felix, net i nika oraz potwornie kleista sprawa

Transkrypt

felix, net i nika oraz potwornie kleista sprawa
FELIX, NET I NIKA ORAZ POTWORNIE KLEISTA SPRAWA
Pan Polon wrócił do domu później, niż zwykle. Nie zdziwiło to Felixa,
gdyż tata miał ostatnio aż za wiele roboty w Instytucie; Tajne Służby wpadły
na trop szpiegów, a Instytut musiał wzmocnić procedurę bezpieczeństwa.
Żaden nieautoryzowany obiekt nie mógł się z niego wydostać, za co
odpowiadał z osobna każdy pracownik.
Tym razem tata wyglądał na jeszcze bardziej zmartwionego.
_Jakiś niezidentyfikowany obiekt szaleje po mieście – oznajmił, zasiadając do
stołu. - Podejrzewa się, że to eksperyment, który wykradziono z Instytutu kilka
tygodni temu. Mamy więc problem.
_A co to za obiekt? - spytał się ciekawy Felix, połykając makaron z mięsem,
który podała właśnie mama. Robiła wielkie postępy w gotowaniu, co
widocznie odbijało się na tuszy pana Polona.
_Nie wiemy jeszcze. Podobno przemieszcza się z niespodziewaną szybkością i
skleja wszystko, co popadnie, a nie jest to moja wycieraczka na złodziei –
uśmiechnął się z przekąsem. - Na którą musisz być na tym przystanku? - spytał
się, zmieniając temat. - Spakowany jesteś?
Felix wzruszył ramionami.
_Autobus do Orłowa odjeżdża o ósmej rano. Jak mnie podwieziesz dziesięć
minut przed, to będzie dobrze.
_Będziesz chyba musiał dłużej poczekać, bo muszę być w pracy na siódmą
trzydzieści.
Felix westchnął i zajął się anihilacją makaronu.
*
Wycieczka szkolna do Orłowa Dolnego, zorganizowana przez
Magistra inżyniera dyrektora Juliusza Stokrotkę dla klasy drugiej A miała być
wycieczką po jednym z najstarszych zabytków istniejących w Polsce. Jaskinia
pod Orłowem była najstarszym znanym siedliskiem ludzi gatunku Homo
Sapiens w całej Europie Środkowej.
Felix wysiadł z Land Rovera ojca czterdzieści minut przed odjazdem
autobusu. Szkoła była jeszcze prawie pusta; Felix należał do pierwszych
uczniów, którzy stawili się w gimnazjum.
Usiadł na ławce w patio, wyjmując najnowsze wydanie swojego
ulubionego czasopisma naukowego i otwierając na stronie „Kosmici:
amerykańscy naukowcy dowiedli, że byli już na Ziemi”.
Przed przyjściem reszty uczniów zdążył dowiedzieć się, że Kosmici z
planety oddalonej o kilkanaście lat świetlnych od Układu Słonecznego
kilkadziesiąt tysięcy lat temu wylądowali na Ziemi, i to prawdopodobnie w
Europie. Do tego centralnej. Felix pokręcił głową nad absurdalnym artykułem
i odłożył go, kiedy ujrzał wchodzącą do szkoły Nikę.
_Fantastyka naukowa? - spytała się Nika z uśmiechem, kiedy zobaczyła
Felixa. - Co tym razem odkryli amerykańscy naukowcy?
_Że kilka tysięcy lat temu w Europie Środkowej wylądowali kosmici.
Nika przewróciła oczami.
_Jeszcze czego. Słyszałeś, że w mieście znowu dzieją się nienormalne rzeczy?
Sąsiadka truła mi o tym przez całą podróż autobusem.
_Podobno szaleje eksperyment Instytutu. Nic więcej nie wyciągnąłem od taty.
_Na szczęście wyjeżdżamy z miasta, może wszystko zdąży wrócić do normy –
powiedziała z nadzieją, Nika, siadając na ławce.
Felix nie skomentował tego. Znając ich zdolność do pakowania się w
najrozmaitsze kłopoty, nie liczył na to.
Siedzieli chwilę w milczeniu, czytając czasopismo, aż przyszedł Net, wyraźnie
zadowolony z perspektywy wyjazdu do Orłowa na trzy dni.
_Wreszcie spokój! - krzyknął tryumfalnie, rzucając plecak na ławkę i siadając
obok Niki.
Widząc ich zdziwione miny, pospieszył z wyjaśnieniem.
_Bratosiostra na maxa dają w kość. Gratisowy koncert codziennie w nocy, i te
całe ceregiele...A przy okazji, Butlerowi właśnie coś uciekło. Chyba tarantule
– dodał konspiracyjnie, a Nika wzdrygnęła się. - Grunt w tym, że Butler
strasznie miotał się wczoraj rano. Ekierka znowu coś zobaczyła, ale tym razem
chyba jej się przywidziało.
Rozmowę przerwał im dzwonek na lekcje. Powoli wstali i poszli
ustawić się przed autobusem, którego na razie nie było.
Pani Jola, wychowawczyni, Czwartek, Butler i Eftep liczyli uczniów,
przeliczali, krzyczeli i denerwowali się, lecz nic nie mogło poskromić radości,
jaką sprawiało drugiej A opuszczanie lekcji. Horda rozkrzyczanych
orangutanów, w jaką przemieniła się IIA nie dawała się policzyć.
_Nie wiem, jak my wytrzymamy przez te trzy dni – westchnęła pani Jola.
Felix, Net i Nika zajęli, już tradycyjnie, tylne miejsca w autobusie,
wkładając dla niepoznaki anihilatory drgań pod postacią minilatarek.
_Jak myślicie, co to jest, ten cały eksperyment? - spytał się Felix.
_Pewnie najnowszy model cyberzmywacza okien – wzruszył ramionami Net. Na pewno nic takiego. Ale jedno jest pewne: jedziemy daleko od tego całego
zamieszania. W końcu należy nam się trochę luzu.
Na środek autobusu wszedł Eftep, mający przedstawić uczniom
miejsce, które będą zwiedzali.
_Orłów Dolny jest najstarszą osadą...- zrozumieli przyjaciele, nim monotonny
głos Eftepa zanudził ich kompletnie i zasnęli.
Obudziło ich gwałtowne hamowanie. Eftep – który jeszcze wykładał o
Orłowie Dolnym – wytrącony z równowagi, poleciał na przód autobusu i
rozpłaszczył się na przedniej szybie, wzbudzając ogólny śmiech.
_Co się stało? - spytała się Nika, tłumiąc ziewnięcie.
_Chyba coś się zepsuło – stwierdził Felix.
_Jeszcze tego nam brakowało! - jęknął Net.
_No cóż, kochani, dojdziemy do schroniska pieszo – powiedziała pani Jola,
wychodząc z autobusu.
Uczniowie chwycili plecaki i, lamentując się, podążyli za wychowawczynią.
Felix podszedł do szofera, majstrującego coś przy silniku, i zapytał go, co się
stało. Szofer wyciągnął rękę zza silnika, całą oblepioną przeźroczystym
płynem.
_Zakleiło silnik.
Felix zastanawiał się, co mogło zakleić silnik, kiedy Net przerwał mu burzę
mózgową i zaciągnął w stronę lasu, do którego weszła już reszta uczniów
dążących do schroniska.
Felix, Net i Nika szli na samym końcu grupy, rozmawiając o awarii
autobusu, przez którą musieli przejść 15 kilometrów, aby znaleźć się w
schronisku.
_Facet mówił, że coś skleiło silnik i to właśnie doprowadziło do awarii.
_Ale co mogło zakleić silnik? I to podczas podróży?
Chłopcy zastanawiali się, co mogło być na tyle duże, kleiste i złośliwe,
by zakleić silnik ich autobusu. Z rozmyśleń wyrwała ich Nika, zauważając:
_Patrzcie. Schronisko. Doszliśmy.
Schronisko wyglądało raczej jak dom strachów, nie zamieszkany od
bardzo dawna.
_Zamek hrabiego Drakuli – mruknął Net, a Nika zachichotała.
Pani Jola zapukała do drzwi. Zaczęło się ściemniać, a noc nie była
przyjemna w tych okolicach, jak stwierdzili przyjaciele. Gdzieś w oddali wył
wilk, lub może pies wołał o pomstę do Nieba. Nika wzdrygnęła się.
_To jest gorsze, niż pensjonat trzech kuzynek.
_Nie kracz – jęknął Net. - Mam nadzieję, że ten horror się nie powtórzy.
