Zbrodnia i kara - Część IV

Transkrypt

Zbrodnia i kara - Część IV
Zbrodnia i kara – Część IV
Zbrodnia i kara – Część IV – Rozdział I
Raskolnikowa zastanawiał się chwilę, czy nie śpi jeszcze. W końcu jednak odezwał się do przybyłego
mówiąc, że to niemożliwe aby był Świdrygajłowem. Gość nie zrażony tym zaczął wyjawiać cel swojej
wizyty. Chciał poznać Rodię a jednocześnie przeprosić Eudoksję za jego zachowanie, gdy przebywała
ona u niego w domu. Raskolnikow nie dał się jednak zwieść jego miłym słówkom. Powiedział, że jest
on starym, obleśnym rozpustnikiem i nie będzie słuchał jego wywodów. Świdrygajłow zaczął się
śmiać, stwierdzając że nie da się łatwo wywieść w pole jego rozmówcy. Raskolnikow nadal twierdził,
że chce on go okpić. Nie stara się być dla niego uprzejmy. Wspomniał o śmierci jego żony i że to z jego
powodu przeniosła się ona na tamten świat. Gość wcale nie poczuł się obrażony takim postawieniem
sprawy. Zaczął opowiadać o niej i ich pożyciu. Nie umiał absolutnie znaleźć w swoim zachowaniu
przyczynku do tego zdarzenia. Zaczął opowiadać ogólnie o naturze kobiecej, dochodząc do wniosku,
że wiele z nich lubi gdy zadaje się im ból. Kilka razy użył szpicruty. Nie był jednak okrutnikiem. Mówił
też o tym, że ukazują mu się duchy. Ostatnio była to Marfa Pietrowna, która zjawiała się
nieoczekiwanie i zawracała mu głowę głupotami. Wcześniej pojawiał się jego zmarły parobek. Gdy
przybyły mówił o tym Raskolnikow poczuł się nieswojo i stał się nerwowy. Wszakże on również
widział w swoim śnie lichwiarkę. Świdrygajłow w dalszym ciągu mówił. Opowiadał jak poznał się ze
swoją byłą żoną. Wyciągnęła go ona z więzienia, płacąc za niego kaucję i prawie całe życie go tym
szantażowała. Dopiero niedawno oddała mu weksel. Mówił również o tym, że obaj, on i Raskolnikow
są do siebie bardzo podobni. Rodia zareagował na to dość gwałtownie, oburzając się na takie
stwierdzenie. Nie chciał już dłużej słuchać opowieści jego rozmówcy, który teraz zszedł na temat
zaświatów i życia po śmierci. Wieczność wyobrażał on sobie jako chłopską izbę pełną pająków. Rodia
zażądał, aby powiedział w końcu z czym tutaj przyszedł. Świdrygajłow odpowiedział, że chodzi o
małżeństwo Duni z Łużynem. Po pierwsze chciałby zapobiec temu zdarzeniu, a po drugie chciałby
zadośćuczynić krzywdzie jaką jej wyrządził. Ofiaruje jej dziesięć tysięcy rubli, z którymi nie wie co
począć. Załatwią one obie te sprawy. Dzięki nim nie będzie się musiała ona poświęcać i wychodzić za
tego osobnika. Oprócz tego Marfa Pietrowna przed śmiercią zapisała jej trzy tysiące. Sam widział jak
sporządzała testament. Chciałby, żeby Rodia ułatwił mu spotkanie z Eudoksją Romanowną. Nie
będzie się musiał sam jej naprzykrzać. Raskolnikow pytał go, czy to wszystko prawda. Gość zapewnił
go, że absolutnie tak. Wychodząc minął się z Razumichinem.
