Geopolityka - Internetowe Archiwum KPN

Transkrypt

Geopolityka - Internetowe Archiwum KPN
2/21
Geopolityka1
(1985)
Spis treści
ZSRR przed wielkim zwrotem..............................................................3
1. Państwo rosyjskie czy azjatyckie? ........................................3
2. Nie ma już nadmiaru ludzi......................................................4
3. Niedostatek energii................................................................5
4. Wygasanie impetu rozwojowego i luka technologiczna..........6
5. Pułapka zbrojeń......................................................................7
6. Realia kształtują politykę...................................................8
7. Polityka i geopolityka..........................................................9
Między Rosją a Polską.....................................................................10
1. Konsekwencje rozbiorów........................................................10
2. Odwrót Rosji..........................................................................11
3. Słabość materialna................................................................11
4. Słabość kulturowa.................................................................13
5. Strefa rozrzedzonego ciśnienia............................................14
Sprawa niemiecka ...........................................................................16
1. Teza Dmowskiego....................................................................16
2. Szersze spojrzenie................................................................16
3. Parcie demograficzne............................................................18
4. Nowy układ geopolityczny...................................................19
1 "Geopolityka" w całości została opublikowana po raz pierwszy w 1985 r. nakładem Wydawnictwa Polskiego.
Składa się ona z trzech części, z których pierwsze dwie ukazały się po raz pierwszy w piśmie „Droga". Całość
została napisana, w ciągu kilku miesięcy, po zwolnieniu Leszka Moczulskiego z więzienia na mocy amnestii w
sierpniu 1984 r. a przed jego ponownym uwięzieniem w marcu 1985 r.
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
3/21
ZSRR przed wielkim zwrotem
Wszyscy mówią o geopolityce, wielu nią uzasadnia swe oceny rzeczywistości
politycznej. Jeżeli przez geopolitykę rozumieć determinizm geograficzny, tj.
przekonanie, że geografia pod każdym względem, ostatecznie i na zawsze rozstrzyga o
losie narodów - mamy do czynienia z wierutną bzdurą. Przykładem jest stereotyp
głoszący, że Polska musi zawsze ulegać woli Rosji lub Niemiec, bo jest malutkim
krajem między dwoma olbrzymami. Takie stwierdzenie, słuszne dla pewnych
momentów historycznych, nie ma żadnej wartości uniwersalnej, ponadczasowej i
wyprowadzanie z niego jakichkolwiek wniosków jest intelektualnie żałosne. Jeżeli
natomiast uważamy geopolitykę (zgodnie z jej własnymi założeniami) za dyscyplinę
badającą zmienne układy polityczno-przestrzenne, to należy najpierw poddać je
rzetelnej analizie i z niej dopiero wyprowadzać wnioski. Nie powinno zaskakiwać, że
na przestrzeni względnie krótkiego czasu wnioski mogą być diametralnie odmienne.
Układy polityczno-przestrzenne, a więc geopolityczne - są bardzo dynamiczne i
zmieniają się nieprzerwanie. Zwłaszcza poszczególne elementy tych układów
przeobrażają się bezustannie, a to zasadniczo odmienia relacje między nimi.
Poniższy artykuł otwiera cykl, w którym poddamy analizie aktualne układy
geopolityczne w jakich znajduje się obecnie Polska. Aktualne, to znaczy obecne,
odnoszące się do ostatniego ćwierćwiecza XX w. Omówimy stan i kierunki
przekształceń wewnętrznych, a także determinanty głównych elementów układu
ZSRR, Niemcy, Europa Zachodnia i leżące między nimi Międzymorze wraz z Polską,
oraz wynikające stąd polskie ograniczenia i możliwości. Analiza dokonywana jest w
kategoriach geopolitycznych. Oznacza to, że wyłącza poza ramy rozważań takie
niewyliczalne ewentualności jak wojna nuklearna albo radykalne całościowe zmiany
układu - zakładając, że sprawy rozwijać się będą względnie normalnie. Polityka nigdy
nie może przyjąć takiego założenia. Geopolityka musi.
Czy Związek Radziecki przetrwa do roku 1984 ? - pytał Almaryk. Przetrwał.
Ale w jakim stanie wchodzi w ostatnie piętnastolecie XX w. W 67 lat po rewolucji,
system radziecki jest już starszy niż w roku 1917 był system zmodernizowanego
caratu, stworzony przez Aleksandra II na przełomie lat 50 i 60 ubiegłego wieku. Rzecz
jednak nic tylko w tym, że ZSRR jest krajem o najstarszym ustroju państwowym na
euroazjatyckim kontynencie. Kryzys wewnętrzny tego olbrzymiego supermocarstwa
ma o wiele bardziej materialny wymiar.
1. Państwo rosyjskie czy azjatyckie?
Rosjanie są w ZSRR narodem panującym. To ich państwo. Czy ten stan będzie
jednak trwać długo? Przyrost naturalny u Rosjan spadł do 4%, gdy wśród narodów
azjatyckich ZSRR przekracza 20%. Obecnie co trzecie dziecko rodzi się w rodzinach
muzułmańskich, a 40% ogółu przyrostu naturalnego przypada na narody
nieeuropejskie. W ciągu dwu pokoleń skład narodowościowy ZSRR, ulegnie
zasadniczej zmianie: więcej niż połowę ludności stanowić będą narody azjatyckie, a
Rosjanie spadną do najwyżej 1/3 ogółu. Czasu na przeciwdziałanie jest jednak dużo
mniej: jeśli obecne tendencje nie zostaną powstrzymane, już około roku 2000 będzie
ostatecznie zdeterminowane, że Azjaci zdominują ZSRR. Już dzisiaj potencjał
demograficzny Rosjan jest zbyt słaby, aby wystarczyło ludzi do trzymania w ryzach
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
4/21
Imperium. Gdy w Rosji carskiej praktycznie wszystkie stanowiska urzędników i
oficerskie były obsadzane przez Rosjan, a armia i policja w ponad 90% była rosyjska,
gdy jeszcze 20 lat temu przestrzegano zasady, że 80% funkcjonariuszy i 66% sił
zbrojnych składa się z Rosjan - to dziś brakuje ludzi, aby utrzymać takie relacje. Coraz
więcej pozycji oddawać trzeba innorodcom. Załamuje się kolonizacja rosyjska. Na
macierzystym obszarze Rosji, z wyłączeniem aglomeracji Moskwy i Leningradu,
mieszka dziś ok. 10% ludzi mniej, niż w 1950 r. Rezerwuar ludnościowy, który
zapewniał kolonizowanie przez Rosję Syberii, ale na obszarach zamieszkałych przez
nie-Rosjan - jest bliski wyczerpania. Procentowy udział Rosjan w zaludnieniu
poszczególnych republik maleje, na Zakaukaziu i w Azji Centralnej w tempie
zastraszającym. Zaludnienie wschodniej Syberii i Dalekiego Wschodu zostało
zahamowane. Równocześnie gwałtownie rozwijają się narody azjatyckie. W ciągu
ostatnich dwudziestu lat Kirgizi, Turkmeni, Uzbecy i Tadżycy podwoili swoją
liczebność. Na obszarze zamieszkałym przez te cztery narody - cztery republiki
środko-woazjatyckie, między Morzem Kaspijskim, a Chinami - tworzy się
demograficzny punkt ciężkości całego ZSRR.
Często mówi się, że tego rodzaju zmiany relacji narodowych doprowadzą do
rozpadu ZSRR, ponieważ poszczególne narody zdążać będą do emancypacji i
utworzenia własnych państw narodowych. Zwłaszcza tendencja odśrodkowa narodów
muzułmańskich jest groźna. Taki rozwój sytuacji jest wielce prawdopodobny. Nie jest
to jednak ewentualność najgorsza dla Rosjan. Mimo rozpadu ZSRR, państwo rosyjskie
zachowałoby większą część obecnego terytorium. Znacznie gorszą perspektywą jest
zachowanie ZSRR przy zepchnięciu Rosjan do pozycji narodu zależnego i przyjęcia
funkcji narodu panującego przez Azjatów. Byłby to współczesny odpowiednik dawnej
niewoli tatarskiej Moskwy z XIII - XV wieku. Tak wyraźnie zarysowany proces
przeobrażeń narodowych w ZSRR wymaga już dziś szybkiego przeciwdziałania. Jeśli
Rosjanie mają utrzymać swoją pozycję narodu panującego (a przynajmniej
współpanującego), konieczne jest gwałtowne zwiększenie przyrostu naturalnego
Rosjan. Władze na Kremlu wiedzą o tym doskonale i nie ukrywają swego niepokoju,
ale podjęte w ostatnich latach różnorakie działania nie dały dotychczas jakichkolwiek
zauważalnych wyników.
2. Nie ma już nadmiaru ludzi.
Przez całe stulecia było powszechnie wiadomo, że czego jak czego, ale ludzi w
Rosji nie brakowało. Dzisiaj to już historia. Obecnie z wszystkich potrzeb ZSRR
najbardziej dotkliwie odczuwa brak ludzi. Potrzeby są dwojakie: chodzi o ludzi
potrzebnych do zasiedlania Syberii oraz o siłę roboczą.
