CZY WARTO UMIERAC ZA METAFORE?,GLOSKI SA

Transkrypt

CZY WARTO UMIERAC ZA METAFORE?,GLOSKI SA
CZY
WARTO
METAFORE?
UMIERAC
ZA
Ostatnie dyskusje w mediach o skandalu, wywolanym przez
politycznych aktywistow PIS-u na przedstawieniu w rez. Jana
Klaty Do Damaszku, o ktorym zrobilo sie glosno w mediach
ogolnopolskich, takze kontrowersje wokol Nie-Boskiej,
spowodowane buntem czesci aktorow starszego pokolenia,
broniacych „czci” i charakteru „narodowego” Narodowego Teatru
Starego, wywoluja u mnie emocje zupelnie inne niz u
publicystow Dziennika Polskiego czy Elzbiety Morawiec i innych
uczestnikow debaty teatralnej.
Z jednej strony ciesze sie, ze o teatrze jest glosno w
mediach, ze przedstawienia teatralne potrafia wzbudzac szersze
zainteresowanie poza gronem specjalistow, ze jeszcze nie
wszystkie swietosci zostaly zdekonstruowane, obalone,
zszargane. Dzieje sie tak, bo mamy w Polsce jeszcze
zwolennikow faszystowskich teorii o czystosci rasy, misji
narodowej teatru i sztuki (por. Panteon Narodowy w Krakowie,
ktory
jest
instytucja
co
najmniej
niesmaczna!
Mrozek chyba stracil poczucie humoru na starosc.). Tym samym
daja ono pozywke dla artystow, ktorzy rozpaczaja czesto, ze
ich wysilki prowokacji artystycznej spelzaja na niczym z
powodu niezrozumienia dziela przez odbiorcow badz zwyklej
obojetnosci lub przyzwyczajenia do traktowania sztuki jako
swietosci, a artystow jako istoty nadludzkie. Zatem takie
zjawiska, jakie mialy miejsce w Centrum Sztuki Wspolczesnej w
Warszawie, gdzie widzowie sie modlili oburzeni „profanacja”
artysty, czy pozniej w Narodowym Teatrze Starym, swiadcza, ze
jest miejsce dla sztuki w szerszym dialogu spolecznym.
Niestety, uczestnicy tej debaty, wywolujacej przyjemne emocje
z powodu jej temperatury, obywaja sie doskonale bez problemow
estetyki. Zarowno artysci, jak i krytycy, i publicznosc
dyskutuja i manifestuja swoje poglady polityczne (a
bez politykow, ktorzy chca wykorzystac sztuke do swoich celow,
takie reakcje nie mialyby miejsca sic!), religijne i
ideologiczne, natomiast nikt nie chce polemizowac w sprawie
takich metafor jak sztuka, literatura, muzyka czy teatr! Nie
mowiac o tym, ze nikomu nie przyjdzie do glowy wyslac
modernistow lub postmodernistow (jesli tacy istnieja w Polsce)
do wszystkich diablow. Czy wyznacza to poziom dyskusji i
okresla stan swiadomosci estetycznej Polakow? Chyba tak, bo
latwiej, co jest u nas zjawiskiem nagminnym, o wulgarne czy
rasistowskie epitety niz o cytat z dobrej ksiazki lub, o
zgrozo, wlasne przemyslenia.
Do legendy wsrod literatow przeszla historia, ze w epoce
„prehistorycznej” bo w PRL-u w Krakowie w domu owczesnego
Zwiazku Literatow Polskich, poeci pobili sie o zla w ich
mniemaniu metafore. Dzis byloby to nie do pomyslenia, bo slowo
metafora pochodzi z jezyka, ktory dla publicznosci wydaje sie
obcy i nic nie znaczacy. Zamiast rewolucji estetycznej i nowej
walki klasykow z romantykami mamy burde polityczna i pseudopatriotyczna. Bo nie kwestia stylu czy gry aktorskiej,
wzglednie innych problemow estetycznych jest wazna, lecz takie
metafory jak „narod” czy opacznie rozumiana „niepodleglosc” i
inne chorobliwe bzdury. Kwestia smaku jest zatem to, za jakie
metafory chcemy umierac. Przyznam sie, ze te ostatnie powoduja
u mnie mdlosci.
GLOSKI SA POWIETRZEM, CZYLI
PAMIECIA ZAPISANA NA KARTACH
„Oddziedziczyles po mnie przeklenstwo. Bedziesz szedl jego
drogami, ono bedzie twoim
drugim imieniem. Ty, ktory karmisz sie kartami ksiegi, zaznasz
smaku zranienia.”
Fragment z Ksiegi dla syna
„Zwariowalem, tato, a to wiecej niz rana zadana slowem. Teraz
