Reportaż literacki Aleksandra Buryło Zespół Szkół
Transkrypt
Reportaż literacki Aleksandra Buryło Zespół Szkół
Reportaż literacki Aleksandra Buryło Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Jana Pawła II w Krasnobrodzie Świat (bez) barier Lubelskie gimnazjum. Tutaj spotykam Patryka - ucznia trzeciej klasy. Chłopak od ponad dwóch lat jeździ na wózku. Miejsce naszej rozmowy przypada na bibliotekę szkolną. Patryk wydaje się być zainteresowany rozmową, lecz odrobinę zestresowany. Widzę jak nerwowo wykręca palce. Dla mnie to również nie jest łatwa rozmowa. - Wszystko zaczęło się od wypadku samochodowego. Pijany kierowca wjechał w nasz samochód od strony lewego pasażera, czyli tam gdzie siedziałem ja. Reszty zbytnio nie pamiętam. Tuż po przebudzeniu dowiedziałem się, że mam sparaliżowane obie nogi. Później zaczęła się rehabilitacja. Próbowałem jakoś wrócić do normalnego życia. Największym problemem pozostała szkoła, w której nie było podjazdu dla wózków inwalidzkich, więc rodzice przenieśli mnie tutaj. Na początku się buntowałem, mówiłem, że mam znajomych, przyjaciół, dobre kontakty z nauczycielami. I w ten sposób tutaj trafiłem. - Tęsknisz za swoimi znajomymi? - pytam z czystej ciekawości. - Utrzymuję z nimi kontakt, często do mnie przyjeżdżają. Teraz zrozumiałem, że tak czy siak nie mógłbym chodzić do tamtej szkoły. To byłoby niemożliwe. Kiedy obserwuję Patryka na korytarzu, zupełnie nie widać, że jeździ na wózku z powodu ludzkiej głupoty. Najwidoczniej zaakceptował sytuację, w której się znalazł. Szkoda, że nie może chodzić do swojej, starej szkoły. Brak podjazdu to dla człowieka na wózku zbyt duża bariera. Kilka dni po rozmowie z Patrykiem spotykam się z dziwną sytuacją. Dwóch chłopców zaczepia psa prowadzonego na smyczy przez starszą panią. Pies mocno się rzuca, tak jakby chciał uciec właścicielce. Gdy podchodzę bliżej, sprawcy uciekają, zostawiając staruszkę w czarnych okularach z rozwalonymi torbami. - Ach, ta dzisiejsza młodzież. Tylko psocą, zaczepiają ludzi na ulicach. Czego oni uczą w tych szkołach? Po pomocy staruszce zaprasza ona mnie na herbatę. Z chęcią przyjmuję propozycję. W mieszkaniu spotykam jej córkę, panią Agnieszkę, która opiekuje się chorą matką. Pani Krystyna - bo tak ma na imię staruszka - od kilku lat jest niewidoma. - Od jak dawna pani nie widzi? - Wszystko zaczęło się zwyczajnie. Myślałam, że ze starości słabnie mi wzrok. Gdy byłam u lekarza, zdiagnozowano u mnie jakąś chorobę i, że to od niej przestaje widzieć. Starsza pani spogląda na swoją córkę. Domyślam się, że to ona jest największym wsparciem dla matki. - Najtrudniej jest samemu coś załatwić w urzędzie. Zawsze musi iść ze mną córka. Gdyby mogli to jakoś zmienić… Po rozmowie z panią Krystyną odwiedzam jeszcze jedno miejsce – fundację zajmującą się łamaniem barier między niepełnosprawnymi a społeczeństwem. Jej założyciel – pan Maciek – co prawda, nie jest niepełnosprawny, ale ma młodszego brata, który jeździ na wózku. Do jego stowarzyszenia codziennie zgłaszają się osoby, które spotykają się na co dzień z dyskryminacją i nietolerancją ze strony społeczeństwa. Czy tak ma być? - Oczywiście, że nie – odpowiada pan Maciek. – Wszyscy mają prawo do równego traktowania. W Polsce niestety niepełnosprawni natrafiają na osoby, którzy ich nie akceptują. Jednak naszą największą bronią są młodzi wolontariusze, zawsze chętni do pomocy. Reasumując, Polska może nie jest jeszcze do końca tolerancyjnym krajem, lecz wciąż stara się to zmienić. Kiedy widzimy osobę niepełnosprawną, nie przechodźmy obojętnie. Wystarczy zwykły uśmiech, który naprawdę może mieć duże znaczenie.