Współczesne autorytety
Transkrypt
Współczesne autorytety
Prace nagrodzone w Konkursie Literackim „Współczesne autorytety” I miejsce Bartosz Szczerbik kl. III II miejsce Anta Karaś kl. I III miejsce Patrycja Błauciak kl. I „Poszukiwania, czyli o współczesnych autorytetach” Bartosz Szczerbik Każdy gatunek wymiera. Prędzej czy później. Jednak im czegoś mniej, to paradoksalnie bardziej to zauważamy. Rośliny i zwierzęta bierzemy pod ochronę, mądrych doceniamy dopiero, gdy odrzuciliśmy ich rady, polegliśmy na polu naszej domniemanej chwały, ponieśliśmy klęskę. Tak to już jest, że człowiek przekorny, jeśli sam nie dostanie po głowie, to się nie nauczy. Na pewno każdy z nas choć raz w życiu uważał, że wie coś lepiej niż inni, a już na pewno lepiej niż rodzice. Podobno bunt młodzieży to coś naturalnego i w gruncie rzeczy ciężko się z tym kłócić. Młodzież zawsze się buntowała i buntować będzie, jeśli nie dlatego, że to ich wewnętrzne przekonanie, tzw. mus, to po prostu dla zasady lub zabawy. Słyszałem, że bierze się to poniekąd stąd, że młodzi chcą jakiegoś innego zewnętrznego autorytetu. Współczesne autorytety to właśnie gatunek, o wymarcie którego zaczynam się bać. Sam będąc jeszcze dzieckiem, tak dzieckiem, nie zamierzam dorośleć do końca na miły Bóg, widząc zachowanie niektórych „dorosłych”, kałasznikow mi się w kieszeni przeładowuje. Wracając do sedna sprawy. Będąc bądź co bądź młodym człowiekiem, widzę, jak zachowują się moi rówieśnicy i coraz częściej mam wrażenie, że jestem za stary jak na swoje pokolenie. Nie rozumiem niektórych słów, irytuje mnie ciągłe i usilne skracanie słów, tj. „spokojnie, spoko, spox, spk”. Jakby napisanie tych trzech, czterech literek więcej przemęczyło czyjś kciuk, którym i tak nieustannie jeździsz po ekranie swojego ajfona. Mógłbym zacząć wymieniać mnożące się tu przykłady, jednak nie o tym mowa. Mowa o autorytetach, których jest mało, a których tak bardzo potrzeba. Ludzie uwielbiają odgrzewać tekst pseudomotywacyjny, czyli (tu czas na werbel): „Bądź po prostu sobą!”. Hm..., a czy właśnie to nie jest najtrudniejsze? Aby być sobą, trzeba mieć na siebie pomysł i szczerze podziwiam ludzi, którzy go odkryli i zrealizowali, bo musieli mieć wiele samozaparcia i odwagi. Ci, którym to się nie udało albo pozostają szarzy i nie chcą robić nic, na co ludzie mogliby nieprzychylnie spojrzeć lub ocenić, zdarza się również, że szukają autorytetu, który im pomoże. Niestety niewiele jest tych „wzorców” do wyboru, jeśli chodzi o dzisiejsze czasy. A skoro mowa o współczesnych autorytetach, to pojawia się jeszcze większy problem, w tej dekadzie nie wychwyciłem nic dla siebie, ale może słabo się rozglądałem. Dlatego chcę poszerzyć nieco granice czasowe, w których będę poszukiwał tego wzorca. Zanim co, mam jedno pytanie. Czy mieliście kiedyś taki okres, że wstawaliście z łóżka z mrukiem niezadowolenia, przytłoczeni nudą i patrząc na poranną kawę chwytaliście gazetę z nadzieją, że przeczytacie o jakimś tragicznym wypadku, głodujących dzieciach, tym samym mając nadzieję, że „ktoś ma jednak gorzej niż ja?”