Od dawna już wiadomo było, że utrwalanie granicy od strony Chin wymaga
zwiększenia wału demograficznego, rozciągającego się od Pacyfiku po ziemie w
Kazachstanie. W 1970 r. obliczono, że wał ten powinien do roku 2000 objąć około 50
mln. ludzi. Połowa tego trzydziestolecia już upłynęła, a w zaludnianiu Syberii nie
nastąpiły żadne istotne zmiany. Na 6 milionów mieszkańców radzieckiego Dalekiego
Wschodu dziś przypada 90 mln. Chińczyków w Mandżurii, a w roku 2000 będzie ich
w tej prowincji przynajmniej 150 mln. Jak długo może utrzymać się sytuacja, gdy na
południe od Amuru ludziom brakuje przestrzeni do życia, a na północ nadal setki
tysięcy kilometrów kwadratowych dobrych terenów osiedleńczych pozostaje prawie
bezludne?
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
5/21
Brak siły roboczej grozi nie w przyszłości, ale rozkłada gospodarkę radziecką
już dziś. Wzrost produkcji w ZSRR zależy bezpośrednio od wzrostu zatrudnienia. W
okresie 1965-1975 zatrudnienie wzrastało średnio o 2% rocznie. W latach 1976-80 o
1,1%: plan na okres 1981-1985 przewidywał wzrost o 0,5% rocznie, ale jak dotychczas
nie osiągnięto tego nawet w połowie. Dane te odzwierciedlają jedynie pół prawdy.
Dotyczą globalnie całego Związku Radzieckiego, gdy sytuacja w poszczególnych
częściach tego wielkiego kraju rysuje się odmiennie. Zapotrzebowanie na siłę roboczą
występuje głównie w strefach północnej i środkowej. Natomiast cały przyrost siły
roboczej jest na południu. Przemieszczenie siły roboczej z południa na północ okazało
się prawie niemożliwe, chyba, że przymusowo i za cenę powiększenia konfliktów
społecznych i antagonizmów narodowych. Zresztą Turkmeni czy Uzbecy nie
wytrzymują klimatycznych warunków północy. Dlatego w ciągu bieżącej pięciolatki
liczba zatrudnionych w Federacji Rosyjskiej (a także Ukraińskiej SRR) ulegnie
zmniejszeniu. Szczególnie krytyczna jest sytuacja w rolnictwie, gdzie przeważającą
część zatrudnionych stanowią starcy i kobiety. Podejmowane środki na rzecz
zwiększenia przyrostu naturalnego nie dają poprawy. Na wsi trudno jest nawet
zapewnić mężów dla wszystkich młodych kobiet. Radykalna zmiana sytuacji wymaga
poważnego zwiększenia funduszu populacyjncgo, a więc poważnego zwiększenia
budownictwa mieszkaniowego, opieki socjalnej i zdrowotnej, zaopatrzenia rynku i w
ogóle poziomu konsumpcji - a lakże ogromnego zmniejszenia zatrudnienia kobiet. Jest
to możliwe, jeśli będą środki na tego rodzaju „ nieprodukcyjne " inwestycje oraz na
modernizację i automatyzację licznych dziedzin wytwórczości, aby zastąpić energię
pracy ludzkiej.
3. Niedostatek energii.
Spodziewany już od kilku lat (patrz „ Droga " nr 2/78) kryzys energetyczny
ujawnił się w ZSRR bardzo wyraźnie. Wprawdzie najgorsze ma gospodarka radziecka
jeszcze przed sobą, ale sytuacja dzisiejsza jest bardzo ciężka. Wynika to przede
wszystkim z niedostatku ropy naftowej. Związek Radziecki posiada olbrzymie złoża
ropy naftowej i jest jej największym światowym producentem. To prawda, ale nie
zupełnie. Czynne złoża ropy naftowej wyczerpuje się szybko wskutek rabunkowej
eksploatacji, zaś na uruchomienie złóż rozpoznanych, rozmieszczonych na północy i
wschodzie, brak kapitałów, nowoczesnej technologii, infrastruktury. W następstwie
wzrost wydobycia ropy naftowej w ZSRR od końca lat siedemdziesiątych uległ
zahamowaniu. W dziesięcioleciu 1965-1975 wydobycie zwiększyło się o ok. 250 mln
ton, w pięcioleciu 1976-1980 miało wzrosnąć o dalsze 150 mln ton, ale powiększyło
się tylko o 100 mln ton. Gdyby nawet miano wykonać w całości obecny plan
pięcioletni, to wydobycie w 1985 r. obliczane średnio na 630 mln ton, będzie niższe od
planowanego na rok 1980 wydobycia 645 mln (wydobyta 603 min ton). Co gorsza,
eksport ropy musi systematycznie rosnąć. Zniżki cen powodują konieczność
zwiększenia wywozu, aby uzyskać ten sam efekt finansowy, w następstwie czego, przy
utrzymaniu spożycia na zwiększonym poziomie, gospodarka radziecka ( i całego
obozu) otrzymuje coraz mniej ropy. Ponieważ wzrost gospodarczy nie jest obecnie
możliwy bez wzrostu zużycia ropy naftowej, już sam ten czynnik bezwzględnie
blokuje radziecką gospodarkę. Sytuację łagodzi nieźle rozwijające się wydobycie gazu.
Ale i w tej dziedzinie dynamika maleje. Jeśli w pięciolatce 1966-1970 produkcja gazu
wzrastała przeciętnie rocznie wobec poprzedniego pięciolecia o 9,2%, a w pięciolatce
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
6/21
1975-1980 jeszcze o 8,5%, to w obecnym pięcioleciu planuje się tylko 6,6%. Podobnie
spada dynamika wzrostu produkcji energii elektrycznej. W trzech ostatnich
pięcioleciach wynosiła ona odpowiednio: 7,9%, 7,0%, 4,5%, a na obecne planuje się
3,7%. Najgorsze gospodarkę radziecką dopiero czeka. Przy bliskiej już stagnacji
wydobycia gazu oraz zmniejszenia się wydobycia ropy, wskutek wyczerpywana się
złóż kryzys energetyczny może zadławić całą gospodarkę. Zwłaszcza, że średni koszt
wydobycia tony ropy czy gazu w ZSRR jest najwyższy na świecie i stale rośnie.
4. Wygasanie impetu rozwojowego i luka technologiczna.
W ostatnim ćwierćwieczu Związek Radziecki zrobił olbrzymi skok materialny potencjał ZSRR uległ zwielokrotnieniu. Wbrew zapowiedziom nie udało się jednak
ani zrównać ze Stanami Zjednoczonymi, ani nawet zbliżyć do ich poziomu. Obecnie
impet rozwojowy ZSRR prawie całkowicie wygasi. Gdy w dziesięcioleciu 1955-75
przeciętny roczny wzrost nakładów na inwestycje wynosił 7,3%, to w okresie 1976-80
spadł do 3,5%, a na obecną pięciolatkę planowany jest na ok. 2% (wykonywany
znacznie niżej). Biorąc pod uwaga wzrost cen oraz znaczne zwiększenie kosztów
inwestycji, mamy do czynienia nie ze wzrostem, a ze spadkiem. Co ważniejsze, w
sytuacji obecnej dekady, ZSRR nie jest w stanie zdynamizować procesów
rozwojowych. Brakuje wszystkiego: środków, energii, ludzi. Poważne ograniczenie, o
ile nie wręcz wstrzymanie zachodnich kredytów jeszcze bardziej pogorszyło sytuację.
Jest to tym istotniejsze, że imponujący wzrost ostatniego ćwierćwiecza umożliwiony
był w znacznym stopniu systematycznie rozwijającą się współpracą "gospodarczą z
Zachodem. Impas gospodarczy ZSRR w ostatnich latach wyraźnie się ustalił.
Wydobycie się z niego jest konieczne, jeśli ZSRR ma podołać potrzebom
wynikającym z problemów wewnętrznych i zewnętrznych.
