pisemna praca dyplomowa
Transkrypt
pisemna praca dyplomowa
PISEMNA PRACA DYPLOMOWA Tytuł: „Kazimierz Michalik – jego życie oraz wpływ działalności na polskie środowisko muzyczne”. Autor: Piotr Bylica Wydział: instrumentalny specjalność: wiolonczela promotor: ad. Andrzej Bauer Rozmowa z panem Andrzejem Bauerem - Na początku chciałbym Pana prosić aby opisał Pan sytuację, w której poznał Pan profesora Michalika. - Było to w roku 1982, kiedy na półmetku studiów zdecydowałem się zmienić pedagoga. I stało się to w ten sposób, że po wstępnej rozmowie, którą przeprowadził mój ojciec, profesor zgodził się mnie posłuchać i następnie przejąć opiekę nade mną. Było to w połowie roku akademickiego. Moja macierzysta uczelnia również wyraziła zgodę i stałem się oficjalnie studentem profesora w Akademii Muzycznej w Łodzi, wtedy chyba jeszcze Wyższej Szkole Muzycznej. Zacząłem regularnie dojeżdżać do Warszawy na cotygodniowe zajęcia. Wiązało się to z wczesnym wstawaniem na pociąg – na godzinę 6.50 rano. Powstał w moim życiu pewien rpdzaj rytuału. Było to dla mnie wówczas spore przeżycie – wszystko byo dla mnie nowe… Jechałem z dworca prosto do domu profesora na zajęcia, które trwały do dwóch godzin, czasem trochę dłużej, czasem krócej, potem wracałem. Po drodze robiłem notatki z tych zajęć, żeby niczego nie „uronić”, zjadałem na dworcu obiad i jechałem z powrotem do domu, do Łodzi. Pamiętam, że wtedy szykowałem się do mojego pierwszego w życiu konkursu – był to konkurs im. P. Czajkowskiego w Moskwie. Najistotniejsze w pracy z profesorem stało się skorygowanie mojego aparatu gry, z którym miałem problemy – myślę głównie o prawej ręce. Przygotowując się do konkursu, przy okazji studiowania obszernego repertuaru, pracowaliśmy na każdych zajęciach nad skorygowaniem aparatu gry, spowodowaniem, żeby prawa ręka funkcjonowała lepiej, żeby było wygodniej, żeby było mniej napięć. To był główny temat naszych spotkań, zresztą wątek ten trwał dość długo, nawet trudno mi uchwycić moment, w któym nastąpił przełom. Było dla mnie rzeczą najcenniejszą, że mogliśmy się zająć natychmiast skorygowaniem techniki mojej prawej ręki. Potem były konkursy w Poznaniu, w Pradze. Rezultaty ich były różne… kolejny nowy repertuar, dalsze spotkania. Ja cały czas przyjeżdżałem regularnie z Łodzi do Warszawy. Ponieważ mieszkałem w Łodzi, spotkania zawsze odbywały się w domu profesora, w takiej specjalnej atmosferze. Najpierw, jeszcze pamiętam dawne mieszkanie profesora na ulicy Krochmalnej. Potem nowe mieszkanie na ulicy Potockiej. Byłem świadkiem tych wszystkich zdarzeń - przeprowadzka, urządzanie się w nowym mieszkaniu. Towarzyszyłem profesorowi w tych chwilach. Muszę powiedzieć, że wcześniej, zanim poznałem profesora, nie wiedziałem o nim dużo. Dopiero po pewnym okresie wspólnej pracy mogłem docenić niezwykłość jego postaci. Ta niezwykłość polega moim zdaniem na pełnym, całkowitym poświęceniu, oddaniu się swojej pracy, ale oczywiście obok tego na przenikliwości intelektualnej profesora, ułożeniu problematyki związanej z grą na instrumencie w pewien rodzaj systemu, starannym przemyśleniu wszystkich aspektów gry. Niezwykle gębokie przemyślenia profesora dotyczą spraw związanych z aparatem gry, jego fizjologią, z naturalnością jego działania. Mamy tu do czynienia z połączeniem niezwykłej inteligencji, przenikliwości z kolosalnym doświadczeniem pedagogicznym i z tym, o czym powiedziałem na początku – z poświęceniem, oddaniem się „sprawie wiolonczeli“. To oddanie przejawia się nie tylko w intensywnej pracy ze studentami, opiece nad nimi, poczuciu odpowiedzialności za nich, ale również w bardzo rozwiniętej trosce o poziom pedagogiki, nauczania wiolonczeli w Polsce. Wyraża się to w inicjowaniu konkursów, opracowywaniu ich programów, opracowywaniu wymagań programowych dla szkół muzycznych wszystkich stopni, udział w pracach jury konkursów także dla dzieci i młodzieży na różnych szczeblach edukacji. Jest to pełne, zaangażowanie się w sprawy wiolonczelowe na różnych etapach nauczania. Profesor jest osobą nie mającą własnej najbliższej rodziny, dlatego jest skupiony, skoncentrowany wokół problemów studentów, problemów innych pedagogów, z którymi często się konsultuje, którym doradza, kiedy go o to proszą. Dawni absolwenci