Pragnienie tropików

Transkrypt

Pragnienie tropików
PRAGNIENIE TROPIKÓW
PRAGNIENIE TROPIKÓW
Michał Wróblewski
Łódź 2013
Redakcja: Piotr Grobliński
Opracowanie graficzne i skład: Paulina Narolewska-Taborowska
Ilustracje: Piotr Ambroziak
Copyright © by Michał Wróblewski
Copyright © by Łódzki Dom Kultury
Wydawca:
Łódzki Dom Kultury
90-113 Łódź, ul. Traugutta 18
tel. 42 633 98 00
www.kwadratura.ldk.lodz.pl
ISBN 978-83-61680-01-7
Druk i oprawa: PB Offset Sp. z o.o.
93-249 Łódź, ul. Poli Gojawiczyńskiej 22
N A K O Ń C A C H Ś W I ATA
itinerariusz obłąkańczy
6
przyjąłem wyruszyć
w kraje orientu
przypuszczalnie
z podniesionym czołem
indie i inne
takie tam
kolonialnie
uczłowieczyć po ludzku
rozrysować panie said
pani spivak przepraszam
na zachodzie bez zmian
z maczetą i po
angielsku
w łódce nie licząc psa
przywożę kilogram
kultury w kalesonach
bryczesach rozmiar m
tiwi lizowany
zafascynowany
przybywam oglądam
i nazywam
teraz
opowiem wam
kim jesteście
byliście tylko
będziecie dopiero
to mniam
to fuj
to ala
to kot
to bóg
hipoterapia
zakręć zatrzymaj
ten żółty pod palcem
to czarny
ląd
zwierzę
czterokopytnie beznogie
głowa konia z okiem
jeziora wiktorii
i somalijskie ucho
podrap za
połóż na
się
pojeźdź
7
pan tarkowski lat czterdzieści sześć
z zawodu postać fikcyjna
8
śni staś śnieg
a potem skwar
szał
derwiszy taniec
młodość śni staś
baobab bao
bez pisku nel
bez saby pyska
tylko ja
ja
sznel
baobab bab
cudownie rozłożysty
kopiec namiętnych
nagich ciał
ona na ona
ona na ona
stasia dotyka
tam
tam
tam
serce łomocze
staś bierze
błogo słodko
na prześcieradle
zwija się w embrionek
w tym śnie
w tym śnie
gdzie nawet kali
ma mniejszego
wizja lokalna
dziwnie na noc
odgrzane nudle
zjeść z papierka
nie wiedzieć czemu
śnią się tajki potem
zlane
całe
w drobne cycuszki
9
smutek tropików
klod siedzi
sztywnym wskaźnikiem
dłubie w ostatnim
dobrym dzikim
ślina cieknie
kap
kap
kocha
nie kocha
10
moje drogie szczepy
cudne prymitywy
mądre bororos
nambikwara
tupi-kawahib
vulevu
kusze
awekmła
kto ty jesteś
jaki znak twój
o pochodzeniu
i podstawach nierówności
nie rozmawia się przy stole
sztama społeczna
na ziemi
uwalane gliną genitalia
ruso poranna rosa
motyle
biega na golasa
emil
nie przyniosłem wam
paciorków perkalików
to wypierdalaj
ty nie zostaniesz indianinem
11
lasy deszczowe
12
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
||||||||||||||||
ruchome piaski
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
_________
13
aborygenizacja
14
koala zakangurza
mam globus
na antypodach
kuba
maska jak wulkan gorąca
złażę z szewroleta
lata pięćdziesiąte
hose marti
szapo ba przed
pomnikiem błena
vista gra
De Alto Cedro voy para Macané
Luego a Cueto voy para Mayarí
zmarł ibrahim
nie fer
pyrkocze wiatrak
pa pa patriotycznie
tynk obłazi sznurkami
z praniem z bogiem
sprawa
czegewarzą przekupki
po straganach
poniedziałek kastro
wtorek kastro środa
kastro czwartek
kuba libre
hawana zrolowana na udzie
mucha siedzi małe
