Dariusz Maciej Grabowski WYBIERAJ – EMIGRACJA ALBO

Transkrypt

Dariusz Maciej Grabowski WYBIERAJ – EMIGRACJA ALBO
Dariusz Maciej Grabowski
WYBIERAJ – EMIGRACJA ALBO BEZROBOTNY ZAWODOWY
Zacznijmy od faktów.
W poszukiwaniu pracy wyemigrowały 2-3 miliony Polaków, głównie
młodych, zdolnych, aktywnych, energicznych. By uchwycić skalę zjawiska
powiem, że wielkość ta odpowiada dziesięcioletniemu przyrostowi
naturalnemu w Polsce. To tak, jakby w ciągu dekady Polacy nie rodzili się, a
wyłącznie wymierali.
Według ostatnio przeprowadzonych badań około półtora miliona dorosłych
Polaków jest zdecydowanych wyemigrować w poszukiwaniu pracy. Co gorsza,
w sumie około cztery miliony naszych rodaków poważnie rozważa emigrację za
pracą. Główne powody i motywy ich decyzji to zarobki i lepszy standard życia.
Najliczniejszą grupę potencjalnych emigrantów stanowią ludzie młodzi do 35
roku życia (ponad 60%), mieszkańcy województw wschodnich i południowych
ze wsi i małych miasteczek. Co ciekawe, za próg wynagrodzenia powyżej
którego gotowi byliby zostać i pracować w Polsce uznają kwotę około 2,5
tysiąca złotych netto. Dodajmy, że według oficjalnych statystyk
zarejestrowanych bezrobotnych w Polsce jest około półtora miliona.
Zjawiskiem nowym, o wysokiej dynamice, którego lekceważyć nie należy jest
imigracja zarobkowa do Polski około jednego miliona Ukraińców. Gdzie
znajdują zatrudnienie? Przede wszystkim w rolnictwie, budownictwie, usługach,
handlu. Wykonują prace ciężkie, niskopłatne, bez przestrzegania kodeksu pracy,
respektowania norm zdrowotnych i ekologicznych.
Pora wyciągnąć wnioski.
Pierwszy z nich: błędna polityka wysokiego opodatkowania niskich płac
doprowadziła do wyrugowania części Polaków z wykonywania zawodów
przejętych następnie przez Ukraińców. Gdyby jednocześnie Polacy znajdowali
zatrudnienie w zawodach wyżej płatnych, cieszących się większym szacunkiem
bądź prestiżem moglibyśmy powiedzieć, że nic złego się nie dzieje. Ale tak nie
jest, czego dowodem właśnie chęć emigracji około półtora miliona Polaków o
niskim wykształceniu. A zatem polityka kolejnych rządów polega na
kreowaniu mechanizmów ekonomicznych, rugowania Polaków z rynku pracy i
rozszerzania tego rynku dla Ukraińców. W konsekwencji polityka ta wymusza
na młodych Polakach emigrację zarobkową. To jest prawda, której nikt głośno
nie ma odwagi powiedzieć.
Wniosek drugi: wysokie opodatkowanie niskich dochodów stoi w
całkowitej sprzeczności z próbą wprowadzenia polityki prokreacyjnej poprzez
ustawę 500+. Tam, gdzie zmusza się do emigracji, utrudnia zakładanie i
samowystarczalność materialną rodzin nie należy liczyć na wysoki przyrost
naturalny.
Wniosek trzeci: znaczna część Ukraińców pracuje na szaro bądź czarno czyli
nie płaci w Polsce podatków. Ile z tego tytułu wynoszą straty budżetu? Warto
spytać ministra finansów. Co więcej, Ukraińcy starają się zarobione pieniądze
zaoszczędzić, czyli ograniczają własną konsumpcję, zmniejszają popyt ku
utrapieniu producentów i handlowców w Polsce. Ci ostatni przecież nie
sprzedawszy i nie zarobiwszy zapłacą mniejsze podatki. Ukraińcy zaoszczędzone
złotówki wymieniają na dolary i wywożą z Polski, czym pogarszają bilans
płatniczy, ograniczają obieg pieniądza a w sumie rozmiary inwestycji i
wynikającego stąd przyrostu zatrudnienia w Polsce. Według moich szacunków
skala wywozu dewiz z Polski przez Ukraińców wynosi od trzech do pięciu
miliardów dolarów.
Wniosek czwarty: pod znakiem zapytania postawić należy działalność
urzędów pracy i całego systemu „kojarzenia” pracodawców z pracownikami.
