Pragnienie tropików
Transkrypt
Pragnienie tropików
PRAGNIENIE TROPIKÓW PRAGNIENIE TROPIKÓW Michał Wróblewski Łódź 2013 Redakcja: Piotr Grobliński Opracowanie graficzne i skład: Paulina Narolewska-Taborowska Ilustracje: Piotr Ambroziak Copyright © by Michał Wróblewski Copyright © by Łódzki Dom Kultury Wydawca: Łódzki Dom Kultury 90-113 Łódź, ul. Traugutta 18 tel. 42 633 98 00 www.kwadratura.ldk.lodz.pl ISBN 978-83-61680-01-7 Druk i oprawa: PB Offset Sp. z o.o. 93-249 Łódź, ul. Poli Gojawiczyńskiej 22 N A K O Ń C A C H Ś W I ATA itinerariusz obłąkańczy 6 przyjąłem wyruszyć w kraje orientu przypuszczalnie z podniesionym czołem indie i inne takie tam kolonialnie uczłowieczyć po ludzku rozrysować panie said pani spivak przepraszam na zachodzie bez zmian z maczetą i po angielsku w łódce nie licząc psa przywożę kilogram kultury w kalesonach bryczesach rozmiar m tiwi lizowany zafascynowany przybywam oglądam i nazywam teraz opowiem wam kim jesteście byliście tylko będziecie dopiero to mniam to fuj to ala to kot to bóg hipoterapia zakręć zatrzymaj ten żółty pod palcem to czarny ląd zwierzę czterokopytnie beznogie głowa konia z okiem jeziora wiktorii i somalijskie ucho podrap za połóż na się pojeźdź 7 pan tarkowski lat czterdzieści sześć z zawodu postać fikcyjna 8 śni staś śnieg a potem skwar szał derwiszy taniec młodość śni staś baobab bao bez pisku nel bez saby pyska tylko ja ja sznel baobab bab cudownie rozłożysty kopiec namiętnych nagich ciał ona na ona ona na ona stasia dotyka tam tam tam serce łomocze staś bierze błogo słodko na prześcieradle zwija się w embrionek w tym śnie w tym śnie gdzie nawet kali ma mniejszego wizja lokalna dziwnie na noc odgrzane nudle zjeść z papierka nie wiedzieć czemu śnią się tajki potem zlane całe w drobne cycuszki 9 smutek tropików klod siedzi sztywnym wskaźnikiem dłubie w ostatnim dobrym dzikim ślina cieknie kap kap kocha nie kocha 10 moje drogie szczepy cudne prymitywy mądre bororos nambikwara tupi-kawahib vulevu kusze awekmła kto ty jesteś jaki znak twój o pochodzeniu i podstawach nierówności nie rozmawia się przy stole sztama społeczna na ziemi uwalane gliną genitalia ruso poranna rosa motyle biega na golasa emil nie przyniosłem wam paciorków perkalików to wypierdalaj ty nie zostaniesz indianinem 11 lasy deszczowe 12 |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| |||||||||||||||| ruchome piaski _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ _________ 13 aborygenizacja 14 koala zakangurza mam globus na antypodach kuba maska jak wulkan gorąca złażę z szewroleta lata pięćdziesiąte hose marti szapo ba przed pomnikiem błena vista gra De Alto Cedro voy para Macané Luego a Cueto voy para Mayarí zmarł ibrahim nie fer pyrkocze wiatrak pa pa patriotycznie tynk obłazi sznurkami z praniem z bogiem sprawa czegewarzą przekupki po straganach poniedziałek kastro wtorek kastro środa kastro czwartek kuba libre hawana zrolowana na udzie mucha siedzi małe cygarzy cygarko pykasz w co tu palę 15 bahamy z pierzyny na świat paluch wystaje poranny rekonesans azymut paznokcia wyznacza kierunek stopiej wyprawy stop 16 jaki chłód santa maria płynie krzysztof paluch rozkulbacza barłóg kolumbi sobie pomału a za nim ciało przyciąga przeciąga wygniecione rozmemłane bahamy 3:10 do yumy kilka dni temu tąpnęło spadła wiara do wora i wara wam stoczyło się skapało kap ewu ewo lilith lili czy