Kto stworzył „doktrynę Giedroycia”? Redaktor i jego ukraińskie alter

Transkrypt

Kto stworzył „doktrynę Giedroycia”? Redaktor i jego ukraińskie alter
Kto stworzył
„doktrynę Giedroycia”?
Redaktor i jego
ukraińskie alter ego
Angelika Kowalik
„K
ultura” to nie tylko jedno z najwybitniejszych czasopism emigracyjnych. To przede wszystkim mozaika charakterów, począwszy od
jej naczelnego Jerzego Giedroyca, przez
wielonarodowościowych autorów, aż po
wiernych czytelników. Bez tych wszystkich
koncepcji, tłoczących się w głowach współpracujących z nią filozofów, historyków
i literatów, „Kultura” byłaby niewątpliwie
pismem jednowymiarowym intelektualnie.
Giedroyc potrafił zjednywać sobie ludzi,
których spotkał na swojej drodze. Jego listy świadczą o potrzebie wymiany myśli,
która mogłyby prowadzić do powstawania
nowych koncepcji. Jednocześnie jednak
ci wszyscy, których myśl zbudowała „idee
Giedroyca”, zostali zmarginalizowani lub
zapomniani. W trzecim numerze „Kultury”
z 1955 roku pojawiła się następująca notatka: „Szereg czytelników prosi nas o podanie
składu osobowego «Kultury». Do zespołu
należą: Redaktor Jerzy Giedroyc, Redaktor
Giedroyc Jerzy, Jerzy Giedroyc, Redaktor,
Giedroyc, Jerzy oraz inni członkowie zespołu «Kultury»”.
Jedną z takich zapomnianych postaci jest z pewnością Iwan Łysiak-Rudnycki.
322 Pressje 2013, teka 32/33
Jak wskazuje Bogumiła Berdyczowska, jego
rzeczywisty wpływ na ukraińska linię „Kultury” był znacznie większy, niż mogłoby się
wydawać. „To Łysiak wskazywał tematy,
które winny być poruszone na łamach «Kultury»” (Berdychowska 2005). Warto przybliżyć postać i myśl człowieka, któremu Redaktor i polska myśl emigracyjna tak wiele
zawdzięczają.
Jak emigrant z emigrantem
Iwan Łysiak-Rudnycki urodził się dwa
lata po zakończeniu pierwszej wojny światowej, a zmarł kilka lat przed upadkiem
Związku Radzieckiego. Większość swojego
życia spędził na emigracji. Mieszkał w Berlinie, Pradze, pracował w Stanach Zjednoczonych, by ostatecznie przenieść się do
Kanady. Należał do tych ludzi, którym nie
udaje się znaleźć własnego miejsca poza
granicami kraju. Choć nieraz starał się zatrzymać w danym miejscu na dłużej, nie pozwalała mu na to jego bezkompromisowość
lub zbiegi okoliczności. Był emigrantem,
który całe swoje życie poświęcił Ukrainie,
nie wiedząc, czy jego wysiłek przyniesie jakikolwiek rezultaty.
Dzieciństwo miało ogromny wpływ na
kształtowanie się poglądów Rudnyckiego.
Pochodził z rodziny mieszanej, miał żydowskie pochodzenie, a jego matka Miłena Rudnycka była pionierką ukraińskiego feminizmu. Dzięki temu uniknął bezrefleksyjnego
podążania za ówczesnymi prądami politycznymi. Nigdy nie fascynował się nacjonalizmem. W odróżnieniu od swoich lwowskich
przyjaciół, którzy za mistrza obrali sobie
Dmytro Donicowa, Rudnycki znalazł się pod
silnym wpływem Wiaczesława Łypyńskiego. To dzięki niemu jednym z głównych tematów zainteresowań Rudnyckiego stała
się hetmańszczyzna. Studiowanie historii
narodu oraz myśli Drahomanowa pomogły
mu krytyczne spojrzeć zarówno na nacjonalizm, jak i komunizm.
Łysiak-Rudnycki tak pisał o swoje roli
życiowej: „Misja emigracji polega na tym,
żeby, po pierwsze, emigracja ta była nosicielem wolnej myśli ukraińskiej, przygniecionej obuchem rosyjskiego bolszewickiego
reżimu, po drugie zaś, żeby była głosem
protestu przeciwko podłościom i przestępstwom, wyrządzanym naszemu narodowi
przez obcą mu i wrogą władzę – nawet jeśli
głos ten pozostanie tylko głosem wołającego na puszczy” (2012: 21). Te słowa najlepiej tłumaczą podejmowane przez niego
decyzje.
Podczas swojej pracy naukowej na kilku uniwersytetach w Stanach udało mu się
wydać zaledwie jedną rozprawę naukową.
Do swojej pracy podchodził bardzo rzetelnie i sumiennie. Był przede wszystkim
historykiem, którego głównym celem było
ukazanie prawdy w sposób jak najbardziej
obiektywny. Jego artykuły, jak ten o niehistoryczności narodu ukraińskiego (tamże:
37), wywoływały burzliwe dyskusje w świecie naukowym. Wymagał od siebie i innych.
Jego stosunek do pracy widać na przykład
w liście do Giedroyca z listopada 1958 roku.
Na prośbę Redaktora, by dokonał opracowania historii Ukrainy w języku angielskim, odpowiedział, że każdy szanujący swoją pracę
Do zespołu należą: Redaktor
Jerzy Giedroyc, Redaktor Giedroyc Jerzy, Jerzy Giedroyc
historyk powinien znać języki słowiańskie,
w tym język ukraiński. Czytamy: „Parę miesięcy na pewno wystarcza dla inteligentnego Polaka, nie żeby ukraińskim językiem
władać, ale by go czytać i rozumieć” (Berdychowska 2004: 577).
Najważniejszym dziełem Rudnyckiego
jest wydany w 1973 roku zbiór tekstów Między historią a polityką. Znajdują się w nim artykuły opisujące relacje polsko-żydowskie,
rozważania na temat powstawania narodu
ukraińskiego i historyczne analizy radzieckiej Ukrainy. Jasno i wyraźnie sytuuje on
Ukrainę na styku kultury łacińskiej i bizantyjskiej, jednocześnie zwracając uwagę na
problemy z ciągłością historyczną narodu
ukraińskiego. W jego tekstach podejmujących tematy związane z historią Ukrainy
można także znaleźć rozważania o tożsamość i przyszłość Europy.
Do spotkania Rudnyckiego i Giedroyca
doszło w Paryżu w 1950 roku. Od tamtego
czasu w miarę regularnie, przez kilka kolejnych lat, wymieniali się listami. Obu bardzo
zależało na poprawie relacji polsko-ukraińskich. Rudnycki uważał Redaktora za osobę
bliską mu intelektualnie. On sam nie mógł
się odnaleźć wśród ukraińskiej emigracji
USA, gdzie mało kto rozumiał jego rozterki.
Negatywnie podchodził również do amerykańskiego systemu edukacji. Skarżył się, że
nudne zajęcia odciągają go od rzeczy istotniejszych, a historia Ukrainy traktowana
jest jako przedmiot drugiej kategorii. Jego
otwartość w wyznawaniu własnych przekonań drażniła wielu współpracowników,
Kto stworzył „doktrynę Giedroycia”?
323
jednak nie Giedroyca. W jednym z listów
do Rudnyckiego pisał: „bardzo trudno bez
jakiejś pomocy i to osoby, do której się ma
całkowite zaufanie, te sprawy omawiać”
(Berdychowska 2004: 613).
Dwie koncepcje Rudnyckiego
Zainteresowania Rudnyckiego oscylowały wokół historii Ukrainy oraz relacji
polsko-ukraińskich do początku XX wieku. Zwracał on przede wszystkim uwagę
na kształtowanie się narodu ukraińskiego
i jego państwowości, podejmując próbę
usytuowania go na mapie Europy. Badania pozwoliły Rudnyckiemu nakreślić dwie
formuły odnoszące się do teraźniejszości
i przyszłości narodu ukraińskiego oraz jego
relacji z sąsiadami.
Pierwsza koncepcja dotyczyła wyzwolenia Ukrainy spod jarzma Związku Radzieckiego. Uważał on za pewnik, że zmieni się
sytuacja geopolityczna, dlatego uznawał za
konieczne wypracowanie koncepcji współpracy z najbliższymi sąsiadami. Według niego właściwe relacje z Polską i Rosją zależą
od przyjęcia odpowiedniej definicji narodu.