. Jeśli nie, to macie szczęście, a jeśli tak, to wyobraźcie sobie, że po takim poranku wychodzicie z domu i jesteście kimś, kim zawsze chcieliście być, a jeśli nie lepszym od siebie, to chociaż ciekawszym. Przyjemne prawda? To właśnie powód, dla którego podziwiam aktorów. Za każdym razem poznajemy ich z innej strony (chyba, że mówimy o tych „aktorach”, którzy grają w tasiemcach). Zdaję sobie sprawę, że nie jest to tak łatwa sztuka, jak łatwo i lekko ją opisałem. Nie ma tak, że „wychodzisz, tworzysz, wracasz”, to wymaga znacznie większego nakładu sił, ale dzięki temu jest to sztuka jeszcze bardziej warta uwagi. Aktorem, nad którego pracą chciałbym się skupić, jest najwybitniejszy (jeden z najwybitniejszych… ale to już tak nie brzmi, prawda?) przedstawiciel sceny polskiej Pan Marek Kondrat i jego fantastyczna, kreacja wszechczasów Adaś Miauczyński. Po pierwsze. Pan Marek aktor wybitny i nietuzinkowy. Od lat osiemdziesiątych każdy niemal film z jego udziałem zdobywał rozgłos, a każda postać stawała się kultowa. Myślę jednak, że szczytu sięgnął, gdy współpracował z Markiem Koterskim i wspólnie stworzyli Adasia w filmie „Dzień Świra”. Pan Marek stał się dla mnie autorytetem, gdyż sam zacząłem się interesować tym zawodem. Najwięcej dała mi do myślenia postać Adasia, odkryłem „Dzień Świra” na nowo. Gdy oglądałem go kilka lat temu już mi się spodobał, jednak wtedy była to masa łaciny wypluwana przez bohatera, teraz… teraz też (mówiłem już, że nie dorosnę?) jednak poza tym, zobaczyłem postać Adasia inaczej niż kiedyś. Z przerażeniem odkryłem, że ta postać jest bardziej realna i prawdziwa niż przerysowana, odkryłem to, czego tak wielu ludzi może się boi czy niebawem zacznie bać. Obawy może budzić szarość społeczeństwa lub władza „biała czy czerwona”, która zaciśnie swoją chłodną dłoń na naszych gardłach w uścisku, który jest na tyle słaby, iż pozwala wziąć płytki oddech, lecz jednocześnie na tyle mocny, aby nie móc złapać go na tyle, by wykrzyczeć wszystko to, czego chcemy. Obecnie ci dwaj panowie są moimi największymi autorytetami. W tym co robię, w mojej „małej twórczości” chciałbym być jak pan Marek, a Adaś jest po to, abym pamiętał przed czym chcę uciec. O i proszę, znalazłem w miarę współczesny autorytet i jeden antyautorytet, przy okazji uświadomiłem sobie, że wzór, który może być dla nas idealny nie musi być prawdziwy, rzeczywisty, przecież może być fikcją, a to chyba nawet lepiej. Odkryłem wzór dla siebie po dość krętej drodze, ale nie zawsze musi być to tak trudne. Jak się okazuje nie musimy szukać perfekcji, naprawdę istotna jest bowiem inspiracja do twórczego działania. Każdy ma inny gust, więc musimy szukać oddzielnie, ale gdy wytężyć oko, zawsze można coś ujrzeć. „Mój autorytet” Anita Karaś klasa I gimnazjum Słowo autorytet ma kilka znaczeń. Według mnie autorytet (jeśli chodzi o osobę) to ktoś, kto jest dla nas ważny, ktoś kto daje nam wskazówki jak dalej żyć, jak spełniać marzenia i jak walczyć z przeciwnościami, jakie stawia nam los. Często słyszałam jak koledzy mówili: „To mój autorytet”, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam co to tak naprawdę znaczy, nie wiedziałam do dnia, gdy pierwszy raz usłyszałam piosenkę mojego ulubionego zespołu. Nieświadoma jak to wpłynie na moje życie, usiadłam i zaczęłam wsłuchiwać się w słowa tej piosenki. Z sekundy na sekundę mój uśmiech stawał się coraz większy, a po dłuższej chwili już nuciłam tę piosenkę i tak zaczęła się moja przygoda z One Direction, pięcioma chłopakami, których z radością nazywam „swoimi autorytetami”. Dlaczego to właśnie ich nazywam swoimi autorytetami? Dlatego, że są żywym dowodem na to, że marzenia się spełniają, dlatego że robią tak wiele dobrych rzeczy, pomagają tak wielu ludziom. Pieniądze za piosenkę "One way or another" oraz klip do niej, przeznaczyli dla chorych dzieci, to ta piosenka promowała Red Nose Day 2013. Uważam ich za swój autorytet, ponieważ kochają i szanują fanów, a wśród ich wielbicieli są i tacy, którzy niestety chorują i nie mają szans na to, aby pojawić się na koncercie One Direction, ale chłopaki i tak pomagają spełnić im marzenia. Zdarza się nawet, że