jak ci tam było już nie będzie bo złe przyszło prędko piękne obsikało donice i tego fikusa dobrego i złego co to trzymał świat w podstawach na bokach zjadło nie na żarty strach padł potem wstał wyszedł szalik zostawił wróci zawsze wraca taka kolej rzeczy ciuchcia to nieciuchcia życie wagonami rzuca wyjeżdżasz pod eskortą luka lud zza zasłon smutny kowboj ma oczy twojego ulubionego męża który nigdy nie patrzył teraz trochę zerka zeruje zegarek z grawerunkiem rip asap 17 koledzy szeryfa cenią tylko czarną kawę i humor w tym miasteczku tu wiele się zbiegło sprało w szare zeszło zmiany końce zwrotnice za szybą pasę mokasyny passé gie em o już w ha dwa o gazprom ciągnie rurą sąsiad zaraz pieprznie basem 18 umarł melon niech żyje pomelo ziemniaki w mundurkach i bez na gorejących krzewach w każdym kącie inaczej dzieci z bullerbyn klepią w androidy mikołajek z karlssonem dilują na dachu pod klatką znów pan samochodzik i zboczeńcy nie karmić zwierząt prowincjonalne zoo nieznana mi bliżej prefektura krzyk dzikich ptaków gęsta mgła stop widzę rzęsisty szary deszcz bambusów stop pan cogito moknie w krzakach prosimy nie karmić zwierząt w kilku językach nie przeżyłem nic wielkiego ale się staram panda patrzy czarnym biały pan da 19 NA KOŃCACH JĘZYKA wade me kum pójdź ze mną wade mój kumie bracie mniejszy w tropikach wiernie odganiaj maczetą frenetyczne wizje malignę moskity prozę sprośną poezję wzniosłą 22 szukaj jadalnych korzonków i obserwuj mrówkę wielkości pięści wiem przesadzam hiperbola babol hiper hyperbaton tu wtręt z herbatą zieloną mi i spokojnie zaparz piętaszku herbatę w czajniczku ja tymczasem dalej możesz wziąć ze sobą bandżo tam i grać noł łomen noł kraj pieśń o poszukiwaniu ojczyzny pozytywną pieśń ale po prawdzie głupio tak z bandżo tak w busz no cóż 23 mejdynczajna skwierczę w skwarze gotuję instant in statu nascendi skośne mętne żółtawe mieszam chochlą jak wiedźma bulgoczę masturbuję z chińskich ziół ciągnione treści 24 w trawie leży lao-tse lao mówi – słowa nie są piękne piękne słowa nie są prawdziwe lao dobrze mówi duchota i mandaryński benzoesan adidasa aspartam z melaminy chinina z chiniątek wilgoć na czole mao na stopie but mój szu najki szu lao zakopał w bluszczu najki koloru blu krzyż kreślę w powietrzu neszynal dżeografik 25 pan z czwartego na równik ma pokój w żyra fi rany tu daj tu slip latem kosmyk babie głupstwo ty wiesz bacznie spoglądasz z nieistniejącego zdjęcia boczysz się en face plamka sepii jak znamię co począć nie płodzić czego 26 ashbery schuyler koch konfesje o’haryjskie dziewice konsystorskie stosunki po piwnicach piwoniach na pigwach cena codzienności zobacz koń jaki jest i ksiądz baka w rogu ciemnym nie strach osa leżakuje muchy wyparły cykady na parapetach jabłka trzeszczy blok bigbit starych płyt lizol plus oczojebne barwy elewacji to się nie umywa lady piłat zakładaj flip flopy i won 27 chałupy łelkam tu latawce flądry bambino miejscowy posejdon pomyka skuterem tryton hippokamp tak pewnie kląłby herbert z leżaka lecz w gruncie rzeczy jest to sprawa smaku tak smaku 28 lody lody dla ochłody wiaderka łopatki pisemka na ręczniku pani topless młode wilki stare słonie haselhofy pamele klaty brzuchy patrole mentole pety chudzi poeci przed debiutem wypychają wierszami kąpielówki z wojaczkiem mewa narobiła katharsis z litości i trwogi oczyszczam zbezczeszczony ręczniczek serfing