Impresje pedagoga wspomagającego. – mgr Marta Pytka
Transkrypt
Impresje pedagoga wspomagającego. – mgr Marta Pytka
mgr Marta Pytka Wykład na konferencji p.t.” Pedagog jednej czy wielu dróg” Siedlce - Chlewiska, 3. 06. 2005 Impresje pedagoga wspomagającego. Celem moim jest podzielenie się refleksjami, spostrzeżeniami, i wnioskami jakie nasunęły mi się w czasie mojej krótkiej praktyki nauczycielskiej. Pragnę ten fakt zaznaczyć, gdyż pozostaje on nie bez znaczenia. Będąc bowiem zaledwie kilka lat po studiach, zapewne jak wiele innych absolwentów, musiałam zmierzyć się z rzeczywistością polskiego systemu edukacyjnego. Z głową pełną wzniosłych haseł, wiedzą na temat dziecka i jego potrzeb, przekonaniem o konieczności akceptacji jego odmienności wkroczyłam na grunt realiów szkolnych. I mogę stanowczo powiedzieć: nie jestem tolerancyjna! Nie umiem zdobyć się na zaakceptowanie chaosu prawnego, niedookreśloności terminologii, interpretacji, braku wyraźnie wyartykułowanych wytycznych. dowolności jej Powielania zastałych schematów, powtarzania tych samych błędów… Tymczasem pisząc te słowa, sama popełniam owe błędy, które tak zapalczywie neguję. Mianowicie- krytykuję. Łatwiej jest bowiem dostrzec i unaocznić niedoskonałości. One jednak implikują również chęć dokonywania zmian, zmuszają do działania. Moje doświadczenia nie ograniczają się jedynie do pejoratywnych. Przeciwnie – to w szkole spotkałam osoby, dzięki którym wiem, że można uczyć bez krzyku, poniżania, karania, ale w miłości, z poczuciem humoru i uśmiechem. Chciałabym przedstawić własny punkt widzenia, moją drogę pedagoga i towarzyszące jej przeszkody, a może i ułatwienia. Starając się dotrzeć do aktów prawnych, określających zakres obowiązków pedagoga wspomagającego natknęłam się na spore trudności. Nie udawało mi się w żadnej z ustaw ani rozporządzeń MENiS odnaleźć terminu „pedagog wspomagający”, bądź jakichkolwiek wzmianek o „nauczycielu wspierającym”, „pedagogu specjalnym”, „drugim/ dodatkowym nauczycielu” itp. W ostateczności zdecydowałam się na rozmowę telefoniczną z pracownikiem Ministerstwa. Na moje pytanie uzyskałam krótką, ale dość niespodziewaną 1 odpowiedź: „Nie istnieje taki zawód”. Wspomniane przeze mnie wyżej terminy funkcjonują więc jedynie w potocznym użyciu, nie mają podstawy formalno – prawnej. Można zatem uznać, że tytuł, jaki nadałam swojej publikacji jest mało uzasadniony. Zdecydowałam się jednak na taką jego formę, aby odbiorca nie był zmuszony do spekulowania, o jakiej funkcji jest mowa. Mimo braku formalnego poparcia dla terminu „pedagog wspomagający” będą go stosowała, zamiennie z pedagogiem/nauczycielem wspierającym oraz pedagogiem specjalnym w klasie integracyjnej, rozumiejąc przez to osobę, której zadaniem jest pomaganie dzieciom dysfunkcyjnym odbywającym naukę w klasie integracyjnej. Przyjęłam takie rozumienie ze względu na subiektywny charakter niniejszej publikacji, a co za tym idzie- refleksje moje dotyczą w większości doświadczeń z autopsji. Aktem prawnym, stanowiącym o zasadach organizowania kształcenia, wychowania i opieki dzieci niepełnosprawnych jest Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 18 stycznia 2005r1. Paragraf piąty owego przepisu mówi zaś o „nauczycielach posiadających kwalifikacje wymagane do zajmowania stanowiska nauczyciela (…)” oraz o „odpowiednich specjalistach [zatrudnionych] w celu współorganizowania kształcenia integracyjnego”. Pracownica MENiS zasugerowała mi, jak powinnam zinterpretować owych „odpowiednich specjalistów”, mianowicie „w domyśle” (!) chodzi o osoby wykształcone w