przyjeżdżają do szpitali. To dzięki One Direction zmieniłam nastawienie do świata, stałam się optymistką i częściej się uśmiecham. To oni nauczyli mnie co to przyjaźń, miłość, rodzina, dzięki nim pokochałam Wielką Brytanię i dowiedziałam się, co to tak naprawdę dobra muzyka. W zespole jest pięć osób, pięciu chłopaków, którzy na swój własny sposób są wyjątkowi. Zayn Malik nauczył mnie tego, że wygląd to nie wszystko, że liczy się charakter. Dzięki niemu wiem jak ważna jest przyjaźń, rodzina i szkoła. To on spowodował u mnie fascynację językiem angielskim i chęć rozwijania się w tym kierunku. Harry Styles pokazał mi jak ważny jest uśmiech i wiara w siebie. Dzięki niemu wiem, że nie trzeba bać się życia, a po każdym upadku należy wstawać z jeszcze większą siłą. Louis Tomlinson pokazał mi jak zabawne może być życie, ile skrywa tajemnic oraz niespodzianek. To on nauczył mnie jak śmiać się z samej siebie i jak łatwo leczyć rany uśmiechem i dobrym nastawieniem. Dzięki niemu wiem, że życie jest piękne i zabawne. Liam Payne pomógł mi zrozumieć jak ważne w życiu są emocje. To dzięki niemu zrozumiałam, że nie warto wstydzić się łez, przecież wrażliwość to zaleta a nie wada. To on dał mi do zrozumienia, aby nie tłumić w sobie emocji, aby nie zamykać się przed światem tylko otworzyć się, pokazać co się czuje. Dzięki niemu zrozumiałam też, że warto być szczerym i lojalnym wobec osób które się kocha. Niall Horan - to dzięki niemu wiem, że nie warto przejmować się tym co mówią i myślą o mnie inni, że nie każdy jest doskonały, każdy ma jakieś wady. To on nauczył mnie, abym zawsze była sobą i nie bała się wyróżniać, bo bycie innym sprawia, że jest się wyjątkowym. Dzięki niemu wiem też, że czasem warto wybaczyć nawet największym wrogom, bo każdy przecież zasługuję na drugą szansę. Dzięki tym pięciu osobom zrozumiałam jak ważne są marzenia i wiara w to, że się spełnią. To oni nauczyli mnie, aby się nigdy nie poddawać, aby zawsze walczyć o swoje. Jestem dumna z tego, że to ich nazywam swoimi autorytetami. „Święty autorytet” Patrycja Błauciak klasa I gimnazjum Autorytet jest to prestiż osoby oparty na uznanych i cenionych w społeczeństwie wartościach - religii, prawie, nauce. Jego idee i sugestie są odbierane przez innych jako najlepsze do naśladowania. Moim autorytetem jest nieżyjący Karol Józef Wojtyła – błogosławiony Papież Jan Paweł II. Rodzina Wojtyłów żyła skromnie. Dzieciństwo małego Karola zostało naznaczone śmiercią najbliższych, gdy miał 9 lat zmarła jego matka. Wychował się w rodzinie bardzo wierzącej i praktykującej. Był wyjątkowym, niezwykle wrażliwym człowiekiem. Umiał wybaczać wrogom i mordercom. 13 maja 1981r. podczas audiencji generalnej na placu Św. Piotra w Rzymie Jan Paweł II został postrzelony przez tureckiego zamachowca Mehmeta Alego Agcę. Po dojściu do zdrowia, papież odwiedził zamachowca w więzieniu. Po dłuższej rozmowie przebaczył mu. Był bardzo sprawiedliwym, dobrym i kochanym przez wiernych papieżem. Jako jedyny odwiedzał synagogi, cerkwie prawosławne, starał się zrozumieć wszystkie religie. Dawał dobry przykład i uczył miłości do Boga i bliźniego. W jednym ze swoich przemówień tak zwrócił się do ludzi: „Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu.” Jan Paweł II był przeciwko aborcji. Życie ludzkie stanowiło dla niego wartość najwyższą. Jako wikariusz bardzo lubił uczyć i przebywać z młodzieżą. Podczas pielgrzymek do Ojczyzny młodzież czuwała przy jego oknie na Floriańskiej, gdzie bardzo chętnie z nimi żartował. Do końca swoich dni starał się pokazywać im dobrą drogę. Tym samym stał się tak jakby papieżem młodzieży.