Rodzina katolicka - Uroki femme fatale

Transkrypt

Rodzina katolicka - Uroki femme fatale
Rodzina katolicka - Uroki femme fatale
czwartek, 23 kwietnia 2009 13:18
Czy dziś ktoś jeszcze wierzy w czary-mary? Nie tylko fani Harry’ego Pottera. Z dawnych
rytuałów korzystają artyści, uwodzicielki, psychoterapeuci i naciągacze.
Czary to swego rodzaju sztuka życia. Umiejętność fantazjowania i narzucania wyimaginowanej
wizji innym. Sposób na podniesienie nastroju, poprawienie samopoczucia, znalezienie w sobie
pokładów empatii.
Nie bez powodu kilka lat temu karierę zrobiła „Amelia” – film o dziewczynie, której pasją staje
się uszczęśliwianie bliźnich. Na podobnych nutach zagrał Andrzej Jakimowski w „Sztuczkach” –
filmowej opowieści o chłopcu usiłującym przekupić zły los.
Obejrzałam niedawno wystawę Doroty Podlaskiej „Prosto, za garniturami w prawo” w
warszawskiej Kordegardzie. Autorka wmieszała się w tłum handlowców na Stadionie
Dziesięciolecia, do niedawna największym jarmarku Europy. Krążyła między straganami,
oferując maść na zaciętą twarz. Specyfik wywołujący uśmiech i niwelujący stres, w
konsekwencji przynoszący szczęście. I choć trudno w to uwierzyć – znajdowała nabywców.
Niektórzy nagabywali ją o inne środki zaradcze – na staropanieństwo, nadmierną potliwość,
kłopoty z obcym językiem.
Artystyczna akcja okazała się dokumentem o ludzkiej naiwności. A także o lenistwie. Te dwie
cechy od tysiącleci napędzają klientów szamanom, szarlatanom, wróżkom i wszelkiego typu
cudotwórcom. Ludzie często sądzą, że zły los można odmienić, zaczarować bez wewnętrznego
wysiłku. Ot, wystarczy coś łyknąć, odprawić jakiś rytuał. Przecież uzależnienie od
farmaceutyków podnoszących nastrój, zakupów, operacji plastycznych to dzisiejsze czary.
Otumanianie się, zaklinanie nieszczęść. Powie ktoś – przecież ludzie dają się naciągać na
własne życzenie. Nie, to ofiary rozczarowania i poczucia bezradności, które utraciły zdrowy
rozsądek.
Szpilą we wroga
Kiedyś każda wieś miała swoją jędzę. Na ogół była to samotna kobieta – znachorka, zielarka.
Mieszkała na skraju wsi, separowała się od zbiorowości i hodowała koty. Był to zawód
1/3
Rodzina katolicka - Uroki femme fatale
czwartek, 23 kwietnia 2009 13:18
wysokiego ryzyka: nigdy nie było wiadomo, kiedy przydatność czarownicy zostanie podana w
wątpliwość i oskarży się ją o konszachty z diabłem. Stosunek do wiedźm był ambiwalentny,
podobnie jak do femme fatale. Z jednej strony estyma i podziw, z drugiej strach, a w
konsekwencji – nienawiść.
W razie plag i nieszczęść to wiedźmy stają się kozłami ofiarnymi. Nie trzeba przypominać, czym
kiedyś kończyło się pomówienie o kontakty z siłami nieczystymi. To nie tak zamierzchła
przeszłość – ostatni w Europie proces zakończony wyrokiem skazującym za czary miał miejsce
w Anglii w 1951 roku. Pół wieku temu! A dziesięć lat temu pewną piętnastolatkę usunięto ze
szkoły w stanie Oklahoma za „rzucanie uroków”.
Rzeczywistość się zmienia, ale ludzka psychika – bynajmniej. Profesja czarownicy przetrwała.
W globalnej wiosce wróżki, znachorzy, hipnotyzerzy, hochsztaplerzy i naciągacze mają pełne
ręce roboty. W berlińskim butiku Dom (Katedra) wypatrzyłam laleczki z dziurkami w korpusie,
do kupienia z kompletem szpil. Odpowiednik dawnych woskowych figurek, w które wiedźmy
zastępczo wbijały igły, za ich pośrednictwem krzywdząc żywą osobę.
Na podobny pomysł wpadła Anna Krenz, polska artystka mieszkająca w Berlinie: uszyła
szmaciane kukiełki i wbiła w nie igły. Niby wszystko to żarty – ale złość i satysfakcja, z jaką
niektórzy nakłuwają laleczki, daje do myślenia. Tyle negatywnych emocji musi wpływać
destrukcyjnie na stosunki międzyludzkie.
Jak trwoga, to do wróżki
Wiele praktyk polecanych przez psychologów ma w sobie elementy czarów. Ćwiczenie
pozytywnego myślenia to nic innego jak „zaklinanie” złego. Uwodzenie – to także trochę
nieczysta metoda rzucania uroku na wybrańca. Zwłaszcza psychoanaliza ma w sobie coś z
demonizmu. Przecież grzebanie w duszy, w psychice, w emocjach jest zajęciem
niebezpiecznym. Zarówno dla operatora, jak i pacjenta. Psychologowie i psychoterapeuci znają
techniki utrzymywania dystansu wobec podopiecznych. Przynajmniej teoretycznie. Przeciwnie
szamani i czarownice. Ci „przyjmują w siebie” drugiego człowieka, utożsamiają się z nim.
Na koniec – wyznanie. Jestem przekonana o istnieniu ludzi wyposażonych w różne szczególne
umiejętności, do których nauka nie daje akcesu. Teraz nadchodzi ich czas. Zbiorowe klęski i
2/3
Rodzina katolicka - Uroki femme fatale
czwartek, 23 kwietnia 2009 13:18
kryzysy zawsze skłaniają ludzi do poszukiwania pozarozumowych rozwiązań. Zabawię się więc
we wróżkę: przewiduję dobrą passę dla magów.
Monika Małkowska
Źródło: Rzeczpospolita
3/3