1 Świadectwo Basi To, że tutaj jestem, zawdzięczam tylko Bogu
Transkrypt
1 Świadectwo Basi To, że tutaj jestem, zawdzięczam tylko Bogu
Świadectwo Basi To, że tutaj jestem, zawdzięczam tylko Bogu, któremu powierzyłam swoje życie i to On mnie teraz prowadzi. Mimo, że jeszcze się boję i nogi mi się trzęsą, gdy o tym i o Nim mówię, to chcę to robić, bo Pan zawładnął całym moim życiem. Wiem, iż jestem dopiero na początku Jego drogi, ale już teraz widzę, jak Bóg przeprowadza mnie przez radości i smutki. Świadomość, że On w każdej chwili jest ze mną dodaje mi odwagi i siły na codzienne zmagania. Jestem Mu za to tym bardziej wdzięczna, iż mam za sobą zepsute życie, pełne alkoholu, przez który trafiłam do Pana i wiem, jak było dawniej. Alkohol w rodzinie, to straszna rzecz. Ludzie mówią, że jak chłop pije to jeszcze pół biedy, ale jak baba pije, to już jest zgroza. Ja twierdzę, iż nie ma znaczenia, kto w rodzinie pije, zawsze jest to ogromna tragedia. Jeśli są dzieci, to przerażenie w ich oczach jest takie same bez względu na to, czy ojciec, czy matka jest pijana. Ja zawsze marzyłam, by zbudować swoim dzieciom ciepły dom, bez kłótni, bez alkoholu po swojemu, ale mi się nie udało. Ten, który zbudowałam, był dokładnym przeciwieństwem moich marzeń: pełen kłamstwa, kłótni, przekleństw i alkoholu. Jego fundament oparty był o wszystko, co w życiu najgorsze, aż poczułam, że doszłam do dna, gdyż każdy ma swoje dno. Moim były dzieci i strach w ich oczach, gdy widziały mnie pijaną. Pomoc przyszła w ostatnim momencie. Bóg zapewne widział, że je tracę i okazał mi łaskę przejrzenia na oczy. Mnie, jak każdej matce, zależało na dzieciach i nie chciałam ich stracić, więc w pijanych zwidach wołałam do Boga, że ja tak nie chcę, ale piłam dalej. Później przyszło już takie zniewolenie, że przestał mnie interesować dom i dzieci. Ważne było tylko to, by się napić. Zaczęłam myśleć o samobójstwie, by wreszcie skończyć z tym wszystkim i nie wiem, jak by się to wszystko skończyło, gdyby wtedy Pan nie postawił na mojej drodze kolegi, który namówił mnie na modlitewne dni skupienia dla osób uzależnionych w Czarnej Wiśle. Wtedy nie wiedziałam, gdzie ja jadę i po co tam jadę, co to w ogóle jest, ale dzisiaj wiem, że wtedy Bóg uratował moje życie i przyniósł pokój mojej rodzinie. Jadąc tam nie przypuszczałam, że spotkam tam tak wielu ludzi podobnych do mnie. Sądziłam, że będzie może kilka osób, ale nie pełna sala. Z natury jestem osobą nieśmiałą i gdy weszłam na tą salę ogarnęło mnie przerażenie, gdy zobaczyłam dwieście osób. Musiałam przejść obok nich i miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, ponieważ wtedy wyglądałam okropnie. Byłam bardzo chuda, na sobie miałam rzeczy swojej córki, która wtedy ważyła czterdzieści kilogramów. Byłam w tak opłakanym stanie, bo w tym czasie nic nie jadłam, liczył się już tylko alkohol, piwo nazywałam napojem bogów i było ono moim ulubionym trunkiem, który doprowadził mnie do niesamowitego upodlenia. Dzisiaj zaczynam sobie zdawać z tego sprawę, jakie życie zgotowałam swojej rodzinie. Wiem przez co przechodziły moje dzieci, jak rodzice musieli cierpieć widząc swoją najmłodszą córkę w takim stanie, ale wtedy mnie to nie obchodziło. Dopiero dzisiaj