cygarzy cygarko
pykasz w co tu palę
15
bahamy
z pierzyny na świat
paluch wystaje
poranny rekonesans
azymut paznokcia
wyznacza kierunek
stopiej wyprawy
stop
16
jaki chłód
santa maria
płynie
krzysztof paluch
rozkulbacza barłóg
kolumbi sobie pomału
a za nim ciało
przyciąga
przeciąga
wygniecione
rozmemłane
bahamy
3:10 do yumy
kilka dni temu tąpnęło
spadła wiara do wora
i wara wam
stoczyło się skapało
kap ewu
ewo lilith lili
czy jak ci tam
było już nie będzie
bo złe przyszło prędko
piękne obsikało donice
i tego fikusa
dobrego i złego
co to trzymał świat
w podstawach na bokach
zjadło nie na żarty
strach padł
potem wstał wyszedł
szalik zostawił
wróci zawsze wraca
taka kolej rzeczy
ciuchcia to nieciuchcia
życie wagonami rzuca
wyjeżdżasz pod eskortą
luka lud zza zasłon
smutny kowboj ma oczy
twojego ulubionego męża
który nigdy nie patrzył
teraz trochę zerka
zeruje zegarek
z grawerunkiem rip asap
17
koledzy szeryfa cenią
tylko czarną kawę
i humor
w tym miasteczku
tu wiele się zbiegło
sprało w szare zeszło
zmiany końce zwrotnice
za szybą pasę mokasyny passé
gie em o już w ha dwa o
gazprom ciągnie rurą
sąsiad zaraz pieprznie basem
18
umarł melon niech żyje pomelo
ziemniaki w mundurkach i bez
na gorejących krzewach
w każdym kącie inaczej
dzieci z bullerbyn
klepią w androidy
mikołajek z karlssonem
dilują na dachu
pod klatką znów
pan samochodzik i zboczeńcy
nie karmić zwierząt
prowincjonalne zoo
nieznana mi bliżej
prefektura
krzyk dzikich ptaków
gęsta mgła
stop
widzę rzęsisty szary
deszcz bambusów
stop
pan cogito
moknie w krzakach
prosimy nie karmić zwierząt
w kilku językach
nie przeżyłem nic
wielkiego
ale się staram
panda
patrzy czarnym
biały pan
da
19
NA KOŃCACH JĘZYKA
wade me kum
pójdź ze mną
wade
mój kumie
bracie mniejszy
w tropikach
wiernie odganiaj
maczetą
frenetyczne wizje
malignę moskity
prozę sprośną
poezję wzniosłą
22
szukaj
jadalnych korzonków
i obserwuj mrówkę
wielkości pięści
wiem
przesadzam
hiperbola
babol hiper
hyperbaton
tu wtręt
z herbatą
zieloną mi
i spokojnie
zaparz
piętaszku
herbatę
w czajniczku
ja tymczasem
dalej
możesz wziąć ze sobą
bandżo tam i grać
noł łomen noł kraj
pieśń o poszukiwaniu
ojczyzny
pozytywną pieśń
ale po prawdzie
głupio tak z bandżo
tak w busz
no cóż
23
mejdynczajna
skwierczę
w skwarze gotuję
instant in statu
nascendi
skośne mętne żółtawe
mieszam chochlą
jak wiedźma
bulgoczę masturbuję
z chińskich ziół
ciągnione treści
24
w trawie leży lao-tse
lao mówi –
słowa nie są piękne
piękne słowa
nie są prawdziwe
lao dobrze mówi
duchota i mandaryński
benzoesan adidasa
aspartam z melaminy
chinina z chiniątek
wilgoć
na czole mao
na stopie but
mój szu najki szu
lao zakopał w bluszczu
najki koloru blu
krzyż kreślę w powietrzu
neszynal dżeografik
25
pan z czwartego
na równik ma pokój
w żyra fi rany
tu daj tu slip
latem kosmyk
babie głupstwo
ty wiesz
bacznie spoglądasz
z nieistniejącego zdjęcia
boczysz się
en face
plamka sepii
jak znamię
co począć
nie płodzić czego
26
ashbery schuyler
