"Orły" organów ścigania jak zawsze wolne i
Transkrypt
"Orły" organów ścigania jak zawsze wolne i
"Orły" organów ścigania jak zawsze wolne i bezkarne niedziela, 14 kwietnia 2013 16:19 Przez pięć lat prokuratura trzymała w szufladzie sprawę mobbingu w Szkole Policji w Katowicach. Aż się przedawniła. Zawiadomienie o złośliwym i uporczywym naruszaniu praw pracowniczych w Szkole Policji w Katowicach złożył pracujący w niej funkcjonariusz Krystian N. Prokuratura Okręgowa w Katowicach wszczęła postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Winni zaniedbań nie zostaną jednak ukarani. - Odpowiedzialność dyscyplinarna uległa bowiem przedawnieniu - wyjaśnia prokurator Marta Zawada-Dybek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Funkcjonariusze i pracownicy, którzy zeznawali w śledztwie, nie wykluczają, że w tej sytuacji złożą pozew o odszkodowanie za przewlekłość postępowania. Był październik 2005 r. - Przełożona traktowała nas, jakbyśmy byli w obozie pracy. Wiedziałem, że idę na wojnę, ale postanowiłem to ujawnić - mówi policjant. Nie rozmawiać z kolegami Prokuratura Rejonowa w Katowicach wszczęła śledztwo w tej sprawie. Przesłuchano wszystkich pracowników wydziału metodyki szkolenia. Część z nich potwierdziła, że naczelniczka znęcała się nad nimi psychicznie i stosowała różne szykany. 1/3 "Orły" organów ścigania jak zawsze wolne i bezkarne niedziela, 14 kwietnia 2013 16:19 Opowiedzieli, że szefowa wydziału miała wydać niektórym policjantom zakaz wstawania od biurka (za wyjątkiem 20-minutowej przerwy śniadaniowej) i rozmów z kolegami, zabraniała im udziału w zajęciach doskonalenia zawodowego, zmuszała podwładnych, aby w zeszytach obowiązków wpisywali godziny wyjścia do toalety, a tym, którzy za długo w niej siedzieli, potrącała ten czas z przerwy śniadaniowej, wszczynała nieuzasadnione postępowania dyscyplinarne, wydawała sprzeczne ze sobą polecenia, zmusiła jednego z podwładnych, aby przyjechał z Bielska-Białej do Katowic tylko po to, aby wpisał się do książki wyjść, szykanowała policjanta za to, że wziął wolne po śmierci żony, a policjantce, która opiekowała się śmiertelnie chorą matką, zabroniła do niej dzwonić z pracy. Pięć lat w szufladzie W 2006 r. prokuratura zawiesiła śledztwo w tej sprawie. Uzasadniła to koniecznością uzyskania specjalistycznej opinii. Od tej chwili sprawa przez pięć lat przeleżała w szufladzie. Nie tylko nie wykonano w niej żadnych czynności, ale nawet nie wydano postanowienia o powołaniu biegłego. Wreszcie w 2011 r. prokurator przypomniał sobie o sprawie i tego samego dnia ją umorzył z powodu przedawnienia. W uzasadnieniu decyzji śledczy napisali jednak, że stosowane przez naczelniczkę wydziału "metody kierowania zespołem pracowników były niedopuszczalne i trudno zrozumieć, dlaczego jej przełożeni przez długi czas je tolerowali, skoro były one powszechnie znane". - To zdanie jest chyba na otarcie naszych łez. Zawsze myślałem, że prokuratura jest od ścigania przestępstw, a nie od trzymania spraw na półce. Zamiast udawać, że ją prowadzą, mogli po prostu odmówić wszczęcia - mówi Krystian N. Wściekły policjant złożył zawiadomienie o utrudnianiu postępowania w sprawie mobbingu przez prokuratorów z Katowic. Zajęła się tym prokuratura w Tychach, która umorzyła sprawę, uznając, że w tym przypadku można mówić co najwyżej o przewinieniu dyscyplinarnym. - Referent przez pięć lat miał zawieszoną sprawę, nie powołał biegłego, a jego przełożeni to akceptowali? Przecież takie akta co pół roku powinny być kontrolowane - mówi Józef Kogut, prezes Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw. 2/3 "Orły" organów ścigania jak zawsze wolne i bezkarne niedziela, 14 kwietnia 2013 16:19 Naczelniczka już nie pracuje Prokuratura Okręgowa w Katowicach wszczęła postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Winni zaniedbań nie zostaną jednak ukarani. - Odpowiedzialność dyscyplinarna uległa bowiem przedawnieniu - wyjaśnia prokurator Marta Zawada-Dybek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Naczelnik wydziału metodyki szkoleń, której podwładni zarzucili mobbing, nie pracuje już w Szkole Policji w Katowicach. - A prokuratura nie przesłała nam żadnej informacji na temat sposobu zakończenia śledztwa i poczynionych w nim ustaleń - mówi komisarz Adam Warecki ze Szkoły Policji. Funkcjonariusze i pracownicy, którzy zeznawali w śledztwie, nie wykluczają, że w tej sytuacji złożą pozew o odszkodowanie za przewlekłość postępowania. - Na bank dostaną pieniądze, bo ta sprawa woła o pomstę do nieba - prorokuje Kogut. PS Inicjały policjanta zostały zmienione. gazeta.pl 3/3