kierunku rodzaju niepełnosprawności dzieci, które są pod ich opieką. Powrócę do tego wątku później, gdyż wywołał on we mnie silne emocje i nie mogę pozostawić go bez komentarza. W punkcie 2 czytamy zaś o obowiązkach, jakie spoczywają na barkach owego specjalisty, a zalicza się do nich m.in.: rozpoznanie potrzeb i możliwości uczniów w sferze poznawczej oraz psychofizycznej, dostosowanie do ich stopnia rozwoju zarówno programów, jak i metod, form nauczania, wspólnie z nauczycielem prowadzącym dany przedmiot, tworzenie indywidualnych programów zgodnych z możliwościami dzieci, prowadzenie zajęć socjoterapeutycznych, rewalidacyjnych, udzielanie oraz organizowanie pomocy pedagogicznej i psychologicznej zarówno dla dziecka, jak i dla jego rodziny. Ponadto zadania jego określa rozdział drugi (Obowiązki nauczyciela) Ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r., zwaną inaczej Kartą Nauczyciela. Tu jednak funkcje te są sformułowane ogólnie, mają być koherentne do tych, jakie spełnia szkoła (wychowawcza, dydaktyczna, opiekuńcza). Są to 1 Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 18 stycznia 2005r. w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych oraz niedostosowanych społecznie w przedszkolach, szkołach i oddziałach ogólnodostępnych lub integracyjnych. 2 wytyczne dla każdego nauczyciela i zaznacza się w nich także konieczność dążenia do rozwoju osobistego. Zakres obowiązków i zadań, które powinien podjąć pedagog wspomagający jest zatem bardzo szeroki. Interpretacja treści zapisu to kwestia indywidualna, ponadto należy dostosować obrane metody, środki i formy pracy do konkretnych uczniów i ich różnorodnych potrzeb. W klasie, w której pracuję, mam pod swoją opieką trójkę dzieci z niedosłuchem. Ich poziom zaburzeń słuchu jest różny. W odmienny sposób porozumiewają się, każdy opanował też system językowy w innym zakresie. Nadal jednak mam do czynienia z tą samą dysfunkcją, mogę skupić się na jednym obszarze zainteresowań. Jakie zaś kwalifikacje powinien mieć nauczyciel, w którego grupie są dzieci zarówno z niedosłuchem, zespołem Downa czy ADHD? Jakie przepisy prawne regulują tę kwestię? Dzięki udzielonej mi w MENiS informacji wiem już, że chodzi tu o odpowiedniego specjalistę, co znaczy w domyśle – o odpowiedniej, dostosowanej do zaburzeń dzieci specjalizacji. Jak więc w praktyce, nauczyciel może przewidzieć, z jakimi rodzajami niepełnosprawności (oprócz tych, związanych z jego wykształceniem) będzie miał do czynienia i zawczasu zdobyć adekwatne kwalifikacje? Jak ponadto dyrektorzy placówek w całej Polsce domyślili się sposobu interpretacji tego zapisu…? Taką mglistość terminologiczną spotykamy także w literaturze, gdzie mówi się np. o „nauczycielu ze specjalnym przygotowaniem pedagogicznym”2. W paragrafie czwartym przywoływanego przeze mnie Rozporządzenia czytamy o powinnościach szkoły wobec niepełnosprawnych wychowanków. Punkt piąty stanowi o integracji ze środowiskiem rówieśniczym. Jak podaje J. Sowa (2003) jest to „proces scalania, łączenia w całość”3, a w rozumieniu społecznym za główny cel stawia pełne funkcjonowanie niepełnosprawnych na polu indywidualnym i zbiorowym4. Zadaniami rehabilitacji, resocjalizacji osób z zaburzeniami rozwojowymi zajmuje się pedagogika specjalna. Według Z. Sękowskiej (1998) powinna ona dążyć do „poznania prawidłowości i mechanizmów funkcjonowania osób niepełnosprawnych”, co zmierzać winno „do ich usprawnienia psychicznego i fizycznego oraz pełnego włączenia w życie społeczne”5. Zatem cele zarówno samej integracji, jak dyscypliny naukowej, zajmującej się m.in. tym procesem, są zbieżne. W literaturze nie rozdziela się funkcji pedagoga wspomagającego od specjalnego. Historycznie oba stanowiska są zaliczane do tego samego obszaru edukacyjnego. Mówiąc o kształceniu integracyjnym (w odróżnieniu od zintegrowanego) należy jego źródeł dopatrywać się w 2 /red,/W. Dykcik, Pedagogika specjalna, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 1998, str. 398. /red/ T. Pilch, Encyklopedia pedagogiczna XXI wieku , tom II, Wyd. Akademickie Żak, W-wa, 2003, s. 356. 