Pobierz pdf

Transkrypt

Pobierz pdf
Cia , Valentine!
Cia , Valentine!
Przełożyła
Magda Witkowska
Ty­tuł oryginału
The supreme macaroni company
Copyright © 2013 by The Glory of Everything Company
All rights reserved
Projekt okładki
Ewa Wójcik
Redaktor prowadzący
Katarzyna Rudzka
Redakcja
Renata Bubrowiecka
Ko­rek­ta
Grażyna Nawrocka
Łamanie
Jacek Kucharski
ISBN 978-83-7839-790-8
Warszawa 2014
Wy­daw­ca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i opra­wa
OPOLGRAF Spółka Akcyjna
45-085 Opole, ul. Niedziałkowskiego 8-12
Pamięci Violet Ruggiero
Rozdział 1
Rzeka Hudson rozpościerała się czarną tonią jak porzucona
przypadkiem wieczorowa rękawiczka. Promienie dalekiego
księżyca przedzierały się przez szczelinę w chmurach. Oświetlały Dolny Manhattan, jak gdyby wielki wigilijny księżyc, który pojawił się na niebie jakby znikąd, trochę jak diament na
moim palcu, szukał tam swojej drugiej połowy. Świat widziany z dachu Angelini Shoe Company sprawiał wrażenie, jakby
nagle zatrzymał się w miejscu.
Symfonia na warczące silniki, trąbiące klaksony i piszczące hamulce, zwykle wypełniająca West Side Highway,
nagle ucichła. Ciężarówki stanęły na światłach i zapadła
cisza, której nie był w stanie zakłócić nawet szelest przewracanej strony. Mój narzeczony i ja staliśmy pośród tej
słodkiej ciszy, aż łopot smaganej zimowym wiatrem markizy nad drzwiami przywrócił mnie do rzeczywistości. To
była chwila inna niż wszystkie. Wiedziałam, że w kolejnych
latach będę wracać do niej myślami, więc chłonęłam sobą
każdy jej szczegół.
Gianluca Vechiarelli poprosił mnie o rękę, a ja przyjęłam
oświadczyny tego niebieskookiego i srebrnowłosego mężczyzny o barwnej przeszłości. Inwestowałam w jego przyszłość,
której teraz miałam stać się częścią – on zaś miał się stać częścią mojej przyszłości.
Mariaż szewca z garbarzem. To mogło się sprawdzić.
7
Garbarze i szewcy z konieczności funkcjonują w swego
rodzaju symbiozie. Jedni dostarczają skór, drudzy przeobrażają je we wspaniałe kreacje. W Vechiarelli & Son w Arezzo
Gianluca wyprawia najlepszej jakości skórę cielęcą i zamsz
w całych Włoszech. Poza tym z rzemieślniczą gorliwością dogląda jedwabników z Prato, które wydają z siebie lśniące nici,
tworzące później słynne na cały świat tkaniny.
Atłasy z Toskanii stały się naszym znakiem rozpoznawczym, wyróżnikiem naszej rodzinnej firmy, specjalizującej
się w wyrobie obuwia ślubnego. Mój pradziadek nadawał
swoim modelom nazwy na cześć znanych postaci operowych,
w związku z czym dbał o ich teatralny charakter w równym
stopniu jak o ich trwałość. Rodziny moja i Gianluki współpracują od ponad stu lat. Angelini Shoe Company z Greenwich
Village od pokoleń szczyci się tym, że korzysta z materiałów
Vechiarelli & Son.
Gianluca jest mistrzem w swoim fachu. Garbuje, farbuje,
rozprasowuje i poleruje skóry, z których ja wyczarowuję później wzory wedle własnego pomysłu. Nasza relacja ma charakter twórczy, ale równocześnie biznesowy. Garbarz zorien­
towany w swojej branży doskonale wie, z jakich skór najwięksi
projektanci będą korzystać w nadchodzącym sezonie, potrafi
więc skierować szewca w stronę aktualnych trendów. Gdy
projektanci niczym pszczoły zlatują się do Włoch w poszukiwaniu najlepszych materiałów, garbarz umiejętnie zbiera
miód ich kreatywnych impulsów.