Nagle drzwi pensjonatu się otwarły na oścież, aż wszyscy podskoczyli.
Jedynym źródłem światła dobiegającym ze środka była stojąca na stole świeca,
emitująca po pokoju chwiejne, żółte światło.
Niepewnie weszli do środka.
_Halo, jest tam kto? - zaryzykował Eftep.
Schody zaczęły skrzypieć. Na ich szczycie pojawiła się prawdziwa
wampirzyca. Wysoka, blada, o wąskiej twarzy i ostro zakończonych uszach,
prawie czerwonych włosach, Netowi zdało się nawet, że miała wydłużone kły.
Wampirzyca zapaliła światło. Była w wieku przyjaciół; ubrana w
dżinsową minispódniczkę, podarte rajtki i czarną bluzkę, uśmiechnęła się i
przywitała.
_Dzień dobry. Druga A z Warszawy?
Pani Jola cicho przytaknęła.
_Bardzo przepraszam, ale nie usłyszałam pukania. Rodzice zaraz wrócą.
Proszę się rozgościć.
Uczniowie zrobili tak, jak dziewczyna im kazała, choć trudno im było
się rozgościć w tak ponurym i upiornym miejscu.
Felix, Net i Nika usiedli przy stole razem z resztą uczniów, a dziewczyna
podała kolację. Zastanawiali się, czy jedzenie makaronu z mięsem było
bezpieczne w tych warunkach.
_Pewnie zabili poprzednich lokatorów i zrobili z nich gulasz – szepnął Net.
Nika skrzywiła się i, nieufnie spoglądając na zawartość swojego
talerza, odepchnęła go od siebie.
_Nie martw się, to normalne mięso z normalnego sklepu – zapewniła Nikę
czerwonowłosa wampirzyca, siadając obok niej i rzucając rozbawione
spojrzenie chłopakom.
_Jestem Nika, to jest Felix, a ten żartowniś to Net – przedstawiła wszystkich
Nika.
_Bardzo mi miło. Witajcie w Orłowie – uśmiechnęła się .
_A ty, jak masz na imię?
_Lena – odpowiedziała wampirzyca.
_Jak? Magdalena? Marlena? Helena? - zgadywał Net.
_Nie. Po prostu Lena.
Nagle światło zgasło. Dziewczyny zaczęły piszczeć i przysuwać się do
chłopców. Lena podniosła się i sprawdziła bezpieczniki.
_Siadły – oznajmiła Felixowi.- To się tu bardzo często zdarza. Częściej niż w
mieście.
_Jak to częściej niż w mieście?
Lena zawahała się, w końcu powiedziała przyjaciołom:
_Tutaj zawsze działy się dziwne rzeczy. Nie chcę was straszyć, ale to miejsce
normalne nie jest.
Net głośno przełknął ślinę.
_Rodzice mówią, że to przez UFO. Ale ja w to nie wierzę. Słyszeliście o tych
amerykańskich naukowcach, co dowiedli, że UFO wylądowało na Ziemi kilka
tysięcy lat temu?
_Czytasz fantastykę naukową?
_Aha. To podobno było tu. Ale mówię wam, to tylko legenda.
Twarz Leny rozjaśniła się.
_Ale jak chcecie, to mogę wam jutro pokazać jaskinię, w której się to działo –
zaproponowała. Net zbladł.
_O, nie dziękuje, unikam kontaktu z potworami, ufoludkami, upiorami i
różnymi takimi świństwami – zaprotestował.
_E, nic tam nie ma...prawie...taki duży, a wierzy w duchy – zażartowała Lena.
*
Następnego dnia klasa IIA poszła zwiedzać okolice, w tym słynna
jaskinię kosmitów. Felixa, Neta i Nikę szybko znudził monotonny wykład
Eftepa, więc poszli za Wampirzycą szukać tajnego korytarza.
_To tutaj – oznajmiła po chwili Lena. - Odkryłam to niedawno.
_Mam złe przeczucia – mruknęła Nika do chłopców.
_Że zamieni się w wampira i nas wyssie? - zażartował Net.
_Ja nie żartuję!
_Korytarz znajduje się za tym głazem.
Z pomocą chłopców odsunęła głaz. Oczom przyjaciół ukazał się tunel,
jeszcze ciemniejszy, wilgotniejszy i mniej przyjemny niż niż ten, w którym
stali.
