Prawda artystów i przemiana serca

Transkrypt

Prawda artystów i przemiana serca
Rebirthing
Prawda artystów i przemiana serca
Autor: Filip
(artykuł jest szerszą odpowiedzią na dyskusję Artyści na Forum.) Słuchajmy artystów. Oni zawsze są bliżej Prawdy, czasem wyraźniej, innym razem bardziej mglistej, ale
jednak bliżej niż ktokolwiek inny. Obiegowe powiedzenie, że artystą się bywa jest dla mnie OK. W ten sposób każdy z nas kto tworzy coś z
niczego, coś po swojemu, lub/i coś co ma pierwiastek piękna, harmonii, bywa artystą. I spotyka na swej
drodze Prawdę. Jak do każdego odbiorcy i do mnie docierają często rzeczy, które rozjaśniają mi drogę,
lub objawiają się jako Prawda. Sztuka robi miczęsto takie ding- słucham, oglądam i nagle wiem:
to jest to, dokładnie tak jak czuję/myślę. Czasami bywam artystą i spróbowałem opisać ten proces
odkrywania prawdy. Żeby nie mnożyć górnolotności słowo prawda będzie dalej występować z małej
litery.
W swoich poszukiwaniach i chęci wyrażenia siebie artysta rejestruje rzeczy zazwyczaj nienazwane,
nieujawnione. Tak jakby na drodze przetwarzania rzeczywistości co paradoksalnie, jest dla niego
zwykle jedyną możliwością dotknięcia prawdziwego życia - spotykał prawdę. I artysta dobry to wyraża.
Podczas gdy zwykli ludzie, nie-artyści, w mniejszym lub większym stopniu starają się brać z
życiem za bary i po prawdę, miłość wyciągać łapę wprost, artysta ma taki defekt że jedzie po nią do
Krakowa przez Gdańsk (jadąc z Warszawy ;). W ten sposób pojawia się ona jako produkt uboczny tego
dążenia artysty do prywatnego spotkania z prawdą. Dla nas to piękne, bo często nieoczywiste, dla niego
to jedyny kontakt z rzeczywistością. Różne aspekty tej prawdy pojawiają się u artystów jako właśnie
produkt uboczny jego dialogu ze światem. I bywa - są to rzeczy genialne. Dla mnie istnieje taki podwójny obraz artysty. Ma fajnie i niefajnie zarazem. Fajnie bo tworzy. W tym
akcie - jeśli ma dar - bliski jest Stwórcy i objawia nam piękno, a z tym i prawdę. Niefajnie - bo zazwyczaj
jest to człowiek, który miałby szansę na bycie zdrowym, normalnym człowiekiem, a tak, że neurotyk
ponad preciętną, szarpie się w życiu i do Krakowa przez Gdańsk jeździ. Całe jego życie - jeśli na
nieszczęście ;) jest artystą zawodowo (dla mnie to wewnętrznie sprzeczne) - jest rozpaczliwą
potrzebą dotknięcia czegoś realnego, podczas gdy ma to przed nosem! Ten paradoks można ująć jeszcze
inaczej artyści zajmują się tworzeniem świata/światów, a nie tym, który jest.
Artysta funkcjonuje trochę w kokonie. Większość z nich to nadwrażliwcy po przejściach w
dzieciństwie(czyt. po głębszym odczuciu, przyswajaniu świata), którzy postanowili się zamknąć i
tworzenie stało się sposobem na wyciąganie do świata ręki. Często w tej dłoni trzymają jeszcze swoje
obsesje, którymi co gorsza terroryzują najbliższych. Ale obsesje mogą być udziałem wszystkich ludzi,
którzy z artyzmem nie mają nic wspólnego: obsesja posiadania pieniędzy, obsesja, że ten czy ów jest
taki a taki, itd. Jeśli sztuka nie stała się pomostem do duszy takiego człowieka, jeśli nie odblokował w
sobie miłości a jego artyzm jemu samemu nie dał łaski ukojenia, transformacji, otwarcia serca to dla
najbliższych musiało to być bolesne, a on sam jako człowiek najpewniej nie spełnił się w swoim
szczęściu.
Zresztą moralna ocena artystów czy ludzi mieniących się być artystami to już inna sprawa. Taki Goethe
podobno żonę doprowadził do obłędu, tzn.ona sama się przy nim doprowadziła, przy jego ponoć
intensywnej pomocy, czy ten wielki Bergman, czy Woody Allen w kategoriach życiowych mogą być
nieludzcy jako ludzie, potworni. A jednak trudno odmówić ich dziełom artyzmu i ukazywania prawdy,
choćby w prześwitach. Z doświadczenia wiem, że najczęściej jednak potwory-artyści serc nie otwierają
tylko w opakowaniu sztuki podrzucają jakieś intelektualne cukierki (atrakcyjne lub dyrdymałki). Które
dają do myślenia lub cieszą, lub jedno i drugie, ale na przemianę serca to jeszcze za mało.
http://cyo.pl
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 7 March, 2017, 22:58
Rebirthing
Proponuję nowe określenie artysty, taką re-definicję. Artysta to nie obsesjonat żyjący na krawędzi,
nieodpowiedzialny furiat, tylko ktoś kto korzysta z czucia i wyposażony w boski dar talent otwiera
ludziom drogę do serca i przemiany. Prosty test: coś nas porusza i prowadzi ku transformacji mieliśmy
do czynienia z prawdziwym artyzmem. Cała reszta to estetyka, przyjemna bajka dla zmysłów, tzw.
sztuka użytkowa. Dlatego prawdę objawianą przez artystów dzielę na dwa rodzaje: a. stworzona - a zatem nie jest Prawdą, tylko estetycznie działa, działa na zmysły, nie na serce.
b. dotykająca Prawdy bezpośrednio, ukazuje ją w asyście piękna, działa na serce i prowadzi do
przemiany.
Przemawia do mnie wyczytana gdzieś hierarchia idei w świecie. Nowe kierunki, rozwiązania czują i
rozwijają artyści, potem te krążące idee przechwytują naukowcy i myśliciele, dopiero potem przywódcy
wdrażają je w życie. Sztuka>Nauka>Polityka. Wygląda na to, że artyści gdzieś się pogubili dookoła
chore wizje. Albo ktoś w tym łańcuchu zrobił z ich przywileju zły użytek i świat wygląda jak wygląda,
chociaż potencjał czucia, intuicji, posługiwania się emocjami (a zatem prawdą) artyści powinni mieć
największy. Czy nadal mają?
Najlepiej i najpiękniej realizować własną drogę i odkrywać na niej swoją prawdę. Gdybyśmy wszakże
potrzebowali pomocy, gdybyśmy mieli deficyt prawdy na własnej ścieżce, można się zwróćić po
wspomaganie od natury (piękno i prawda w czystej postaci), albo w stronę sztuki. Dlatego napisałem na
wstępie: słuchajmy artystów. Chcę słuchać artystów serca, chcę być artystą serca, słuchać siebie, swoich emocji i intuicji, tworzyć
własne życie po swojemu, na własnych doświadczeniach. Coraz częściej doświadczam tego, że życie jest
najpiękniejszą, choć póki co dla mnie najtrudniejszą ze sztuk, a tyle w nim będzie Prawdy co i we mnie.
http://cyo.pl
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 7 March, 2017, 22:58