Zbrodnia i kara – Część IV – Rozdział II
Dopiero na ulicy Razumichin zapytał kim był minięty w drzwiach osobnik. Nie zrobił tego wcześniej
ponieważ spieszyli się. Dochodziła ósma i nie chcieli się spóźnić na spotkanie z damami i ich
spodziewanym gościem. Po drodze Rodia opowiadał o celu wizyty Świdrygaiłowa i zobowiązał
Dymitra aby opiekował się Dunią i pilnował, żeby nic się jej nie stało. Razumichin mówił również o
swojej wizycie u Porfirego, ale temat ten zszedł teraz na dalszy plan. Przed wejściem do pokoju, w
którym mieszkała Dunia z Pulcherią, spotkali Łużyna. Weszli wszyscy nie odzywając się do siebie. Po
Copyright 2015 – streszczenie.com.pl
Strona 1
przywitaniu starsza pani zaczęła od tematu, jak jej się zdawało, bezpiecznego. Poinformowała Łużyna
o śmierci Marfy Pietrowny. Wiedział on już o tym. Co więcej wiedział również o tym, że Świdrygajłow
bezzwłocznie przybył do miasta. Był to osobnik, w opinii Piotra Pietrowicza, na wskroś zepsuty. W
przeszłości podejrzewany był o wiele niecnych uczynków, z zabójstwem włącznie. Na pewno teraz
wróci do tego właśnie trybu życia. Rodia, który do tej pory przysłuchiwał się wszystkiemu nie
odzywając się, powiedział że był on właśnie u niego. Ta informacja zrobiła piorunujące wrażenie na
wszystkich. Świdrygajłow uważał, że mogą się oni zaprzyjaźnić, gdyż byli bardzo podobni do siebie,
relacjonował dalej Rodia przebieg spotkania. Przybyły chciał bardzo spotkać się z Dunią i jego wybrał
na pośrednika. Od niego też brat Eudoksji dowiedział się o tym, że Marfa zapisała jej trzy tysiące rubli.
Potwierdził to Łużyn, który również o tym wiedział, ale do tej pory nie wyjawił tego. Świdrygajłow
miał dla Duni propozycję. Raskolnikow stwierdził jednak, że wyjawi ją później. Ta sytuacja dała
pretekst Łużynowi, który od początku nosił się z takim zamiarem widząc, że jego prośba dotycząca
Raskolnikowa nie została spełniona, do zakomunikowania, że opuści ich towarzystwo, aby mogli
wyjawić sobie swoje sekrety. Dunia zatrzymała go jednak. Powiedziała, że sprowadziła tu brata
umyślnie, aby wyjaśnić wszystkie nieporozumienia. Jeżeli obraził on w jakiś sposób Łużyna to
bezwarunkowo musi go przeprosić. To połechtało dumę jej narzeczonego. Zaczął sztucznie nadęty
mówić, że niektórych obelg nie da się zapomnieć. Eudoksja odpowiedziała na to, że musi mieć
pewność jeżeli musi wybierać pomiędzy nim a bratem. Niech więc zakończy te obrazy i doprowadzi
do pojednania. Tu ukazywać się zaczęło prawdziwe oblicze Łużyna. Powiedział, że jest dla niego
obrazą porównywanie go z kimś takim jak jej brat. Świadczy to o tym jak niewiele znaczy on dla niej.
Uważał, że miłość do niego powinna być ponad miłość do kogokolwiek z rodziny i nie pozwoli on na
to aby stawiano je na równi. Zarzucił również Pulcherii, że w liście do Rodii opisała go w
nieprzychylnym świetle. Dotknęło to ją mocno. Rozmowa przechodziła w kłótnię, a Łużyn coraz
bardziej ukazywał swoje cechy. Ponownie skierował się w stronę wyjścia, mówią że ma nadzieję w
przyszłości nie być narażony na tego rodzaju spotkania. Stwierdzenie to kierował głównie do
Pulcheria. Ta odpowiedziała, że chyba uzurpuje on sobie zbyt duże prawo do władzy nad nimi a tak
się raczej nigdy nie stanie. W takim razie opuści ich, stwierdził, aby w spokoju mogły wysłuchać jaką
propozycję miał dla nich Świdrygajłow. Był pewny, że nie mogą się one doczekać jak ona brzmi. Tego
było za wiele. Dunia poprosiła aby opuścił ten pokój. Później potwierdziła to jej matka. Zbiło to z
tropu ich gościa. Nie spodziewał się, że tak zakończy się cała sytuacja. Nie panując już nad sobą
powiedział, że zaręczył się z Eudoksja, pomimo pogłosek jakie o niej krążyły w mieście. Nikt teraz tego
nie docenia. Tym razem Raskolnikow stanął przed nim i patrząc mu w oczy wycedził, żeby się stąd
wynosił. Blady i wściekły Łużyn wychodził z myślą, że to przez niego całe to zamieszanie. Z samymi
damami łatwo by sobie poradził.