falliczna fałda na wierzchu z białym hokusai rozkutasza fale hokus pokus drzeworyt deska bije pianę w oku na słuchawkach murakami kafka nad morzem pod słońce strzemińszczę wzrok który która trzydzieści sześć po widoków na górę fudżi 29 mesydżynebotyl 30 świeżo zbezludzony na piachu nieodkrytej wyspy wpycham do butelki stop nie ratować stop si sysyli en daj koza nasza powszednia nie taka brando paczino na szaro zrobione lukierki mazurki żałobne kocham cię polsko czarna madonno mój konsiliere juliuszuadamie to nic osobistego ucieczka spekulatywna sad cichy don włoskie kozaki wszystkie na vespach po wyspie brum jadą księżniczki śniade w chustach multo gusti dzbanki i sery cykady prześcieradła rozczesane równo w owieczki we wzgórki we honor konfetti gramofon gra mafii drupi frutti dżelato kapo di tutti kapi 31 zombi dens halo ruszczyc tu ziemia podaję hasło orkan na ugorze mamy problem hjuston łytni ejmi ledżer noł dżoker 32 modernizm umarł tu wszędzie zombi zombi zombi pędzle połamane oberwane pióra pękł balonik oh boy w zielone już nie gramy skradli po kolędzie palety ochry ultra maryny na wozie raz pod wozem felgi osiemnastki gnój wywieziony miejsca w bród na minimalizm w nadmiarze ikea i tablety rodzą dzieci na komunię kościół znakuje opłatki jhs poza tym noł logo niu ejdż jot pe dwa i twoja stara cywilizacja śmierci karnawał ukośnik post demoludy demoniże w słoneczko dzieci grają (a nuż się uda) weganie w jabłuszko gniewnie po świniach rżną ptakami subtelna sublimacja parno prawie porno aj pad # mat 33 NA KOŃ wystachurz się buty z cholewami jeszcze niedeptane wychodź je choć no chodź 36 niby-landia koty i inne słowa wyciągają grzbiety kurczak gong bao koło budek chłopcy z placu żywią y bronią 37 za oknem stara śpiewka znajomy maj spejs aż niedziw bierze entropia się kosmos rozszerza ciała naprzód 38 wojeryzm patrzysz buszuję w zbożu patrzysz parzę inkę parzymy się takie szybkie maczupikczu wołanie żądam prawa do widzenia do jutra nad zatoką san rzeką gdzie kolwiek kto 39 plejlista wieczorna uku lele hono lulu wyspo prosperuj mój burze acotoza kaliban ? jaźni zwieracze puściły 40 pierwsza komunia uśmiech całus jezus taka karma ciężka zima nosorożce słoninę żrą z drucików 41 ogłoszenia drobne szwaczki chałupników zatrudnię stopą dotknę bosą murzynka niepokalanego szanuj zieleń wczoraj wzdłuż posadzili tuje polska kraj piastów i piesków 42 teraz noł hau na końcu języka mówisz żebym nie patrzył to jedyne co robię rozbieram wzrokiem każde źdźbło fonem po fonemie aż wybrzmi lato K O N I E C K O Ń CÓ W wędrówka na połowie czasu chcąc nie chcąc hyc w głębi ciemnego znalazłem się lasu 46 gnębi dybuk dybie za szalik łapie ziąb wnika w ciała wnet wnyki liryka a literacja na zdrowie nie całkiem tu zimne kraje nadaje silva rerum okruszki morfemy tropy trupki całe pewnie rozrzucone rozdziobią kruki białe i wrony to tylko tyle nim słowa przeżuję rozchylę i zwiążę rozwiązły język w bucie uwiera buta bunt w butonierce tak idę ja ty idziesz on ona ono idzie my z poezją to jestem na nie do wiary czasem po imieniu po piórze pospołu przy słoty stole o zachowaniu się bon ton moty puszczę ale ogólnie nie ufam taki motyw wiesz wiersz to pozera maniera w menażce przejada się zjada ogon własny pożera ten burek ouroboros szczeka po podwórkach radośnie dzieci sikają a co jeśli nas oszukali na szali położyli słowo i się nie ima