Ukraina wykluczona z elitarnego klubu

Transkrypt

Ukraina wykluczona z elitarnego klubu
Ukraina wykluczona z elitarnego klubu
2014-05-19
W interesie największych państw Unii Europejskiej nie leży przyjęcie
Ukrainy do „elitarnego klubu”. Mocarstwa Starego Kontynentu zaczęły zresztą tworzyć mniejsze
„kluby wzajemnej adoracji”, zbudowane wokół konkretnych projektów wspierających ich
partykularne interesy, głównie ekonomiczne. Znaczącym elementem tej układanki jest Rosja –
pisze dr hab. Anna Antczak-Barzan, wykładowca Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w
Warszawie, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego.
Ukraina stanowi smutny przykład słabości politycznej Unii Europejskiej oraz jej znikomej roli jako
gwaranta bezpieczeństwa europejskiego czy stabilizatora regionu. UE okazała się bezsilna wobec
neoimperialnych zakusów rosyjskiego przywódcy. Fakt ten, w połączeniu z zupełnie
niewykorzystaną szansą, jaką była „Pomarańczowa rewolucja” z przełomu lat 2004/2005
doprowadziły Europę do momentu, w którym będzie zmuszona dokonać wyboru”:
zademonstrować siłę bądź schylić czoło przed imperium rosyjskim i uznać jego potęgę.
Każda z tych opcji będzie niosła ze sobą daleko idące konsekwencje, które będą musiały
zaowocować zmianami. Te zaś w mniejszy lub większy sposób dotkną wszystkie państwa
członkowskie. Wydaje się jednak, że Polskę i państwa Bałtyckie dotkną w stopniu najwyższym.
Należy się zatem zastanowić, jaki tak naprawdę stosunek ma Unia Europejska do wydarzeń na
Ukrainie, jaką rolę chce tam odgrywać? Tymczasowy rząd Ukrainy i znacznej części
społeczeństwa liczyła na wsparcie i pomoc ze strony Unii. Oczekiwania tez wynikały z
przekonania, że Zachód nie opuści Ukrainy zmagającej się z „rosyjskim jarzmem” i dążącej do
zjednoczenia ze strukturami europejskimi.
Realia okazały się zupełnie inne. Nie dość, że Unia nie spełniła pokładanych w niej ukraińskich
oczekiwań, budowanych w oparciu o romantyczne idee, to nawet nie była w stanie określić
jakiegokolwiek czytelnego stanowiska. Nie podjęła też działań, które na bazie doświadczeń
ukraińskich mogłyby stanowić podstawę dla długofalowych zmian w jej własnej polityce.
Unia chce odgrywać rolę mediatora między Ukrainą a Rosją. Tymczasem rzeczywisty konflikt
Autor: dr hab. Anna Antczak-Barzan
Strona: 1
toczy się zupełnie gdzie indziej. Żadnej ze stron nie zależy na Ukrainie, lecz na pokazaniu, kto jest
silniejszy i ma więcej do powiedzenia. Stawka jest wysoka, to postradzieckie strefy wpływów –
tereny, do których Rosja zawsze rościła sobie pretensje.
Zdaje się, że Ukraina oczekiwała od UE podobnej oferty i zaangażowania jak w przypadku
„wciągania” w zachodnie struktury państw takich jak Polska, co odbywało się przy dużym wsparciu
politycznym ze strony USA, które w ten sposób chciały powiększać swoją strefę wpływów.
Obecnie, gdy Zachód nie przemawia już jednym głosem z USA, które zmniejszyły swe
zaangażowanie w Europie, zmieniło się także podejście UE do Rosji (z rywalizacji oraz niechęci w
stronę współpracy).
Dla Ukrainy oznacza to przede wszystkim tyle, że UE nie będzie się angażowała w spory z Rosją,
aby bronić słabszej strony. USA zaś, uważając Ukrainę za „obszar odpowiedzialności” UE, także
nie chce wykonywać gwałtownych ruchów. Stwarza to sytuację, w której nowe władze ukraińskie
niejako wpychają na siłę w ręce UE swój kraj, zaś UE zachowuje się jakby grała w popularną grę
dla dzieci „piłka parzy”. A Rosja, która chce „przygarnąć” Ukrainę, jest niechciana przez część jej
społeczeństwa popierającą „Euromajdan” (zasadniczo zachodnia część Ukrainy). Unia, do której
społeczeństwo to się garnie, jest z kolei niechętna, aby przyjąć kraj z całym dobrodziejstwem
inwentarza, czemu zresztą na dobrą sprawę trudno się dziwić. Ukraińska scena polityczna z silnie
nacjonalistycznymi ugrupowaniami prawicowymi nie przedstawia sobą „godnego” partnera dla UE.
Ewentualny podział Ukrainy przyczyni się z pewnością na początku do jeszcze większych
problemów ekonomicznych jej zachodniej części. To wzbudzi kolejne niepokoje społeczne,
podziały, chaos i być może upadek państwa. Unia Europejska nie jest zainteresowana takim
scenariuszem, szczególnie w kontekście niedawno podpisanej umowy stowarzyszeniowej.
Brak jakichkolwiek konkretnych działań Unii spowodowany jest głęboką fragmentacją wewnątrz
organizacji i daleko posuniętą niespójnością interesów. W kwestii Ukrainy Unia jest podzielona.
Dominuje stanowisko, że należy chłodno podchodzić do spraw ukraińskich, nie angażować się i
przede wszystkim nie drażnić Rosji. Większość państw jest też niechętna sankcjom na szeroką
skalę w stosunku do Federacji Rosyjskiej.
Powstaje zatem pytanie, co więcej mogła czy nadal może zdziałać Unia Europejska w zderzeniu z
„Euromajdanem”? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Przecież nie chodzi o wywołanie
trzeciej wojny światowej ani nawet o stworzenie sytuacji przypominającej zimną wojnę. Nie
służyłoby to niczyim interesom. Ukraina oczekuje jednoznacznego działania UE, która miałaby
stanąć w obronie jej interesów, a co więcej – suwerenności. Pytanie tylko, dlaczego Unia miałaby
to zrobić? Nikt w UE poważnie nie myślał o akcesji Ukrainy w perspektywie krótko, a nawet
średnioterminowej. Umowa stowarzyszeniowa jest jedynie gestem politycznym, natomiast obecnie
Autor: dr hab. Anna Antczak-Barzan
Strona: 2
Unia nie jest przygotowana na jakiekolwiek dalsze rozszerzenia, a już na pewno nie o kraj taki, jak
Ukraina (z powodów politycznych, ale głównie ekonomicznych).
Czasy, kiedy Stany Zjednoczone mogły wymusić na państwach Europy Zachodniej pewne
zachowania dyktowane głównie amerykańskim interesem politycznym (w celu utrzymania
priorytetowego dla USA balansu) dawno minęły. W interesie największych państw unijnych nie
leży przyjmowanie Ukrainy do „elitarnego klubu”, który zresztą dawno przestał być elitarny.
Mocarstwa europejskie zaczęły tworzyć mniejsze „kluby wzajemnej adoracji” zbudowane wokół
konkretnych projektów wspierających ich partykularne interesy, głównie o charakterze
gospodarczym, bądź szerzej – ekonomicznym, w którym znaczącym elementem układanki jest
Rosja.
Autor: dr hab. Anna Antczak-Barzan
Strona: 3