Zbrodnia i kara – Część IV – Rozdział III
Łużyn czuł się skrzywdzony. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie z paniami. Jego miłość własna, która
była bezgraniczna, została urażona. Od dawna marzył o ożenku. Od dawna pragnął żony uległej,
biednej, bezgranicznie mu oddanej i podporządkowanej. Takiej, która będzie go uwielbiać i być we
wszystkim posłuszna, za to że została przez niego tak wywyższona. Eudoksja Romanowna była
idealną kandydatką. Mądrą, wykształconą i piękną. Wszystko popsuł ten bezczelny młodzian. Piotr
Pietrowicz postanowił, że musi wszystko naprawić. I to zaraz jutro.
Copyright 2015 – streszczenie.com.pl
Strona 2
Panie natomiast dyskutowały o tym co zaszło. Zarówno Dunia jak i jej matka zadowolone były, że
prawdziwa natura Łużyna została ujawniona. Szczęśliwy był również Razumichin, który jednak starał
się jeszcze nie okazywać w pełni swojego zadowolenia. Dunia chciała się dowiedzieć co Świdrygajłow
zaproponował Rodii. Gdy pokrótce wyłuszczył on sprawę, jego siostra była bardzo przejęta.
Przepowiadała, że ten osobnik sprowadzi jeszcze na nich nieszczęście. Razumichin obiecał, że będzie
go pilnował. Ponieważ kobiety stwierdziły, że muszą wracać do siebie, zaczął przekonywać je żeby
zostały. Od dawna już planuje rozpocząć pewne przedsięwzięcie i mogą one mieć w nim udział.
Dysponują przecież kapitałem, który zapisała Duni Marfa Pietrowna. Jego wujaszek również ma dla
niego odłożony tysiąc rubli. Gdy będzie miał drugi mogą zaczynać. Chciałby wydawać książki. Od
dwóch lat tym się zajmuje i dobrze poznał na czym to polega. Pomysł spodobał się Dunii i jej bratu.
Gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu Rodia skierował się do wyjścia. Nie pomogły
prośby i zarzuty. Powiedział, żeby zapomnieli o nim jeśli go kochają. Jeżeli będzie mógł, sam do nich
przyjdzie. Nie przekonał go również Razumichin, który wybiegł za nim z pokoju. Rodia nakazał mu
opiekę nad nimi i nie słuchał jego wywodów. W pewnej chwili nastało długie milczenie. Obaj
wpatrywali się w siebie i nagle Razumichin zrozumiał. Pojął co tak gnębi jego przyjaciela. Coś
strasznego i okropnego. Raskolnikow zapytał, czy teraz wszystko rozumie. Kazał mu wracać do dam i
opiekować się nimi. Dymitr zrobił to. Pocieszał je i uspokajał, stając się dla nich od tej chwili kimś
bliskim.
Zbrodnia i kara – Część IV – Rozdział IV
Raskolnikow poszedł prosto do Soni. Gdy się u niej zjawił przywitała go ona z wyrazem miłości
rysującym się na jej obliczu. Mieszkała ona w obskurnym pokoju, prawie pozbawionym mebli. Rodia
przyglądał się mu chwilę, a później zaczął rozmawiać o Katarzynie Iwanownej i ich sytuacji.
Przekonywał, że jej poświecenie jest bez sensu. I tak czeka ich wszystkich straszny los. Ona
najprawdopodobniej skończy jako obłąkana lub pozbawi się życia. Katarzyna Iwanowna niedługo
umrze, a wtedy dzieci przepadną. Słysząc to Sonia załamywała ręce i wpadała w coraz większą
rozpacz. Mówienie o tym sprawiało Raskolnikowowi jakąś niewytłumaczalną przyjemność. Wręcz
pastwił się nad biedną dziewczyną. Był przekonany, że nie spotka ją nic dobrego. Widział, że jest ona
dziewczyną inteligentną i głęboko wierzącą. Do jej serca nie przeniknęła jeszcze rozpusta. Nie stała
się zepsutą dziewką. Ale czeka ją to zapewne niedługo. Podczas ich rozmowy kilka razy wspomniała
ona o Lizawiecie. Okazało się, że spotykały się czasem i znały dość dobrze. Zastanawiało to przybyłego
i odczytywał to jako jakiś znak. Zaczął zachowywać się dziwnie, co wywołało strach i niepokój Soni. W
pewnej chwili padł przed nią na podłogę całując jej stopy. Powiedział, że w ten sposób oddał hołd
całej cierpiącej ludzkości. Później kazał jej czytać przypowieść o Łazarzu z Nowego Testamentu, który
znalazł na stole. Początkowo nie chciała tego uczynić. Była przejęta i zrozpaczona. Słowa nie chciały
jej przejść przez zaciśnięte gardło. W końcu jednak przemogła się. Zaczęła czytać z pasją, akcentując
najważniejsze momenty. Chciała przekonać Raskolnikowa, że Bóg istnieje i może wszystko. To dzięki
niemu istniała. Dzięki niemu żyła. Gdy skończyła czytać Rodia wyznał jej, że zerwał ze swoją rodziną.