Obecnie jednak Związek Radziecki najwyraźniej nie jest zdolny do
rozwiązywania swych kłopotów ekonomicznych. Wymaga to wyraźnie zastrzyku z
zewnątrz: zasadniczej, masowej pomocy ze strony Zachodu, zwłaszcza kredytów
inwestycyjnych i dostaw technologii. Opóźnienie technologiczne ZSRR wobec
rozwiniętych krajów Zachodu i Japonii jest oczywiste. Mało kto jednak zdaje sobie
sprawę z lego, w jak szybkim tempie ono roink. Luka technologiczna występowała
zawsze, lecz w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych można było myśleć o jej
likwidacji własnym wysiłkiem, przy względnie niewielkim imporcie samej myśli
technologicznej. W latach siedemdziesiątych okazało się to niemożliwe, a Związek
Radziecki, opóźniony już o całe pokolenie, tylko dzięki masowemu importowi
technologii mógł walczyć, aby luka nie powiększała się zbyt szybko. Jednak w okresie
1979 (Afganistan) - 1983 (stan wojenny w PRL) import technologii został gwałtownie
powstrzymany. Równocześnie skok technologiczny na Zachodzie jest tak szybki, że
jeśli ZSRR nie będzie miał dostępu do nowoczesnej technologii przez następne kilka
lat, faktycznie spadnie do poziomu średniorozwiniętych krajów Trzeciego Świata. W
tej chwili chodzi już nie tylko o lawinowo rosnący dystans do światowej czołówki, a o
utrzymanie istniejącego bezwzględnego poziomu nowoczesności. Brak importu
urządzeń i części zamiennych do parku maszynowego opartego na zachodnich
technologiach importowanych w latach siedemdziesiątych grozi spadkiem poziomu
nowoczesności do standardów z lat sześćdziesiątych. Byłby to wielki regres nic tylko
w stosunku do zachodniej Europy, ale i takich krajów jak Brazylia czy Indie. Jest tylko
jedna dziedzina, w której ZSRR usiłuje utrzymać równy dystans do Zachodu. Są to
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
7/21
zbrojenia, a ściślej mówiąc, ich wybrane dziedziny. ZSRR jest w stanie skonstruować
własny odpowiednik pocisku Cruse. Rzecz w tym, że wybudowanie wystarczającej
serii tych pocisków, pochłonie tyle czasu, że w momencie osiągnięcia przez nie
gotowości operacyjnej będą już przestarzałe.
5. Pułapka zbrojeń.
Tak doszliśmy do zbrojeń, które są kolejnym przejawem ogólnego kryzysu
ZSRR. Odkąd istnieje to państwo, nigdy nie brakowało pieniędzy na broń. Olbrzymia
część dochodu narodowego szła na przygotowania wojny, a ponieważ blisko 40 lat
żadnej wielkiej wojny ZSRR nie prowadził, kolejne generacje uzbrojenia
produkowane w masowej skali, gdy stały sie już przestarzałe, wyrzucano na złom.
Dziś jednak kontynuowanie tej linii permanentnych zbrojeń staje się niemożliwe. Po
pierwsze nie pozwala na to skok technologiczny. Np ładunki neutronowe (których
produkcję Raegan już zarządził, a które jeszcze w bieżącej dekadzie znajdą się w
wyposażeniu wojsk NATO) spowodują, że wielkie zgrupowania pancerne staną się
operacyjnie bezwartościowe (tracą szansę względnie bezpiecznego ześrodkowania się i
rozpoczęcia ataku) - w ogromnym stopniu pozbawi to siły konwencjonalne ZSRR w
Europie zdolności ofensywnych. Nadspodziewanie szybki rozwój prac amerykańskich
nad bronią antyfakietową (udane próby strącenia międzykontynentalnych pocisków
balistycznych w szczytowym momencie lotu, zaawansowane prace nad laserami, które
mają zniszczyć zdolności ofensywnych radzieckich sił uderzenia nuklearnego. W
sumie - zwykłe kontynuowanie dotychczasowych zbrojeń zaczyna tracić sens. Aby
odzyskać pełną zdolność ofensywną, ZSRR musi zmienić generalną koncepcję całych
swych sił zbrojnych.
Tu dochodzimy do drugiej przyczyny: niedostatku środków. ZSRR nie jest w
stanie utrzymać dynamiki zbrojeń na poziomie lat siedemdziesiątych, a cóż dopiero
podjąć nową rundę wyścigu -już na poziomie "gwiezdnych wojen". Stosunki militarne
Wschód-Zachód ukazuje się powszechnie pod kątem przewagi jednej ze stron.
Słusznie, bo przewaga jest zasadniczą kategorią każdej strategii. Rzecz w tym, że
chodzi o inną przewagę w wypadku NATO, a inną w wypadku ZSRR. Zachód
potrzebuje przewagi wystarcającej do powstrzymania ZSRR od rozpoczęcia wojny.
Jest to przewaga względnie niewielka, paroprocentowa, a nie wymaga jakichś
specjalnych zdolności ofensywnych. Wystarcza skuteczne odstraszanie. ZSRR dąży do
przewagi, która mu pozwoli nie tylko rozpocząć ale i wygrać wojnę. Chodzi więc o
przewagę przynajmniej dwukrotną oraz o pełną zdolność ofensywną. Obecnie jest
oczywiste, że osiągnięcie takiej przewagi przez ZSRR w konkretnie przewidywalnej
przyszłości będzie niemożliwe. Choćby „na razie", ale to „na razie" liczone być musi
w latach. W ten sposób ZSRR znalazł się w pułapce zbrojeniowej. Dysponuje
olbrzymimi siłami zbrojnymi, lecz stają się one nieadekwatne do nowych warunków
strategicznych. W kategoriach wojny globalnej, wojny kontynentalnej (np: w Europie),
a nawet peryferyjnej wojny ograniczonej (od pięciu lat ZSRR nie może rozstrzygnąć
wojny afgańskiej), współczesne radzieckie siły zbrojne deprecjonują się z każdym
rokiem. Mówiąc inaczej, staje się coraz mniej przydatnym narzędziem imperialnej
polityki Kremla. A przecież na stworzenie takich sił zbrojnych jakie ma ZSRR przez
dziesięciolecia wydatkował ogromną część dochodu narodowego. Ich wymogom
podporządkowano poszukiwania naukowo-badawcze i całą strukturę przemysłu.
Odbywało się to i odbywa kosztem całej gospodarki narodowej, przekraczającym
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
8/21
wszelkie racjonalne granice. Żeby tylko. W ostatnich kilkunastu latach liczebność sił
zbrojnych ZSRR zwiększyła się o ok. 2 mln. ludzi. Ponad 60% z nich to Rosjanie,
ponad 75% zabrano ze wsi. Zaowocowało to kryzysem radzieckiego rolnictwa nie
mogącego sobie poradzić z ogromnym deficytem rąk do pracy, ale co gorsza,
zaowocowało natychmiastowym głębokim spadkien przyrostu naturalnego, zwłaszcza
w samej bazie demograficznej państwa - na wsi rosyjskiej. W kontekście tego, co
pisałem wyżej, widać jak koło się zamyka.
6. Realia kształtują politykę.
Stan dzisiejszy jest poważny, ale przyszłość rysuje się o wiele bardziej
dramatyczna. Na Kremlu coraz wyraźniej zdają sobie sprawę, że zagrożenia przed
którym stoi ZSRR dotyczą samego istnienia tego państwa, a przynajmniej jego
rosyjskiego charakteru, zaś na bliższą metę jego supermocarstwowej pozycji. Trudno
bowiem być supermocarstwen: jeżeli dyspozycyjny potencjał staje się względnie
coraz mniejszy, a poziom nowoczesności relatywnie cofa się w kierunku bardziej
dynamicznych krajów Trzeciego Świata. Trudno utrzymać najrozleglejsze państwo na
kuli ziemskiej jeśli przybywa rocznie mniej ludzi, niż w Korei, Tajwanie i Sri Lance.
Trudno zachować rosyjski charakter, jeżeii przeważać będą Azjaci. A taka jest
realność. Czasu już nie ma , aby czekać. Jeśli przywódcy moskiewscy nie zdobędą się
w najbliższycli latach na rzeczywiście realne decyzje katastrofy rosyjskiego ZSRR nie
da się uniknąć.Konieczne jest konsekwentne przerzucenie sił i środków na nowe cele.
Najkrócej mówiąc, wymaga to gwałtownego przyśpieszenia tempa rozwoju i
modernizacji radzieckiej gospodarki, stworzenia, zwłaszcza dla Rosjan,
wystarczającego funduszu populacyjncgo, zwiększenia atrakcyjności pożądanych
modeli postaw społecznych i świadomości narodowej. A więc konieczność
radykalnych zmian. Sama zmiana polityki, gospodarczej i społecznej, wewnętrznej i
zagranicznej, już nie wystarcza. Państwo radzieckie w jego obecnym kształcie,
uformowanym generalnie jeszcze w latach dwudziestych, nie jest dopasowane do
potrzeb, jakim będzie musiało podołać. Musi ulec zasadniczym strukturalnym
przeobrażeniom. Wcale nie muszą to być przeobrażenia demokratyczne. Jeśli nie
dojdzie do jakiejś gwałtownej, nieprzewidzianej katastrofy, a ZSRR będzie trwać,
zachowa najprawdopodobnie swój despotyczny totalitaryzm. Tyle tylko, że będzie to
inny totalitaryzm, przynajmniej tak odmienny od obecnego jak zmodernizowane
samodzierzawie Aleksandra II, różniło się od tępego systemu mikołajewskiego. Taki
Wielki Zwrot jest na pewno konieczny. Jeśli Rosjanie nie potrafią go szybko
przeprowadzić, stracą zapewne swą ostatnią szansę historyczną. Dokonanie Wielkiego
Zwrotu będzie jednak niezmiernie trudne. Jakkolwiek Świadomość jego konieczności
(bez wątpienia nie pełną) mieli Breżniew i Andropow, a ma Czernienko, to nikt z
radzieckich starców nie podejmie tego dzieła. Zrobią to dopiero ludzie młodzi, tacy,
dla których horyzont czasowy roku 2000 jest czymś programowo osiągalnym, a więc
ludzie przed sześćdziesiątką (więc raczej Gorbaczow niż -Romanow, ale najpewniej
jeszcze ktoś inny). Im dłużej przetrwa rządząca dziś ekipa, tym trudniejsze będą
warunki w jakich przeprowadzony zostanie Wielki Zwrot. Zważywszy, że jego
dokonanie trwać będzie przynajmniej dziesięć lat, ten końcowy okres XX wieku stanie
się dość szczególny. Związek Radziecki zdominowany będzie sprawami
wewnętrznymi. Zwłaszcza, że ZSRR i tak traci przynajmniej okresowo, zdolność do
prowadzenia ekspansywnej polityki globalnej. Dysproporcja między potrzebami tej
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
9/21
polityki, a potencjałem dyspozycyjnym ZSRR narastała całymi dziesięcioleciami, a
obecnie zbliża się do punktu krytycznego, może zresztą już go przekroczył.