rozumiem ich ból, bojąc się o swoje dzieci, by nie sięgnęły po piwo, bo od tego często się zaczyna. Ktoś może powie, że piwo jest dobre 1 na apetyt, ale ja wiem co się za tym kryje. Powiem wam, że w Wiśle wchodząc na tą salę czułam panikę w sercu i miałam przerażenie wymalowane na twarzy, ale to był najważniejszy dzień w moim życiu. Bałam się ,że wszyscy mi się przyglądają, ale tak naprawdę, to ja patrzyłam na nich. Zobaczyłam poruszonych ludzi, którzy kiedyś byli tacy, jak ja, a teraz ze łzami szczęścia w oczach opowiadają o zwycięstwie Boga w ich życiu, o tym jak było kiedyś, a jak jest teraz. Nie mogłam zrozumieć, jak można płakać ze szczęścia? Wydawało mi się to w tamtym czasie niemożliwe, jak można się cieszyć i z czego, mając takie życie za sobą? Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam przecież na własne oczy, ale była taka szczerość w tych relacjach, takie podobieństwo do tego przez co ja przechodziłam, że nie uciekłam nawet, gdy zaczęli śpiewać, podnosić ręce i wielbić Boga. Nagle w górze zobaczyłam las rąk, jak drzewa, pomyślałam sobie Boże gdzie ja tu przyszłam w takie nawiedzone miejsce. Przecież ja nie potrafię nawet i nie lubię śpiewać, ale nie mogłam przestać się przyglądać tym ludziom, każdemu z osobna. Pamiętam Leszka, jego szczery uśmiech i myślę sobiechłopie, z czego ty się cieszysz? Tyś tyle przeszedł. Pamiętam także brata z Wrocławia, który mówił, że szedł żonę zabić. Wiecie on to mówił z taką radością, a ja sobie myślę chyba mu odbiło, jak można na wspomnienie czegoś takiego się cieszyć. Teraz wiem, co było wtedy powodem ich radości, ale wtedy tego nie rozumiałam, ale cieszę się że tam przyjechałam i mogłam spotkać tych ludzi i usłyszeć o Bogu , który mnie kocha i może mnie uwolnić. Miało to miejsce w zeszłym roku i wtedy po raz pierwszy do mnie dotarło, że jestem alkoholiczką, która uwielbia pić i potrzebuje pomocy. Słyszałam świadectwa tych ludzi i z kilku świadectw zrobiłam swój własny życiorys. Wtedy zrozumiałam, że przecież ja jestem jedną z nich. I później był wykładowca, który mówił o klatce. Ja sobie myślę, przecież ja taką klatkę sobie sama zbudowałam i ja sama do niej weszłam. Przecież nikt mi głowy nie trzymał, nikt mi kieliszków, ani tego piwa nie wlewał do gardła, to ja sama sięgałam po to. Ja sama weszłam do tej klatki, sama się w niej zamknęłam i żeby nikt mi nie przeszkadzał, ja się jeszcze murem obwarowałam. Wzięłam jedynie ze sobą do klatki moje problemy, alkohol, papierosy, moją złość, moją nienawiść, wszystko to, co najgorsze i wtedy w moim pojęciu niezbędne, ja to wszystko tam zabrałam. I później słyszałam świadectwa braci, którzy mówili, że kiedyś też byli w takiej klatce, ale teraz mają inne myślenie, oddali swoje życie Panu, uchwycili się Boga. Wiecie ja do końca nie wiedziałam, czego oni się uchwycili, ale ja już wiedziałam, że ja też chcę. Jeżeli oni wyszli ze śmietnika, niejeden miał gorsze dno od mojego, bo ja jeszcze miałam męża, dzieci, a wielu z nich mówiło, że oni potracili swoje rodziny. Choć, jak się później okazało, Pan w swoim błogosławieństwie wielu oddał je z powrotem, odnawiając więzi rodzinne. Nagle zrozumiałam, że przecież ja tego nie muszę stracić. Mogę przyjąć Pana, zanim będzie za