Na wstępie chciałbym z całego serca podziękować Osobie, która

Transkrypt

Na wstępie chciałbym z całego serca podziękować Osobie, która
Na wstępie chciałbym z całego serca podziękować Osobie, która przypomniała o mnie
Bogusi…
Brązowy Miś
Chwalę sobie, że byłem jedynym misiem, jakiego chciała Bogusia. Czternaście czy
piętnaście lat temu, Tatuś zapytał małą, gorączkującą córeczkę, co poprawiło by jej humorek.
Nie były to jeszcze czasy gier komputerowych, ani lalek Barbie. Zresztą Bogusia nie chciała
takich zabawek. Zażyczyła sobie pluszowego misia, ale nie takiego obojętnie jakiego. Miał
być brązowy. Los chciał, że był to akurat moment, gdy na rynek weszły misie różnokolorowe.
Były różowe, żółte i zielone. Ale Bogusia nie dała sobie oczu zamydlić, wiedziała, że miś –
niedźwiadek jest brązowy, a nie jakiś pastelowy. Tatuś godzinami jeździł po mieście
w poszukiwaniu odpowiedniego pluszaka. Aż wreszcie natrafił na mnie. Był zachwycony, bo
okazało się, że jestem wręcz unikalny. Idealny – brązowy, uroczy, a w dodatku stworzony do
pocieszania chorych dziewczynek (dzięki mojej pacynkowej naturze).
Nasze pierwsze spotkanie było wzruszające. Uścisnęliśmy sobie łapki i kulturalnie
wymieniliśmy imiona. A potem zaczęło się przytulanie! Nawet nie wiedziałem, że to takie
fajne! Bogusia szybko wyzdrowiała. Przedstawiła mnie innym pluszakom, dzięki czemu nie
czułem się samotnie. Bawiliśmy się razem w teatrzyk. Razem z Mamusią pocieszaliśmy
kuzynów Bogusi. Jeździłem na wycieczki, pomagałem zasnąć, pocieszałem w chorobie. Lata
beztroski i zabaw minęły niezwykle szybko. Bogusia poszła do zerówki, a później do szkoły.
Nie ukrywajmy, zszedłem na boczny tor. Nie to, że się nie widywaliśmy, ale moje miejsce
zajmowały inne, nowsze zabawki. Tylko czasami byłem prezentowany gościom jako „ten
ulubiony” czy „znakomity pocieszacz”. Po dwóch przeprowadzkach obawiałem się, że
zostanę oddany innym dzieciom. Jednak tak się nie stało, a ja wciąż zajmowałem widoczne
miejsce w pokoju. Pewnego dnia, podczas generalnych porządków, Bogusia tylko ucałowała
mnie w nosek i bez emocji wrzuciła mnie do kufra stojącego na środku pokoju. Leżałem tam
długi czas, pośród innych pamiątek z dzieciństwa.
Aż tu nagle, wieko się uchyliło i w rażącym świetle ujrzałem uśmiechniętą twarz
Bogusi. Usiadłem naprzeciwko niej, tuż obok monitora i chętnie opowiedziałem jej swoją
historię. Z sentymentem wspominałem te wszystkie wspólnie spędzane chwile.
Co powiedzieć na koniec? Sam nie wiem. Jestem trochę niepocieszony moim
wyglądem. Futerko na uszach mi poszarzało, kokardka wygląda jak kawałek starego obrusa,
cały jestem sfilcowany… Pociesza mnie jednak fakt, że Bogusia też już nie jest taka mała!
Dziękuję za poświęcony czas. Pozdrawiam wszystkie misie starej daty!
Brązowy Miś