_Patrzcie na ściany – szepnęła Lena. - Te rysunki wyglądają na stare, co nie?
Myślę, że zrobili je pierwsi ludzie zamieszkujący te okolice jakieś tysiące lat
temu.
_Cool – powiedział Felix, po czym przyświecił latarką. - A co one
przedstawiają? To wygląda jak...
_Nie kończ – jęknął Net. - Nie chcę wiedzieć!
_...Przybysze z innej planety?
Nika przyjrzała się rysunkom.
_Czuję energię – powiedziała.
_Przestań z tymi...no...z tym nastraszaniem!
Felix przejechał ręką po kamieniu. Był cały oblepiony przeźroczysta
mazią.
_Patrzcie! Taka sama substancja okleiła silnik autobusu...
_Cicho! - syknęła Lena, odwracając się gwałtownie ku tunelowi. - Słyszeliście
to? Jakby ktoś szedł...
Nika cicho wskazała na wielki głaz. Przyjaciele schowali się za nim,
próbując opanować ogarniający ich strach. Wsłuchali się w ciszę, i usłyszeli
człapanie. Powolne, regularne mlaskanie i człapanie.
_Mam nadzieję, że to Butler – jęknęła Nika – choć wiem, że raczej nie.
Wychylili się zza kamienia i ujrzeli potwora. Autentycznego.
Był zielony, wielki i obrzydliwy. Miał kilkanaście rąk, których nie
sposób było odróżnić od nóg, też licznych i ociekających przeźroczystą,
fosforyzującą mazią.
_Dżisss... - jęknął Net.
Potwór obrócił się w ich kierunku, jakby coś wyczuwając. Schowali się za
kamień mając słabą nadzieję, że potwór jest na tyle głupi, by nie zajrzeć do ich
kryjówki. Słyszeli jego zbliżające się, mlaszczące, człapliwe kroki...Wiedzieli,
że to Coś było tuż nad nimi... A potem to się oddaliło. Przyjaciele odetchnęli z
ulgą.
_I znowu jesteśmy po pas w krowim łajnie – stwierdził Net. - Mało mieliśmy
pakowania się w kłopoty w ciągu ostatnich miesięcy?
_Cicho, on może jeszcze się tu czaić - ostrzegła go Nika. - Siedźmy tu na
razie i przeczekajmy.
_Na pewno już poszedł – powiedział w szczerym przekonaniu Net, podnosząc
się.
Kiedy się odwrócił, stał twarzą w gębę z rośliną.
Nie, nie jakąś tam nieszkodliwą paprotką. Stał naprzeciw monstrum
roślinowego z dużą ilością macek, śliskich od kleistej, fosforyzującej
substancji, jaką pewnie sklejała swoje ofiary przed pożarciem i strawieniem.
_O mamo...-jęknął chłopak.
Roślina rozwarła kwiecistą paszczękę, rycząc jak stado zgłodniałych
lwów. Odór mało nie zwalił z nóg sparaliżowanego ze strachu Neta.
_Wiać! - krzyknął Felix, zrywając się i biegnąc w kierunku wyjścia. Za nim
pomknęła Lena i Nika, ciągnąca za sobą przerażonego Neta. Monstroślina z
rykiem poczłapała za nimi, szybko zmniejszając odległość między jej ostrymi
zębami a uciekającym lunchem, w jaką przemienili się przyjaciele.
Nika sprężyła się, zamknęła oczy i ostatkiem sił zamknęła wejście do
tunelu za pomocą mocy, więżąc w ten sposób Monstroślinę. Dyszeli ciężko,
nie mogąc złapać tchu, ciesząc się jednak, że uciekli potworowi.
_O...mamo...nigdy...więcej...szkolnych...wycieczek! - wydusił z siebie Felix.
_Dobrze, że to zamknęłaś – powiedziała Lena do Niki. - Nie wiem jak, ale
dobrze, że to zrobiłaś.
Jakby w odpowiedzi na jej słowa głaz zaczął się poruszać. Macki
wypełzły przez otwór, odsuwając cal po calu barykadę.
_Biegiem! - zakomenderował Felix, a cała czwórka puściła się biegiem w głąb
głównego tunelu, którym poszli koledzy z klasy. Co chwilę oglądali się za
siebie, słysząc szybkie mlaskanie macek po kamieniu...Mlaskanie, które nagle
ustało.
