„Mądrze” czy mądrze?

Transkrypt

„Mądrze” czy mądrze?
fot. archiwum autora
LABORATORIUM 7-8/2009
|TELEOBIEKT Y W
„Mądrze”
czy mądrze?
ej wiadomości wciąż nie mogę zapomnieć. 25 marca
2009 roku w „Teleekspressie” pojawił się felieton o korepetycjach na wyższej uczelni. Oto przed sprawdzianem
z analizy matematycznej studenci Politechniki Opolskiej poprosili pracownika Urzędu Marszałkowskiego (nie profesora! i nie
pracownika uczelni!) o pomoc. Człowiek ten potrafił bowiem
potocznym językiem, a zatem „po ludzku”, wyjaśnić, o co chodzi. Za te korepetycje brał „co łaska”.
Sprawa się wydała. Spiskowców „zdekonspirował” prodziekan
Wydziału Budownictwa. Pan dr hab. Zbigniew Zembaty powiedział: – Najbardziej zdziwieni byli studenci, że przeszkadzamy
im w nauce. Prodziekan obiecał jednak, że nie wyciągnie konsekwencji wobec „winowajców”.
Ciekawe, że nikt nie ukarał wykładowców. Przyjęło się bowiem
zakładać, że po pierwsze, jeśli studenci czegoś nie rozumieją,
jest to ich wina. Po drugie, sporo osób sądzi, że uczony może,
a nawet powinien mówić tak, by niewiele osób potrafiło go zrozumieć. Im bardziej skomplikowanie, tym „mądrzej”.
Są profesorowie, którzy uważają, że poważna nauka jest przeznaczona tylko dla elit. Być może mają nawet rację. To proszę,
by profesor zajmujący się fizyką jądra atomowego lub obróbki
skrawaniem opowiedział o swoich pracach profesorowi historii
lub psychologii. Profesor historii też jest elitą, a jego prestiż
być może jest nawet sporo wyższy niż profesora fizyki. Chyba
to wyjaśnianie też nie będzie łatwe.
Jaki ma to związek z pracami laboratoriów?
Bardzo często bywam z kamerą w różnych ośrodkach
naukowych. Staram się pokazać ciekawe prace i ważne osiągnięcia. Niestety, często uczeni nie potrafią w sposób jasny
wytłumaczyć, czemu służą prowadzone badania. Ostatecznie
nie byłoby w tym nic złego, w końcu nie każdy jest dobrym
mówcą. Mam jednak wrażenie, że ów pseudonaukowy żargon
nierzadko powoduje utratę z pola widzenia rzeczywistego celu
prac. Czasem dopiero szef/profesor/dyrektor potrafi wyjaśnić,
czemu to wszystko służy. A pozostali pracownicy laboratorium?
Jak można wymagać od nich twórczego wkładu w prowadzone badania?
Jest także drugi, znacznie poważniejszy skutek braku jasnych
i zrozumiałych wypowiedzi. W jaki sposób możemy przekonać
społeczeństwo, a także jego wybranych reprezentantów – posłów czy przedstawicieli administracji – że badania naukowe
są potrzebne? Skoro nie potrafimy prosto wyjaśnić, do czego
służą prowadzone prace, to trudno się dziwić, że wiele osób
uważa naukę za rodzaj bezproduktywnego obciążenia budżetu państwa.
T
58
Owszem, pewnie dostaniemy dotacje i granty, zwłaszcza
unijne. Dla części społeczeństwa będzie to potwierdzeniem
faktu, że administracja europejska marnotrawi środki na niezrozumiałe cele. A przecież mogłaby więcej dać na stocznie,
kopalnie lub rolnictwo!
Tylko najwięksi zapaleńcy wśród przedsiębiorców chcą przeznaczać swoje pieniądze na badania w krajowych laboratoriach.
Cóż, nasze laboratoria nie mają opinii „wylęgarni” nowych idei,
pomysłów, wynalazków i technologii. Jeśli tak, to szkoda pieniędzy. I dlatego nakłady na badania ze strony polskich firm
są znikome.
Oczywiście, są chwalebne wyjątki. Istnieją profesorowie, którzy potrafią mówić mądrze, ale językiem zrozumiałym. Niestety,
wciąż jest ich bardzo mało. Mimo tzw. szkoleń w zakresie komunikacji medialnej sytuacja zmienia się bardzo powoli.
„Wyznaczono strukturę oraz dynamiczną reakcję na bodźce
elektrochemiczne serii modelowych katenanów, małych »maszyn
molekularnych«. [...] W katenanach pierścień eteru koronowego i wielki pierścień kompleksu bismakrocyklicznego tworzą
strukturę »sandwiczową« tak, że pierścień benzenowy zajmuje
pozycję pomiędzy pierścieniami azamakrocyklicznymi”. „Trwają
prace nad syntezą i badaniem właściwości receptorów makrocyklicznych o chiralności polarnej, jak również nad receptorami
cyklochiralnymi”. To zaledwie dwa cytaty z broszury, która miała
służyć upowszechnieniu wiedzy na temat możliwości krajowych
instytutów. Kogo i do czego przekonały takie teksty?
Niestety, obawiam się, że sytuacje takie jak ta na Politechnice
Opolskiej nie przysłużą się lepszej komunikacji ze społeczeństwem. Studenci w końcu jakoś zaliczą analizę matematyczną,
nawet bez rozumienia, o co w tym chodzi (mają na to wiele
sposobów). Przyzwyczajeni do tego, że naukowcy mówią hermetycznym, niezrozumiałym językiem w przyszłości również nie
będą chcieli mówić prosto i jasno. Będą przekonani, że wielkość
uczonego ocenia się po tym, na ile potrafi skomplikować swoją
wypowiedź. I tak błędne koło będzie toczyło się dalej.
A my nigdy nie dowiemy się, czy naukowcy mają nam coś
do zaoferowania. I nadal będziemy głosowali na polityków,
którzy są przeciw „marnotrawieniu” pieniędzy na badania.
Przecież mamy wiele innych potrzeb. W efekcie nie będziemy
mieli szans na produkcję nowoczesnych wyrobów. Pieniędzy
na badania będzie coraz mniej.
A wszystko przez brak „ludzkiego języka”.
Szkoda.

Wiktor Niedzicki