Podstawowym wymogiem jest odangażowanie się na zewnątrz i skupienie na
problemach wewnętrznych. Oznacza to konieczność powstrzymania parcia na
zewnątrz, zwłaszcza w Europie, wycofania się z wyścigu zbrojeń i znalezienia
jakiegoś modus vivendi w stosunkach z Zachodem, głównie z USA, które m.in.
zapewniają ZSRR dopływ nowoczesnej technologii gospodarczej. Tak ukierunkowana
polityka już się w Moskwie formuje, tyle, że na razie obciążona względami
prestiżowymi a więc nieskuteczna. Realia czasu prowadza wiec nie tylko do zmian
ustrojowych, ale kształtują politykę radziecka.
7. Polityka i geopolityka
Prowadzenie polityki wymaga odpowiedzi na liczne pylania. Jak zachowa się
ten czy inny przywódca, jaki kierunek przyjmą kolejne kierownictwa? W jaki sposób
będą rozstrzygane poszczególne problemy? Jakie są warianty rozwoju sytuacji?
Geopolityka nie odpowiada na takie pytania. Bada zmieniające się układy politycznoprzestrzenne oraz ich poszczególne elementy. Analiza współczesnego Związku
Radzieckiego, rozpatrywanego jako element takiego układu, wskazuje, że jest on
obecnie inny niż ćwierć, ale też inny niż pół wieku temu, a przez to inaczej wpływa na
cały układ.
Trzy generalne wnioski są pewne.
Związek Radziecki jest w pogłębiającym się kryzysie, a sprawy wewnętrzne w
powiększającym się stopniu zdominują ogół jego działań. To raz.
Nic w Związku Radzieckim nie zapowiada bliskiej rewolucji demokratycznej,
nie jest jej zapowiedzią umacnianie się czynnika azjatyckiego. To dwa.
A po trzecie zarówno demograficzny, jak gospodarczy punkt ciężkości ZSRR
przesuwa się do Azji. Sa to pierwsze, wstępne wnioski jakie z geopolityki można
wyprowadzić dla potrzeb polityki2.
2 Droga 14-15 (lipiec-grudzień 1984), s. 29-33.
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
10/21
Między Rosją a Polską
Rosja zaczyna sie na wschód od Dniepru, a współczesna Polska kończy się nad
Bugiem. Między tymi krajami rozpościera się szeroki pas oparty o morza: Czarne i
Bałtyckie. Kiedyś był on częścią Rzeczypospolitej, a od połowy XVII wieku zaczęła
zagarniać go Rosja. Stare rozgraniczenie przetrwało jednak w postaci granic
etnicznych i ich pochodnej - podziałów administracyjnych. Ta cześć Słowian
wschodnich, która znalazła się w orbicie Rzeczypospolitej, uformowała ostatecznie
narody ukraiński i białoruski. Ta część która jeszcze w XIII-XIV w. podporządkowana
została mongolskiemu imperium Tatarów -stworzyła naród rosyjski. Dzisiejsza granica
między republikami rosyjską, a białoruską, jest niemal identyczna z granicą sprzed I
rozbioru. Granica wschodnia republiki ukraińskiej przebiega tam, gdzie granica
Rzeczypospolitej w pierwszej połowie XVII wieku. Wschodnia granica Estonii i
Łotwy należy do najstarszych w Europie. Jeśli Polska i Rosja są głównymi ośrodkami
państwowymi nie tylko Słowiańszczyzny, ale całej Wschodniej części Europy, to
stosunek sił między nimi zawsze był prostą pochodną faktu przynależności ziem
leżących między nimi. Od momentu, kiedy sięgnęła po lewobrzeżną Ukrainę i Kijów, a
więc od polowy XVII wieku - Rosja stała się rywalem silniejszym. Uzyskując w końcu
XVIII w. ziemie Rzeczypospolitej po Bóg i Niemen, uzyskała — jak się zdawało —
trwałą przewagę nad Polską. Pozwoliło jej to w XIX wieku sięgnąć po całość.
1. Konsekwencje rozbiorów.
W XIX wieku wytworzył się układ geopolityczny, który ciąży nad naszą
świadomością dziś jeszcze. Najważniejszym zjawiskiem tego czasu było przerwanie
formowania się nowożytnego, pluralistycznego narodu, obejmującego całe
społeczeństwo I Rzeczypospolitej. Rosji udało się skutecznie wyprzeć polską obecność
materialną i kulturową z ziem za Bugiem, ale poniosła kieskę również polityka pełnej
rusyfikacji tego obszaru. W efekcie na wąskiej bazie etnicznej utworzyły się nowe
narody, często kosztem odcięcia własnych, spolonizowanych, a w niniejszym stopniu
zrusyfikowanych warstw wyższych. Słabnięciu obecności polskiej, aż po jej zanik,
obserwowanemu przez ponad półtora stulecia, do połowy naszego wieku, towarzyszył
wzrost obecności rosyjskiej, tak bardzo znaczny, że w niektórych regionach stanowi on
a trzecią część populacji. W XIX wieku głównym przeciwnikiem Rosji na tych
ziemiach byli Polacy.
W obecnym stuleciu stały się młode narody „ nie-histuryczne " według
określenia Marksa. Odzyskując niepodległość w 1918 r. a utrzymując odrębność
państwową po 1945 - Polacy uniknęli najgorszego. Nie oszczędzono tego naszym
wschodnim sąsiadom. Poddani zostali procesom maksymalnego wynaradawiania,
przemieszczania i eksterminacji. Szczególnie tragiczny był los Ukraińców. Ten naród,
który w początkach XX wieku miał szansę, aby nie tylko prześcignąć liczebnie
Polaków ale i dorównać Rosjanom, w kilku fazach stał się przedmiotem ludobójstwa
na bezprecedensową skalę. Na przestrzeni dwu pokoleń wymordowano kilkanaście
milionów Ukraińców, a miliony przesiedlono. Straszliwe ofiary ponieśli również
Białorusini, a po roku 1940 także narody bałtyckie. Eksterminacja, masowe wywózki i
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
11/21
rusyfikacja prowadzić miały do zniszczenia odrębności i wtopienia tych narodów w
jeden wielki naród rosyjski czy też radziecki.
2. Odwrót Rosji.
W drugiej połowie XX wieku trend zaczyna się odwracać. Parcie Rosjan na
zachód słabnie, zanika, a nawet zaczyna się cofać. Wynika to z tego, że skierowano
główny ruch emigracyjny Rosjan na południowy wschód. W poprzednim odcinku
pisałem, że rosyjskie rezerwy demograficzne są już zużyte, a coraz pilniejsza
konieczność umocnienia rosyjskiej obecności w Azji wymaga kierowania tam
osiedleńców nawet kosztem bezwzględnego, znacznego zmniejszenia zaludnienia
macierzystych obszarów Rosji. W tych warunkach kontynuacja parcia
demograficznego Rosjan na zachód staje się niemożliwa, a nawet utrzymanie
obecnego stopnia obecności jest coraz trudniejszym problemem. Rozpoczęty już
proces na przestrzeni kilkudziesięciu lat ulegnie silnemu przyspieszeniu. Dopływ
Rosjan do zachodnich republik nie będzie rekompensował rosnących ubytków, a
tempo rusyfikacji gwałtownie spadnie. Mówiąc inaczej, już dziś jest widoczne, że
zamiar wchłonięcia przez Rosjan narodów ukraińskiego i białoruskiego stracił szansę
realizacji.
Rysujący się odwrót Rosjan stwarza zachodnim republikom nowe i wielkie
szansę. Położenie ich nie jest jednak najlepsze. Związek Radziecki jako całość kieruje
swą energię na wschód i najdalszy jest od tego, aby wyłączyć z tego działania kresy
zachodnie. Ukraina, Białoruś, republiki bałtyckie muszą oddawać rosnącą część swego
dochodu narodowego na zagospodarowanie Syberii, a część swego przyrostu
naturalnego na jej zasiedlenie. Dwa powyższe czynniki — zmniejszanie się rosyjskiej
obecności i zwiększanie eksploatacji gospodarczej i demograficznej - powodują
zaostrzenie i tak silnego konfliktu między narodami zachodnich kresów, a samym
imperium. Ani Ukraina, ani żaden inny kraj tej strefy nie ma interesu w
zagospodarowywaniu Azji, kosztem własnego rozwoju. Umacnia to i tak silne
tendencje separatystyczne, a skupienie głównej uwagi rosyjskiej na problemach
wschodnich ułatwia ich realizację.