Gianlucę poznałam kilka lat temu właśnie podczas takiej
wyprawy po materiały. Między jego ojcem a moją babką pojawiło się gorące uczucie, a ja pierwsza dowiedziałam się o ich
romansie. Moja owdowiała babka postanowiła rozpocząć
nowe życie u boku Dominica, a ja zostałam sama. Gdy mój
ówczesny chłopak Roman Falconi (o co chodzi z tym moim
zamiłowaniem do Włochów?) wystawił mnie do wiatru na
Capri, moja babka wysłała mi w sukurs Gianlucę. Poleciła mu
sprawdzić, czy u mnie wszystko w porządku.
8
Nie potrzebowałam i nie chciałam przewodnika po wyspie, na którą Oktawian August wyprawiał się w czasach starożytnych na swoje potajemne sekskapady, początki naszej
znajomości były więc dość burzliwe. Gianluca już wtedy wydawał mi się przystojny, ale było to tylko banalne spostrzeżenie.
Tak to już jest we Włoszech, że człowiek zupełnie przypadkowo wyłowiony z tłumu najprawdopodobniej okaże się
bardzo przystojnym facetem. Gianluca jest ode mnie starszy,
a ja nigdy nie umawiałam się z nikim w jego wieku. Nie przywiązywałam więc większego znaczenia do zainteresowania,
jakie mną wykazywał. Miał za sobą jedno małżeństwo, z którego pochodziła dorosła córka, więc aby go lepiej poznać,
musiałam nagiąć całkiem sporo moich nienaruszalnych zasad.
Doskonale też zdaję sobie sprawę, że pierwsze wrażenia bywają bardzo ulotne – że okazują się później zupełnie nietrafione, a po wakacjach gubią się gdzieś pośród wielu innych
podobnych wspomnień zgromadzonych w pudełku po butach.
W pracy Gianluca jest precyzyjny, wymagający i dokładny,
czyli podobny do mnie. Dobrze nam się współpracuje. A teraz nasze partnerstwo zostanie rozszerzone na sferę domową,
ponieważ będziemy tworzyć rodzinę. Aż przechodzą mnie
ciarki po plecach, gdy sobie uświadomię, że o mały włos to
wszystko mogłoby się nie wydarzyć – i to z mojej winy.
Ten wieczór rozpoczął się od poważnego błędu, od przewiny, której nikt inny zapewne by mi nie wybaczył. Gianluca
zaś zdecydował się puścić to w niepamięć. Odkupienie czasami po prostu spływa na nas niczym ptak z nieba i spogląda
nam prosto w oczy, pomimo że we własnym przekonaniu nie
zasługujemy na przebaczenie.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że poprosiłeś mnie
o rękę tu, na tym dachu – powiedziałam.
– Wiem, jak bardzo kochasz tę rzekę. A co ty kochasz, to
i ja kocham.
– Przy tobie wszystko staje się takie proste.
9
Gianluca mieszka i pracuje w Toskanii, w sercu kreatywnych Włoch. Do Nowego Jorku, do Greenwich Village, i na
ten dach, przyjechał tylko ze względu na mnie. Zastanawiam
się, czy będziemy tu szczęśliwi.
Niebo nad naszymi głowami sprawiało wrażenie, jakby
bardzo chciało sypnąć śniegiem. Chmury przesuwały się po
nim jak jedwabny baldachim, jakby chciały nas oboje pochłonąć. Gianluca jednak mocno mnie trzymał. Chyba czytał mi
w myślach i chciał mnie podnieść na duchu. W jego pocałunku odnalazłam absolutnie wszystko, czego szukałam: chwałę
chwili, wielkie nadzieje związane z naszą wspólną przyszłością i przebaczenie, dowód jego prawdziwej miłości. Wstyd mi
było, że w niego zwątpiłam. On przecież nie stracił we mnie
wiary, nawet gdy zawiodłam jego zaufanie.
– Wiesz, że cię kocham – powiedziałam do niego.
Przyciągnął mnie do siebie.
– Chociaż zrozumiem, jeśli zechcesz wycofać się z tego,
zanim będzie za późno. Nikt nie musi wiedzieć, że poprosiłeś
mnie o rękę.
