Wodny test komandosów

Transkrypt

Wodny test komandosów
Wodny test komandosów
2014-02-27
Ze skrępowanymi nogami i rękami stają na brzegu basenu. Nie wiadomo kiedy ktoś wepchnie ich
do wody. Muszą opanować strach i utrzymać się jak najdłużej na powierzchni wody. Później płyną
jeszcze kilkadziesiąt metrów. Liczy się czas. – To nie są zajęcia dla nowicjuszy – mówi oficer
Jednostki Wojskowej Komandosów.
– Przez dwa tygodnie trenowaliśmy w basenie. Każdy z operatorów spędził w wodzie minimum 50
godzin – mówi szef sekcji nurków JWK. – To dopiero początek roku szkoleniowego, dlatego
żołnierze muszą zacząć od tzw. rozpływania. Pozwala to zweryfikować umiejętności, znajomość
procedur ratunkowych oraz awaryjnych. Takie zajęcia zawsze odbywają się w basenie, bo tylko w
takich warunkach możemy dobrze obserwować nurka i wyłapać jego wszystkie błędy.
W szkoleniu wodnym wzięło udział kilkudziesięciu operatorów – młodszych nurków, nurków
bojowych i starszych nurków bojowych oraz kandydatów do tej specjalności. To żołnierze z grup
wodnych zespołów bojowych (w JWK w zespołach bojowych są jeszcze specjalne grupy
spadochronowe, tzw. powietrzne, górskie i wsparcia). Żołnierze-nurkowie są przygotowani do
prowadzenia operacji specjalnych w wodzie.
– Nasi operatorzy muszą utrzymywać zdolność do działania w środowisku lądowym i w wodach
śródlądowych. W żargonie sił specjalnych mówimy o wodach słodkich – wyjaśnia płk Wiesław
Kukuła, dowódca JWK. To odróżnia nurków z Lublińca od operatorów na przykład Formozy czy
Gromu, którzy szkolą się do działania na morzu.
Jak wyglądał trening lublinieckich specjalsów? Początkujący nurkowie musieli zaliczyć kilkanaście
testów pływackich. Byli sprawdzani m.in. z pływania na czas i wytrzymałości pod wodą. – Testy te
umożliwiają nie tylko określenie kondycji żołnierza, lecz również są sitem selekcyjnym,
umożliwiającym kierowanie ich na kursy podnoszące kwalifikacje w kraju i poza jego granicami –
mówi jeden z instruktorów.
Doświadczeni nurkowie pływali z obciążnikami, trenowali poruszanie się w wodzie w pełnym
umundurowaniu, z zasobnikami i bronią. Przypominali sobie zasady konfigurowania sprzętu,
ćwiczyli zasady udzielania pomocy w sytuacjach awaryjnych, holowali poszkodowanych. –
Żołnierze muszą wiedzieć, jak postępować, gdy ktoś zasłabnie lub zepsuje się aparat oddechowy
albo dojdzie do zalania maski czy zgubienia płetwy. Musimy ich przygotować na każde możliwe
wydarzenie – dodaje szef sekcji nurków z Lublińca.
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 1
To jednak nie wszystko. Operatorzy zaliczali także wodne testy paniki. Jak one wyglądają?
Żołnierze ze związanymi rękami i nogami są wrzucani do wody. Muszą zapanować nad nerwami,
nie wpaść w panikę i postępować zgodnie z wyuczonymi procedurami, tak by utrzymać się na
powierzchni. – To doskonały sposób kształtowania ich siły psychicznej. Takie ekstremalne
zadania pokazują, gdzie jest nasza bariera psychiczna i nad czym trzeba pracować – mówią
żołnierze.
Komandosi są sprawdzani na przykład, czy potrafią przez kilka minut odbijać się od dna, by
zaczerpnąć powietrza, albo czy ze skrępowanymi rękami i nogami mogą przepłynąć 50 m. –
Człowiek, który związany wpada do wody, wcale nie idzie na dno. Wykorzystując odpowiednie
techniki poruszania się, można bezpiecznie płynąć – opisuje operator. Sposobów jest co najmniej
kilka. Można płynąć na przykład na plecach.
W następnym etapie trening komandosów – nurków odbędzie się już w głębokich,
nieprzejrzystych wodach jezior i rzek.
W tym roku żołnierze z tzw. grup wodnych z zespołów bojowych jednostki wyjadą na Florydę,
gdzie przez kilka tygodni będą się szkolić wspólnie z operatorami słynnej jednostki 22 Special
Boat Team, która podlega dowództwu Navy SEALs. Specjalnością tych amerykańskich
komandosów jest, podobnie jak JWK, prowadzenie operacji specjalnych na wodach
śródlądowych.
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 2