koch konfesje o’haryjskie
dziewice konsystorskie
stosunki po piwnicach
piwoniach na pigwach
cena codzienności
zobacz
koń jaki jest i ksiądz
baka w rogu ciemnym
nie strach
osa leżakuje
muchy wyparły cykady
na parapetach jabłka
trzeszczy blok
bigbit starych płyt
lizol plus oczojebne
barwy elewacji
to się nie umywa
lady piłat
zakładaj flip flopy
i won
27
chałupy łelkam tu
latawce
flądry bambino
miejscowy posejdon
pomyka skuterem
tryton hippokamp
tak pewnie kląłby
herbert z leżaka
lecz w gruncie rzeczy
jest to sprawa smaku
tak smaku
28
lody
lody dla ochłody
wiaderka łopatki pisemka
na ręczniku pani topless
młode wilki stare słonie
haselhofy
pamele klaty brzuchy
patrole mentole pety
chudzi poeci przed debiutem
wypychają wierszami
kąpielówki z wojaczkiem
mewa narobiła
katharsis
z litości i trwogi oczyszczam
zbezczeszczony ręczniczek
serfing
falliczna fałda
na wierzchu
z białym
hokusai
rozkutasza fale
hokus pokus
drzeworyt
deska bije
pianę w oku
na słuchawkach
murakami kafka
nad morzem
pod słońce
strzemińszczę wzrok
który
która
trzydzieści sześć po
widoków
na górę fudżi
29
mesydżynebotyl
30
świeżo zbezludzony
na piachu
nieodkrytej wyspy
wpycham do butelki
stop
nie ratować
stop
si sysyli en daj
koza nasza
powszednia
nie taka brando
paczino
na szaro zrobione
lukierki mazurki
żałobne kocham cię
polsko czarna madonno
mój konsiliere
juliuszuadamie
to nic osobistego
ucieczka spekulatywna
sad cichy don
włoskie kozaki
wszystkie na vespach
po wyspie brum
jadą księżniczki śniade
w chustach multo gusti
dzbanki i sery
cykady prześcieradła
rozczesane
równo w owieczki
we wzgórki we honor
konfetti
gramofon gra mafii
drupi frutti dżelato kapo
di tutti kapi
31
zombi dens
halo ruszczyc
tu ziemia
podaję hasło
orkan na ugorze
mamy problem
hjuston
łytni ejmi ledżer
noł dżoker
32
modernizm umarł
tu wszędzie
zombi zombi zombi
pędzle połamane
oberwane pióra
pękł balonik
oh boy
w zielone
już nie gramy
skradli po kolędzie
palety ochry ultra
maryny
na wozie raz
pod wozem
felgi osiemnastki
gnój wywieziony
miejsca w bród
na minimalizm
w nadmiarze
ikea i tablety
rodzą dzieci
na komunię
kościół znakuje
opłatki jhs
poza tym
noł logo
niu ejdż
jot pe dwa
i twoja stara
cywilizacja śmierci
karnawał ukośnik post
demoludy demoniże
w słoneczko
dzieci grają
(a nuż się uda)
weganie
w jabłuszko
gniewnie
po świniach
rżną ptakami
subtelna
sublimacja
parno
prawie
porno
aj pad #
mat
33
NA KOŃ
wystachurz się
buty z cholewami
jeszcze niedeptane
wychodź je choć
no chodź
36
niby-landia
koty
i inne słowa
wyciągają grzbiety
kurczak gong bao
koło budek
chłopcy z placu
żywią y bronią
37
za oknem stara śpiewka
znajomy
maj spejs aż
niedziw
bierze
entropia
się
kosmos rozszerza
ciała naprzód
38
wojeryzm
patrzysz
buszuję w zbożu
patrzysz
parzę inkę
parzymy się
takie szybkie
maczupikczu
wołanie
żądam prawa do
widzenia do jutra
nad zatoką san
rzeką gdzie
kolwiek kto
39
plejlista wieczorna
uku lele
hono lulu
wyspo prosperuj
mój burze
acotoza kaliban
?