– Przecież poprosiłem, a ty się zgodziłaś. Chcę się z tobą
ożenić.
– Nawet po tym, co się stało dziś wieczorem?
– Już o tym zapomniałem – oświadczył stanowczo. – Ty też
o tym zapomnij. Powiedzmy rodzinom o naszej decyzji.
– Jak moja matka się dowie, to już nie będzie odwrotu.
– Bardzo dobrze.
– Dla pełnej jasności muszę wyznać, że mam poważne…
jak by to nazwać… wady. Z wiekiem tylko się nasilają.
– W latach zawsze będę cię wyprzedzać.
– I w doświadczeniu. To fakt.
– Jesteś idealna.
– W blasku księżyca każdy taki się wydaje.
Prawda zaczęła mnie palić na końcu języka. Musiałam
czym prędzej wyjawić mu wszystkie moje nieprzyjemne sekrety, żeby potem nie uciekł, kiedy się o nich dowie.
10
– W mojej rodzinie występują predyspozycje do przeróżnych chorób.
– Powinienem się tym martwić?
– Nawet bardzo. Członkowie mojej rodziny chorują na
serce, cukrzycę i niestrawność. Nieco mniej niepokojące, ale
równie irytujące, są przypadki tików nerwowych pojawiających się przed czterdziestką. Mam kuzyna w średnim wieku,
który więcej mruga, niż patrzy. Po pięćdziesiątce pojawia się
łuszczyca, która atakuje głównie łokcie. Zwykle dotyka kobiet, ale kuzyn Toot ma ją też na głowie. Nikt nie wie dlaczego. Ciotka Feen cierpi na depresję, zresztą z powodu niskiego
poziomu serotoniny całe życie była zgorzkniała. Tak, owszem,
są na to tabletki, ale nikt ich nie bierze. Zgorzknienie to stan
przewlekły, a pod wpływem rozczarowań dodatkowo czasem
dopada nas opryszczka. Od czasu do czasu zdarza się też
emocjonalna żółtaczka.
– Robisz się pomarańczowa?
– Teoretycznie. Najwyraźniej jesteśmy jakoś tak hormonalnie uwarunkowani, że nie możemy zaznać prawdziwego
szczęścia. Nasze postrzeganie rzeczywistości jest przez to
zaburzone. Tak przynajmniej twierdzi doktor Oz. Był o tym
specjalny program. Ponoć taka genetyczna specyfika regionu
Morza Śródziemnego. Nic długo nie pozostaje w porządku,
ponieważ od samego początku wszystko się psuje. Dotyczy
to w takim samym stopniu tuszu do rzęs czy wypieków, jak
i związków. Zapomniałabym… Do tego wszystkiego dochodzi
jeszcze problem uzależnień.
– Alkohol? Narkotyki? – dociekał Gianluca.
– Hazard. W rodzinie po stronie Roncallich nie brakuje
bukmacherów, karcianych oszustów i miłośników kości, niekoniecznie zresztą utalentowanych. Mój wuj Peedee raz przegrał na Time Square wszystko, co miał, włącznie z butami.
Wracał potem do domu w Queens na bosaka. Na szczęście
dał sobie spokój, zanim stracił spodnie. Teraz hazard można
uprawiać w Internecie, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by
11
w zaciszu własnego domu, w przerwie między jednym a drugim daniem świątecznego posiłku przegrać nawet ostatnią
koszulę. Zakłady więc odpadają.
– Va bene.
– Do tego dochodzi cukier. Dowolna kombinacja nazwisk
Angelini, Roncalli, Bozzuto i Fazzani skutkuje poważnymi
trzustkowymi komplikacjami, pod których wpływem glukoza
skacze jak szalona, a ludzie gubią się pośród własnych myśli.
Nie radzimy sobie z rzeczywistością, więc uciekamy w świat
wyobrażeń. Tymczasem wyimaginowane lęki bywają równie
problematyczne jak rzeczywiste kłopoty. Mamy w zwyczaju
panikować ot tak, po prostu.
– To już zauważyłem.
