Pociągało mnie ryzyko

Transkrypt

Pociągało mnie ryzyko
Pociągało mnie ryzyko
Wspomnienie o Tadeuszu Zastawniku, pierwszym dyrektorze naczelnym KGHM.
20 stycznia 2012 r. odszedł Tadeusz Zastawnik, legenda Polskiej Miedzi, ale przede wszystkim
wspaniały człowiek, który zmierzył się z olbrzymim, niepowtarzalnym dziełem budowy nowego
Zagłębia Miedziowego.
Nikt w Polsce nie miał doświadczenia w dziedzinie kopalnictwa miedziowego. Tadeusz Zastawnik
miał jednak wizję tego, co ma powstać, a także odwagę podejmowania najwyższego ryzyka.
Jednocześnie zawsze był człowiekiem, pełnym humoru i życzliwości. Ufał ludziom, miał dla nich czas.
Z pewnością dlatego zgodził się kiedyś na rozmowę w swoim skromnym, warszawskim mieszkaniu w
przeddzień swoich 80 urodzin, które zbiegły się z 45 – leciem Polskiej Miedzi.
Zaczynał w "Konradzie"
Rozmowę rozpoczął od nawiązania do spotkania nestorów Polskiej Miedzi, na którym to były
wiceminister Mitręga stwierdził, że Zagłębie Miedziowe jest "perłą" w koronie polskiego przemysłu.
Pamiętał, że określenie to wyzwoliło w nim emocje.
Mówił wtedy: "Pamiętam okoliczności, w jakich ta "perła" powstała. Nie raz i nie dwa jako
budowniczowie podejmowaliśmy działania na przekór naturze i decyzjom władz. Dla nas budowa
Zagłębia Miedziowego była przede wszystkim długą i mozolną batalią, która z moim bezpośrednim
udziałem trwała 13 lat, bo tyle czasu spędziłem w Polskiej Miedzi jako jej dyrektor naczelny"
1 kwietnia 1951 r. jako dyplomant Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Śląskiej
skierowany został do pracy w Zakładach Górniczych " Konrad" na stanowisko dyrektora budowy (
inwestycyjnego) z jednoczesnym pełnieniem obowiązków dyrektora zakładu. Było to zrządzenie losu,
bo zachorował Adam Rejdych, dyrektor ZG " Konrad" i młodego inż. Tadeusza Zastawnika
oddelegowano czasowo na jego miejsce. Wtedy w latach 1951 – 1953 w "Konradzie" trwały prace
nad odwodnieniem szybów zatopionych przez Niemców. Nie było odpowiedniego zaplecza
technicznego, terminy się przeciągały. Tadeusz Zastawnik zapamiętał odwadnianie szybu K-1 i
drążenie przekopu w kierunku k-II. Po kilkunastu metrach natrafiono na zaburzenie tektoniczne i
szyb został zalany. Jak wówczas opowiadał najwybitniejsi naukowcy z AGH w Krakowie uznali, że
prowadzenie przekopu w tych warunkach geologicznych jest niemożliwe. Ówczesny minister
przemysłu i handlu wydał polecenie zatrzymania prac, co oznaczało0 rezygnację z odbudowy kopalni.
I wtedy do dyrektora Tadeusza Zastawnika przyszli ludzie z Przedsiębiorstwa Robót Górniczych z
Wałbrzycha, które było wykonawcą przekopu. Byli to reemigranci z Francji, doświadczeni górnicy z
zawodowymi ambicjami. Oni nie zrezygnowali. Zaproponowali przejście przez to zaburzenie
tektoniczne do skały zwięzłej, w której można przekop kontynuować, by połączyć oba szyby. I młody
dyrektor im zaufał. Uznał, że należy podjąć to ryzyko i dać szansę kopalni. Trzy miesiące trwały
roboty, wykonywano je ręcznie w niezmiernie trudnych warunkach, ale doświadczenie starych
praktyków zwyciężyło.
Nie wyszedłbyś z kryminału
W październiku 1953 r. Zastawnika powołano na stanowisko dyrektora naczelnego Centralnego
Zarządu Kopalnictwa Rud Niezależnych w Katowicach, następnie po reorganizacji pełnił funkcję
Powiatlubinski.pl, strona 1/3
dyrektora inwestycyjnego ZGHMN Metale.
1 sierpnia 1962 r. wrócił do Polskiej Miedzi na stanowisko dyrektora KGHM, następnie dyrektora
naczelnego zarządu KGHM, które pełnił do roku 1975.
Z tych 13 lat pamięta przede wszystkim zatopienie szybu L-II kopalni "Lubin". Część najwyższych
władz partyjnych domagała się wówczas całkowitego wstrzymania budowy kopalni nowego zagłębia.
Wtedy znów podjął ryzyko, by wygrać, czyli nie dopuścić do wstrzymania tej budowy.
Mówił: "Kiedyś wszystko miało smak… Zawsze pociągało mnie ryzyko, stawianie oporu