również często mają bardzo bliski kontakt z profesorem. Ja również przez lata korzystałem z rad profesora prezentując różne pozycje repertuaru, nad którymi pracowałem, radziłem się w różnych sytuacjach. Na tym wszystkim polega niezwykłość postaci. Ale prawdę o postaci profesora trudno w takim opisie zawrzeć. To jest bowiem niezwykłość samej osobowości. Każdy, kto ma kontakt z profesorem odczuwa ogrom jego horyzontów myślowych, niezwykłe oczytanie, bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę, jeśli chodzi o sprawy szeroko rozumianej kultury osobistej. To trudno przekazać komuś kto nie zna profesora osobiście, nie miał okazji porozmawiać o sztuce, nie tylko o muzyce i nie tylko o wiolonczeli. Profesor ma niezwykłą wiedzę na tematy plastyczne, literackie i teatralne. Jest człowiekiem w najlepszym znaczeniu tego słowa renesansowym. Chciałbym jeszcze wrócić do tego, na czym polega dla mnie największa korzyść, bo to, że profesor ma tak niezwykle uporządkowane i przemyślane sprawy związane z fizjologią i naturalnością gry na instrumencie, co jest w naszym kraju rzadkie. Często spotyka się błędy pedagogiczne popełniane w pierwszych etapach nauczania – w szkole podstawowej lub średniej, polegające na niewłaściwym ułożeniu aparatu gry, co stawia bariery w rozwoju, techniki instrumentalnej, które są nie do pokonania. Profesor jest w stanie zdiagnozować błyskawicznie i pomóc osobom, które mają problemy z aparatem gry. Nie znam drugiej takiej osoby, która miałaby w podobnie doskonały sposób przemyślane wszystkie sprawy związane z aparatem gry na instrumencie. - Na następne pytanie już Pan w jakiś sposób odpowiedział, ale w formie konkluzji – Jak Pan uważa,jaki wpływ na Pańską karierę miał kontakt z profesorem Michalikiem? Na pewno był to wpływ kształtujący i to muszę podkreślić, że nie tylko w - dziedzinie samego grania na wiolonczeli, tylko w szerokim rozumieniu. Pamiętam, jak właśnie w tym pierwszym okresie naszych kontaktów profesor zaprosił mnie do korzystania ze swojego księgozbioru. Jak wspominałem, przjeżdżałem na lekcje do jego domu i patrzyłem z radością i szacunkiem na półki pełne bardzo interesujących dla mnie książek… Za każdym razem brałem do pociągu kolejną książkę, którą na następnej lekcji oddawałem. Regularnie korzystałem z tej biblioteki i mieliśmy okazję często porozmawiać na temat tych lektur. Pamiętam, ze przed konkursem w Moskwie chciałem się dokształcić, jeśli chodzi o literaturę rosyjską. Grałem utwory Szostakowicza i chciałem wejść w ten klimat. Miałem okres fascynacji kulturą rosyjską czasu Szostakowicza i przeczytałem sporo dzięki profesorowi, korzystając z jego biblioteki. Kontakt z osobą o takich horyzontach jest inspiryjący i kształtujący w jakiś sposób wyobraźnię, popychający do lektur i poszukiwań, do myśli na temat sztuki, estetyki. Profesor na pewno jest postacią, która kształtowała nie tylko mój warsztat instrumentalny, ale również osobowość w szerokim rozumieniu tego słowa. Poza tym profesor jest osobą o niezwykle rozwiniętym zmyśle etycznym i oddziałuje nim na wszystkich, z którymi ma kontakt. - I ostatnia prośba – o opis wpływu profesora Michalika na środowisko muzyczne. Wiem o tym,że profesor zasiada w pracach jury konkursów muzycznych, przesłuchań muzycznych na różnych szczeblach, w różnych miastach Polski, które są również z inspiracji profesora tak, że obejmują pełny zakras edukacji – od dzieci najmłodszych, poprzez szkoły średnie – przesłuchania szkół średnich w Elblągu, aż do poznańskiego konkursu im. D. Danczowskiego, który adresowany jest do studentów. Międzynarodowy konkurs im. W. Lutosławskiego również jest dziełem profesora. Powstał z jego inspiracji. Tym konkursem zamknął się cały łańcuch imprez konkursowych, które obejmują całe spektrum wiekowe od najmłodszych dzieci aż do studentów. Można powiedzieć, że jest to taka globalna troska i odpowiedzialność za stan wiolonczelistyki polskiej, czego są rezultaty – wiolonczela w Polsce jest w tej chwili bardzo silna, zwłaszcza średni poziom podnosi się coraz bardziej. Na tle innych ośrodków europejskich nie mamy się absolutnie czego wstydzić. Jest to na pewno w ogromnym stopniu dziełem profesora, jego konsekwencji, poświęcenia, jego oddania, jego całej osobowości.