3. Słabość materialna.
Pojawienie się historycznej szansy spowodowanej odwrotem Rosjan, zastało
narody pięciu zachodnich republik bardzo osłabione (w analizie pomijamy szóstą
republikę, Mołdawię, bo to tylko zamieszkała przez Rumunów oderwana część
Rumunii, do której kiedyś wróci). Widać to najlepiej po ich rozwoju demograficznym.
Narody te mają najniższy w ZSRR przyrost naturalny. W końcu lat siedemdziesiątych
wynosił on w promilach: dla Litwy 4,6, dla Ukrainy 3,4, dla Estonii 2,7, dla Łotwy
1,3, a tylko dla Białorusi 6,1. Są to dane w skali całego ZSRR, a nie poszczególnych
republik. W tym samym czasie przyrost naturalny Rosjan wyniósł 4,9 promila, a w
Polsce przekraczał 9 promili. W ciągu dziesięciolecia 1970—1979 łączny przyrost
naturalny Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Łotyszy i Estończyków na terenie
całego ZSRR wyniósł ok. 2 mln. ludzi, gdy w tym samym czasie przybyło ok. 8 mln.
Rosjan. Warto podkreślić, że globalny przyrost pięciu narodów uplasował się poniżej
polskiego, który w tym samym dziesięcioleciu przekroczył 2,5 mln. Dane te nie
obrazują całej skali problemu, bowiem w ostatnich latach nastąpiło dalsze gwałtowne
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
12/21
załamanie się przyrostu naturalnego europejskich narodów ZSRR (u Rosjan spadek do.
4,2 promila).
Dane powyższe dotyczą całego Związku Radzieckiego. Z punktu widzenia
geopolityki ważne są dane tylko dotyczące bezpośrednio pięciu zachodnich republik.
Ludzie, którzy z nich przenieśli się na wschód, w swojej masie zapewne nigdy nie
powrócą. Otóż obecnie cały ten obszar zamieszkuje osiem rodzimych narodów o
następującej liczebności:
 Ukraińcy - 37.000 tys.,
 Białorusini - 8.500 tys.,
 Litwini - 2.500 tys.,
 Łotysze — 1.400 tys.,
 Polacy - 1.000 tys.,
 Estończycy - 900 tys.,
 Żydzi. - 500 tys.,
 Tatarzy krymscy - 300 tys.
 razem: 52.300 tys.
Resztę ludności tej strefy - ok. 10 mln - stanowią słabo zakorzenieni imigranci,
głównie Rosjanie. Co do Żydów, grupują się oni w miastach, z głównym ośrodkiem w
Kijowie, ale w swojej masie dążą do emigracji do Izraela lub na Zachód. Polacy
rozsiani po wszystkich republikach, ale w zwartej masie zamieszkują obszar
pogranicza litewsko-białoruskiego, między Niemnem a Dźwiną. Według oficjalnych
danych jest tu ich ponad sześćset tysięcy, a według niektórych szacunków - ok.
miliona. Polacy stanowią najliczniejszy grupę mieszkańców Wilna: ok. 35% , gdy
Litwinów jest 27% a Rosjnn 24% i Białorusinów 17%. Charakterystyczne, że w
stosunku do 1960 r. przyrost Polaków jest względnie największy. Na drugim miejscu
plasują się Litwini, a na ostatnim, Ukraińcy. Umacnianie się żywiołu polskiego w
znacznyni stopniu następuje przez polonizację Białorusinów. Aż do początku lat
siedemdziesiątych systematycznie wzrastała ilość przybyszów z pozostałych republik
ZSRR. Trend ten został nie tylko zahamowany, ale w skali całej strefy zaczyna
odwracać się, zwłaszcza udział kolonistów rosyjskich zaczyna względnie maleć.
Z danych powyższych wynika, że leżąca bezpośrednio na wschód od Polski
strefa staje się w stosunku do nas względnie coraz słabsza. Dysponując nadal
większym rodzimym potencjałem demograficznym — 52 mln wobec 37 mln w Polsce
- wyraźnie wolniej rozwija się. W ciągu ostatniej dekady łączny przyrost 8
wyliczonych wyżej narodów na obszarze 5 republik wynosił niespełna 200 tys. średnio
rocznie, a w tym Ukraińców prawie 150 tys., przy czym pamiętać należy, że cześć
przyrostu naturalnego rodzimej ludności zachodnich republik będzie migrowała na
wschód. Dodajmy do tego, że średnia gęstość zaludnienia całej tej strefy, jest o połowę
niższa niż w Polsce, przy czym bezwzględne zaludnienie w niektórych obszarach
zmniejsza się. Występuje to najsilniej w środkowej Białorusi i zachodniej Ukrainie.
Jest to dość radykalna zmiana w porównaniu ze stanem z połowy obecnego wieku, tuż
po zakończeniu II wojny światowej. Wówczas rodzima ludność w 5 republikach
zachodnich wynosiła ok. 42 mln, a w Polsce 25 mln. Ukraińców na Ukrainie było kilka
milionów więcej niż Polaków w Polsce. Obecnie liczebność Polaków i Ukraińców
zrównała się, ale relacja ta zmienia się na naszą korzyść. Generalnie rozwój
demograficzny prowadzi do zrównania się liczby ludności polskiej z liczbą ludności
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
13/21
rodzimej wszystkich pięciu republik. Osłabienie demograficzne strefy buforowej
wobec Polski jest wyraźne.
Mniej klarownie rysuje się ono wobec Rosji. Wprawdzie załamanie się
przyrostu naturalnego u Rosjan ma ogromne znaczenie, ale różnica potencjałów
demograficznych jest nadal ogromna. 52 mln ludności rodzimej 5 republik wobec 135
mln Rosjan. Gdyby nie fakt, że Rosjanie wszystkie swoje siły muszą kierować na
wschód, taka relacja czyniłaby dążenia emancypacyjne zachodnich republik
całkowicie nierealnymi. Obok demograficznego, coraz wyraźniej zaznacza się
osłabienie ekonomiczne. Wszystkie 5 republik jest wyraźnie niedoinwestowane, nawet
jak na standardy radzieckie. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza nakłady inwestycyjne w
przeliczeniu na mieszkańca były znacznie niższe, niż średnia dla ZSRR, a także
wyraźnie niższe niż w Polsce. Tendencja ta umacnia się wraz ze słabnięciem dynamiki
rozwojowej ZSRR i kierowaniem ogromnej większości nakładów do Azji. Białoruś nie
tylko jest najbardziej nie doinwestowaną republiką, ale i najbardziej zacofaną
gospodarczo. Nie lepsza sytuacja jest na Litwie, ale również Ukraina wyraźnie
ustępuje średniej radzieckiej. Udział produkcji przemysłowej 5 repubiik w globalnej
produkcji ZSRR systematycznie maleje, poziom nowoczesności relatywnie spada.
Rolnictwo ukraińskie, wyeksploatowane przez ekstensywną gospodarkę, boryka się z
olbrzymimi trudnościami. W pozostałych republikach jest w stanic opłakanym,
zwłaszcza na Białorusi, gdzie blisko połowa areału kiedyś uprawianego dziś leży
odłogiem.
4. Słabość kulturowa.
Narody zachodnich republik formowały się w bardzo trudnych warunkach. W
toku przeobrażeń rozpoczętych w XIX wieku, wyrastały one głównie z mas
chłopskich, gdy warstwy wyższe oraz inteligencja zachowywały polski charakter,
wywodzący się z kultury i tradycji I Rzeczypospolitej. W efekcie tego wytwarzanie
własnej, narodowej inteligencji następowało powoli i z wielkimi trudnościami. Trzy
narody bałtyckie, dzięki dwudziestoleciu niepodległości w latach 1918-1940 osiągnęły
wielkie postępy, ale Ukraińcy i Białorusini pozbawieni byli tej szansy. Rusyfikacja z
natury rzeczy rozwijała się wśród środowisk szukających wykształcenia. Wyższe
studia, zwłaszcza poza terenem ojczystym, są najczęstszą metodą wynaradawiania.
Bardziej błyskotliwa kariera zawodowa również wymaga opuszczenia ziemi urodzenia
i często prowadzi do zatraty poczucia odrębności narodowej. Dlatego w pięciu
republikach zachodnich procent osób z wyższym wykształceniem nie tylko kształtuje
się niżej średniej dla ZSRR, ale w poważnej części nie ma charakteru rodzimego.