późno. Ja nie wiem skąd miałam wtedy takie myśli, ale powiedziałam, że ja też chcę. Jednak nie byłam na tyle odważna , by do kogoś podejść i powiedzieć mu o tym. Więc sobie tak cichutko siedziałam i patrzyłam, przeżywając to wszystko. Nie miałam nawet odwagi, żeby tam ręce podnieść do góry i śpiewać radując się. Nie umiałam okazać nawet uczuć, chociaż łzy stały mi w oczach, 2 gdy słyszałam te życiorysy, ale Bóg wiedział o wszystkim, co się wtedy we mnie działo i już od roku Pan pracuje nade mną. Wtedy dopiero w domu, jak przyjechałam stanęłam w sypialni i gdy byłam pewna, że nikt obcy mnie nie widzi, to się rozpłakałam. Powiedziałam Panie ja też chcę, ale ja nie wiem jak, ja nie wiem jak! Nie mam pojęcia. Teraz już wiem, iż to jest takie proste, trzeba tylko poprosić Pana i zawołać do Niego, ale człowiekowi wydaje się, że to musi być bardzo skomplikowane, że żeby otrzymać coś od Boga trzeba mu coś dać, a ja wtedy nie miałam nic, tylko brudne życie. I gdy drugiego dnia pojechałam tam ponownie (dni skupienia trwają trzy dni), i zobaczyłam tych ludzi pełnych radości podczas uwielbiania Boga, nagle poczułam się, jak motyl wychodzący z kokonu, przyszła taka lekkość, że chciało mi się fruwać. Ja wiem, że nie można tego opisać, bo to uczucie naprawdę trzeba przeżyć, by zrozumieć, ale było to dla mnie czymś niepowtarzalnym. Pamiętam tą ogromną radość, pokój w sercu, jakiego dawno nie czułam, ja się przestałam szarpać sama ze sobą, przestałam w tym momencie nienawidzić. Zaczęłam odczuwać miłość. Po dziś dzień tego nie rozumiem, ale wiem że wtedy moje życie uległo całkowitej zmianie. Poprosiłam kolegę, żeby zawiózł mnie do domu, bo ja chciałam się tym podzielić z tymi, których kochałam: z mężem, z dziećmi. Byłam za bardzo skryta, by okazywać swą radość tam na tej sali, choć chciałam ich wszystkich przytulić, pomimo iż ich nie znałam. Wydawało mi się dziwne, że mówią do siebie bracie, siostro, a dzisiaj sama mam sporą grupę braci i sióstr, którą kocham niesamowicie. Jednego, czego żałuję to tylko tego, że moi rodzeni bracia nie przeżyli jeszcze tej radości spotkania z Bogiem, którą ja mam teraz każdego dnia. I choć w życiu bywają lepsze i gorsze dni, to wiem że Bóg każdego dnia prowadzi mnie swoimi ścieżkami, pomagając mi we wszystkim i wiem, że nigdy mnie nie opuści. Ja mam komu powierzyć swoje troski i kłopoty, a Bóg mi pomaga to nieść. To jest dla mnie ogromnie ważne. Ja nigdy nie rozumiałam mojej teściowej. Jak zawsze mówiła: złóż to na Pana, ja sobie myślę: no jak ja mam złożyć to na Pana, przecież, jak ja Mu mogę dać swoje łzy, swoje smutki, sądziłam że to nie dla mnie i mówiłam, jesteś nawiedzona, ciągle mówisz o Bogu, tak samo jak moja mama, ale teraz już wiem, że jest to możliwe i wiem, że On się o mnie troszczył, zanim przestałam pić. Dzisiaj to dopiero rozumiem, dzisiaj wiem, jak to działa. Wtedy nagle zrozumiałam, że oprócz radości, którą odczuwałam, przestałam bać się śmierci. Zaczęło mi także zależeć, by moja rodzina mogła dzielić ze mną tą radość. Przez tyle lat nie byłam dla swoich dzieci prawdziwą matką, ale staram się tego uczyć wraz z Panem każdego dnia. Człowiek bierze wzorce ze swoich rodziców, jakie by one nie były. Czytając Biblię mogę powiedzieć, że