– No to już wiesz. Poznałeś też nasze duchowe inklinacje.
Nie wahamy się zapłacić medium za możliwość nawiązania
kontaktu z nieżyjącymi przodkami tylko po to, by przypomnieć im o niespłaconym długu. Kuzynka Victoria wróży
z fusów po kawie. Z cappuccino mojej matki wyczytała, że
ojciec będzie miał raka prostaty.
– To wszystko?
– Wolałabym nie składać takich deklaracji, jeśli nie masz
nic przeciwko temu. Z czasem na pewno pojawi się coś jeszcze.
– Nie wątpię. – Gianluca się uśmiechnął.
– Tak na marginesie, a może nie na marginesie… Kiepsko
sobie radzimy w sprawach finansowych.
– Ja sobie radzę.
– To bardzo dobrze.
– To nie ma większego znaczenia.
– Ależ ma, przecież ja prowadzę firmę. Produkujemy buty
w Argentynie. Pieniądze mają znaczenie.
– Skoro tak uważasz.
– Gdybyśmy byli z porcelany, wchodziłbyś do rodziny samych potłuczonych skorup. Powinieneś się dobrze zastanowić nad swoją przyszłością, jeśli chcesz się na zawsze związać
z naszą rodziną. Powinieneś z wyprzedzeniem zażądać ode
12
mnie opinii lekarskiej wystawionej przez zespół medyków
i przynajmniej telefonicznie skonsultować się z radcą prawnym. Ja należę do tej rodziny tylko dlatego, że się w niej urodziłam – twój los bardzo mnie martwi. Coś musi być z tobą
nie tak, że mnie wybrałeś.
Gianluca odchylił głowę i się roześmiał.
– Nie ma normalnych rodzin.
– Dlaczego?
– Bo rodziny tworzą ludzie.
– Nigdy nie widziałam drugiej rodziny tak szalonej jak
moja. Mam wrażenie, że twoja rodzina jest zupełnie normalna.
– To przyjrzyj się jej uważnie. Moja córka w wyniku małżeństwa ma za krewnych grupę dziwnych ludzi: nigdy nie podnoszą głosu, mówią zawsze szeptem i są sobie bardzo mało
bliscy. Profesorowie.
– Ale spaja ich przynajmniej błyskotliwy intelekt. A my
co?
Gianluca zastanowił się nad tym przez chwilę, po czym
powiedział:
– Wy robicie buty, więc was spajają skóra i gwoździe.
Niesamowicie romantyczna chwila rozgrywająca się na dachu w jednej chwili prysła niczym bańka mydlana, gdy Gianluca porównał nasze uczucie do materiałów składających się
na przyziemne mokasyny.
– No i miłość – powiedział, jakby się nagle zorientował. –
Miłość, którą nic nie zachwieje.
– A, tak, to też.
– Jeśli ludzie się kochają, to czegóż im więcej trzeba?
– Zgody.
Gianluca się roześmiał.
– Twój ojciec się rozpłakał, gdy poprosiłem go o twoją
rękę.
– Był rozczarowany, że chcesz się ograniczyć tylko do ręki.
Pewnie liczył na to, że weźmiesz całość.
13
– Chcę całość.
Czy Gianluca naprawdę się nie zorientował, że mój ojciec
nie płakał z radości, tylko z ulgi? Odkąd lekarze wszczepili
mu do jego chorej prostaty radioaktywne ziarenka, tata był
kłębkiem nerwów. Martwił się o dzieci, drżał o własne bezpieczeństwo i po cichu liczył na to, że żadne z nas nie będzie musiało samotnie stawiać czoło nieznanej przyszłości. (Jakby tego
było mało, podczas kuracji zażywał również żeńskie hormony,
w związku z czym przez pewien czas sądził, że skończy w sportowym staniku i damskich majteczkach i już nigdy nie będzie
mu dane chodzić w starych męskich T-shirtach i bokserkach).
– Nie doceniasz swojego ojca – powiedział Gianluca.