przeciwnościom. Nawet gdy kosztowało to dużo wysiłku…"
"Perła" w koronie polskiego przemysłu miała swoich zwolenników i wrogów. Do tych pierwszych
należał m.in. członek Biura Politycznego, wicepremier Franciszek Waniołka. Przeciwnikiem budowy
był Roman Zambrowski – inny członek Biura Politycznego.
O tym czasie Zastawnik mówił: " Przez pół roku zgłaszałem się na wezwania I sekretarza Władysława
Gomółki… i po dziesiątkach rozmów Biuro Polityczne podjęło uchwałę upoważniającą rząd do
dalszego finansowania budowy Zagłębia Miedziowego, a Zambrowskiego usunięto ze składu.
Opowiadał, że po likwidacji awarii szybu L-II w kopalni "Lubin" budowało się łatwiej. Wszystko szło
gładko aż do 1972 roku. Wtedy to podczas głębienia szybu R-I kopalni "Rudna" wystąpiły warstwy
węgla brunatnego, których nie dało się zmrozić. Popękały rury mrożeniowe. Wokół otworu
szybowego powstał lodowy pierścień. Znów prace zostały zatrzymane i kolejny raz wielka komisja
uczonych zajmujących się problematyką głębienia zjechała, pooglądała i opowiedziała się, za
wstrzymaniem głębienia na kilkanaście miesięcy".
Ale był tam taki zawiadowca inż. Krzemień, który po wyjeździe komisji przyszedł do dyrektora
Zastawnika i poprosił, by się nie zgodzić na wyłączenie szybu na dwa lata. Zaproponował usunięcie
awarii w sposób prostszy, tańszy, zdecydowanie szybszy i z dobraną przez siebie grupą.
Dyrektor wspomina to tak: "Ceniłem inicjatywę i pomysłowość. Uwierzyłem mu, poparłem jego
sugestie i następnego dnia po wyjeździe komisji zaczęliśmy działać według scenariusz odrzuconego
przez ministra. Poleciłem też, żeby za każdą przepracowaną przy tej awarii dniówkę wypłacić
ludziom po 1000 zł."
Akcja dała zaskakujące efekty. Kiedy po kilku dniach minister Włodzimierz Lejczak zadzwonił i spytał,
co słychać na szybie, w odpowiedzi usłyszał: "Po usunięciu awarii głębimy dalej". W Warszawie
nastąpiła ogromna konsternacja. Przylatywali ministrowie, zjeżdżali do szybu, by ocenić nową
sytuację. Wtedy też minister Lejczak powiedział: "Człowieku, masz szczęście. Gdyby wystąpiły
kłopoty, za taką samowolkę z kryminału byś nie wyszedł."
W tej rozmowie wyznawał: " Pociągała mnie ta wielka przygada. Wyżywałem się, tworząc coś, co
pozostało, co przez wiele lat cieszyło się dobrą opinią. Nasi ludzie, w przeciwieństwie do górników
węgla, byli skromni. Ściągali z różnych krańców nie tylko Polski, ale i Europy i tworzyli nową jakość
górniczego zawodu. Od początku wiedzieliśmy także, że towarzyszące miedzi metale należy
wykorzystać, aby nasza działalność była efektywna, by dawała maksymalne korzyści, aby górnictwo
miedziowe nigdy nie było deficytowe.
Pamiętał czasy, kiedy nie pozwalano nawet goszczącym na dole delegacjom wziąć kawałeczka rudy.
Zasada ta była odzwierciedleniem nastawienia dyrektora do tej wspólnej własności i do drugiego
Powiatlubinski.pl, strona 2/3
człowieka. Mówił: "O co dokładnie chodzi? O uczciwą pracę, uczciwe traktowanie ludzi, o szacunek
dla tych, którzy coś umieją, którzy gdziekolwiek są, chcą umieć wciąż więcej".
Dyrektor idzie do Warszawy
Dyrektor Zastawnik był człowiekiem wyzwań. W roku 1964 ukończył studia ekonomiczne w
Katowicach. W WSE we Wrocławiu uzyskując stopień dr. Nauk ekonomicznych. Po odejściu z Polskiej
Miedzi był dyrektorem generalnym w Ministerstwie Przemysłu Ciężkiego oraz Podsekretarzem Stanu
w Ministerstwie Energetyki i Agencji Atomowej. Był zastępcą przewodniczącego Państwowej Rady
Górnictwa, oraz wiceprzewodniczącym Zarządu Głównego NOT.
W listopadzie 1996 r. został uhonorowany przez prezydenta RP Krzyżem Komandorski z Gwiazdą
Orderu Odrodzenia Polski.
W roku 2004, nakładem KGHM ukazała się biografia "Tadeusz Zastawnik – Człowiek Polskiej Miedzi"
w opracowaniu red. Barbary Folty.
Jadwiga Wardach
Bibliografia
www.konkrety24.pl (1 lutego 2012)
Powiatlubinski.pl, strona 3/3

Podobne dokumenty