Wpadli na klasę kilka minut później, zdyszani i wystraszeni. Nikt nie
spytał się, dlaczego ich nie było, nikt nie zauważył nawet ich nieobecności.
Tylko Aurelia rzuciła nienawistne spojrzenie Lenie i Nice.
Wieczorem Felix i Net zastanawiali się, czym był tak naprawdę ten
potwór grasujący po okolicy.
_Myślę, że to ten sam, co urzędował niedawno po Warszawie – stwierdził
Felix po krótkim namyśle. - Pewnie przyjechał tu razem z naszym autobusem,
dlatego po jakimś czasie silnik padł.
_Musisz zadzwonić do swojego taty, do Instytutu, żeby nam powiedzieli, jak
się stąd ewakuować, żeby to nas nie pożarło.
_Tego trzeba się pozbyć. Nie uciekać przed tym.
_Łatwo ci powiedzieć! Ty nie stałeś z tym twarzą w twarz.
_To roślina. Teoretycznie żre tylko nawóz.
_To pewnie po to przyszła – szepnął przerażonym głosem Net, pokazując w
stronę okna.
Felix gwałtownie odwrócił się, tłumiąc okrzyk zdumienia.
_Nie ruszaj się – syknął. - Pewnie reaguje na ruch.
_Ta? To dlaczego się ślini na nasz widok?
Okno powoli zaczęło się otwierać. Felix i Net zerwali się z łóżek,
chwycili plecaki i walizki, blokując nimi okno.
_Co robicie? - spytał się znajomy głos sprawiając, że chłopcy podskoczyli.
Właśnie obudził się Oskar. - Strasznie hałasujecie...Dżiss... - dodał,
zerknąwszy na okno i na to, co siedziało za nim. - POTWÓR Z MARSA
ATAKUJE! - wrzasnął na cały głos, budząc wszystkich.
Po chwili schronisko było wypełnione stadem panikujących uczniów,
wrzeszczących, biegających we wszystkie strony, czemu ze stoickim spokojem
i ślinieniem się przyglądała się Monstroślina.
Nauczyciele – a najbardziej Eftep – przyłączyli się do ogólnej paniki.
Pani Jola i Czwartek próbowali bezskutecznie zgromadzić wszystkich w holu,
a Butler, który dopiero co obudził się, ziewał, schodząc na dół.
_Co się stało? - spytał przyjaciół.
Felix kiwnął głową w stronę okna, a twarz profesora rozjaśniła się...
_Klejmacka niepospolita! A skąd się ona tu wzięła?
Felix, Net i Nika spojrzeli na niego tak, jakby był Marsjaninem, który
niedawno wylądował na Ziemi.
_Pan wie, co to jest?
_Moja klejmacka. Niepospolita. Znalazłem ją, jak była taka maciupeńka, na
szkolnym podwórku, więc zabrałem ją, a po tygodniu ciut urosła i nawiała...
Taka mała, nieszkodliwa roślinka, co z niej wyrosło! Niedobra roślina! powiedział wymownym tonem, kiwając palcem w kierunku okna.
Roślina rozwarła żujki i z mlaskiem odlepiła się od szyby, po czym
poczłapała w las.
_Bez paniki, potwór odszedł – zawołał Butler.
_Pewnie się przestraszył, kiedy ten obleśnik się zjawił – wtrąciła cicho Lena.
_Wracać mi natychmiast do łóżek – zarządził władczo Eftep udając, że panuje
nad sytuacją.
Uczniowie niechętnie zaczęli wracać do łóżek. Felix zaciągnął Neta i
Nikę na bok, do toalet, i zaczął:
_Z tym monstrum trzeba coś zrobić.
_Wiedziałem, ze tak powiesz – jęknął Net.
_Jestem pewny, że to ten eksperyment z Instytutu Badań Nadzwyczajnych, co
im skradziono kilka tygodni temu. Myślę, że nie skradziono go, tylko sam dał
dyla.
_A kiedy znalazł się u tego świra Butlera, nażarł się pewnie jakiegoś świństwa,
podrósł i zmutował – dokończyła Nika.
_Mała, nieszkodliwa roślinka, która mało ans nie zeżarła na lunch – burknął
Net. - Po co robili eksperyment z rośliną?