jaźni
zwieracze puściły
40
pierwsza komunia
uśmiech
całus
jezus
taka karma
ciężka zima
nosorożce słoninę
żrą z drucików
41
ogłoszenia drobne
szwaczki
chałupników zatrudnię
stopą dotknę bosą
murzynka niepokalanego
szanuj zieleń
wczoraj wzdłuż
posadzili tuje
polska
kraj piastów
i piesków
42
teraz
noł hau
na końcu języka
mówisz
żebym nie patrzył
to jedyne co robię
rozbieram wzrokiem
każde źdźbło
fonem po fonemie
aż wybrzmi lato
K O N I E C K O Ń CÓ W
wędrówka na połowie czasu
chcąc
nie chcąc hyc
w głębi ciemnego
znalazłem się lasu
46
gnębi dybuk dybie
za szalik łapie
ziąb wnika w ciała
wnet wnyki liryka a
literacja
na zdrowie
nie całkiem
tu
zimne kraje
nadaje silva rerum
okruszki morfemy
tropy trupki całe
pewnie rozrzucone
rozdziobią kruki
białe i wrony
to tylko tyle nim
słowa przeżuję
rozchylę i zwiążę
rozwiązły język
w bucie uwiera
buta bunt
w butonierce
tak idę ja
ty idziesz
on ona ono
idzie my
z poezją
to jestem na nie
do wiary
czasem po imieniu
po piórze pospołu
przy słoty stole
o zachowaniu się
bon ton moty
puszczę ale
ogólnie nie ufam
taki motyw
wiesz
wiersz to pozera
maniera w menażce
przejada się zjada
ogon własny pożera
ten burek ouroboros
szczeka po podwórkach
radośnie dzieci sikają
a co jeśli
nas oszukali
na szali położyli
słowo
i się nie ima
wers z literą kłóci
szpak i wspak
sensu nie ma
za grosz prawdy
w gębie
co jeśli nas oszukali
gdy po słowie
47
48
dreszcz ma przejść
nie idzie
jak trzeba jak wojak
jak miłość jak nasi
chłopcy w kanałach
woli
czy nie woli
sz
cicho
na językach się mamy
nawzajem w niewoli
w klatce
z gładkiej głoski
co jeśli nas oszukali
gdy świat był jeszcze mały
w proszku oranżady
cały
co jeśli nas oszukali
gdy jeszcze przed szkołami
petarda była bogiem
chłopcy w piłkę grali
co jeśli nas oszukali
i bóg umarł
bóg wybuchł
woźny przegonił
zostały pagony
wyrazów
z wojen na patyki
kikuty
sam na sam
język w ustach
co mieli
mleć musi
diaboliadka
terrorysta
on patrzy oczami zmarłych
poetów i kotów
tam
już sam wiesz gdzie
miłosz gra w czerwie
lecz przegrywa fajkę
kurzy mruży mruczy
system z hadesu operuje
bibułą owija starą bułę
trochę będzie piekło
mówi
49
nie oglądaj się synku
stój jak słup soli
mama nie pozwoli
świebodzińską mocą
świętojańską nocą
okręci bawełną
kokon zwieńczy wstążką
już nie oddychasz jak dawniej
skowronku cioranku
emilku coraz to ciężej
na szybkę dychasz
patrzysz
jakie to piękne słońca
zaćmienie przydymił ustrój
jeden z drugim
o rozstrój przyprawił
przypieprzył
nie spluwaj nie odpukuj
pod drabiną przejdź
no pasaran pokaż
jaki z ciebie mocarz powalcz
w powstaniu przynajmniej
hejtuj wszystkie posty
kusi cię patykiem żeby
po ogrodzeniu rajskim
malowanym świeżo
napszczyć lub
spokój nieść między
braćmi zatkniętymi na kije
ostro
50
opisz te dramaty te niepokoje
wychowanka toplessa
wydepiluj klatę
z problemów pierwszego świata
segreguj sprzedaj