Jest sam tak jak ona. Teraz muszą podążać przez życie razem. Nie mają innego wyjścia. Słowa te
znowu przeraziły ją i zmartwiły. Młodzian nie skończył jeszcze. Powiedział, że może jest to ostatni raz
kiedy się widzą. Ale jeżeli jutro się u niej zjawi, to powie jej kto zabił Lizawietę. Już dawno postanowił,
że tak zrobi. Gdy wyszedł Sonia ła przerażona i współczuła mu. Wyraźnie widać było, że był
nieszczęśliwy. I skąd wiedział kto zabił Lizawietę? Pozostała z tymi myślami. W sąsiednim natomiast
Copyright 2015 – streszczenie.com.pl
Strona 3
pokoju ciemna postać odeszła od drzwi oddzielających go od pomieszczenia, w którym mieszkała
Sonia. Osobą tą był Swidrygajłow. Zadowolony był, że poznał sekret Raskolnikowa. Przyniósł krzesło i
postawił je obok wspomnianych drzwi. Jutro nie będzie musiał stać, podsłuchując ich kolejną
rozmowę.
Zbrodnia i kara – Część IV – Rozdział V
Następnego ranka o jedenastej Raskolnikow zjawił się u Porfirego w komisariacie. Oficjalnie przyniósł
pismo dotyczące zegarka zastawionego u lichwiarki. Zdziwił się gdy nikt za bardzo nie zwracała na
niego uwagi. Pomyślał, że mieszczuch którego wczoraj spotkał mógł być wytworem jego umysłu.
Postanowił, że będzie się jak najmniej odzywał. Nie da się sprowokować śledczemu. Porfiry przyjął go
uprzejmie początkowo rozmawiając o nieważnych rzeczach. To trochę zirytowało Rodiona. Zapytał
się gospodarza czy to prawda, że podczas przesłuchania śledczy usypia czujność przesłuchiwanego, a
następnie zadaje druzgocące pytanie i trafia go jakby obuchem w łeb. Porfiry zaczął się śmiać. Starał
się przekonać swojego rozmówcę, że nie stosuje on tej techniki. Raskolnikow nie wierzył mu.
Powiedział, że jeżeli chce go on przesłuchać, to niech robi to teraz, albo pozwoli mu odejść. Porfiry
znowu wszystkiemu zaprzeczył. Z jego ust zaczął wylewać się potok słów. Zapewniał Rodię, że nie ma
zamiaru go przesłuchiwać. Opowiadał przy tym o różnych, pozornie niezwiązanych ze sprawą
rzeczach. Chodził przy tym po pokoju, czasami zatrzymując się przy drzwiach jakby nasłuchując.
Raskolnikow obserwował go uważnie. Zastanawiał się nawet czy nie czeka on na przybycie kogoś. W
dalszym ciągu śledczy nie przestawał mówić. Zaczął wyłuszczać swoją metodę śledczą. Mówił o
potencjalnym podejrzanym, który dobrze kłamie i ukrywa swoją winę. Jego ciało jednak nie
wytrzymuje i mdleje na komisariacie, rzucając na siebie podejrzenia. Po co miałby go aresztować. Nie
ma przecież dowodów. Lepiej pozwolić mu biegać po mieście i denerwować go. Wtedy on sam
dostarczy potrzebnych dowodów. W końcu może nie wytrzymać i sam przyznać się do winy.
