Taktyka ciężkiej kawalerii i dragonów w epoce

Transkrypt

Taktyka ciężkiej kawalerii i dragonów w epoce
Taktyka ciężkiej kawalerii i dragonów w epoce napoleońskiej
Wpisany przez Raleen
wtorek, 24 maja 2016 19:19 -
Informacje o książce
Autor: Philip Haythornthwaite
Tłumaczenie: Grzegorz Smółka
Seria: Elite
Rok wydania: 2016
Stron: 64
Wymiary: 24,9 x 18,5 x 0,5 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-65495-47-1
Recenzja
Przez wiele lat publikacje popularnonaukowe znanego i cenionego przez miłośników historii
angielskiego wydawnictwa Osprey były punktem odniesienia dla różnych przedsięwzięć
wydawniczych w naszym kraju. Dotyczy to zwłaszcza niewielkich objętościowo, a zarazem
bardzo długich serii zeszycików poświęconych różnym bitwom oraz wybranym zagadnieniom z
historii wojen i wojskowości. W przystępny sposób, z wykorzystaniem licznych ilustracji,
przybliżają one historię zarówno tę dawniejszą, jak i tę nam czasowo bliższą. Niejeden
wydawca usiłował się na nich wzorować. Jakiś czas temu, za sprawą Bellony, pojawiły się ich
polskie tłumaczenia, ale temat został przez nią porzucony. Podjęło go niedawno wydawnictwo
Napoleon V. I tak w ostatnim czasie pojawiło się pięć pierwszych Osprey’ów w polskim
tłumaczeniu, rozpoczynających całą serię i mających być początkiem większego
przedsięwzięcia. Ze względu na moje zainteresowania nie mogłem przejść obojętnie nad
jednym z nich, autorstwa Philipa Haythornthwaite’a, poświęconym taktyce ciężkiej kawalerii i
dragonów w epoce napoleońskiej.
Książka, jak i cała seria, obfituje w obrazki i schematy, co bez wątpienia jest dobre, zwłaszcza
jeśli chodzi o czytelników, dla których jest to pierwszy kontakt z omawianą w niej tematyką.
Mamy całkiem sporo obrazów i rycin, także z epoki. Nie brakuje też kolorowych ilustracji,
chociaż większość jest czarno-biała. Środek książki to rysunki autorstwa Adama Hooka
obrazujące szyki i ich przeformowywanie. W większości są one udane. Zwłaszcza narysowanie
jak wyglądał oddział kawalerii ustawiony w linię oraz w kolumnę nie za pomocą fachowych
schematów, ale w ten sposób, że rysuje się pojedynczych żołnierzy na koniach, pozwala to
sobie lepiej wyobrazić. Patrząc na materiał ilustracyjny chciałoby się więcej i mam wrażenie,
1/4
Taktyka ciężkiej kawalerii i dragonów w epoce napoleońskiej
Wpisany przez Raleen
wtorek, 24 maja 2016 19:19 -
że przynajmniej w niektórych przypadkach można było znaleźć ciekawsze, ładniejsze ilustracje,
ale w sumie nie ma co wybrzydzać.
Autor kolejno przedstawia poszczególne zagadnienia związane z ciężką kawalerią i dragonami
w epoce napoleońskiej. W takim ujęciu, na 64 stronach, trudno omówić wszystko szczegółowo,
ale nie to jest celem książki. We wstępie poruszono istotny i ciekawy wątek: czym kawaleria
ciężka różniła się od lekkiej i związany z tym proces „nadawania lekkości kawalerii” na
przełomie XVIII i XIX wieku. Autor dochodzi do wniosku, że różnice nie były aż tak znaczące
jak może się to wydawać. Dalej mamy kolejno o wierzchowcach, uzbrojeniu i organizacji
ciężkiej kawalerii. Specyfiką książki jest to, że dość dużo uwagi, w porównaniu z innymi
kwestiami, autor poświęcił broni palnej i jej użyciu przez ciężką kawalerię. W dalszej części
omawiani są także flankierzy. Jeśli chodzi o wierzchowce, w oparciu o wywody autora znowu
można dojść do wniosku, że różnice między kawalerią lekką a ciężką nie były aż tak znaczące
jak mogłoby się to wydawać z lektury innych publikacji.
Dużą część zawartości stanowi omówienie szyków i sposobów ich przeformowywania. W
książce znajdziemy kilka schematów przedstawiających jak z linii formowano kolumnę i na
odwrót. Nie zapomniano też o takich rzeczach jak eszelony i szyk w szachownicę. Autor
zajmuje się jednak wszystkimi armiami europejskimi, na długim odcinku czasu, bo od wojen
rewolucyjnych do końca epoki napoleońskiej (sięgając tu i ówdzie dalej wstecz), więc mając
punkt odniesienia w postaci książki George’a Nafzigera „Cesarskie bagnety” łatwo dostrzec, że
ta prezentacja musi być wybiórcza. Sądzę jednak, że spełnia ona swoją podstawową rolę, tzn.
pokazuje mniej więcej jak wyglądały szyki i jak nimi manewrowano. Sygnalizuje różnice między
różnymi armiami, występujące w tym okresie. Przedstawia różne warianty rozmieszczenia
oficerów i podoficerów w ramach jednostki, dając czytelnikowi ogólny obraz.