Rudnycki jasno opowiadał się za polityczną
koncepcją narodu. Definiuje ona naród jako
zbiorowość, której członkowie mają równe
prawa, łączy ich wspólna historia, kultura
duchowa i materialna, a co najważniejsze,
naród tak rozumiany nie może istnieć bez
państwa. Z drugiej strony sprzeciwiał się
on tak zwanej tożsamości „etnicznej”. Jak
pisał: „Przez pojęcie lud należy rozumieć
jednostkę etniczną, a przez pojęcie naród –
jednostkę polityczną. […] Naród to fenomen
sfery politycznej. Naród to zbiorowość ludzi,
którzy chcą być państwem” (Łysiak-Rudnycki 2012: 38, 39). „Jasno wynika z tego, że
przyszła państwowość ukraińska ma opierać się na patriotyzmie terytorialnym i lojalności wobec wybranych władz, przy czym
324 Angelika Kowalik
pochodzenie etniczne nie będzie odgrywało
tak istotnej roli” (tamże: 23).
Pogląd ten w pełni rozumiał Juliusz Mieroszewski, który otwarcie pisał, że Polacy
muszą przyznać Białorusinom, Ukraińcom
i Litwinom pełne prawo do samostanowienia. Nie ulega wątpliwości, że Mieroszewski
definiował naród dokładnie w ten sam sposób co Rudnycki.
Druga koncepcja Rudnyckiego była wielokrotnie podejmowana w dyskusjach z Giedroyciem. Rudnycki w prawie każdym liście
zwracał uwagę na zawiłości współczesnych
Mieroszewski definiował naród
dokładnie w ten sam sposób co
Rudnycki
relacji polsko-ukraińskich i trudną historię
współistnienia obu narodów. Był świadomy błędów popełnionych przez obie strony
konfliktu, jednocześnie rozumiał, jak ważna
jest pokojowa współpraca. Niejednokrotnie
w przypominał, że to właśnie brak pokojowego rozwiązania wspólnych problemów
przyczynił się do tryumfu Rosji pod postacią
carskiego lub sowieckiego imperium.
Rudnycki jasno i klarownie podkreślał
potrzebę wzięcia odpowiedzialności za czyny z przeszłości. Zależało mu na kształtowaniu nowych postaw i szerokim spojrzeniu
na całą historię, bez zaciemniania i uciekania od trudnych wydarzeń. To była dla niego
jedyna droga do odbudowania tożsamości
narodu ukraińskiego. Choć był świadomy
trudności, z którymi przyjdzie się zmierzyć
kolejny pokoleniom, to wzięcie odpowiedzialności za niegodne czyny swoich przodków, za moralne błędy i wady swojego narodu, uważał za jedyny sposób oczyszczenia
wzajemnych relacji.
Tego typu przekonania sprawiły, że
jeszcze mocniej skupił się na spornych
kwestiach w relacjach z sąsiadami. Brak
rzetelnego opracowania stosunków polsko-ukraińskich od pokoju ryskiego do
II wojny światowej skomentował słowami
Talleyranda: „To gorsze niż zbrodnia. To
błąd” (Łysiak-Rudnycki 2012: 195). W liście
z grudnia 1951 roku poddał pod rozwagę
Redaktora ideę przeprowadzenia rzetelnej
dyskusji (Berdychowska 2004: 547). Celem
miałoby być naświetlenie relacji między
obiema narodowościami. Jak wyraźnie
podkreślał, nie może ona unikać bolesnych
fragmentów historii, nawet jeżeli wiązałoby
się to z rozdrapywaniem ran. Według Rudnyckiego to przedsięwzięcie miałoby sens
tylko wówczas, gdyby udział w nim wzięły
wybitne jednostki, traktujące prawdę jako
najwyższą wartość. Moderatorem byłby
sam Redaktor, a wymiana zdań odbywałaby się na łamach „Kultury” (Berdychowska
2004: 607).
Spory o historię
W jednym z listów Rudnycki porosił Giedroyca o udostępnienie mu łam „Kultury”
dla skomentowania poglądu, według którego ukraińska dywizja brała udział w stłumieniu powstania warszawskiego. Pisał:
„Pan mógłby sprawie odprężenia polsko-ukraińskiego oddać niemałą przysługę, poświęciwszy w «Kulturze» specjalny artykuł
[…]. Polacy mieliby o jeden powód mniej, by
nienawidzić Ukraińców za ich «barbarzyństwo», a Ukraińcy Polaków za ich «butę
i bezgraniczne zakłamanie»” (Berdychowska 2004: 607).
W odpowiedzi Giedroyc poinformował
Rudnyckiego, że zlecił napisanie takiego
artykułu Borysowi Lewyckiemu. Rzeczywiście tekst ukazał się w „Kulturze” (Lewyckyj
1952), a w jednym z kolejnych numerów ten
sam wątek podjął Lubomir Ortynski (1952).