4 Tamże, s. 357. 5 Z. Sękowska, Wprowadzenie do pedagogiki specjalnej, wyd. WSPS, Warszawa 1998, s. 18. 3 3 kształceniu specjalnym. Początki pedagogiki specjalnej sięgają drugiej połowy XVIII wieku, kiedy to zaczęły powstawać szkoły dla ludzi dotkniętych różnymi ułomnościami – głuchotą, ślepotą, chorobami psychicznymi (Z. Sękowska, Wprowadzenie do pedagogiki specjalnej, wyd. WSPS, Warszawa 1998, s. 41). Natomiast uczelnie wyższe przygotowujące nauczycieli szkolnictwa specjalnego mają o wiele krótszą historię. Prekursorem na tym polu był Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej (PIPS), założony w 1922 r. przez Marię Grzegorzewską (tamże, s. 43). Podwaliny naukowe, na jakich opierać się może nauczyciel wspomagający w klasie integracyjnej są zatem niewielkie. Podstawy prawne zaś mają swój początek w ustawie z 7 IX 1991 r. o systemie oświaty (wraz z aktami wykonawczymi). Daje to więc skromny bagaż, zarówno formalny, jak i empiryczny. Otwieranie jednostek o charakterze integracyjnym w szkołach , czy tworzenie oddzielnych takich placówek to wydarzenia ostatnich kilkunastu lat. Mogę więc zaryzykować stwierdzenie, że podejmujący pracę pedagog wspomagający jest w dużej mierze zmuszony do samodzielnego wypracowania koncepcji i zasad funkcjonowania na jego stanowisku. Jak już nadmieniałam wcześniej, obowiązki, które określają akty prawne są nakreślone dość ogólnie. Jest on więc odpowiedzialny za jakość kształcenia, opiekę, czuwanie nad procesem integracji w klasie. Ponadto zobowiązany jest udzielać pomocy dydaktycznej nauczycielom przedmiotowym. Chciałabym w tym miejscu zaznaczyć, że w szkole, w której pracuję przyjęto, że podejmując funkcję nauczyciela wspierającego podąża się z dziećmi po szczeblach edukacji. Przechodzi się więc wraz z nimi do wyższych klas. O wiele łatwiejsza jest więc współpraca z wychowawcą w klasach I – III, który poznaje uczniów, ich problemy, trudności i dostosowuje styl pracy, wysławiania się do ich możliwości poznawczych i intelektualnych. Oczywiście, to także wymaga ogromnych starań, nie chcę przez to powiedzieć, że pedagog taki ma pracę lekką i łatwą. Raczej pragnęłabym naświetlić kwestię podjęcia późniejszej współpracy z nauczycielami klas IV – VI. Na wyższym poziomie edukacyjnym (cały czas biorę pod uwagę wyłącznie szkołę podstawową) są oni pod presją realizacji materiału zgodnie z założonym planem. Niekiedy brakuje czasu na przerywanie toku zajęć, abym mogła wtrącić swoje uwagi, dopowiedzieć, zapytać o coś. W przypadku mojej grupy dzieci, stanęli oni przed sporym wyzwaniem, gdyż była to pierwsza klasa tego typu w szkole. Konieczne więc były odpowiednie szkolenia, spotkania z surdopedagogiem, przygotowujące ich do nauki w nowych warunkach. Dydaktycy mieli początkowo trudności z przezwyciężeniem przyzwyczajeń, które nie sprzyjają odbiorowi bodźców słuchowych przez dzieci z niedosłuchem (np. mówienie jednoczesne z chodzeniem po sali, ze staniem przodem do 4 tablicy, zasłanianie ust kartką, książką, itp.). Po kilkunastu tygodniach wypracowaliśmy jednak metodę