Nie ukrywam, że gdy brałem książkę w ręce, najbardziej interesowało mnie co autor ma do
powiedzenia na temat taktyki ciężkiej kawalerii, sposobów przeprowadzania szarży, tego jak
wyglądało starcie. Oczywiście, nie da się tu powiedzieć wiele nowego. Znajdziemy więc
odwołania do Ardanta du Picq’a i jego „Studium nad bitwą”, ale i do autorów angielskich.
Najciekawsze były dla mnie niektóre praktyczne spostrzeżenia autora dotyczące psychologii
walki, które znaleźć można na s. 53. Dzięki du Picq’owi i innym (wspomniany w książce William
Tomkinson, a także np. Ignacy Prądzyński) wiemy, że do zwarcia ze sobą dwóch szarżujących
oddziałów kawalerii zwykle nie dochodziło, bo gdy oba były blisko siebie, to jeden łamał szyk i
uciekał, a drugi podążał za nim. Wtedy właśnie zadawano straty. Oddziały wrogiej jazdy nie
wpadały więc na siebie rozpędzone. Nie darmo wskazywano, że o sukcesie w starciu kawalerii
decyduje utrzymanie zwartego szyku i porządku w chwili, gdy szarżująca jednostka zbliża się
do przeciwnika (autor wskazuje jednak także inne opinie na ten temat, w tym jednego spośród
francuskich marszałków). Wiemy, że koń w naturalny sposób stara się ominąć przeszkody,
które wyłaniają się przed nim:
Konie nie zderzą się ze sobą dobrowolnie, lecz próbują skręcić, żeby się wyminąć lub po
prostu zatrzymają się. Jednym z aspektów szarży kolano przy kolanie było to, że mogła
uniemożliwić koniom ucieczkę w jedną lub drugą stronę.
Żelazna logika tego argumentu wydaje się trudna do zakwestionowania. Sprawia on, że
wszystko układa nam się w jedną całość. Widać teraz jak na dłoni dlaczego utrzymywanie
porządku i zwartego szyku miało decydujące znaczenie w walce kawalerii. Swoją drogą, jak
2/4
Taktyka ciężkiej kawalerii i dragonów w epoce napoleońskiej
Wpisany przez Raleen
wtorek, 24 maja 2016 19:19 -
ironicznie to nie zabrzmi, wygląda na to, że ostatecznie decyzję o tym, która strona ucieknie i
tym samym przegra starcie kawaleryjskie, podejmowały konie, a jeźdźcy mogli im w tym
jedynie pomóc.
Drugie interesujące spostrzeżenie, tak oczywiste, że każdy mógłby z łatwością dojść do niego
sam, ale przez to być może nieoczywiste, dotyczy zasięgu broni białej:
Jeden z austriackich autorów zauważył, że nigdy nie był świadkiem czołowej szarży zwartych
formacji kawalerii, lecz jedynie wymiany ciosów pomiędzy przeciwnymi grupami, gdy poruszały
się równolegle do siebie. Stwierdził, że gdyby obie były zwarte i zderzyły się czołowo, konie
dotknęłyby się nosami, a jeźdźcy niemal nie byli w stanie dosięgnąć swych przeciwników
ponad głowami koni.
Kawalerzyści podjeżdżający do siebie czołowo nie byli więc w stanie sięgnąć przeciwnika
pałaszem czy szablą, co skądinąd samo w sobie nie wydaje się odkrywcze, ale wiele mówi o
tym, jak musiała przebiegać walka kawalerii i w jakich okolicznościach dochodziło do
zadawania strat.
W końcowej części autor omawia zagadnienia dotyczące kontroli (oficerów i podoficerów nad
oddziałem), zmiany chodów konia podczas szarży oraz zbiórki po szarży. Opisano także
szarżę na piechotę w różnych szykach i trudności z atakowaniem czworoboków. Osobne
fragmenty poświęcono dragonom, w pierwszej kolejności francuskim. Autor podjął również
wątek dragonów pieszych, których wprowadzenie ocenia w zasadzie pozytywnie o tyle, że
stanowi to przejaw dbania w armii francuskiej o zachowanie pierwotnej funkcji formacji
dragonów, czyli konnej piechoty. Z lektury „Wielkiej Armii” Roberta Bieleckiego wiem jednak, że
forsowani około 1805-1806 piesi dragoni okazali się pomysłem chybionym i zawarta w tamtej
książce argumentacja całkowicie mnie przekonuje. Historycznie wiadomo, że po tym okresie w
Wielkiej Armii z pieszych dragonów zrezygnowano, podobnie jak z przymuszania dragonów do
pełnienia w większym zakresie funkcji piechoty, chyba że było to nieodzowne. Pod koniec
epoki byli przede wszystkim kawalerią.
Książka prezentuje tu i ówdzie anglosaski punkt widzenia, co nie powinno dziwić. Składa się
na to choćby wspomniane poświęcanie dużej uwagi broni palnej kawalerii czy docenianie
możliwości spieszania dragonów, a także w zasadzie brak krytycznych uwag wobec prób
zatrzymywania szarży ogniem, o których autor też wspomina. O ile mniej więcej w pierwszej
połowie książki znajdziemy różne przykłady starć, to w drugiej połowie liczniej pojawiają się
bliżej nieznane nieanglosaskiemu czytelnikowi potyczki, gdzie przeciwnik (czyli Francuzi) został
całkowicie rozgromiony, oczywiście przez wojska angielskie. Autor rozpisuje się też o kontroli,
ale nie znajdziemy w książce śladu po wnioskach z „Cesarskich bagnetów” George’a Nafzigera
o tym, że kawaleria angielska i sojuszników Anglii przez większość epoki napoleońskiej, czyli
Prus i Austrii, była pod tym względem dużo słabsza od francuskiej, polskiej czy niektórych
pomniejszych sojuszników Napoleona ze względu na ilość kadry dowódczej i jej
rozmieszczenie. Ostatnia uwaga odnośnie anglosaskiego punktu widzenia: głównym
autorytetem militarnym od epoki napoleońskiej jest Wellington.
Parę słów o stronie edytorskiej. Na początku pisałem już o ilustracjach, jako że w tym
przypadku stanowią bardzo istotną część książki. Nie mam żadnych uwag do tłumaczenia.
Grzegorz Smółka jest bez wątpienia jednym z najlepszych tłumaczy wydawnictwa Napoleon V
3/4
Taktyka ciężkiej kawalerii i dragonów w epoce napoleońskiej
Wpisany przez Raleen
wtorek, 24 maja 2016 19:19 -
(kiedyś miałem okazję pracować nad jego tłumaczeniem jako redaktor, więc mogę potwierdzić
to także od tej strony). Jednak to co warte jest wspomnienia to przede wszystkim BRAK
LITERÓWEK I BŁĘDÓW JĘZYKOWYCH. Piszę to wielkimi literami, bo niestety od dłuższego
już czasu wraz z wieloma czytelnikami zwracałem na to uwagę wydawnictwu, recenzując
kolejne jego publikacje, jak też niekiedy podczas rozmów przy różnego rodzaju okazjach. Pod
tym względem dostrzegam nową jakość i oby tak pozostało, przynajmniej w serii Osprey’owej.
Nie wiem czy odpowiedzialny za to jest tłumacz, czy też dwaj redaktorzy techniczni: Marcin
Baranowski i Mateusz Bartel (czy pierwszy z nich nie był przypadkiem redaktorem
merytorycznym?). Najważniejszy jest końcowy efekt. Odnośnie wywodów autora i redakcji
(merytorycznej) znalazłem jeden fragment, gdzie autor po części sobie zaprzecza, a redaktor,
który interweniował w tym miejscu, zupełnie tego nie wyłapał – chodzi o wywody na s. 24.
Autor pisze tam najpierw, że ciężka jazda nie sprawdzała się najlepiej w służbie flankierskiej,
by dwa zdania niżej stwierdzić, że część ciężkiej jazdy
zyskała dużą wprawę we flankierowaniu i wykonywaniu zadań w stylu lekkiej kawalerii
. Cały fragment:
Ciężka jazda nie sprawdzała się najlepiej w służbie flankierskiej, dlatego od 1813 [w wojskach
koalicyjnych – M.B.]
przydzielano do niej ochotnicze oddziały jegrów. Zazwyczaj byli to majętni młodzi mężczyźni,
którzy zaciągnęli się z poczucia patriotycznego obowiązku i zostali wyszkoleni oraz
wyekwipowani jako lekka kawaleria, aby dodatkowo zwiększyć możliwości ciężkich pułków.
Wydaje się, że część ciężkiej kawalerii zyskała dużą wprawę we flankierowaniu i wykonywaniu
podobnych zadań w stylu lekkiej kawalerii.
Powyższe nie wpływa jednak na moją ocenę książki.
Podsumowując, uważam, że książka Philipa Haythornthwaite’a „Taktyka ciężkiej kawalerii i
dragonów w epoce napoleońskiej” to bardzo dobra lektura, zwłaszcza dla tych, dla których
tematyka poruszana przez autora stanowi nowość. Wydaje się, że przede wszystkim z myślą o
takich czytelnikach została napisana. Książka jest bardzo przystępna, również dzięki licznym
ilustracjom i schematom. Jej popularnonaukowy charakter nie oznacza, że bardziej obeznani z
tematem nie znajdą tam czegoś nowego. W związku z tym im również mogę tę publikację
śmiało polecić. Jest to niewątpliwie tytuł o charakterze przekrojowym, na dobrym poziomie. W
tym przypadku warto spojrzeć na to jako na zaletę. Bardzo się cieszę, że wydawnictwo
Napoleon V podjęło się wydania polskiej wersji Osprey’ów i mam nadzieję, że na tych kilku
pierwszych książeczkach się nie skończy.
Autor: Raleen
Opublikowano 24.05.2016 r.
4/4