Niektóre problemy dotyczące rozwoju i oceny kadry naukowo

Transkrypt

Niektóre problemy dotyczące rozwoju i oceny kadry naukowo
Niektóre problemy dotyczące rozwoju i oceny kadry naukowo-dydaktycznej
Pod rządami obowiązującego w szkolnictwie wyższym ustawodawstwa, rozwój i ocena
kadr, także ta okresowa, w żaden sposób nie spełniają i nie nadążają za postępem naukowotechnicznym. Nie odpowiadają również praktyce gospodarczej. Nie wzbudzają jedynie
większych wątpliwości formalne czynności związane z wszczynaniem oraz zamykaniem
procesów doktoryzowania. Procesy te odbywają się na ogół przed kompetentnymi Radami
Wydziałowymi lub Radami Naukowymi. Wysoce niepokojącym problemem jest nadal silnie
odczuwalny brak środków, zarówno na stypendia dla doktorantów, są to przecież już ludzie,
którzy zakładają rodziny i muszą urządzać sobie życie, jak również zobowiązani są do
prowadzenia na badań. Chroniczny brak środków sprawia, że kierownicy jednostek nie są w
stanie zaprogramować doktorantom właściwych warunków rozwoju jak: staże naukowe,
krajowe i zagraniczne oraz odpowiednio wyposażonych stanowisk badawczych, by doktorant
mógł wykonać na należytym poziomie swoje badania. Poważnie zmniejszone środki na tzw.
granty promocyjne powodują, że tylko niewielki procent wniosków otrzymuje finansowanie.
Wykształtowało się w związku z tym pojęcie umiejętności zdobywania środków, co jest
nieporozumieniem. Czym innym jest natomiast współpraca z praktyką gospodarczą.
To, że doktorant może wybrać sobie odpowiednią Radę, celem przeprowadzenia
przewodu doktorskiego, jest dobrym rozwiązaniem. Ale tutaj też powstaje problem pieniędzy.
Z jakich środków opłacić koszty przewodu.
Habilitacja, według opinii wielu pracowników naukowo-dydaktycznych stopień dr
hab. jest potrzebny. Jak dowodzą wyniki badań, to właśnie rozprawy habilitacyjne należą do
najbardziej twórczych i wartościowych osiągnięć. A więc gdyby nie habilitacja nauka wiele
by straciła. Po drugie, habilitacja sprawia, że w dużej mierze awans naukowy zależy głównie
od uzdolnień i pracowitości kandydata. Nie musi więc ubiegający się o awans wchodzić w
specjalne układy i inne zależności, by zwrócić na siebie uwagę. Podobnie bywa obecnie z
profesurami.
Jednakże obowiązujące tzw. nowe ścieżki prowadzące do uzyskanie stopnia dr hab. są
z jednej strony zubożone a z drugiej dosyć pokrętne. Trudno zrozumieć dlaczego w tak zwanej
nowej formie, w przewodzie habilitacyjnym udział biorą Rady Naukowe czy też Wydziałowe
oraz Komisje centralnie powoływane. Czyżby dla podwyższenia jakości przewodu? Jeśli tak,
to dlaczego zrezygnowano z wykładu habilitacyjnego oraz prezentacji rozprawy czy też
dorobku. Te przecież elementy dowodziły o poziomie i jakości. Kandydat miał bowiem
wyjątkowo dobrą okazję, by zaprezentować swoją wiedzę i umiejętności dydaktyczne przed
całym środowiskiem doświadczonych pracowników nauki i uzyskać lub nie ich aprobatę.
Oprócz tego publiczna prezentacja wykonanej rozprawy i dorobku oraz dyskusja, były
prawdziwym a także rzetelnym egzaminem kwalifikującym Kandydata do samodzielnej pracy
naukowo-dydaktycznej, co niewątpliwie jest sprawdzoną i najbardziej obiektywną formą. Nie
można absolutnie tego powiedzieć o tzw. nowej ścieżce. Wystarczy silne poparcie i dobre
układy z wprowadzającym kandydata do grona tzw. samodzielnych. Budzą szczególne
wątpliwości centralnie powoływane składy komisji ds. przeprowadzenia przewodu a przede
wszystkim dobór recenzentów. Pozbawiono w ten sposób nie tylko kandydata ale i jego
środowisko
do aktywnego udziału w jego procesie rozwojowo-awansowym. Niektórzy
porównują tą formę, czyli tzw. nową, do sądu kapturowego. Nie gwarantuje ona w żaden
sposób obiektywności procesu i jest sprzeczna z otwartością oraz transparentnością procesu
promowania. W wielu też przypadkach szczególne wątpliwości wzbudza, jak już
wspomniano, dobór recenzentów. CK nie zawsze przestrzega ustawy o stopniach i tytule, w
której jednoznacznie się mówi, że recenzent musi być z tej samej dyscypliny, co kandydat i
promotor, a bywa inaczej. Szkody z tego powodu ponoszą kandydaci i naturalnie nauka.
