PRL – wdzięczność Rok 1966. Do Sokołowa przyjeżdża
Transkrypt
PRL – wdzięczność Rok 1966. Do Sokołowa przyjeżdża
PRL – wdzięczność Rok 1966. Do Sokołowa przyjeżdża towarzyszka Skoczylasowa z KC PZPR. Niecodzienną wizytę składa sekretarzowi Komitetu Powiatowego Kazimierzowi Wittowi. Celem wizyty jest odnalezienie ludzi, którzy w czasach okupacji przeprawili ją przez Bug do ZSRR. W komitecie wiedzieli, że klub fotograficzny ośrodka kultury dokumentuje wszystko, co ciekawego zdarzyło się w powiecie: od budowy drogi, otwarcia remizy, po akademię, występy artystyczne i dewizowy odłów zajęcy. Zostałem poproszony o towarzyszenie pani Skoczylasowej i wykonanie serwisu fotograficznego z ewentualnych spotkań ze swoimi wybawcami, których nazwiska zachowała we wdzięcznej pamięci. Trzeba ich tylko odnaleźć, jeśli żyją. Żyli!. W Kosowie pan Wojdyga, a w Rytelach pan Żebrowski. Zajechaliśmy do nich, a z nimi do miejsc, gdzie w nocy dokonywano przepraw przez Bug. Przerzucano tych, którzy byli szczególnie zagrożeni - Żydów, uciekinierów z obozu jeńców wojennych w Suchożebrach, działaczy komunistycznych i tych wszystkich, dla których ZSRR był ocaleniem. Organizacją przerzutów zajmował się pan Wojdyga, do którego w 1940 roku dotarła z Warszawy i pani Skoczylasowa. Grupa wtajemniczonych rolników znających doskonale rzekę a nawet radzieckich pograniczników, wydobywał zatapiane za dnia łodzie i w każdą chmurną noc przeprawiał dziesiątki uciekinierów. Ryzykowali życie, a często za swoje trudy i poświęcenia, zamiast zapłaty otrzymywali listy dziękczynne oraz zapewnienia gratyfikacji, gdy się wszystko powiedzie. Taki dokument, zapisany na kartce kratkowanego papieru kopiowym ołówkiem, wzięła pani Skoczylasowa do muzeum. Jego autorem był oficer - jeniec z obozu w Suchożebrach, zaś za przewóz, opiekę i żywność miał zapłacić towarzysz Stalin. Jak dziś wiadomo, Stalin wszystkich „plennych” potraktował jak zdrajców i zesłał do łagrów. Tak więc panowie Wojdyga i Żebrowski nie doczekali się podziękowania. Ale pani Skoczylasowa pamiętała, kto jej życie uratował, przyjechała do Kosowa, odnalazła swoich wybawców, by im po latach podziękować, a Wojdydze pomóc w odzyskaniu koncesji na rzeźnię i wyrób wędlin, z czego słynął nie tylko w Kosowie Lackim. Wspomnienia te piszę z pamięci, a inspiracją do nich były odnalezione zdjęcia. Więcej tych zdjęć, między innymi na łódkach, którymi dokonywano przepraw, pozostało we wspomnianych negatywach w archiwum Sokołowskiego Ośrodka Kultury. Co się z nimi stało? Wacław Kruszewski