wers z literą kłóci szpak i wspak sensu nie ma za grosz prawdy w gębie co jeśli nas oszukali gdy po słowie 47 48 dreszcz ma przejść nie idzie jak trzeba jak wojak jak miłość jak nasi chłopcy w kanałach woli czy nie woli sz cicho na językach się mamy nawzajem w niewoli w klatce z gładkiej głoski co jeśli nas oszukali gdy świat był jeszcze mały w proszku oranżady cały co jeśli nas oszukali gdy jeszcze przed szkołami petarda była bogiem chłopcy w piłkę grali co jeśli nas oszukali i bóg umarł bóg wybuchł woźny przegonił zostały pagony wyrazów z wojen na patyki kikuty sam na sam język w ustach co mieli mleć musi diaboliadka terrorysta on patrzy oczami zmarłych poetów i kotów tam już sam wiesz gdzie miłosz gra w czerwie lecz przegrywa fajkę kurzy mruży mruczy system z hadesu operuje bibułą owija starą bułę trochę będzie piekło mówi 49 nie oglądaj się synku stój jak słup soli mama nie pozwoli świebodzińską mocą świętojańską nocą okręci bawełną kokon zwieńczy wstążką już nie oddychasz jak dawniej skowronku cioranku emilku coraz to ciężej na szybkę dychasz patrzysz jakie to piękne słońca zaćmienie przydymił ustrój jeden z drugim o rozstrój przyprawił przypieprzył nie spluwaj nie odpukuj pod drabiną przejdź no pasaran pokaż jaki z ciebie mocarz powalcz w powstaniu przynajmniej hejtuj wszystkie posty kusi cię patykiem żeby po ogrodzeniu rajskim malowanym świeżo napszczyć lub spokój nieść między braćmi zatkniętymi na kije ostro 50 opisz te dramaty te niepokoje wychowanka toplessa wydepiluj klatę z problemów pierwszego świata segreguj sprzedaj na skupie siebie a potem się spisz na medal na straty – jak wolisz spada z pióra sadło liter pseudo-dionizy nową angelologię spiskuje która porachuje arcychujów a nawet archagdynia stamtąd statkami cargo przypływa zło siada i czeka w mroku pstryk światło gasi w lodówce światu wiersz w stylu eko pytam chłopcze czy ty rozróżniasz szkło barwne od nie wyrzucaj baterii mówi litera w najbliższym lesie drzewa szumią gloria victis tradycja się nawozi więc nie deptać 51 wykopaliska pojechałem na okrętkę tylko trzy przystanki ogródki zobaczyć w końcu rośnie co czy na początku wschodzi i kędy zapada będąc dzieckiem posiałem tu wiele 52 bezpowrotnie zachodzę w głowę z każdej strony kiełkuje litera samotna czarna wyspa jak węgiel zatapiam ją w ocean w metan meta sztygar hiper-robociarz w przyszłości odkopie o mnie całą prawdę zniesie z biodra zrzuci spółdzielnia eden pismo z daleka bez znaczka władza pisze że pergola wi za wi prawnie nie może przyjmować mojego kubła władza nazywa śmietnik pergolą ładnie żyje się łatwiej z tym że poniekąd egzotyką na miarę okruszki z gołębi wysadzane sadzą okienka panienki palemki pieski na pieskach dymu dymu się pergolą 53 raport oblężonego M do M jeden M dwa M trzy odbiór morsem enigmą puszczam oko nerwy emocje z mojego M nie żyje już wielu poetów na wiele liter ziemia jałowa rodzi hojnie 54 płodność jest przypisana do ziem odzyskanych kresów także do centrum licznych powstań na metr kwadratowy poezja od morza do morza szlakiem bursztynowym wójtowie sprowadzają laury złoto kadzidło mirrę dziarsko zapełniają się półki sklepów kolonialnych peweksów (marynarz z baltony niesie opróżnione szuflady) do zamorskich powiatów przybijają statki znaczone godłem cynamonu różą anagramem żrą ó gandalf siedemnaście zielonych elfów i czarodziejka otwierają granice na