jestem jak ta kobieta, która uchwyciła się Jezusa, by być uzdrowioną, ja zrobiłam tak samo i już rok czasu moje dzieci mogą mnie oglądać trzeźwą. Widzicie, ja również byłam tym synem marnotrawnym, który przepił majątek, bo mieliśmy majątek z mężem, owszem, ale wpadliśmy w długi i wtedy właśnie ja oparłam się o alkohol, zaczęłam pić. Potem picie stało się celem mojego życia. Na szczęście teraz uczę się być chrześcijanką, która oddała Jezusowi swoje życie i chce żyć na nowo. Kiedyś, jak czytałam Biblię, nie rozumiałam z niej nic. Teraz jak czytam, rozumiem. 3 Wiem, że nie kościół mnie uzdrowił, tylko Jezus. Czytam więc Biblię, pielęgnuję społeczność z Panem i wiem , że to przynosi owoce. Wiecie, jak mi brat Paweł powiedział wczoraj, że potrzebuje żeby powiedzieć świadectwo, mnie ze strachu się nogi ugięły. Dla mnie to, że ja tu jestem, to jest cud. Jestem bardzo cichą osobą, więc ciężko mi się było przełamać , by powiedzieć to świadectwo, ale sobie pomyślałam, że Pan powiedział uzdrowionemu: idź i powiedz, co ci uczyniłem. I to mi daje siłę, mimo że moim pierwszym odruchem było powiedzenie nie. Chciałabym wam jeszcze powiedzieć, iż jeśli macie jakiegoś alkoholika w rodzinie, to módlcie się za niego i powiedzcie mu , że Bóg go kocha i może uczynić to dla niego to, co uczynił dla mnie, powiedzcie, że jest dla niego wyjście. Jezus jest miłością i kocha ludzi takimi , jakimi są . Przyszedł do chorych i uciemiężonych, by dać im uzdrowienie i uwolnienie. Ja tą miłość dostałam od Niego i ja się uczę, bym umiała tą miłość przekazać moim dzieciom, aby one nie błądziły przez 40 lat tak, jak ja, aby to życie nie bolało ich tak, jak mnie, aby nie zbudowały ze swojego serca skały tak, jak ja, którą dopiero po 40 latach Bóg był wstanie skruszyć. Ja tyle lat byłam zatwardziała, tyle lat nie dochodziło do mnie Słowo Boże, aż w końcu Pan powiedział : Ja cię uzdrowię. I ja to uzdrowienie przyjęłam. I nie mówcie człowiekowi, że z niego nic nie będzie, bo to że on żyje oznacza, że Pan ma jakiś plan dla niego. I ja się teraz modlę o moich braci rodzonych, którzy bardzo często zaglądają do kieliszka, o moją bratową, o całą moją rodzinę, bo ich znam i wiem, że mają ten problem, gdyż wiem że modlitwa ma moc. I to szczęście jest dla każdego. Nie ważne, czy on pije, ty nie musisz pić, może masz inny problem, może jesteś hazardzistą, a może cudzołożysz, w którymkolwiek miejscu jesteś swojego życia, chcę ci powiedzieć, że Bóg ma moc Cię zbawić. Miłość Jezusa jest dla każdego jednego. Choćbyś był nie wiem jak sponiewierany leżąc w błocie, Pan Cię kocha, obojętnie, gdzie jesteś. Ja dałam Jezusowi moje zeszmacone życie, moje kłamstwa i alkohol, Pan je przyjął i dał nowe. I dzisiaj, jak płaczę, nie boję się moich łez, nie ukrywam ich już i cieszę się każdym dniem. Dla mnie bohaterem jest ten, kto przemoże samego siebie, przyzna się przed sobą i Bogiem, że potrzebuje pomocy. Ja mam teraz ogromną satysfakcję, że mogę przytulić moje dzieci i powiedzieć im, że jest rozwiązanie, że z dołu można wyjść! Wiem, że dopiero się uczę, jestem na początku tej drogi, ale już teraz dziękuję Bogu z całego serca za wszystko, co dla mnie uczynił. Umieszczono za zgodą Chrześcijańska Fundacja Elim Wisła 4