Biorąc pod uwagę wyłącznie osoby o wyraźnym poczuciu swej przynależności
narodowej, Białorusini mają najsłabszą warstwę inteligencji, a pozostałe narody
zachodnich republik są w sytuacji nie wiele lepszej. Jest to elementem szerszego
zjawiska: warstwy przywódcze narodów republik zachodnich są relatywnie o wiele
mniej liczne niż u Rosjan, a obecnie nawet niż u narodów zakaukaskich i
środkowoazjatyckich.
Szczególne znaczenie ma niedostatek, czy nawet całkowity brak tradycji
naroduwej. Najlepiej wygląda sytuacja wśród narodów bałtyckich, pamiętających
własne suwerenne państwa z pierwszej połowy tego wieku. U Litwinów dochodzi do
tego świadomość dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego, choć nic potrafią oni
poradzić sobie ze spuścizną Unii Obojga Narodów. Znacznie gorzej wygląda sytuacja
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
14/21
na Ukrainie Poza mało twórczym nawiązywaniem do tradycji Rusi Kijowskiej i skrytą
pamięcią niektórych środowisk o tworzeniu niezawisłej republiki w okresie 1918-20,
prawie nie ma o co zahaczyć się. W warunkach, gdy oficjalna nauka i propaganda
widzi w Rusi Kijowskiej - wbrew faktom - początek historii Rosji, sprawa tradycji
państwowej zaciera się jeszcze bardziej. Co do Białorusi, to tutaj własnej tradycji
państwowej nie ma zupełnie.
Mimo wszystkich tych słabości, ruchy narodowe w pięciu zachodnich
republikach rozwijają się coraz wyraźniej. Konflikt narodowy z Rosjanami jest
czynnikiem nie tylko trwałym, nasilającym się. Najwyraźniej widać to w krajach
bałtyckich, przy czym Litwini są najbardziej aktywni. Ruch narodowy na Ukrainie jest
jeszcze względnie słaby, ale konsoliduje się wyraźnie. Na Białorusi zjawisko to jest w
stanie zaczątkowym. Generalnie, dążenie do emancypacji narodowej, przejawiają się
głównie w formach biernego oporu, ale za to ogarniają świadomie - jak na Litwie, czy
nieświadomie — jak na Białorusi, przeważającą część każdego narodu. Względna
słabość materialna i kulturalna narodów zachodnich republik, obecnie w zasadzie
wyklucza możność ich oderwania się od Rosji bez pomocy z zewnątrz.
5. Strefa rozrzedzonego ciśnienia.
Przez długi okres czasu strefa, leżąca między Polską, a Rosją, charakteryzowała
się podwyższonym ciśnieniem. Była ona przedmiotem przeciwstawnego parcia
polskiego i rosyjskiego, przy coraz bardziej dynamicznym rozwoju miejscowych
społeczeństw. Jeszcze w pierwszej połowie obecnego wieku strefa buforowa była
podzielona politycznie między Polskę i Rosję, a jej narody rozwijały sie gwałtownie,
przejściowo uzyskując niepodległość. W połowie wieku przytłaczający napór rosyjski
przysłonił wszystko.
Od przeszło ćwierć wieku procesy rozwojowe odwracają się najwyraźniej.
Konieczność kierowania gros energii na wschód spowodowała nie tylko wyraźne
zmniejszenie się zainteresowania rosyjskiego tym obszarem, ale też względne
osłabienie rosyjskiej tam obecności. Równocześnie słabość materialna i kulturalna
miejscowych społeczeństw oraz spowolnienie ich dynamiki rozwojowej powodują, że
wytwarza się wyraźnie strefa rozrzedzonego ciśnienia. W kategoriach geopolitycznych
oznacza to radykalną zmianę sytuacji.
Najważniejsze znaczenie ma odwrócenie się kierunku parcia rosyjskiego.
Zjawiska obserwowane w strefie buforowej są kolejnym dowodem, że trwający dobre
250 lat okres, w którym dominujące było rosyjskie parcie na zachód przechodzi do
przeszłości. Wyraźne przesunięcie się kierunku ekspansji na wschód, w połączeniu z
gwałtownym umacnianiem się czynnika azjatyckiego w ZSRR oraz koniecznością
skupienia głównych wysiłków na sprawach wewnętrznych, daje też nową szansę
zachodnim sąsiadom Rosji.
Wnioski są raczej oczywiste. Tworzenie się strefy rozrzedzonego ciśnienia
między Polską a Rosją oznacza, że w nadchodzących dziesięcioleciach bezpośredni
napór rosyjski na Polskę będzie słabszy. Jest poza dyskusją, że Rosjanie będą w
pierwszym rzędzie bronić swej obecności nad Dnieprem, niż nad Wisłą. Rozpoczęte
już cofanie się Rosjan w strefie buforowej bezpośrednio nas odciąży. Zakładając, że
nie dojdzie do jakichś nadzwyczajnych wydarzeń, a trwające już procesy będą mogły
przebiegać bez większych zakłóceń, szansa pełnej emancypacji narodów między
Polską a Rosją jest bardzo duża. Wprawdzie są one obecnie zbyt słabe, aby
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
15/21
samodzielnie wybić się na niepodległość, ale być może odzyskają możność szybszego
rozwoju. Narastający konflikt rosyjsko-azjatycki o przywództwo w ZSRR, który w
nadchodzących dziesięcioleciach zdominuje całkowicie wszystkie inne problemy ułatwi bardzo wolnościowe działania narodów zachodnich kresów imperium. Jeżeli
uda się im uzyskać wystarczającą pomoc z zewnątrz, prawie na pewno będą w stanie
oderwać się od imperium. Już jednak same dążenia tego rodzaju tworzą wyraźną
osłonę dla Polski. Patrząc nieco dalej w przyszłość, relacja potencjałów materialnych i
kulturowych zmieniająca się systematycznie na korzyść Polski, sugeruje, że nasze
wpływy w tej strefie mogą przeżyć swego rodzaju renesans. Być może będzie to
częścią szerzej zarysowanego zjawiska integracji całej Europy Środkowej3.
3 Droga 14-15 (lipiec-grudzień 1984), s. 33-36.
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
16/21
Sprawa niemiecka
1. Teza Dmowskiego.
W swej głośnej pracy „Niemcy, Rosja a sprawa polska" Roman Dmowski
wyeksponował zagrożenie z zachodu. Niemiecki „Drang nach Osten" - marsz na
wschód przedstawiony został jako główne zagrożenie dla naszego narodowego bytu.
Choć znajdująca życzliwe przyjęcie wśród większej części wykształconych Polaków,
teza ta przed siedemdziesięciu laty była czymś niesłychanie nowym.
Bezpośrednie doświadczenia ówczesnej generacji, a więc doświadczenia XIX
wieku mówiły o czymś najzupełniej przeciwnym. To Rosja zalewała krwią ppolskie
powstania i eksterminowała polskość, najpierw na wschód, a potem i na zachód od
Niemna i Bugu. Prusy (a nie Niemcy) rozpoczęły swą antypolską politykę dopiero w
erze Bismarcka (choć wcześniej pojawiły się jej elementy), a na dobre nasiliła się ona,
ze znacznymi przerwami, na przełomie wieku. Polakożercza Hakata powstała
piętnaście lat przed napisaniem książki Dmowskiego. Społeczne poczucie zagrożenia
niemieckiego dopiero się rodziło, a przywódca narodowej demokracji wywarł
zdecydowany wpływ na jego kształt.
Nurt niepodległościowy zakwestionował tezę Dmowskiego w oparciu o
doświadczenie historyczne aż od Iwana Groźnego począwszy. Piłsudski główne
zagrożenie zawsze, aż do śmierci widział w Rosji.
Tymczasem wydarzenia dwudziestowieczne zdawnły się przyznawać rację
Dmnowskiemu. Pierwsza wojna światowa była przekonywującym dowodem
niemieckiego parcia na wschód - i to tak daleko, jak nigdy wcześniej żołnierz
niemiecki nie dotarł. Co więcej, pod tym uderzeniem załamało się imperium carskie.
Co do Polski - miała stać się niemieckim satelitą. Niemcy wojnę jednak przegrały, ale
Rzeczpospolita odradzała się w walce z nimi: rozbrajanie Wernachtu przez POW,
powstania wielkopolskie i śląskie. Przez cały okres międzywojenny, szczególnie ostro
przed 1934 r., Polska była obiektem rewizjonistyczny działań ze strony Niemiec przechodzących często w antypolską histerię. Potem przyszedł rok 1939 i II wojna
światowa, a naród polski znalazł się na krawędzi biologicznej zagłady. Wreszcie przez
całe dziesięciolecia po drugiej wojnie światowej wpływowe siły niemieckie - nie tylko
w RFN - kwestionowały granicę na Odrze i Nysie. Są to fakty niewątpliwe. Czy
jednak rzeczywiście potwierdzają tezę Droowskiego?