oddycham krzykiem,
a to znaczy, ze targam twoje zgloski wlasnym rozdarciem.”
Dopisek Elijahu
Tato, przekazales mi uklad glosek. To nimi kresle linie za
linia. Jestem ich ciemnoscia. Jestem ich pamiecia, ktora
przekaze do czytania nastepnym pokoleniom.
Nie powiem: jestem zapisana perla.
Nie przekroczylem bramy, ona dla mnie zawsze czystym wolaniem.
Czytam, spiewam, bredze przemijaniem. To wszystko.
Zapisuje kolejna linie: „Ty, ktory jestes zwierzeciem, ktore
nie pojmuje, ktore z daru pisania otworzylo sie na przyszlosc
i przeszlosc. Ktore chce uciec, by ktos zapytal o jego zycie.”
Moje zycie jest czytaniem. A to jest tylko otwarciem bramy. W
nocy jest tylko snem, za dnia – pragnieniem szelestu, czystego
jak powietrze.
Jestem tylko pisarzem, to znaczy czytam obloki, liscie morwy,
jek jaskin i ciemnosc ostra jak znaki, ktorymi powlekam swiat.
Jestem pisarzem, to znaczy skryba, ukrywajacym dzwiek slow.
Jestem – tylko – pisarzem, czyli wlasna opowiescia, ktora
przeczyta tylko syn. Jestem pisarzem, czyli skazanym na
opisywanie zwatpienia. Moj rylec jest cierpliwy. Czytelnik –
moze kaprysic, potargac ostatnia karte, odmowic istnienia.
Piszesz? A gdzie milosc, ktora czujesz? Ktora dzielisz sie jak
naznaczeniem i wyborem koloru ciemnosci?
Pismo jest smiercia glosek. Pisanie, to akt przeciw rozpaczy,
nadzieja, ze czytanie jest zyciem, drgajaca fala slowa.
Nie odpowiem ci, jak porzucilem twoj dar, twoja ksiege.
Zostales tylko migotaniem przedsionkow nad ranem, samym
zaplataniem i powstrzymaniem tetna.
Tak zostalismy osobno, zwierze-syn i zwierze-ojciec. Kazde z
nas wyje innym milczeniem. Kazde z nas w innej glosce.
KULTURA JAKO NARKOTYK
Starozytni dostrzegli podobienstwo pomiedzy uprawa roli a
ksztalceniem umyslu, dlatego do dnia dzisiejszego nazywamy
dzialalnosc czlowieka w sferze tworzenia i odbioru dziel
artystycznych, naukowych i filozoficznych, wlasnie kultura.
Uwaza sie zazwyczaj, ze uczestnictwo w tym swoistym dialogu
spolecznym, ktory polega w zasadzie na zaspakajaniu
przyjemnosci, nieobecnych wsrod innych gatunkow zwierzat,
przyczynia sie do pielegnowania wlasciwego tylko czlowiekowi
sposobu istnienia, wyrazajacego sie w dazeniu do samopoznania
i rozumienia wlasnej conditionis humanae. Mozna wprawdzie
uznac, ze ta forma doswiadczania swiata wyostrza z jednej
strony swiadomosc ludzka poprzez ukazanie jej nieznanych
aspektow czlowieczenstwa, z drugiej – jednostka po prostu
konsumujac idee, style, rozne kategorie estetyczne, ktore
sluza jej tylko jako srodek znieczulajacy przed bolesnym
ukaszeniem rzeczywistosci, uzaleznia sie od samej gry, w
ktorej bierze udzial, co moze sie okazac po prostu
zapominaniem o zrodlach naszej humanitas. W tym sensie
uczestnictwo w kulturze jest tylez proba dotarcia do prawdy o
sobie i swiecie, ilez narkotycznym transem, ktory wlasciwie
ukazuje tylko wlasna pustke. Czy do takiego wniosku
dochodzimy, gdy probujemy wyrazic sens duchowych poszukiwan i
wydajemy okrzyk, tak jak przed wiekami mial w zwyczaju to
czynic rzymski motloch: panem et circenses!?
DOPISEK: A moze to wszystko polega na tym, by sie nie bronic
przed tym uzaleznieniem, lecz czerpac z niego przyjemnosc,
ktora wynika z traktowania idei i wszelkich produktow
estetycznych jako wlasnie swoistej marihuany, czyli narkotyku
akceptowanego przez niektore bardziej cywilizowane i liberalne
spoleczenstwa, a ktorego wdychanie wcale nie jest tak
szkodliwe jak sie niektorym wydaje? Ubocznym skutkiem tej
praktyki moze byc odkrycie, ze narkoman kulturalny jest po
prostu czlowiekiem…

Podobne dokumenty