Raskolnikow zrozumiał, że gra się skończyła. Uważnie przysłuchiwał się temu co Porfiry mówił. Gdy
zrozumiał, że mówi o nim pobladł znacznie co zauważył śledczy. Zapytał się czy z nim wszystko w
porządku. To doprowadziło do wybuchu. Raskolnikow zaczął krzyczeć, że nie pozwoli się tak
traktować. Porfiry uciszał go, proponując wodę. Gdy udało mu się uspokoić trochę gościa, wbił
następną szpilę. Powiedział, że wie dokładnie że był on w mieszkaniu lichwiarki, że pytał o plamy
krwi. Dał do zrozumienia, że śledzi każdy jego krok. Jednak nie podejrzewa go o nic. To, że mu o tym
powiedział jest na to dowodem. Spowodowało to kolejny wybuch Raskolnikowa. Zażądał aby Porfiry
powiedział czy jest podejrzanym, czy nie. Oczywiście nie otrzymał jasnej odpowiedzi. Porfiry nadal
prowadził z nim grę. Jednak w pewnej chwili zbliżył swoją twarz do jego i cicho powiedział, zmieniając
całkowicie głos, że żarty się skończyły. Trwało to tylko chwilę i spowodowało kolejny wybuch
Raskolnikowa. Powiedział, że tym razem wychodzi. Śledczy zapytał jeszcze, czy nie jest ciekaw
niespodzianki jaką przygotował. Siedzi sobie za drzwiami i przysłuchuje się. Raskolnikow znowu zaczął
krzyczeć, nazywając go kłamcą. Mówił, że nie uda się mu sprawić aby się zdradził. Za drzwiami dał się
słyszeć ruch. Raskolnikow powiedział, że gotów jest na spotkanie, kimkolwiek będzie ta osoba.
Copyright 2015 – streszczenie.com.pl
Strona 4
Zbrodnia i kara – Część IV – Rozdział VI
Jednak zza drzwi zaczęły dochodzić odgłosy, które zaniepokoiły Porfirego. Dało się słyszeć
szamotaninę. W końcu do pokoju wpadł Mikołaj, klęknął przed śledczym i przyznał się, że to on zabił
lichwiarkę i jej siostrę. Nastąpiła chwilowa konsternacja. Śledczy jednak szybko ocknął się z
zaskoczenia i zaczął wypytywać klęczącego o szczegóły. Przypomniał sobie o Raskolnikowie, który
również wpatrywał się oszołomiony w Mikołaja. Porfiry zapragnął, żeby jak najszybciej opuścił on
pokój. Rodia ocknął się i nabrał pewności siebie. Zaczął trochę nawet drwić ze śledczego. Pytał się,
gdzie jest jego niespodzianka, którą mu obiecał. Ten nie odpowiedział. Śmiał się nerwowo mówiąc, że
jeszcze się spotkają. Będzie jednak musiał go przesłuchać, a wówczas poznają się na wskroś. Było to
zapowiedzią ostatecznej rozgrywki pomiędzy nimi. Rodia ruszył prosto do domu. Tam siedział dłuższy
czas i zastanawiał się nad tym co się stało. Był na razie bezpieczny, ale to nie będzie trwało wiecznie.
Porfiry odkrył swoje karty, ale nie miał przeciwko niemu żadnego dowodu. Postanowił iść do
Katarzyny Iwanowny. Tam spotka Sonię. Gdy miał chwytać za klamkę, drzwi otworzyły się i stanął w
nich mieszczuch, którego wczoraj spotkał na ulicy. Przestraszył się. Przybyły jednak zaczął go
przepraszać. Okazało się, że to on miał być niespodzianką Porfirego. Siedział cały czas za
przepierzeniem i słyszał całe zajście. Dlatego jest tu teraz. Był on przed domem lichwiarki gdy Rodia
wypytywał tam o plamy krwi i chciał ciągnąć stróżów na komisariat. Ponieważ oni nie chcieli,
postanowił sam tam pójść. Zrobił to dzisiaj. To od niego dowiedział się o tym wszystkim Porfiry.
Później zjawił się tam Raskolnikow. Gdy mieszczuch opowiedział wszystko jeszcze raz się mu ukłonił i
wyszedł. Raskolnikow pomyślał, że teraz dopiero powalczy sobie ze śledczym.
KONIEC CZĘŚCI IV
Copyright 2015 – streszczenie.com.pl
Strona 5

Podobne dokumenty