na skupie siebie a potem
się spisz na medal
na straty – jak wolisz
spada z pióra sadło
liter pseudo-dionizy
nową angelologię
spiskuje która porachuje
arcychujów a nawet archagdynia stamtąd statkami cargo
przypływa zło
siada i czeka w mroku
pstryk światło gasi
w lodówce światu
wiersz w stylu eko
pytam chłopcze
czy ty rozróżniasz
szkło barwne od nie
wyrzucaj baterii
mówi litera
w najbliższym lesie
drzewa szumią
gloria victis
tradycja się nawozi
więc nie deptać
51
wykopaliska
pojechałem na okrętkę
tylko trzy przystanki
ogródki zobaczyć w końcu
rośnie co czy na początku
wschodzi i kędy zapada
będąc dzieckiem
posiałem tu wiele
52
bezpowrotnie
zachodzę w głowę
z każdej strony
kiełkuje litera samotna
czarna wyspa jak węgiel
zatapiam ją w ocean
w metan meta
sztygar hiper-robociarz
w przyszłości odkopie
o mnie całą prawdę
zniesie
z biodra zrzuci
spółdzielnia eden
pismo z daleka
bez znaczka
władza pisze
że pergola
wi za wi prawnie
nie może przyjmować
mojego kubła
władza nazywa
śmietnik pergolą
ładnie
żyje się łatwiej
z tym
że poniekąd
egzotyką
na miarę
okruszki z gołębi
wysadzane sadzą
okienka panienki
palemki pieski
na pieskach
dymu dymu
się pergolą
53
raport oblężonego M
do M
jeden M dwa M trzy
odbiór
morsem enigmą puszczam
oko nerwy emocje
z mojego M
nie żyje już wielu poetów
na wiele liter
ziemia jałowa
rodzi hojnie
54
płodność jest przypisana do ziem
odzyskanych kresów
także do centrum licznych powstań
na metr kwadratowy
poezja od morza do morza
szlakiem bursztynowym
wójtowie sprowadzają laury
złoto kadzidło mirrę
dziarsko zapełniają się półki
sklepów kolonialnych peweksów
(marynarz z baltony
niesie opróżnione szuflady)
do zamorskich powiatów
przybijają statki
znaczone godłem cynamonu
różą anagramem
żrą ó
gandalf siedemnaście
zielonych elfów i czarodziejka
otwierają granice na światy równoległe
tymczasem
jarosław marek pisze z milanówka
oficjalnie
jeże i krety wymiotują w agrestach
nike się waha
gdy tamtego popołudnia
czytałem osiemdziesiąty drugi wiersz o papieżu
całowałaś mnie niepohamowanie
55
wieść gminna
pod krzywą jabłonką
menele grają zębami w warcaby
od wszelkiego złego
stara baba ma czosnek w kieszeni
patrzy okiem i spluwa
56
rometami mkną umorusańce
bez trzymanki na soczystej kurwie
biorą oes
kapliczka z frasobliwym
chyli się ku polom
wieczór już i pierwsze
jabole rozpalają niebo
podróż za jeden uśmiech
wakacje z duchami
pobudka
mężczyzna w uszance
rozgląda się lokalnie
zapewne za sensem
za snem
lub tylko autem
ma już przecież
w jednej tytce
ziemniaki
w drugiej papier
szary na zimę całą
ta zima
się przechadza
w smutnych kalesonach
po chodnikach z chandrą
(w kalesonach wszystko
źle wygląda żałośnie
kwiaty młodość rewolta
podskoki myśl o wiośnie)
a obok
za siatką tuż przy
trzy psy
pobliskie obwąchują tyłki
z braku laku pedigri
i kotów do ganiania
coś trzeba robić
jest ósma na osiedlu
57