Oba artykuły opisują działania I Ukraińskiej
Dywizji oraz źródła nieporozumień. Śmiało
można powiedzieć, że oba artykuły w „Kulturze” powstały „na zlecenie” Rudnyckiego.
Lewyckyj w podsumowaniu swojego tekstu
pisał: „Raz jeszcze musimy się zastrzec
przed podejrzeniami, jakobyśmy chcieli
twierdzić, że w stosunkach ukraińsko-polskich w czasie ostatniej wojny wszystko
było w porządku” (1952: 6). Te słowa są jakby wyjęte z listów Rudnyckiego do redaktora
„Kultury”.
Kolejnym, niepodejmowanym w nauce
wątkiem była według Rudnyckiego polityka
II Rzeczypospolitej wobec mniejszości narodowych. Zdawał sobie sprawę, jak istotna
dla Polaków jest spuścizna II RP, a jednocześnie jak trudna jest dla jego rodaków.
Dlatego proponował, by debatę na ten temat
zapoczątkowały głosy polskich historyków,
traktując to jako „przyczynek do ważnej
stronicy w najnowszej polskiej historii”; dopiero z czasem swój pogląd przedstawiliby
Ukraińcy (Berdychowska 2004: 547). Najgorsze według Rudnyckiego byłoby przemilczenie tych ważnych kwestii.
Giedroyc jak najbardziej podzielał ten
pogląd Rudnyckiego. W roku 1965 cytował
wcześniejszy apel Rudnyckiego o zrównoważoną dyskusję i spokojne pochylenie się
nad trudnymi momentami w relacjach polsko-ukraińskich. Reakcja Giedroyca była
spowodowana przyznaniem gen. Pawło
Szandrukowi orderu Virtuti Militari „za wybitne czyny bojowe i osobistego męstwa
wykazane na polu walki w kampanii wrześniowej w 1939 roku” (Berdychowska 2004:
580). Owo wydarzenie wywołało ogromne
protesty polskich obywateli, czego Ukraińcy nie pozostawili bez odzewu. Przeciwnicy
gen. Szandruka wskazywali, jak się okazało błędnie, że był on dowódcą SS Galizien.
Do redakcji „Kultury” spływały listy od obu
stron konfliktu, które nie miały niestety nic
wspólnego z rzetelną wymianą argumentów. Giedroyc tak skomentował tę sytuację:
Kto stworzył „doktrynę Giedroycia”?
325
„W związku z tym, ponieważ cała sprawa
wykracza daleko poza osobę gen. Szandruka, a stała się sprawą stosunków polsko-ukraińskich, doszedłem do wniosku, że
należy tę sprawę jeszcze raz od początku
gruntownie omówić, ale nie na zasadzie
drukowania emocjonalnych listów, lecz naukowego opracowania, którego podjęliby się
historycy polscy i ukraińscy” (Berdychowska 2004: 581).
Koncepcja ULB
Koncepcja ULB została wielokrotnie
przedstawiona na łamach „Kultury”, zwłaszcza w artykułach Juliusza Mieroszewskiego.
Sformułowanie nowej polityki wschodniej
uważa się za największe dokonanie Giedroyca. Zgodnie z tą myślą odzyskanie niepodległości przez Ukrainę, Litwę i Białoruś
jest równoznaczne z odzyskaniem polskiej
wolności i upadkiem ZSRR. Dwa główne
punkty najlepiej określają tę ideę. Pierwszym jest pewność, że upadek ZSRR jest
jedynie kwestią czasu i wobec tego należy
się do niego jak najlepiej przygotować. Drugim jest potępienie imperializmu, nie tylko
rosyjskiego, ale również polskiego.
Warto zwrócić uwagę na ten sam tok
myślenia u Mieroszewskiego i Rudnyckiego. Najważniejszy tekst Mieroszewskiego
ukazał się w 1973 roku, a wiele zagadnień,
które poruszał, Rudnycki omawiał już w listach z 1956 roku. „Londyńczyk” w swoich
pracach zwracał uwagę, że teraźniejszość
kształtowana jest przez historię. W artykule Rosyjski kompleks polski i obszar ULB
pisał: „Polityka w siedemdziesięciu, a może
nawet w osiemdziesięciu procentach jest
dyskusją na temat historii. […] Na ogół historia posiada większą siłę sugestii niż
współczesność. Historia góruje nad współczesnością tak jak ojciec góruje nad swym
nieletnim synem” (Mieroszewski 1974: 4).