Jaki sens mają szkolenia, przekwalifikowania, kursy i tym podobne
przedsięwzięcia dla młodych ludzi bez kwalifikacji, jeśli pracy dla nich nie
będzie, bo Ukraińcy podejmą ją za niższą płacę. Mamy do czynienia z grą
pozorów, gdzie urzędy pracy udają, że troszczą się o bezrobotnych a bezrobotni
udają, że szukają pracy. Wychowaliśmy dzięki złemu prawu pracy i prawu
podatkowemu zastępy, o których bard Warszawy Stanisław Grzesiuk śpiewał,
że każdy z nich „jest chłop morowy i bezrobotny jest zawodowy”.
Zastanówmy się nad przewidywanym rozwojem wypadków. Należy obawiać
się pogarszania sytuacji ekonomicznej i politycznej na Ukrainie. Destabilizacja w
tym kraju, która może nastąpić niebawem, wywoła zwiększony napływ
imigrantów zarobkowych do Polski. Rozszerzy to strefę pracy na szaro i czarno,
ale co ważniejsze może wzmóc presję na spadek realnych wynagrodzeń tam,
gdzie Ukraińcy znajdują zatrudnienie. W konsekwencji pogorszy się pozycja
polskich pracowników, zmniejszą możliwości znalezienia pracy, wzmocnią
motywacje do emigracji z Polski. O konsekwencjach powyższych zjawisk dla
budżetu państwa pisałem powyżej.
Co zatem należy zrobić?
Za najważniejsze uważam szybkie i radykalne uporządkowanie systemu
wynagradzania i opodatkowania najniższych wynagrodzeń poprzez
zwiększenie kwoty wolnej od podatku do poziomu właśnie 2-2,5 tysiąca
złotych miesięcznie, czyli poziomu postulowanego przez potencjalnych
emigrantów. Porównajmy - środki przeznaczone na ustawę 500+ pozwoliłyby
zatrudnić dwa miliony bezrobotnych i powiększyć ich wynagrodzenie o około
tysiąc złotych z obecnego minimum wynoszącego 1355 złotych netto. A to
przecież oznacza, że potencjalni emigranci zdecydowaliby się na pozostanie w
Polsce, tu konsumowali i płacili podatki, tu zakładali rodziny i mieli dzieci.
Należy także obniżyć narzuty na płace (ZUS) dla najniżej płatnych zawodów.
Przedsiębiorców zaś należy premiować ulgami inwestycyjnymi, przyspieszonym
i zwiększonym odpisem amortyzacyjnym.
Naiwnością jest mniemać, że napływ Ukraińców do Polski uda się ograniczyć
bądź zlikwidować metodami administracyjnymi. Jest już za późno. Są firmy,
branże, które całą kalkulację oparły na tanim robotniku ukraińskim. Byłoby
głupotą je niszczyć. Należy zatem zalegalizować pracę Ukraińców w Polsce w
taki sposób, by przestało się opłacać zatrudniać ich nielegalnie, a ich samych
zniechęcić do takiej pracy. Służyć do tego może podatek ryczałtowy.
Należy także przeciwdziałać aprecjacji złotówki względem dolara, dążyć do
osłabienia jej kursu, a zatem nie naśladować bezwolnie polityki Europejskiego
Banku Centralnego kierowanego pod dyktando i w interesie Niemiec. Polityka
mocnego złotego ma swoje konsekwencje na rynku zatrudnienia w Polsce,
szczególnie w zawodach niskopłatnych. Zwiększa napływ imigrantów
zarobkowych z Ukrainy, a Polaków „wypycha” na emigrację. I jednym i drugim
się to opłaca, ale Polska traci pod każdym względem.
Należy także odebrać Ukraińcom prawo do ubiegania się o 500 złotych na
dziecko, co zostało wpisane w tak rozreklamowaną przez rząd ustawę.
Szacować można, że około 100 tysięcy Ukraińców skorzysta z takiej dopłaty.
Pytam o co chodzi rządowi? Czy o tworzenie dodatkowych zachęt dla
imigrantów zarobkowych z Ukrainy? Przecież to rząd deklarował, że zależy mu
na przyroście naturalnym Polaków, a nic nie wspominał o Ukraińcach.
Uważam, że program zmian w polityce społecznej i socjalnej obiecany
wyborcom przez rządzących, nie zweryfikowany i nie podporządkowany
mądremu programowi ekonomicznemu, w którym na czołowym miejscu
postawiony zostanie los i interes małego i średniego polskiego przedsiębiorcy
może zakończyć się porażką polityczną. Realne koszty poniosą pracownicy i
polskie rodziny.