najlepsze suki wiadomo
jeszcze śpią
za to
nosiciele tornistrów
i paru pryszczy
maszerują dzielnie
spruwszy mamine szaliki
ciągną za sobą worki
na buty do em em a
w walkach długiej przerwy
grudniowy poranek
58
znajomy starzec
zrobiony z koca i parapetu
z zanadrza szlafroka
ile się nadarzy szyszek
wyjmuje układa sypie
kurhan światu sobie
ku pamięci
czad już idzie z łazienki
czaj się cmoka
śpij mówi
oczy zmruż
mruczy mu
to tylko mróz
to mróz
prowincjałki
siedzą te trzciny
myślące
pod spróchniałymi chatami
matule opatulone
chełmońskim gierymskim
59
nad nimi bociany lecą
jeden bocian
drugi liczą paluchami
po niebie
chmura jak traktor
pan to traktor
nie wyzywaj mnie
nadaremno
mara czerwcowa
60
nim pod słońce
skurczy się widoczność
zjarani flisacy
uwiną kijem wisłę
nawrócą namieszają
namesjaszą
masajem wpłyną
w pontonie
na suchego przestwór
hipopotamu
zmora: do przyjaciół moskali
taki sen
siadł chłopiec
i dłubie
w świecie grzebie
glisty kamyki plastiki
mądrości gromadzi
za paznokciami
zmierzcha ciemnieje
doświadczenie
mówi mu
zaraz zawyją
zawołają kacperpati
kasiakuba
nim dokona się stanie
prosta rachuba
dotknie jeszcze
tabulą raz
dwa trzy razy
kupę po zimie
szturchnie co nie
jedno przeszła
i tę biedronkę
co Polskę
nie wiosnę zobaczy
kijkiem
ale zawsze
tak czynią młodzi
podwórek beduini
wędrowcy po trzepakach
61
drepczący krzykacze
łupki podnoszą łodygi
tworzą dinozaury
czarne dziury te
spocone
czerwone karły
umorusane młodością
górną i durną
lodami
i dobrze
62
lecz
co chłopiec
był chłopiec
piasek się sypie
na niego na jego
oczach czas
drzemie i czeka
nie przeszło wojsko
ale mogło
nie wzięło misia
ale mogło
nie
tu nawet mucha
nie nasra na franza
josepha ni godło
spokój i czil
tu ziemia ma jeszcze
kształt kolory frazę
wymiary czupaczupsa
ten kosmos się liże
smakuje po krzakach
komórkach na żwirze
lecz chłopiec
on nie wie
że patrzy dziad hegel
z okna okiem warczy
toczy się koło historii
życie
w barze siedzą
syn teza i anty
rusek wchodzi
i gołdę żłopie
bo co ma robić
oni zawsze wchodzą
i żłopią
tak stoi w piśmie
tak leży w ziemi
słowo krwiste
gdzie ty łopatką
kopu kop robisz
dziecię nowego miasta
bacz i słuchaj
o czym szumią wierzby
a lipa figa i guzik
wypukam w czoło
mój suchy poemat
tak – tak
niet – niet
63
po deszczu
nie wiem czy tu byłeś
kamienice puściły soki
mdła żywica w bramach
branki
odysy w roleksach
odkąd
umarł jańcio wodnik
wszystko złe się rozlazło
złorzeczy na zewnątrz
64
riksze rozjeżdżają
dżdżownice w kałużach
już słyszę jak to czyta
student z zagranicy
ju ken dens
i rok szopenowski
tylko to nas łączy
fortepian sięgnął uszu
nokturn spływa rynną
na kocie łby
miau
być pogodny dzień i będzie
po deszczu zawsze jest czas
wielki błękit
bryza
się rozbryzga
pies wskoczył
mówią mu
azor
wywiesił jęzor
akcja reakcja
kolonie
na wakacjach
pogoda daj boże
daj czipsa
o smaku o rany
zimna woda
co nie
wiara czyni