_Nie wiem. Tata pracuje w innym wydziale – powiedział Felix, wzruszając
ramionami. - Spytaj się Manfreda.
Net zawahał się.
_Będzie wściekły, że go nie włączyłem ostatnio. Dobra, dobra, już idę po
kompa – uległ, napotykając spojrzenie Niki.
Manfred rzeczywiście nie był zadowolony z długiego niewłączania.
Ponarzekał chwilę, a kiedy przyjaciele opowiedzieli mu przygodę w jaskini,
rzekł:
_Może byłbyś łaskaw podłączyć mnie do Internetu, żebym wreszcie się
zsynchronizował?
_Tu nie ma internetu...Chyba, że podepniemy się do kogoś – oznajmił Felix.
_Chyba tylko Lena wie, gdzie można znaleźć internet – westchnął Net. Chodźmy się jej spytać. Zapolujemy na internet.
Lenę znaleźli w jej pokoju, na końcu nieprzyjemnego i ciemnego korytarza.
Zapukali i weszli.
_Szukamy internetu – wyjaśniła Nika, rozglądając się po pomieszczeniu.
Pokój Leny wyglądał jak krypta hrabiego Drakuli.
_Brakuje tylko sarkofagu zamiast łóżka – szepnął Net do Felixa, który
uśmiechnął się.
Na biurku dziewczyny stały dwa komputery, laptop, a kąt zagracał
router wielki jak szafa. To, co Net lubił najbardziej.
_Internet? Podepnijcie się. Macie modem?
_Ty wiesz, co to modem?
_Jestem geeczką – wyjaśniła. - Ja się tym po prostu interesuję.
Net podpiął laptop z Manfredem, wyjaśniając krótko Lenie, co robi. W
końcu AI złapało zasięg.
_Sprawdzę, co się dzieje w Instytucie u moich znajomych. To zajmie całe
ćwierć sekundy. Już. Poznaliście niedawno eksperyment I-630. Z serii
inteligentnego szamponu. Tylko że I-600 nawiał naukowcom jakieś cztery
tygodnie temu, po czym nikt go nie widział aż do zeszłego tygodnia, kiedy
znowu się pojawił...
_...bo nawiał Butlerowi...
_...i udał się do miejsca, w którym najlepiej mu się żyje...rośnie...czyli do
miejsca, w którym jest największe natężenie paranormalnej aktywności.
Net głośno przełknął ślinę.
_Ta milutka roślinka jest wrażliwa na paranormalną aktywność? - pisnął.
_Moim zdaniem albo w tamtej grocie coś się działo, albo poszła po prostu za
najbliższym takim obiektem. Niką.
Chłopcy spojrzeli na dziewczynę, jakby właśnie dowiedzieli się, że jest
androidem.
_To wszystko.
*
_Ile jeszcze mam tu stać? - syknęła zniecierpliwiona Nika w stronę
najbliższego drzewa.
Z góry odpowiedział jej szept Felixa:
- Aż Monstroślina złapie przynętę.
_Nie martw się, mała – powiedział Net. - Nie doprowadzimy do tragicznego
rozwoju sytuacji.
_A jak wasze ustrojstwo nie zadziała?
System zainstalowany przez Felixa i Neta składał się z siatki na ryby
w pistolecie, zdobytej w schronisku, sterowanej przez Felixa, oraz z Niki –
przynęty i Neta operującego noktowizorem znalezionym w plecaku Felixa.
_Widzę podejrzany obiekt kilka metrów za nami...Nie. Fałszywy alarm. To
jakieś zwierzę. Nie nasz przyjemniaczek.
_A jak podbiegnie za szybko? - pytała się Nika. - A jak nie traficie?
_To użyjesz mocy, żeby zwalić na niego coś. Niech Moc będzie z tobą –
powiedział Net trzęsącym się głosem.
Siedzieli chwilę w ciszy, aż Net cicho ogłosił;
_Kapitan Internet melduje, że jakiś poczwarny i kleisty obiekt zbliża się w
kierunku przynęty z prędkością około czterdziestu kilometrów na godzinę...
Dżiss, ale zasuwa...