326 Angelika Kowalik
Porównajmy tę myśl z tym, co pisał wcześniej Łysiak-Rudnycki: „Istnieje rażący
i trwożący paralelizm między przebiegiem
stosunków polsko-ukraińskich w wiekach
XVII–XVIII i w XX” (2012: 195). W dalszej
części Rudnycki wskazywał wybrane przykłady potwierdzające tę tezę. Zauważył, że
pokój ryski z 1921 roku bardzo przypomina rozejm andruszowski z 1667 roku, a lata
dwudzieste i trzydzieste XX wieku można
porównać do wieku XVIII, kiedy to Ukraina
była traktowana przez Polaków jako balast
i ciężar. Rezultat sporu był zgubny nie tylko dla Ukraińców, ale i Polaków. Stracili oni
ziemie zachodnioukraińskie, które tak kurczowo trzymali, a sami trafili pod panowanie rosyjskie. Mieroszewski te rozważania
Rudnyckiego zamyka w dwóch zdaniach:
„Jeżeli dla uproszczenia obszar obejmujący
Ukrainę, Litwę i Białoruś określimy literami
Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy!
ULB, to należy stwierdzić, że w przeszłości
– poniekąd i dziś – obszar ULB był czymś
więcej niż kością niezgody między Polską
a Rosją. Obszar ULB determinował formę
stosunków polsko-rosyjskich, skazując nas
albo na imperializm, albo na satelictwo”
(Mieroszewski 1974: 7).
Rudnycki w liście do Giedroyca z czerwca 1956 roku pisał, że właśnie nadszedł odpowiedni czas, by Ukraińcy i Polacy zasiedli obok siebie przy wspólnym stole w imię
wspólnego celu, jakim jest niepodległość.
Podkreślał, że oba narody znajdują się
w analogicznych warunkach, co nie zdarzało się wcześniej w historii, i wszystko zależy
od dojrzałości i wzajemnego zrozumienia.
Zadawał on ważne pytanie, na które kilka lat później w swoim tekście odpowiedzi
udzielił Mieroszewski. „Ale czy polskie społeczeństwo dojrzało do tego, by traktować
z Ukraińcami, jak z najzupełniej równorzędnym partnerem (czego w przeszłości Polska nigdy nie uznawała!) i czy Polacy byliby
gotowi do polityki integralnie antyrosyjskiej,
w przeciwieństwie do dotychczas polskiej
[…] koncepcji restauracyjnej?” (Berdychowska 2004: 570). Rudnyckiemu chodzi zapewne o pogląd wyznawany przez Piłsudczyków
i tak zwany obóz zamkowy, że Lwów i Wilno
powinny się znaleźć na powrót w polskich
granicach. Mieroszewski jasno pisał, że Polska nie ma żadnego interesu w tym, by powrócić do ideologii polskiego imperializmu.
W zastanej sytuacji geopolitycznej celem nie
jest liberalizacja polityki narodowościowej,
ale niepodległość dla państw ULB (Mieroszewski 1973: 75). Wtórował mu sam Redaktor słowami: „Nie ma wolnej Polski bez
wolnej Ukrainy!”
Zza pleców Redaktora
Nie ulega żadnej wątpliwości, że Iwan
Łysiak-Rudnycki był postacią bardzo ważną
w historii „Kultury”. Dopiero teraz następuje zmiana w ocenie roli Jerzego Giedroycia
w tworzeniu „Kultury”. Publikacje kolejnych
tekstów autorów „Kultury”, listów, sprawozdań czy wspomnień pokazują, jak niejednorodnym i złożonym tworem była redakcja
tego pisma To, co dotąd było wiadome tylko wąskiemu gronu specjalistów, powoli
staje się dostępne wszystkim czytelnikom
„Kultury”. Niedawno wydany przez Kolegium Europy Wschodniej zbiór tekstów Łysiaka-Rudnyckiego powinien się znaleźć na
półce każdego, kto interesuje się relacjami
polsko-ukraińskimi. Przyszedł czas, by jego
postać wyłoniła się zza pleców Redaktora.
Co dalej?
Polecamy emigracyjne „Pressje” z zeszłego
roku i często przywoływaną w tym tekście
książkę:
Iwan Łysiak-Rudnycki,
Między historią a polityką,
Wrocław: Kolegium Europy Wschodniej im. Jana
Nowaka-Jeziorańskiego,
oprawa twarda, s. 584,
cena 49,00 zł.
327

Podobne dokumenty