Żałować należy, że takie właśnie przypadki mają miejsce. Przyczyniają się do tego rodzaju
wypaczeń
także
niektórzy
recenzenci,
podejmując
się
recenzowania
kandydatów
wywodzących się odległych obszarów naukowych. Jest to niewątpliwe poważne naruszenie
etyki zawodowej.
Profesura, by móc ubiegać się o tytuł profesora należy zgromadzić dorobek, mierzony
tzw. nauko parametrycznymi punktami w liczbie ponad 600 oraz wskaźnik Hirsza a także
kandydat musi wypromować przynajmniej 3 doktorów. Nikt jednak nie pyta, jaką wiedzą i
umiejętnościami dysponuje kandydat, co zrobił dla nauki i gospodarki, a przecież mówi się
głośno o uczelniach praktycznych. Ministerstwo ma swoje programy, a organa państwowe
oceniające naukę i dydaktykę stosują swoje kryteria. W całokształcie dorobku kandydatów na
profesorów ważne są przede wszystkim punkty a nie te działania, które służą bezpośrednio
postępowi naukowo-technicznemu i gospodarce. A przecież państwa, których Uczelnie badają
kosmos, dominują w światowej nauce, nie fascynują się wydumanymi punktami.
Oddzielnym problemem kandydatów do tytułu profesora jest ich dorobek w zakresie
kształcenia kadr naukowych. Kwestie te omówiono przy promowaniu doktorantów.
Ocena pracowników naukowo-dydaktycznych jest obecnie problemem złożonym a
przede wszystkim nie odpowiada rzeczywistości. Wynika to mianowicie z faktu, że
metodologia badań we wszystkich dyscyplinach naukowych nie jest taka sama. Dla przykładu;
fizyk, matematyk, historyk itd. jest wstanie wykonać dobrą publikację przez miesiąc, pół roku
czy to nawet rok. Takiego efektu nie uzyskają specjaliści z takich dyscyplin jak mianowicie:
agronomia, leśnictwo i hodowla zwierząt, genetyka czy też medycyna. Żeby wykonać dobrą
publikację z tych dyscyplin, nadającą się do druku w wydawnictwach IF, to autor musi
doświadczenia wykonywać przynajmniej z trzema lub czterema powtórzeniami a to są już
prace kilkuletnie. W związku z tym punktowa ocena rozmiarów i jakości dorobku, nie może
być ujednolicona, czyli taka sama dla wszystkich dyscyplin czy też dziedzin.
Uczelnie i Wydziały oceniane są przez Ministerstwo Nauki i szkolnictwa Wyższego
m.in. na podstawie kryterium IF. Punktacja czasopisma z listy A MNiSW oparta jest
wyłącznie o wartość jego IF na tle innych czasopism naukowych z danej dziedzinie. Należało
więc oczekiwać, że czasopisma o tym samym lub zbliżonym IF będą wyróżnione taką samą
liczbą punktów. Zgodnie z Prawem Bradforda, zebrano 18 czasopism charakterystycznych dla
dyscypliny drzewnictwo. Z zebranych danych wynika, że w 2003 roku MNiSW przyznało 30
punktów czasopismom o IF <0,717…2,913>, 35 punktów czasopismom o IF <0,888…2,416>,
a 45 punktów czasopismu z IF = 1,667. Jeżeli IF jest miarą oddziaływania to z jakich
powodów czasopisma o niskich wskaźnikach są wyżej punktowane od tych, które mają
wyższy IF. Ma to przecież bezpośredni wpływ na ocenę wydziałów i uczelni. Skoro MNiSW
uznało, pomimo szerokiej krytyki środowiska akademickiego, że IF to jedyny obiektywny
miernik oceny jednostek naukowych i pracowników nauki, to dlaczego punktacja czasopism z
listy A nie odnosi się do tych wskaźników proporcjonalnie. To poważna usterka powodująca,
że wśród pracowników nauki narasta przekonanie o wyższości „polityki publikowania” nad
publikacją i jej wpływem na rozwój nauki.
Stąd też wprowadzenie okresowej oceny pracowników naukowo-dydaktycznych, co
dwa lata (dawniej co cztery lata) według takiej samej zasady, czyli z zastosowaniem takich
samych kryteriów tzw. punktacji od 20 i wyżej jest niezrozumiałe. Jak więc adiunkt mając
mierne środki na badania może przez okres dwóch lat osiągnąć 20 punktów, czyli mówiąc
inaczej, wydrukować przynajmniej dwie wartościowe prace w wydawnictwie o wysokiej
renomie. Może takie wyniki osiągnąć fizyk, historyk a na pewno nie medyk, rolnik czy też
leśnik. Niepokój wywołuje fakt, że twórcy tego systemu ocen nie dostrzegli takich przecież
anomalii czy też nieprawidłowości, o których wyżej wspomniano. Nowatorzy systemu oceny
wyników badań i dorobku naukowo-dydaktycznego próbowali kopiować systemy stosowane
w niektórych krajach zachodnich. Nie wzięto jednak pod uwagę całokształtu warunków a
zwłaszcza wartościowych i niezbywalnych składników rzeczywistości społeczno-praktycznej.
Stanisław Dzięgielewski
Wiceprezes Rady Zakładowej ZNP
przy Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu