Ksenia Olkusz I cały ten Kyrcz

Transkrypt

Ksenia Olkusz I cały ten Kyrcz
Creatio Fantastica
PL ISSN: 2300-2514 R. X, 2015, nr 2 (49)
Ksenia Olkusz
I cały ten Kyrcz
Wiele razy naukowo i popularyzatorsko pisałam o twórczości Kazimierza Kyrcza
Jr., za każdym razem podkreślając, że jest to autor bardzo intrygujący, niezwykle sprawnie potrafiący opanować reguły określonej konwencji i tak nimi manipulować, że czytelnik nie ma pojęcia, czego się ostatecznie może spodziewać. Dlatego ochoczo dobrałam
się do nowego zbioru opowiadań tego pisarza, Femme fatale, a wnioski z tej lektury prezentuję w recenzji.
Inicjujące tom Bardziej, niż myślisz, po prostu mnie zachwyciło, ponieważ Kyrcz
od samego początku wygrywa tę nutę, za którą tak go cenię, konstruując obraz rzeczywistości do złudzenia bliski temu, który zna czytelnik. W dodatku autor ma tendencję do
bardzo udanych portretów psychologicznych i wiarygodnego ukazywania niedostatków
otaczającego bohaterów świata. Cenię sobie twórczość Kyrcza także i ze względu doprowadzone do bardzo wysokiego poziomu posługiwanie się relacją pierwszoosobową,
ten charakterystyczny potoczysty styl, mocne zdania i brutalny, dosadny język wypowiedzi. Oraz to cudowne, cudowne motto, które pokochałam od pierwszego przeczytania.
Drugi tekst, Nowa wanna, znam z innej antologii. Bardzo je lubię z uwagi na fakt,
że autor podnosi w nim moją ulubioną kwestię blokowisk, a także bardzo zmyślnie żongluje narracją – w taki sposób, że do samego końca czytelnik nie domyśla się finalnego
rozwiązania. A to, przyznać należy, jest nader mocne. Wciąż mi się nie znudziło!
Z kolei utwór Randka w ciemni spodobał mi się nie wyłącznie ze względu na tytuł,
lecz także ten niepowtarzalny, niepodrabialny styl narracji, który nawet najnudniejszą
fabułę po prostu by zaczarował. I w tym tekście, wcale niezłym, owa magia słowa spra-

Recenzja książki: Kazimierz Kyrcz Jr, Femme fatale, Szczecin, Bezrzecze: FORMA 2015, ISBN: 978-8364974-10-6, ss. 138.
1
wia, że nie mam pretensji o nazbyt wymyślną strukturę i nieco zbyt kliszową intrygę. Jak
zresztą wcześniej skonstatowałam, Kyrcz przejawia upodobanie do zabaw stereotypami,
oczywistościami, niekiedy banałem, niekiedy nawet kiczem. Tyle że czyni to świadomie,
czasem jakby na przekór oczekiwaniom, które potem wykrzywia tak, że nie sposób się
od lektury oderwać. Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia kobiety – wspaniała,
choć z taką zimna zołzą jak bohaterka nie chciałabym mieć nigdy w życiu do czynienia!
Opowiadanie Pierwsza wieczerza stanowi wariację nieustającej, a kompletnie
nieuzasadnionej dyskusji na temat tego, że to, co rodzi się w umyśle pisarza, niekoniecznie jest jego własnym doświadczeniem/ fantazją osobistą. Horrorów, wbrew temu, co
usłyszałam na pewnej konferencji, nie tworzą „chore umysły”, a imputowanie tego jest
obraźliwe tak dla twórców, jak i miłośników konwencji. W Pierwszej wieczerzy, miniaturze bardziej niż opowiadaniu, Kyrcz za jednym zamachem rozprawia się z tym i kilkoma
innymi problemami czy spekulacjami na temat procesów twórczych oraz stosunku pisarz-dzieło. Ten związany z korelacją między fikcją a rzeczywistością jest wprawdzie
najmocniejszy, jednak i pozostałe zrealizowane zostały w sposób dosadny i zabawny
zarazem. Wielbicielom okropnego (bo pozującego na arcydzieło) serialu z niejakim
Hannibalem w centrum – polecam ku lepszemu zrozumieniu, że kanibalizm nie zawsze
musi być taki… oczywisty.
Z dużym upodobaniem przeczytałam też tekst pt. Hellada. Ach, te aluzje, te wielopiętrowe intertekstualia… I choć zakończenie jest tu w mojej opinii nieco naciągane, to
puenta na tyle zabawna, że nie mam chęci oceniać przesadnie negatywnie. Jeśli zaś idzie
o utwór zatytułowany Ciężar… Bez obaw, nie zdradzę fabuły, po prostu powiem, że jest
jak literacka błyskawica – niespodziewany i iluminujący. Z kolei Za ścianą obiecuje wiele, zwłaszcza że autor w charakterze motta cytuje twórczość znakomitej, choć niezbyt
mocno eksponowanej w Polsce japońskiej pisarki Natsuo Kirino, znakiem rozpoznawczym fabuł której jest właśnie ogromna brutalność i wiarygodność kreślonej rzeczywistości. Kyrcz podobnie – z wprawą, wiarygodnie i w odniesieniu do autentycznie występujących zjawisk społeczno-obyczajowych – udowadnia tezę, że to cywilizacja, nie bliżej
nieokreślone monstra, zagraża w istocie człowiekowi.
Tymczasem W dziurach drapaczy, następny element literackiej układanki, to bardzo klimatyczne opowiadanie, ponownie realizujące motyw cywilizacji zagrożenia. Niestety nie mogę pochlebnie wypowiedzieć się o tekście pt. Przekraczając granice, bo
mniej mi się podoba niż pozostałe, być może po prostu niezbyt się w nim czytelniczo
2
odnajduję. Następne utwory, bardzo niewielkie objętościowo to: Rozdzieleni – śmiałe a
dziwne; Dualizm – krótkie, klimatyczne, oniryczne; Koleiny – tu wielkie brawa za cudownie nazwane postaci – jak zwykle ostry humor, potoczystą, jędrną narrację i, ach, ten
nastrój: na poły karnawałowy, na poły makabryczny. Ze szczyptą pieprznych sformułowań – toż to prawdziwa delicja literacka! Enen ze swoją nieskomplikowaną, acz zapierającą dech intrygą także jest warte lektury, podobnie rzecz się ma z utworem Czerwona
szminka – bardzo celnym i dynamicznym, jak na tak krótką formę. Ostatni tekst, Zabłocie,
zbieżny jest z estetyczną strategią proponowaną w tomie, gonie go wieńcząc.
Zaznaczyć trzeba, że Kyrcz w znakomity sposób kreśli portrety psychopatów, ich
motywacje; z zimną brutalnością rozprawia się ze stereotypami i jest w swoich artystycznych zamierzeniach bardzo kategoryczny, dosadny, zdecydowanie nie lubując się w
subtelnościach. I za tę bezkompromisowość też cenię sobie jego pisarstwo. Czytanie
Kyrcza to jest po prostu fenomenalna radość z kontaktu z tekstem, który spełnia wszelkie oczekiwania pokładane w konkretnej konwencji. Autor pokazuje nadto, że to, co złe i
straszne, nie znajduje się w jakiejś bliżej nieokreślonej przestrzeni, a piekła nie tworzą
wyimaginowane diabły, lecz sami ludzie, ich ambicje, emocje, aspiracje, preferencje, determinanty.
Dostrzegam w tym zbiorze jednak zasadniczy mankament o charakterze technicznym. Otóż ogromnym minusem jest fatalnie dokonana korekta opowiadań i ten niedostatek uważam za krzywdzący – tak autora, jak i czytelników – ponieważ mimo świadomości, że nie każdy darzy poprawną interpunkcję miłością, mam poczucie, iż wydawca powinien przyjąć odpowiedzialność za kształtowanie oczekiwań związanych z jakością edytorską.
3