Nowy dowódca „czerwonych beretów”

Transkrypt

Nowy dowódca „czerwonych beretów”
Nowy dowódca „czerwonych beretów”
2012-12-10
O skokach ze spadochronem i służbie w desancie myślał jeszcze w szkole oficerskiej. Po przeszło
dwudziestu latach zrealizuje młodzieńcze marzenia. Pułkownik Adam Joks, mimo że nie wywodzi
się z wojsk powietrznodesantowych, pokieruje służbą i rozwojem wszystkich spadochroniarzy 6
Brygady.
Nowy dowódca „czerwonych beretów” zastąpił na stanowisku gen. bryg. Bogdana Tworkowskiego,
który za kilka tygodni rozpocznie służbę w międzynarodowych strukturach NATO w Turcji.
Do głównych obowiązków dowódcy należy utrzymanie gotowości bojowej brygady, na którą
składają się bataliony w Krakowie, Bielsku-Białej i Gliwicach. W szeregach brygady służy dziś
około 3 tys. żołnierzy. Płk Joks będzie odpowiadał także za szkolenie wszystkich spadochroniarzy,
w tym dowódców i oficerów sztabów z podległych jednostek.
6 Brygada Powietrznodesantowa to elitarna jednostka lądowa, której żołnierze mają imponujące
doświadczenie misyjne. Jako pierwsi przechodzili na zawodowstwo (18 Bielski Batalion
Powietrznodesantowy, który wchodzi w skład brygady) i wyjeżdżali na misje stabilizacyjne. Dziś
większość z nich ma na swoim koncie kilka misji zagranicznych. Niedawno wrócili z Afganistanu,
gdzie byli główną siłą XI zmiany kontyngentu.
– Moim celem jest utrzymanie dobrego imienia i wysokiego poziomu żołnierzy 6 Brygady. To
wzorowi żołnierze, którzy świetnie sprawdzają się w działaniach bojowych i w operacjach
kryzysowych. Będę w tym zakresie kontynuował pracę moich poprzedników – mówi płk Joks.
Dowódca dodaje, że 2013 rok zdominowany będzie przez szkolenie. – Skupię się na szkoleniach
na każdym szczeblu dowodzenia. To podstawa, dlatego nie można tego aspektu bagatelizować.
Poza tym ważna jest metodyka. Już gen. Sosabowski, mówił, że dobrze uczyć jest sztuką, ale
nawet najlepsza treść, jeżeli jest źle podana, nie daje żadnych wyników – dodaje.
Jest pierwszym od dwudziestu lat dowódcą 6 BPD, który nie wywodzi się z szeregów
spadochroniarzy. – To mnie dodatkowo mobilizuje. Wojska powietrznodesantowe mają swoją
tradycję i kulturę. Chciałbym wejść w ich środowisko, poznać żołnierzy i zostać przez nich
zaakceptowany – przyznaje płk Joks. Służenie w jednostce spadochroniarzy to dla niego
realizacja marzeń z czasów podchorążackich.
Adam Joks wstąpił w 1986 roku do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych
(dzisiejsza WSOWL), bo chciał służyć w desancie. – Marzyły mi się skoki spadochronowe. Jak
większość podchorążych myślałem o służbie w szeregach wojsk powietrznodesantowych. Niestety
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 1
wówczas się nie udało, dostałem przydział do 13 Pułku Zmechanizowanego w Kożuchowie –
wspomina. W Szkole Oficerskiej wykonał siedem skoków ze spadochronem i otrzymał tytuł
skoczka. – Zawsze był ambitny, zaangażowany w życie kompanii. Wyróżniał się na każdym kroku.
Pamiętam, że gdy był dowódcą drużyny, bardzo dbał o swoich żołnierzy – wspomina ppłk Andrzej
Bzymek, który razem z płk. Joksem rozpoczął naukę w szkole oficerskiej.