światy równoległe tymczasem jarosław marek pisze z milanówka oficjalnie jeże i krety wymiotują w agrestach nike się waha gdy tamtego popołudnia czytałem osiemdziesiąty drugi wiersz o papieżu całowałaś mnie niepohamowanie 55 wieść gminna pod krzywą jabłonką menele grają zębami w warcaby od wszelkiego złego stara baba ma czosnek w kieszeni patrzy okiem i spluwa 56 rometami mkną umorusańce bez trzymanki na soczystej kurwie biorą oes kapliczka z frasobliwym chyli się ku polom wieczór już i pierwsze jabole rozpalają niebo podróż za jeden uśmiech wakacje z duchami pobudka mężczyzna w uszance rozgląda się lokalnie zapewne za sensem za snem lub tylko autem ma już przecież w jednej tytce ziemniaki w drugiej papier szary na zimę całą ta zima się przechadza w smutnych kalesonach po chodnikach z chandrą (w kalesonach wszystko źle wygląda żałośnie kwiaty młodość rewolta podskoki myśl o wiośnie) a obok za siatką tuż przy trzy psy pobliskie obwąchują tyłki z braku laku pedigri i kotów do ganiania coś trzeba robić jest ósma na osiedlu 57 najlepsze suki wiadomo jeszcze śpią za to nosiciele tornistrów i paru pryszczy maszerują dzielnie spruwszy mamine szaliki ciągną za sobą worki na buty do em em a w walkach długiej przerwy grudniowy poranek 58 znajomy starzec zrobiony z koca i parapetu z zanadrza szlafroka ile się nadarzy szyszek wyjmuje układa sypie kurhan światu sobie ku pamięci czad już idzie z łazienki czaj się cmoka śpij mówi oczy zmruż mruczy mu to tylko mróz to mróz prowincjałki siedzą te trzciny myślące pod spróchniałymi chatami matule opatulone chełmońskim gierymskim 59 nad nimi bociany lecą jeden bocian drugi liczą paluchami po niebie chmura jak traktor pan to traktor nie wyzywaj mnie nadaremno mara czerwcowa 60 nim pod słońce skurczy się widoczność zjarani flisacy uwiną kijem wisłę nawrócą namieszają namesjaszą masajem wpłyną w pontonie na suchego przestwór hipopotamu zmora: do przyjaciół moskali taki sen siadł chłopiec i dłubie w świecie grzebie glisty kamyki plastiki mądrości gromadzi za paznokciami zmierzcha ciemnieje doświadczenie mówi mu zaraz zawyją zawołają kacperpati kasiakuba nim dokona się stanie prosta rachuba dotknie jeszcze tabulą raz dwa trzy razy kupę po zimie szturchnie co nie jedno przeszła i tę biedronkę co Polskę nie wiosnę zobaczy kijkiem ale zawsze tak czynią młodzi podwórek beduini wędrowcy po trzepakach 61 drepczący krzykacze łupki podnoszą łodygi tworzą dinozaury czarne dziury te spocone czerwone karły umorusane młodością górną i durną lodami i dobrze 62 lecz co chłopiec był chłopiec piasek się sypie na niego na jego oczach czas drzemie i czeka nie przeszło wojsko ale mogło nie wzięło misia ale mogło nie tu nawet mucha nie nasra na franza josepha ni godło spokój i czil tu ziemia ma jeszcze kształt kolory frazę wymiary czupaczupsa ten kosmos się liże smakuje po krzakach komórkach na żwirze lecz chłopiec on nie wie że patrzy dziad hegel z okna okiem warczy toczy się koło historii życie w barze siedzą syn teza i anty rusek wchodzi i gołdę żłopie bo co ma robić oni zawsze wchodzą i żłopią tak stoi w piśmie tak leży w ziemi słowo krwiste gdzie ty łopatką kopu kop robisz dziecię nowego miasta bacz i słuchaj o czym szumią wierzby a lipa figa i guzik wypukam w czoło mój suchy poemat tak – tak niet – niet 63 po deszczu nie wiem czy tu byłeś kamienice puściły soki mdła żywica w bramach branki