Nagle z krzaków z rykiem wyskoczyła wygłodniała Monstroślina,
kierując swoje żujki na sparaliżowana ze strachu Nikę. Felix na szczęście był
szybszy – z precyzja snajpera wystrzelił siatkę, która spadła na potwora,
unieruchamiając go kilka metrów od Niki. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
_Myślałam, że nie trafisz – rzuciła do Felixa. - Dobrze, że siatka trzyma.
_Nie mów hop, zanim nie podskoczysz... - Felix miał zmartwiony wyraz
twarzy. - WIEJ! - krzyknął widząc, że siatka powoli rozdziera się...
Nika puściła się biegiem w gąszcze, a kilka sekund później w pogoń
za nią ruszyła Milutka Nieszkodliwa Roślinka Domowa, tratując wszystko po
drodze i oblizując się na widok kolacji.
Dziewczyna biegła, ile sił w nogach, lecz potwór był szybszy. Biegła
aż do jaskini, gdzie została zablokowana. Nie miała żadnej innej drogi
ucieczki.
Roślinka zbliżała się, zostawiając po sobie kleisty ślad. Nika zamknęła
oczy, czekając na swój koniec...lecz ten nie nadszedł. Między nią a Rośliną
stanęła wysoka dziewczyna o czerwonych włosach, w kasku, ochraniaczach i
uzbrojona w dziwny rozpylacz.
_Stój, roślino, jestem uzbrojona! - krzyknęła, machając niebezpiecznie bronią.
- Mam miotacz płomieni!
Klejmacka niepospolita nie dała za wygraną. Ramieniem spróbowała
obalić Lenę, lecz ta wcisnęła spust i z rury buchnął płomień.
_Najlepszy sposób na chwasty – syknęła.
Klejmacka jęknęła i skuliła się. Przybiegli Felix z Netem,bladzi ze
strachu, i zobaczyli Lenę trzymającą potwora na swojej łasce. Net od razu
podbiegł do Niki i objął ją, a Felix oznajmił:
_Ekipa ewakuacyjna Instytutu zaraz tu będzie. Zabiorą z powrotem to coś.
*
Wrócili do schroniska niezauważeni, mimo ich pokaźnego, zielonego
więźnia. Schowali go w szopie i zostawili pod opieką Leny i jej miotacza
płomieni.
Nikt z klasy jeszcze nie spał.
_Co wy tu wszyscy robicie? - spytał Net., widząc kolegów z klasy siedzących
przy stole w jadalni.
_Nie chcemy iść spać – przyznał Oskar. - Jakoś nie mam ochoty dać się zjeść
potworowi roślinnemu, kiedy będę spał...
_Jakiemu potworowi? - udał Net. - Nie było żadnego potwora. Chyba
ulegliście halucynacji zbiorowej. Coś musiało być w tym spaghetti.
_Potwory nie istnieją – zapewniła Nika.
Uczniowie niepewnie popatrzyli po sobie, w końcu podnieśli się
wolno i wrócili do łóżek.
Profesor Butler przyszedł pożegnaćsię ze swoją roślinką przed
przyjazdem ekipy z Instytutu. Ta dotarła na miejsce jeszcze przed północą,
w sporej wojskowej furgonetce.
_Witajcie – przywitał ich kierowca. - Jan Kowalski z wydziału ewakuacji.
Gdzie jest I-630?
Nika pokazała szopę.
Kowalski wraz z ekipą załadowali Monstroślinę do wehikułu.
_Tylko dobrze się nią opiekujcie – poprosił Butler. - I uważajcie na nią, he he.
Robię się sentymentalny.
*
Dwa dni później Felix, Net i Nika wrócili już do szkolnych
obowiązków. Siedzieli w kwaterze głównej na strychu szkoły, rozpamiętując
wydarzenia z wycieczki.
_Ja już nigdy nie pójdę na wycieczkę z tą szkołą – powiedział Net. - To jest
gorsze od Milczenia Owiec, Teksańskiej Masakry Piłą Łańcuchową...
_Teksańska Masakrą czym? - zdziwiła się Nika, lecz Net nie zdążył nic jej
wytłumaczyć, gdyż zadzwonił dzwonek na lekcję.
Chwilę później siedzieli w sali profesora Butlera na zajęciach
dodatkowych z botaniki progresywnej.
Na biurku nauczyciela stała w doniczce mała roślina, która (za) bardzo
przypominała Milutką i Nieszkodliwą dla Otoczenia Roślinkę Pokojową...

Podobne dokumenty