Dutch Roncalli rozumiał moje bezpieczeństwo jako małżeństwo, stałą pensję, dach nad głową i życie u boku mężczyzny, który nie podnosi ręki w gniewie. Zamiast jednak
przyznać otwarcie, jak nisko – choć można by uznać, że jest
w tym względzie zwykłym realistą – wiesza poprzeczkę, powiedziałam:
– Tata mi ufa. Zawsze mi ufał. Skoro postanowiłam z tobą
być, on to akceptuje.
– Moim zdaniem jego miłość do ciebie to coś pięknego.
Każdy ojciec staje w obliczu dylematu. Z jednej strony chciałby zapewnić córce szczęście, ale z drugiej strony wie, że nie
ma na świecie mężczyzny, który byłby dla niej dostatecznie
dobry.
– Twoja córka wyszła za świetnego faceta.
– Ojciec nie widzi w zięciu dobrego człowieka. Widzi tylko
wady.
Małżeństwo z Gianlucą oznaczało automatycznie zyskanie nowej rodziny – w osobach jego córki Orsoli i jej męża
Matteo. Właśnie w związku z tym różnica wieku między nami
stawała się oczywista. Córka Gianluki była w tym samym wieku co moja młodsza siostra Jaclyn. A mnie nigdy nawet nie
przyszło do głowy, że mogłabym zostać czyjąś macochą. Rany
boskie, kolejny powód do zmartwień!
14
– Matteo jest dobrym człowiekiem – ciągnął swój wywód
Gianluca – ale gdy przyszedł prosić o rękę Orsoli, zachowałem
się dość defensywnie. Chciałem się upewnić, że wie, jak wielki
skarb mu się trafił, że moja córka jest naprawdę wyjątkowa.
Zamierzałem go o tym dobitnie poinformować. Twój ojciec
zachował się tak samo. Powiedział mi w tajemnicy, że jesteś
jego ukochanym dzieckiem i że mnie zabije, jeśli spotka cię
jakaś krzywda. Potem zaproponował mi wspólną przejażdżkę.
– Zgodziłeś się?
– Oczywiście.
– Charliego i Toma też zabrał na przejażdżkę.
– Rozumiem, że to jakiś rytuał.
– To pretekst, żeby wywieźć gdzieś absztyfikanta i trochę go
nastraszyć. Z Charliem pojechał do Home Depot i zaparkował
przy śmietnikach, żeby dodatkowo wzmocnić swój przekaz.
Jak się okazało, wcale nie miał zamiaru go zabijać i porzucać
jego ciała. Chciał się natomiast przekonać, na ile dobrze Charlie radzi sobie z majsterkowaniem. Kazał mu wymienić wszystkie osłony przeciwsztormowe w całym domu w Forest Hills.
– Przeszedł tę próbę pomyślnie?
– Montował je przez trzy soboty, ale ostatecznie ożenił
się z Tess. Gdy przyszła pora na Jaclyn, spodziewaliśmy się
kolejnej wycieczki do sklepu z narzędziami. Mama męczyła
więc ojca o replikę fontanny di Trevi, którą chętnie widziałaby na trawniku przed domem, tym bardziej że wujek Toma
był szczęśliwym posiadaczem koparki. Tymczasem zamiast
instalować fontannę, Tom pojechał z tatą na cmentarz pod
wezwaniem Królowej Męczenników, gdzie znajduje się grób
Jamesa Hurleya, jedynego Irlandczyka wżenionego do naszej
rodziny. Tak na marginesie, Tom nie zrozumiał aluzji.
– Ja też bym nie zrozumiał. Masz ochotę coś zjeść?
– Umieram z głodu. Idziemy do Valbella’s. Tamtejszy krab
jest po prostu nieziemski.
– Chodźmy do twojej siostry – zaproponował Gianluca.
– Mówisz poważnie?
15
– Nie chcesz spędzić Wigilii z rodziną?
– Usłyszałeś cokolwiek z tego, co właśnie powiedziałam?
– Myślałem, że przesadzasz.
– Nie powinniśmy tam iść.
– Powinniśmy przekazać twojej rodzinie radosną nowinę.
– Możemy z tym zaczekać do jutra. Niech to będzie niespodzianka na Boże Narodzenie. Dziś będzie tam uczta siedmiu ryb. Właśnie się zaręczyłam. W ten najszczęśliwszy dzień
mojego życia nie chcę pachnieć smażonymi małżami.