cuda
weź wskocz
patrz kaśka i marcin
chodzą
a ty ile
wytrzymasz pod wodą
65
masz babo placek
trzeba przyznać że nawet
z nazwy nie bardzo
ogon tylko łata
na łacie
cycki na wierzchu
świnia
do geparda daleko
66
dopiero staje okoniem
jak się do niej dobrać
przeżuć taką krowę
na cztery rozłożyć
dostać się przez żwacze
czepce trawieńce
do ksiąg tajemnych
i odczytać krowę
całe wiadro wydoić
znaczeń tłustych
z krową się staje
twarzą w ryj
przejrzysta
pusta prawda
ma krowie oczy
odbija
każdą zdziwioną
nieoczywistość
kawa czy herbata
pytają się dziatki
wnet filozofa
na co rozlewa się
wrzątek codzienny
z rana już wlany
jeszcze wczorajszy
w plamy zaplami obrusy
makatki
rozpłynie się w mapy
ozdobi wrzask matki
a jak to a po co a dokąd
ladaco na tacę mataczy
na anioł
pański ksiądz
tuzin pączków zje ot tak
poczeka psycholożka
na wywiad o gender
i o strachu przed
tu przerwał
lecz pilot trzymał
klatka po klatce wspinał się
wspina
opar koci z piwnic
to zima sunie burą suką
buka
dzieciaki zamyka w saunie
parzy patrzy
jak puchną im muminy
67
z gorąca
ryjki paszczaki migotki
wszystkie były kurwy
lecz czemu tu mizoginić
pod ladą rączką szpetną
skoro już nie pierwszy liść
nie ostatniej jesieni spada
za oknem pamiętaj wnuku
honor orzeł ogłada
68
książki owady owszem
do czasu
i długie nocne rodaków
ryja darcie pod oknami
stare psy popierdują
jęczą koty
w mirabelkach
marcuje się naród
obrzuca
wekami na drogę
bądź wierny idź
do tadeusza er, poety
tu znowu czesław
poeta jak wiesz
wstałem i wyszedłem
wlazłem w ogród
z ziemi
piszę szybko bo zimno
czerw mi się zieleni
a niedźwiedź litwin
miąs nieświeżych nie je
gastryka już nie ta
i rurę przepala
tadziu
swedenborga brak
pusta ta walhalla
po cichu liczyłem
że krócej pożyjesz
w mało znanym mieście
i razem w nic pogramy
w makao liter
upadłych i krzywych
zdechłe kalambury
kto wie
racji nie ma
paradoks i szczury
ciche instrumenty
tajemnica głucha
patrzę spod
w poema naiwne
z wolna
mnie wybałusza
nie dzwoni eurydyka
ni śladu orfeusza
69
wielu się odwraca
mówi brzydko
kropka
poeta dom ma
bardziej w krzyku sarny
niż w igle sosny
wnętrzu ludzkiej dłoni
hekatomba szyszek
łomoce o glebę
70
księga wyjścia: voodoo
już już
tyle co za próg
tylko gaz najpierw
czy zakręcony
całkiem
i drzwi koniecznie
czy zamknięte
dobrze
klamką potrząsnąć
wyjść
tylko drzwi najpierw
tylko drzwi
71
PIOTR AMBROZIAK
Rocznik 1971, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi – Wydziału Malarstwa i Grafiki.
W 1996 roku obronił dyplom z wyróżnieniem
w pracowni drzeworytu u prof. A. Bartczaka
(aneks z fotografii u prof. I. Pierzgalskiego; uczeń
prof. Juliusza Narzyńskiego w Pracowni Malarstwa). Artysta intermedialny i uczestnik wielu stowarzyszeń artystycznych. W 1995 roku otrzymał
stypendium Ministra Kultury i Sztuki.
ul. A. Książka 21, 91-603 Łódź
tel. 502 491 577
[email protected]
www.artnew.pl