Weekend zaczyna się W CZWARTEK…

Transkrypt

Weekend zaczyna się W CZWARTEK…
| 20 | kite |www.h2o-magazyn.pl
...
…dla wszystkich weekendowych
bywalców półwyspu Hel. Wtedy
to zaczyna się planowanie
podróży i określanie jej celu.
Nie jest to wcale takie łatwe, bo
z góry wiadomo, że cała Polska
w piątek hurtowo kurs ten obierze. Po godzinie kombinowania
skrótów do objazdów na drodze
musowo przychodzi migrena.
Podejście do tematu tej wagi w
pojedynkę jest zdecydowanie
ponad siły. To właśnie jeden
z pomysłów, który przyświecał
organizatorom czwartkowej
imprezy w Melodii – Przedmorze Surfers Delight. Gdyż gdzie,
jak nie w klubie, najwygodniej
spotkać się ze znajomymi
i obmyślić gruby plan akcji
weekendowej.
Przedmorze Surfers Delight
to impreza surferów, windsurferów, kiteboardowców, pogromców morskich fal, fanów
weekendowych wyjazdów nad
morze organizowana przez Klub
Melodia przy współpracy z Water
Sport Center. Odbywa się ona
w każdy czwartek na werandzie
z rozsuwanym dachem, a w
upalne wieczory pod otwartym
niebem. Idea Przedmorza to wymiana doświadczeń na temat surfingu, kiteboardingu i jachtingu
przy tropikalnej muzie i egzotycznych drinkach. Muzycznie
jest to mix brzmień, które można
zamknąć w określeniu Jazz &
Tropical House.
Gdy dostaniemy się już na
miejsce docelowe, łapiemy chwilę
relaksu. Choć zmęczenie podróżą
ciąży, ruszamy na wielki plażowy maraton. Piątkowy należy
do jednych z najtrudniejszych,
przynajmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze, jest duża szansa na
spotkanie znajomych, których nie
widziałeś co najmniej tydzień. Takowe spotkania bywają bardzo wylewne i często przedłużają wyjście
z „bazy”. W ten sposób nazywać
będziemy każdy etap na drodze
helskich maratończyków. Jednakże
przejdźmy do konkretów.
Łapiemy taryfę i szybko teleportujemy się na Kaper. Nim zdążymy porządnie się zastanowić,
tak naprawdę nie jest istotne, co
będziemy rozważać, pod nogami
zaczynamy czuć morski piasek,
a z ciemności wynurzy się baza
nr 1, nazywana również VooDoo
Beach Bar.
VooDoo traktowane jest przez
wielu jako starter wieczoru. Bez
zbytnich problemów złożymy
tam zamówienie w barze, którego
oferta zresztą obfituje w liczne
promocje. Jeśli nie lubisz zatłoczonych miejsc, będziesz czuł się
tam wyśmienicie. Czasami trafisz
tam na serwowaną przez magików sushi japońską rybkę, a innym razem na koncert Molesty.
Pora na pogaduszkę z Pająkiem
i Andrzejem, ustawka z Dawidem
na wake’a i czas ruszać dalej.
Należy podkreślić, iż dystans
do następnej bazy nie jest daleki
i uczestnikom mającym problemy
już na wstępie zabawy nie wróżę
dobrej przyszłości.
foto: Elżbieta Malesza
Weekend zaczyna się
W CZWARTEK…
www.h2o-magazyn.pl
| kite | 21 |
UWAGA
13 października w warszawskim klubie Piekarnia odbędzie się ocjalne zakończenie sezonu kiteboardingowego. Impreza na pewno będzie
gorętsza od minionego lata, a nazywać się będzie PATOLOGIA.
Podsumujemy na niej cały miniony sezon zarówno przy barze, jak
i za pomocą różnych zabawek multimedialnych. W klimat półwyspu
wprowadzą nas znani beachbarowi DJ-e, a hawajski klimat pozwoli
przynajmniej na chwilę zapomnieć o zimnej jesieni. Zarówno Piekarnia, jak Water Sport Center zapraszają. Szczegóły na stronie klubu
www.pieksa.pl.
Trzy minuty spaceru
i trafiamy na Chałupy 3, czyli do
Surfbay. Tu poprzeczka zdecydowanie podnosi się. Klub jest
zapełniony ludźmi, a do baru
i parkietu trzeba się ostro przepychać. Oczywiście skoro frekwencja jest duża, możesz wziąć poprawkę, że przynajmniej 20 proc.
z obecnych tu maratończyków to
twoi znajomi. Surfbay obfituje w
wiele pułapek. Jest nią na pewno
sala VIP, gdzie wcale nietrudno
złapać krótkiego śpiocha na
megawygodnych kanapach. W
drodze na plażę można też nie
dostrzec basenu. Nieoczekiwana
kąpiel sprawia okropną radość,
aby po chwili refleksji, która
czasami przychodzi dopiero rano,
uświadomić sobie stratę telefonu.
De facto nie jest ona tak istotna,
jak utracone w ten sposób kontakty. Pewien kłopot sprawia też
mokra gotówka w portfelu, ale
zawsze możemy płacić bilonem.
Poza tym w takich nieszczęściach
znajomi zawsze pomogą.
Nucąc szlagier 2+1 „Iść
w stronę słońca”, podążamy
zameldować się na kolejnej bazie.
Jak wynika ze słów piosenki, za
chwilę lądujemy na Solarze. Po
traumatycznych przeżyciach w
Surfbayu, słysząc czarne rytmy
puszczane przez Błogiego, na
mojej twarzy od razu pojawia
się duży banan. Jest to jeden
z najtrudniejszych momentów
maratonu. Imprezy są tu czasami
naprawdę gorące. Na Solarze
kumulują się wszyscy uczestni-
cy zabawy, nabierając sił przed
ostatnim najdłuższym etapem
podróży. To już najwyższy czas
na spożycie napojów izotoniczno-energetycznych i pora ruszyć na
ciepłe bułeczki do Piekarni.
Dystans do Piekarni nie jest
krótki. W sumie to odległość 3
kempingów. Nieraz na drodze
napotkasz zmęczonych znajomych odpoczywających gdzieś
na wydmach. Należy wtedy użyć
swej siły perswazji i przekonać,
że noc bez wschodu słońca w
Pieksie to stracona noc. Bywa, że
idąc zmęczony spacerem po plaży, podążasz wzdłuż morza i dopiero po kwadransie zauważasz,
iż twoje obuwie jest mokre od
zalewających cię zdrowo po łydki
fal. Jednak wszelkie poświęcenie
warte jest obranego celu. Na
początku pojawia się niewielki świecący punkcik. Później
docierają do ciebie niesamowite
beaty i już wiesz, gdzie za kilka
chwil chcesz być. Dostajesz nową
dawkę adrenaliny i po chwili
wpadasz na parkiet. Czujesz się,
jakbyś trafił szóstkę w totka. Wokół siebie widzisz same znajome,
uśmiechnięte twarze. Ogarniasz
sytuację w barze i wychodzisz
delektować się wschodem słońca
wśród otaczających cię palm.
To widok i przeżycie, którego
nigdy nie zapomnisz. Element
surferskiej kultury zakorzeniony
tu na północnym cyplu Polski
i z pewnością głęboko w tobie.
❚❚❚❚❚
Mariusz Korlak