– To jest najszczęśliwszy dzień twojego życia?
– Nie widać?
Przywołałam na twarz jak najszerszy uśmiech i stanęłam
prosto, bo przecież mama zawsze mi powtarzała, że jak się
chce coś sprzedać, to trzeba się dobrze zaprezentować. Dzisiaj sprzedawałam siebie. Na chwilę w mojej głowie pojawiło się wspomnienie poważnego błędu, który popełniłam
wcześniej tego samego wieczoru. Żałowałam, że nie da się
tego po prostu wymazać tak, jak zmywa się kredę z zamszu.
Martwiłam się też innymi rzeczami. Gianluca i ja przeżyliśmy wspaniały romans, który zaczął się we Włoszech, rozkwitł
w Argentynie i doprowadził do małżeństwa w Ameryce. Zakochaliśmy się w sobie podczas rozłąki, a gdy byliśmy razem,
czuliśmy nieodpartą potrzebę wyrażania wszystkich naszych
uczuć. Tylko że jakoś niewiele z tego wychodziło. Gianluca
był już po pięćdziesiątce i sporo w życiu przeżył. Moje życie,
choć znacznie krótsze, też nie należało do mało skomplikowanych. Tyle chciałam się o nim dowiedzieć! Ostatecznie jednak z powodu kolejnych drobnych kryzysów w pracy i przeróżnych rodzinnych zobowiązań jakoś nie mieliśmy okazji
powiedzieć sobie tego wszystkiego, co należało.
– Chciałbym, żebyś była ze mną szczęśliwa.
Rzuciłam mu się w ramiona.
– Nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę dzieje! – Mój
okrzyk odbił się echem od ścian Holland Tunnel, by dotrzeć
aż do Jersey.
16
Nie miałam ochoty rozkładać całego tego wieczoru na
czynniki pierwsze, by z poszczególnych jego wątków pozostał
tylko stosik lnianych włókien na podłodze warsztatu. Ten jeden raz chciałam się po prostu cieszyć własnym szczęściem.
P o s t a n o w i ł a m być szczęśliwa. Na rachunek sumienia
przyjdzie czas później.
– Powiedziałam ojcu, że przyjdziemy. Czeka na nas. Prosiłam go, żeby nie mówił o niczym matce ani nikomu innemu.
Chciałabym, żebyśmy mogli powiedzieć im sami.
– Widzę, że wszystko dokładnie zaplanowałaś.
Mój narzeczony się uśmiechnął, a potem wypowiedział
słowa, które są niczym muzyka dla uszu dziewczyny z miasta, ale też dla każdego, kto używa MetroCard nawet częściej
niż Visy, czyli regularnie korzysta z publicznego transportu
i marzy o tym, by zamiast na plastikowym krzesełku dwunastokołowego wagonu podróżować w kubełkowym fotelu
osadzonym na czterech kołach:
– Wynająłem samochód.
– W takim razie… – Poczułam wręcz przypływ pożądania
do tego mężczyzny.
– Pojedziemy do Montclair, New Jersey.
Gianluca objął mnie ramieniem i odwrócił się w kierunku
schodów.
– Poczekaj. – Chwyciłam go za rękę.
– O co chodzi?
– Daj mi, proszę, jeszcze chwilę na tym dachu, tylko z tobą.
Jak tylko przekroczymy próg u Tess, nasz ślub przestanie należeć do nas. Zostanie przejęty przez moje siostry, mojego ojca
i matkę, moją babkę, twojego ojca i Gabriela, nie wspominając
nawet o pracownikach obsługujących ofertę dla nowożeńców
w sklepach w Forest Hills, takich jak Saks Fifth Avenue, Restoration Hardware, Costco czy dyskont kryształów Lou Filippo. Chcę cię mieć jeszcze przez chwilę dla siebie, zanim moje
siostry zaanektują nasz ślub i przejdą na rygorystyczną dietę,
żeby zmieścić się w domyślny rozmiar sukni dla druhny.
17

Podobne dokumenty