Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
„Literatura na świecie” 2013, nr 3–4 Jest to pięćsetny i pięćset pierwszy numer pisma. Z tej okazji otrzymaliśmy tom niezwykły, najlepszy może w ciągu ostatnich kilku lat. Najwyższe wyrazy uznania i wdzięczności należą się Michałowi Lipszycowi, który ten tom ułożył, w dużej części przetłumaczył zawarte w nim teksty i wreszcie opatrzył kilkoma własnymi szkicami. Podwójny numer jest w całości poświęcony Fernandowi Pessoi, najwybitniejszemu obok Luísa de Camões poecie w historii Portugalii; poecie, który – choć zmarł w 1935 roku – światową sławę zyskał dopiero w pół wieku po swojej śmierci, a w Polsce nadal jest jeszcze za słabo obecny. Pierwsze zetknięcie się z Pessoą za pośrednictwem „LnŚ” musi się skończyć chwilą konfuzji, bowiem siedmiu z autorów, których teksty są w numerze prezentowane i opatrzone biogramami, nigdy nie istniało. Zostali oni wymyśleni przez Pessoę, który takich heteronimów, jak się doliczono, stworzył przez całe życie siedemdziesiąt dwa. Część przynajmniej z nich miała swoje dokładne biografie, poglądy (czasami zmieniające się), zawody, wreszcie swoje literackie poletka. Choć z konieczności otrzymujemy ledwie wycinki spuścizny pisarza, to są one dobrane w bardzo przemyślany sposób: nie tylko pod względem wagi literackiej samych tekstów, ale też możliwości zaobserwowania relacji, w jakich pozostawały ze sobą heteronimy Pessoi. Jeśli tom otwiera ważny dramat Marynarz napisany przez samego Pessoę (we własnej osobie i pod własnym nazwiskiem), to odnajdujemy też wiersz Álvara de Campos skierowany do Fernanda Pessoi „po przeczytaniu jego dramatu statycznego Marynarz”. Jeśli mamy wiersze Alberta Caeiro, to dołączony zostaje do nich szkic Álvara de Campos, który wspomina w nim swojego mistrza Caeiro (zresztą w tym właśnie szkicu de Campos stwierdza, że Pessoa „właściwie rzecz ujmując, nie istnieje”). I tak dalej. Choć otrzymujemy fragmenty twórczości, jak wspomniałem, siedmiu z kilkudziesięciu heteronimów, to są to heteronimy albo najważniejsze, albo najciekawsze. Do tej drugiej kategorii zalicza się Maria José (jedyny kobiecy heteronim, autorka jednego zaledwie listu) oraz baron de Teive – którego bliski samobójstwa Pessoa stworzył prawdopodobnie po to, by ten popełnił samobójstwo za niego. Teksty towarzyszące prezentacjom twórczości Pessoi pomagają poruszać się po tym gabinecie luster i jednocześnie nabyć trochę uspokajających złudzeń zbliżenia się do tego„kim tak naprawdę” był ów zwielokrotniony człowiek: mamy więc kalendarium życia i twórczości Pessoi, jego listy do Ophelii Queiroz (miłość bez szczęśliwego zakończenia), czy esej na temat jeszcze jednej mistyfikacji Pessoi: cudownego zniknięcia zaaranżowanego wespół z pewnym okultystą uciekającym przed angielską policją. Ale wielkiej literatury nie trzeba reklamować sensacją: redakcji „LnŚ” pozostaje życzyć kolejnych pięciuset tak inspirujących numerów, mimo, że Pessoa był tylko jeden. (No dobrze: było go siedemdziesięciu dwóch). Adam Leszkiewicz 360 Pressje 2013, teka 32/33