współpracy jednolitej, spójnej, ale specyficznej dla każdego z nich. Odnoszę także wrażenie, że istotne dla dzieci było moje przejście z nimi z klasy trzeciej do czwartej. Często bowiem rodzice lub starsze rodzeństwo straszyli ich wizją odbywania nauki na wyższym poziomie. Były one pełne obaw, przeżywały mocno rozstanie z dawną panią. Moja osoba stanowiła bezpieczny pomost, łączący nową sytuację, z poprzednią. W początkowym okresie, już w klasie czwartej, postrzegały bardziej mnie za wychowawcę, niż tego, który został im przydzielony przez dyrekcję. Rodzice postrzegali mnie w podobny sposób i z wszelkimi pytaniami, wątpliwościami kierowali się właśnie do mnie. Mam tu na myśli opiekunów wszystkich dzieci, nie tylko dysfunkcyjnych. Nie znajduję na to poparcia w żadnych przepisach, lecz wydaje mi się naturalnym, że przebywając z uczniami niemalże na każdej lekcji orientuję się w ich sytuacji, mam pełniejszy obraz konfliktów rozgrywających się między nimi. Ma to swoje odzwierciedlenie w działaniach wychowawczych, gdyż uzyskanie od dzieci informacji, jaki przebieg miały wydarzenia jest zazwyczaj niełatwe. Mogę więc szybciej na nie reagować oraz przekazywać moje obserwacje wychowawcy bądź rodzicom. Ich postawy natomiast prezentują szeroki wachlarz – od niemalże wielbiącej, po roszczeniową i wyczekującą. Spotkałam się nawet z opinią, że integracja w naszej klasie to fikcja, ponieważ pomagam tylko dzieciom niesłyszącym. Zarzut ten bardzo mnie dotknął. Może dlatego, że w moim odczuciu jest niesłuszny, a może ponieważ mam świadomość, iż nie mogę w równym stopniu udzielać pomocy kilkunastu dzieciom. Kwestia oczekiwań rodziców względem pedagoga wspomagającego zasługuje, moim zdaniem, na głębszą analizę i, być może podejmę takie wyzwanie w przyszłości. Jak w świetle przedstawionych przeze mnie faktów (czy raczej osobistych wynurzeń) określić jednoznacznie czy pedagog wspomagający jest pedagogiem jednej, czy wielu dróg? Czy w praktyce mają znaczenie wątłe przepisy i akty prawne? Jaką osobowość powinien on mieć? Myślę, że odpowiedzi na te pytania każdy powinien szukać indywidualnie Nauczyciel odpowiada za jakość pracy, za stosunki z uczniami, za to, jak się do nich odnosi, jak jest przez nich odbierany. A wreszcie, czy jego wysiłki mają odzwierciedlenie w postępach i osiągnięciach podopiecznych. Na nic zdadzą się regulacje ministerstwa, rozporządzenia i ustawy, jeśli to on sam nie będzie postępował zgodnie z przyjętymi zasadami. Nieistotne, jaką obierze drogę. Czy uwzględni przesłanki pedagogiki behawioralnej, emancypacyjnej, czy niedyrektywnej. Nie jest ważny on. Najważniejsze jest dziecko. Na nim 5 skupiać się powinna aktywność wychowawcza i dydaktyczna. Dla niego podejmowane nowe szkolenia i kursy. Dla niego też zaprzestanie pustych dywagacji, a otwarcie się na realne potrzeby i wyjście im naprzeciw, działanie. Sposobów przebycia tej drogi może być wiele, ale droga- tylko jedna. I jeden cel. BIBLIOGRAFIA: 1. Ustawa z dnia 26 stycznia 1982 r. - Karta Nauczyciela (rozdział 2 – obowiązki nauczycieli). 2. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 18 stycznia 2005 r. w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych oraz niedostosowanych społecznie w przedszkolach, szkołach i oddziałach ogólnodostępnych lub integracyjnych. 3. /red/ T. Pilch, Encyklopedia pedagogiczna XXI wieku , tom II, Wyd. Akademickie Żak, W-wa, 2003. 4. /red,/W. Dykcik, Pedagogika specjalna, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 1998. 5. Z. Sękowska, Wprowadzenie do pedagogiki specjalnej, wyd. WSPS, Warszawa 1998. 6