– Jest lubiany przez podwładnych i kolegów. I zawsze można na nim polegać. Nigdy nie idzie na
skróty. Zależy mu na tym, by perfekcyjnie wykonywać swoje obowiązki – dodaje płk Wiesław
Marszałek, który razem z pułkownikiem służył w 34 Brygadzie.
Od lat szkolnych płk Joks dbał też o kondycję fizyczną. Najchętniej pływa i biega, ale ćwiczy też
na siłowni. Wielokrotnie startował w wojskowych biegach na orientację.
Słynie z poczucia humoru. Jego znajomi mówią, że jest kawalarzem, duszą towarzystwa. Ale
niektórym potrafił też zaleźć za skórę. – Czasami strasznie nas denerwował. Wstawał zawsze
przed szóstą rano i grał pobudkę na trąbce – z uśmiechem dodaje ppłk Bzymek.
Pułkownik jest utalentowany muzycznie. Jeszcze w liceum grał na trąbce w orkiestrze. Uczył też
gry na instrumentach swojego młodszego o sześć lat brata. Zaszczepił u niego także miłość do
munduru. Dziś młodszy z braci Joksów – major Paweł Joks jest dowódcą – kapelmistrzem
Orkiestry Reprezentacyjnej Sił Powietrznych.
Płk Adam Joks poza szkołą oficerską, którą skończył z wyróżnieniem, jest także absolwentem
Akademii Obrony Narodowej, Politechniki Warszawskiej, Studiów Bezpieczeństwa w Europejskim
Centrum Studiów w Garmisch–Partenkirchen. Studiował także w Akademii Wojennej Wojsk
Lądowych w USA. Obecnie jest na czwartym roku studiów doktoranckich w AON.
W swojej karierze wojskowej dowodził Centralną Grupą Wsparcia Współpracy Cywilno-Wojskowej
w Kielcach, batalionem zmechanizowanym w 34 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Żaganiu.
Pracował także w Dowództwie Wojsk Lądowych (do Krakowa przychodzi ze stanowiska szefa
Zarządu Operacji Lądowych). W 2004 roku służył w Iraku. Wówczas też na prośbę lokalnej prasy
– Czasu Ostrzeszowskiego – pisał blog. – Nie musieli mnie długo namawiać. Uważałem, że
społeczeństwo powinno wiedzieć, po co pojechaliśmy do Iraku i co tam robiliśmy – dodaje.
– Misja tworzy między ludźmi szczególną więź. Poznaliśmy się w Iraku i do tej pory mamy dobry
kontakt. To fajny facet, mówiąc po wojskowemu – poukładany, rzetelny. Jako oficer potrafił być
szorstki, ale ja go zawsze kojarzę z uśmiechem – opowiada ppłk Wiesław Rusin, który płk Joksa
poznał w czasie służby w Iraku i dodaje: – Aż trudno uwierzyć, że Adaś idzie do desantu. Zawsze
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 2
tak mocno stał na nogach, a teraz będzie skakał na spadochronie.
Na razie płk Joks najmilej wspomina czas spędzony w Żaganiu. Wówczas mógł się sprawdzić jako
dowódca kilkuset żołnierzy, dostawał także dobre noty od przełożonych podczas różnego rodzaju
kontroli i ćwiczeń. Ale docenia także czas spędzony w Dowództwie Wojsk Lądowych. – Dzięki tej
służbie nabrałem odpowiedniej perspektywy. Mogłem spojrzeć z wyższego szczebla na strukturę
Sił Zbrojnych i zobaczyć, jakie zadania stawia się przed konkretnymi jednostkami – mówi płk Joks.
Jakie ma plany na najbliższe miesiące? Przede wszystkim musi „odświeżyć” nawyki skoczka.
Niedługo rozpocznie naukę w ośrodku szkolenia naziemnego spadochroniarzy, a później skoczy
ze spadochronem. – Ostatnio przeżywałem skoki spadochronowe mojego syna, który jest na
drugim roku Wyższej Szkoły Oficerskiej we Wrocławiu, w grupie aeromobilnej. Teraz sam sobie
przypomnę jak to było – mówi.
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 3