2. Szersze spojrzenie.
Czy pierwsza wojna światowa była rzeczywiście wyrazem niemieckiego
„Drang nach Osten"? Trudno taki pogląd traktować poważnie. Rzesza wilhelmińska
była państwem imperialistycznym, ale kierunki jej ekspansji prowadziły akurat nie na
wschód - przynajmniej nie na wschód rosyjski. Niemcy wahały się miedzy parciem na
Bliski Wschód (przez Bałkany, Stambuł ku Zatoce Perskiej) a ekspansją oceaniczną: w
Afryce i Oceanii. Ponadto chciały skutecznie zlikwidować mocarstwowo-europejskie
ambicje Francji. Interesy niemieckie i rosyjskie krzyżowały się tylko na Bałkanach.
Natamiast powstrzymany na Dalekim Wschodzie carat, postanowił wznowić swą
wielką ekspansję zachodnią, która w XVIII wieku, podczas wojny siedmioletniej,
doprowadziła go do Berlina, a z początkiem XIX wieku nawet do Paryża. Przez cały
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
17/21
wiek dziewiętnasty ta ekspansja wschodnia była skutecznie zablokowana przez
Polaków. Rosja nie była w stanie jej wznowić przed strawieniem zdobyczy na
Rzeczpospolitej. W początkach XX wieku wydawało się jednak, że kwestia polska,
przynajmniej w obrębie państwa carów, pozostała rozwiązana. Nawet rewolucja
rosyjska z fet 1905-07, choć objęła ziemie polskie, nie była wystarczającym impulsem,
aby przerodzić się w powstanie narodowe. Carat uwierzył, że może ruszyć na zachód.
To nie Niemcy wchodziły do I wojny światowej, aby maszerować na wschód i
zniszczyć Rosję. To Rosja tak ochoczo weszła do wojny, aby przez Wiedeń i Berlin
otworzyć sobie drogę do dominacji nad Europą. Dla Rzeszy cała ta wojna sprowadzała
się do pokonania Francji. Wszystkie akcje na wschodnim froncie miały na celu
pokonanie francuskiego sprzymierzeńca, aby uzyskać możność rozstrzygnięcia na
zachodzie. Niemcy zdecydowały się nawet na utworzenie państwa polskiego, bo miał
to być bufor osłaniający je od wschodu, a nie baza wypadowa.
W okresie międzywojennym wrogość niemiecka do Polski wynikała głównie z
poczucia krzywdy, spowodowanej utratą ziem, które od conajmniej stu lat należały do
Prus. Było to poczucie niesłuszne, zgoda, ale bardzo silne. Znów więc nie był to wyraz
parcia na wschód, lecz dążenie do odzyskania tego co Niemcy niesłusznie, ale szczerze
uważali za swoje.
Druga wojna światowa miała na celu dominację nad całą Europa, a nie parcie
na wschód. Głównego przeciwnika widziano w mocarstwach zachodnich. Z naszego
punktu widzenia upadek Rzeczypospolitej w 1939 r. spowodowany był tyleż
niemieckim parciem na wschód, co radzieckim na zachód. Decyzja rozpętania wojny
obciąża zarówno Hitlera jak Stalina, a Polskę pokonały wspólnym wysiłkiem:
Wermacht i Czerwona Armia. Bez politycznej pomocy Kremla, Niemcy nie mogły
rozpocząć wojny. Bez pomocy militarnej a następnie zaopatrzeniowej, nie pokonałyby
Polski i Francji. Natomiast Związek Radziecki - mimo przejściowej, krytycznej
sytuacji spowodowanej błędem Stalina 1941 r. - konsekwentnie parł na zachód.
Uzyskując w pierwszym etapie (1939-1940) utracone dwadzieścia lat wcześniej ziemie
imperium carskiego (z wyjątkiem b. Kongresówki). W drugim etapie (I944-1945)
ZSRR zrealizował prawie wszystkie (poza Konstantynopolem) cele caratu z
początków wieku. Wraz ze zdobyciem Wiednia i Berlina, Rosja stała się mocarstwem
dominującym nad całą Europą. Gdyby nic potęga USA, to zdominowałaby świat. Nie
zapominając o straszliwych stratach spowodowanych niemieckim najazdern i
okupacją, trzeba zdawać sobie sprawę, że ten śmiertelny cyklon, który przetoczył sie
nad Polską w latach 1939-1945, szedł ze wschodu na zachód.
Wreszcie okres powojenny. Z jednej strony usprawiedliwiona wrogość i obawy
Polaków do Niemców, a z drugiej strony podobne jak w okresie międzywojennym
poczucie krzywdy, tym razem wywołane utratą i koniecznością opuszczenia ziem,
które od paruset lat znajdowały się w granicach Niemiec.
Tu dygresja: zimą 1918/19 komisja działająca przy „ białym" rządzie admirała
Kołczaka, opracowując postulaty rosyjskie na zbliżającą się konferencję pokojową w
Wersalu - postanowiła domagać się przesunięcia zachodniej granicy polskiej jak
najbardziej na zachód. Cel był prosty: Niemcy tego nie zaakceptują, co wywoła trwały
konflikt niemiecko-polski, a w konsekwencji zmusi Polaków do oparcia się o Rosję.
Nie była to koncepcja nowa: źródeł jej szukać można jeszcze w XVIII w. i okresie
Kongresu Wiedeńskiego. Dokładnie według wskazań komisji Kołczakowskiej postąpił
Józef Stalin w Poczdamie, decydująco wpływając na przyjęcie granicy Odry-Nysy.
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
18/21
Niezależnie od konstatacji, że wrogość niemiecko-polska była bardzo na rękę
Moskwie, głębsza analiza faktów zaprzecza tezie Dmowskiego o rzekomo
nieusuwalnym i dominującym nad wszystkim parciu niemieckim na wschód. Historia
dwudziestego wieku jest dowodem dla przeciwnej tezy i parcia rosyjskiego (a parcia
niemieckiego) na zachód.
3. Parcie demograficzne.
Dniowski mówił jednak nie tylko o politycznym i państwowym parciu Niemiec
na Wschód. O wiele większe znaczenie nadawał on parciu demograficznemu,
eksponując śmiertelny konflikt narodowy między niemczyzną, a polskością.
Zasadniczym dowodem była polityka niemiecka w zaborze pruskim: germanizacja,
wywłaszczanie, Komisja Osiedleńcza masowo sprowadzająca Niemców. A na tym tle
dramatyczne wydarzenia: sprawa dzieci we Wrześni, wóz Drzymały. Wszystko to było
prawdą. Zaciekła wrogość Niemców wobec Polaków, zwłaszcza na terenie zaboru
pruskiego, jest faktem dobrze znanym i udokumentowanym Czy jednak stanowi
dowód parcia demograficznego Niemiec na wschód?
Głębsza analiza ujawnia zupełnie inne wnioski. Po pierwsze, na wschodnich
obszarach państwa pruskiego, w okresie o którym mowa, a więc od połowy XIX w. do
1914 r. mamy do czynienia przede wszystkim z tzw. Ostflucht, tj. masowym
odpływem Niemców, przenoszeniem się ich na zachód. Był to proces, kfóry objął
miliony ludzi. Równocześnie następował wyraźny proces umacniania się polskości.
Widoczne jest to w Poznańskim i na Pomorzu, ale zupełnym zaskoczeniem dla
Niemców stało się odrodzenie polskości na Górnym Śląsku, Warmi i Mazurach. Tuż
przed wybuchem I wojny światowej udział Polaków w populacji wschodnich
prowincji Rzeszy był nie tylko wyższy, niż w połowie XIX wieku, ale ogromnie
wzrosła ich świadomość narodowa. Działania niemieckie miały na celu przede
wszystkim powstrzymanie niekorzystnego z punktu widzenia Berlina zjawiska
Ostfluchtu (częściowo przez zastępowanie odpływających na zachód nowymi
osadnikami) oraz zahamowanie umacniania się odrębności narodowej Polaków. Były
to działania raczej obronne niż ofensywne. Mimo wielkich wysiłków, żadnego z tych
celów nie udało się Niemcom osiągnąć. Chociaż pozbawieni zarówno własnej
państwowości, jak też jakiegokolwiek wsparcia ze strony dwu pozostałych zaborców
(poza słowami otuchy), opierając się tylko o własne siły - Polacy z zaboru pruskiego
potrafili odeprzeć niemieckie parcie. Świadczy to i o tym, że nie było to parcie - jak na
możliwości Rzeszy - najsilniejsze. Napewno słabsze niż odpowiednie działania
niemieckie w Alzacji i Lotaryngii.