odysy w roleksach odkąd umarł jańcio wodnik wszystko złe się rozlazło złorzeczy na zewnątrz 64 riksze rozjeżdżają dżdżownice w kałużach już słyszę jak to czyta student z zagranicy ju ken dens i rok szopenowski tylko to nas łączy fortepian sięgnął uszu nokturn spływa rynną na kocie łby miau być pogodny dzień i będzie po deszczu zawsze jest czas wielki błękit bryza się rozbryzga pies wskoczył mówią mu azor wywiesił jęzor akcja reakcja kolonie na wakacjach pogoda daj boże daj czipsa o smaku o rany zimna woda co nie wiara czyni cuda weź wskocz patrz kaśka i marcin chodzą a ty ile wytrzymasz pod wodą 65 masz babo placek trzeba przyznać że nawet z nazwy nie bardzo ogon tylko łata na łacie cycki na wierzchu świnia do geparda daleko 66 dopiero staje okoniem jak się do niej dobrać przeżuć taką krowę na cztery rozłożyć dostać się przez żwacze czepce trawieńce do ksiąg tajemnych i odczytać krowę całe wiadro wydoić znaczeń tłustych z krową się staje twarzą w ryj przejrzysta pusta prawda ma krowie oczy odbija każdą zdziwioną nieoczywistość kawa czy herbata pytają się dziatki wnet filozofa na co rozlewa się wrzątek codzienny z rana już wlany jeszcze wczorajszy w plamy zaplami obrusy makatki rozpłynie się w mapy ozdobi wrzask matki a jak to a po co a dokąd ladaco na tacę mataczy na anioł pański ksiądz tuzin pączków zje ot tak poczeka psycholożka na wywiad o gender i o strachu przed tu przerwał lecz pilot trzymał klatka po klatce wspinał się wspina opar koci z piwnic to zima sunie burą suką buka dzieciaki zamyka w saunie parzy patrzy jak puchną im muminy 67 z gorąca ryjki paszczaki migotki wszystkie były kurwy lecz czemu tu mizoginić pod ladą rączką szpetną skoro już nie pierwszy liść nie ostatniej jesieni spada za oknem pamiętaj wnuku honor orzeł ogłada 68 książki owady owszem do czasu i długie nocne rodaków ryja darcie pod oknami stare psy popierdują jęczą koty w mirabelkach marcuje się naród obrzuca wekami na drogę bądź wierny idź do tadeusza er, poety tu znowu czesław poeta jak wiesz wstałem i wyszedłem wlazłem w ogród z ziemi piszę szybko bo zimno czerw mi się zieleni a niedźwiedź litwin miąs nieświeżych nie je gastryka już nie ta i rurę przepala tadziu swedenborga brak pusta ta walhalla po cichu liczyłem że krócej pożyjesz w mało znanym mieście i razem w nic pogramy w makao liter upadłych i krzywych zdechłe kalambury kto wie racji nie ma paradoks i szczury ciche instrumenty tajemnica głucha patrzę spod w poema naiwne z wolna mnie wybałusza nie dzwoni eurydyka ni śladu orfeusza 69 wielu się odwraca mówi brzydko kropka poeta dom ma bardziej w krzyku sarny niż w igle sosny wnętrzu ludzkiej dłoni hekatomba szyszek łomoce o glebę 70 księga wyjścia: voodoo już już tyle co za próg tylko gaz najpierw czy zakręcony całkiem i drzwi koniecznie czy zamknięte dobrze klamką potrząsnąć wyjść tylko drzwi najpierw tylko drzwi 71 PIOTR AMBROZIAK Rocznik 1971, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi – Wydziału Malarstwa i Grafiki. W 1996 roku obronił dyplom z wyróżnieniem w pracowni drzeworytu u prof. A. Bartczaka (aneks z fotografii u prof. I. Pierzgalskiego; uczeń prof. Juliusza Narzyńskiego w Pracowni Malarstwa). Artysta intermedialny i uczestnik wielu stowarzyszeń artystycznych. W 1995 roku otrzymał stypendium Ministra Kultury i Sztuki. ul. A. Książka 21, 91-603 Łódź tel. 502 491 577 [email protected] www.artnew.pl