciło to
nieco Boba, gdy wtem, w polu widzenia pojawił się, lecąc na swej powłoce lodowej,
jego przyjaciel – Mrożon wiozący nie kogo innego, jak spętanego Syndroma właśnie.
Syndrom został oddany pod opiekę lekarzy specjalistów i nadzór policji. Zmęczony
walką Bob usiadł... i w tym momencie rozległy się brawa. Bohater spojrzał ze
zdziwieniem, ale w mig zrozumiał. Wszyscy obecni myśleli, że napad Syndroma był
ukartowany. Bob pokręcił głową, uśmiechnął się i po raz pierwszy od dłuższego
czasu poczuł, jak zmęczenie i zły nastrój ustępują miejsca błogiemu spokojowi. Od
dawna nie czuł się tak potrzebny, jak teraz... Pokiwał do tłumu ręką i uśmiechnął się
po raz kolejny. Po chwili powróciła jego żona z uwolnioną Edną i całą ekipą
przygotowującą pokaz i uroczystość wreszcie na dobre się rozpoczęła...
.
5

Podobne dokumenty