Druga sprawa. Chodzi nie tylko o rozwój sytuacji demograficznej, narodowej
w obszernym pasie pogranicza polsko-niemieckiego, ale o generalną rewizję między
obu populacjami. Następowały tutaj i nadal następują zmiany wielce
charakterystyczne. Jeżeli przedmiotem analizy uczynimy obszar w przybliżeniu
obejmujący obecne terytorium PRL i NRD wraz z Berlinem Zachodnim i zbadamy
jaką część wspólnej populacji obejmującej wyłącznie Niemców i Polaków stanowił
każdy z tych narodów wnioski są zadziwiające. Otóż jeszcze pod koniec pierwszej
połowy XIX wieku ok. 68% stanowili Niemcy, a tylko 32% Polacy (dla jasności
wywodu pomijamy inne narody). W drugiej połowie stulecia udział Niemców zaczął
coraz szybciej maleć, a przed I wojną światową spadł poniżej 60% , gdy Polaków
wzrósł odpowiednio do ponad 40%. W okresie międzywojennym proces ten uległ
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
19/21
dalszemu przyśpieszeniu. W 1939 roku na wskazanym obszarze Niemcy stanowili
52% wspólnej populacji, a Polacy 48%. W 1950 r., a więc po zmianach
demograficznych wywołanych przebiegiem i skutkami II wojny światowej (6 mln ofiar
polskich i przesiedlenia ludności niemieckiej za Odrę-Nysę), relacja ludnościowa
odwróciła się. Polacy stanowili 52%, Niemcy 48%. Proces ten nie został jednak
zatrzymany: udział ludności niemieckiej nadal spadał i obecnie wynosi 34%, gdy
polskiej wzrósł do 66%. Przy czym odpływ Niemców na zachód jest sztucznie bardzo
silnie, ograniczony przez władze NRD. Gdyby granica wewnątrzniemiecka była
bardziej przepuszczalna, udział Niemców we wspólnej populacji tego obszani spadłby
zapewne poniżej 30%. Jest to zjawisko kapitalnego znaczenia. Zważywszy że obecna
granica między NRD a RFN to stare historyczne Limes Sorabicium, tj. linia
rozdzielająca obszary słowiańskie i germańskie we wczesnym średniowieczu - mamy
do czynienia z wyraźnym odpływem niemczyzny z terenów skolonizowanych na
przestrzeni więcej niż tysiąca lat, ale naprawdę intensywnie kolonizowanych w
pierwszej połowie tego okresu. Przez to tysiąclecie parcie niemieckie wznawiane było
falami, ale gdy zatrzymywało się, nie dochodziło do większego odpływu na zachód.
Niezależnie od decyzji politycznych, takich jak w Poczdamie o wysiedleniu Niemców,
czy też decyzji niemieckich z okresu II i III Rzeszy o umacnianiu niemczyzny,
rozwijał się wielki proces demograficzny, który zasadniczo, zmienił stosunki
narodowościowe na ogromnym obszarze. Decyzje polityczne jedynie trochę
przyspieszyły lub opóźniły to, co i tak następowało. Zwróćmy uwagę, że przesiedlenie
Niemców w znacznie zmniejszonym stopniu zmieniło relację między Polakami i
Niemcami (o 4 punkty procentowe z 48% do 52%), niż zmiany demograficzne w
okresie powojennym 1950-1984 (o 14 punktów procentowych z 52% do 66%).
Zjednoczenie Niemiec nie powstrzyma tego procesu, a raczej go jeszcze bardziej
przyśpieszy. Zresztą, gdyby nawet proces odpływu Niemców na zachód został
zatrzymany, to długo potrwa, nim zostanie odwrócony.
Zbadajmy, co byłoby konieczne, aby jeszcze w bieżącym roku przywrócić na
obszarze obecnych NRD i PRL relację demograficzną Polacy - Niemcy z połowy
stulecia (52:46). Jest to łatwe do wyliczenia: populacja niemiecka musiałaby
zwiększyć się o 23 miliony, tj. tylu Niemców musiałoby przesiedlić się z RFN na
wschód. Przyjmując, że 10 mln Polaków przeniesie się na wschód od Bugu (tj. poza
obszarem obecnych NRD i PRL), nadal 13 mln Niemców musiaioby się przenieść na
naszą stronę Limes Sorabicum. Nie jest to możliwe ani do roku 2000, ani nawet 2050.
W całym tym okresie, najpewniej trwać będzie nadal ten sam proces: odchodzenia
Niemców na zachód. Powoli i dzięki procesom najzupełniej naturalnym, następuje
powrót do sytuacji sprzed tysiąca lat. Linia Odry-Nysy już dzisiaj nie jest granicą
broniącą nas od ekspansji z zachodu, ale granicą zamykającą nasze, parcie
demograficzne na zachód.
4. Nowy układ geopolityczny
Pomijam takie czynniki, jak wrastanie Niemiec we wspólną strukturę
zachodniej Europy, czy zmiany mentalnościowo-kulturowe nad Renem i Menem. Są
one dziś ważne, ale być może nie tak trwale, jak byśmy tego chcieli. I bez nich
sytuacja jest całkowicie jasna. W ciągu obecnego stulecia niemiecka ekspansja
wschodnia załamała się całkowicie. Politycznym wyrazem tego była klęska Niemiec w
obu wojnach światowych. Właściwą skale tego zdarzenia widać dopiero na tle zmian
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
20/21
demograficzno-przestrzennych. Odwrót Niemiec na zachód, choć jeszcze nic
zakończony, stał się faktem dominującym nad innymi procesami, przebiegającymi w
tej części Europy. Wyłonił się z tego zupełnie inny układ goepolityczny, diametralnie
przeciwny układowi opisanemu przez Dmowskiego w początkach stulecia. Zanikło
całkowicie parcie demograficzne z zachodu. Odwrotnie, na zachód od Odry powstała
demograficzna strefa obniżonego ciśnienia. Nie jest to jeszcze pustka, ale może być
taką.
W tym miejscu należy rozważyć geopolityczne (ale nie polityczne)
konsekwencje ewentualnego połączenia się obu państw niemieckich. Nowe państwo
bez wątpienia wysunęłoby się na pierwsze miejsce w Europie tak pod względem ilości
mieszkańców, jak siły gospodarczej. Byłby to potencjał przewyższający polski, ale
także francuski czy brytyjski. Rozumując w kategoriach geopolitycznych, bierzemy
jednak pod uwagę nie tylko potencjał i jego umieszczenie w przestrzeni, lecz również
zasadniczy kierunek zaangażowania. NRD — podobnie jak historyczne państwo
pruskie — zorientowane jest na wschód. Nadrenia, Bawaria, zawsze zorientowane
były na zachód, ewentualnie na południe. To właśnie w XIX wieku Prusy, najbardziej
wówczas dynamiczne, usiłowały narzucić całej Rzeszy orientację wschodnią. Dziś
zjednoczenie Niemiec odbiera ich wschodniej, najmniej dynamicznej części, orientację
wschodnią. Całość będzie patrzyła na zachód. Tym bardziej gdy wznowiona zostanie
Ostflucht, dziś hamowana sztucznie granicą wewnątrzniemiecką.
Wniosek płynie z tego prosty. Zjednoczone Niemcy stanowić będą ewentualne
zagrożenie dla ich zachodnich sąsiadów, a nie wschodnich. Dlatego takie stanowcze
działania Francji, która w okresie bezpośrednio powojennym zablokowała możność
utworzenia jednego państwa niemieckiego, stąd obawy brytyjskie, nieraz dokładnie
formułowane.
Warto podkreślić jeszcze pewien czynnik szczególny. Pierwszym następstwem
zjednoczenia Niemiec będzie poważny kryzys wewnętrzny oraz względnie długi okres
wzajemnego zaadaptowania się obu krajów. Zajmie to okres przynajmniej jednego
pokolenia. Tak więc choćby nawet nie działały inne, ważniejsze czynniki - w tym
czasie zjednoczone Niemcy nie będą w stanie wznowić ekspansji w jakimkolwiek
kierunku.
Rozpatrując zagadnienie w kontekście geopolitycznego położenia Polski, na
plan pierwszy wysuwa sie wyraźna likwidacja bezpośredniego zagrożenia z zachodu.
Było to zagrożenie, które ujmując rzecz historycznie, doprowadziło w średniowieczu
do odepchnięcia Polski od Odry, zaś wznowione w drugiej połowie XVIII wieku,
przez dwieście lat - od I rozbioru po II wojnę światową - zużywało część sił obronnych
Polski, umożliwiając tym samym Rosji opanowanie i utrzymanie w ryzach
Rzeczpospolitej. Było to więc zagrożenie zarówno bezpośrednie, jak pośrednie. Dziś
zanikło prawie całkowicie. Jeśli piszę „prawie", to dlatego, że NRD, a ściślej jego
obszar, miejsce stacjonowania poważnych sił radzieckich, jest jakby reliktem dawnej
militarnej obecności Prus. Zjednoczenie Niemiec usunie i ten relikt, a więc pod tym
względem, rozumując w kategoriach geopolitycznych (a nie, powtarzam,
politycznych) będzie dla nas korzystne.
Zanik zagrożenia niemieckiego, jak to i przedtem bywało w historii, stawia nas
w bardzo dogodnej sytuacji. Może ona być porównywana zwłaszcza z okresem
schyłku panowania Jagiellonów, nazwanego przez naszą historiografię „złotym
wiekiem". Bezpośrednia zmiana układu geopolitycznego środkowej Europy,
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski
21/21
spowodowana głównie opisanymi przeobrażeniami niemieckimi, nie likwiduje jednak
parcia z zachodu. Jest ono jednak inne w swym charakterze i źródłach. O tym
następnym razem.
www.earchiwumkpn.pl
Copyright © Leszek Moczulski